
W rocku to na przykład rola basisty - gdzieś tam zawsze schowany za gitarą prowadzącą i wokalem, ale bez niego cała konstrukcja utworu od razu by się zawaliła. Albo defensywny pomocnik w piłce nożnej: rozgrywa, robi czarną robotę, a i tak wszyscy pamiętają tylko strzelców bramek.
I trochę też jest tak z rapem. Jeśli jesteś raperem albo producentem, to automatycznie zgarniasz pełną pulę uznania. Tymczasem cały ten przemysł składa się z wielu osób, które wykonują swoją pracę po cichu, z daleka od fejmu, ale to ich zakulisowe działania są finalnie dla rozwoju rapu niemal tak ważne, jak to, co robią inni przy mikrofonie albo stole produkcyjnym.
My przespacerowaliśmy się przez historię polskiego hip-hopu i wybraliśmy 11 osób z bardzo różnych bajek - od dziennikarzy przez promotorów, organizatorów, producentów, aż po szeroko rozumianych animatorów kultury, bez których nasz krajowy rap nie byłby tym, czym jest.
Jedynak
Tu praktycznie możemy powtórzyć za trzecim numerem magazynu newonce.paper, w którym umieściliśmy Jedynaka w zestawieniu #newonce30, czyli 30 osób, które obecnie najmocniej wpływają na bliski newonce'owi odłam krajowej kultury popularnej. Pisaliśmy tam o nim tak: utalentowany producent (kto pamięta, że to on współtworzył beaty na album Człowiek, który ukradł alfabet Eldo?), rozchwytywany didżej, promotor, a od niedawna manager topowych artystów. Flirtini, festiwal World Wide Warsaw, Niewidzialna Nerka, wzorowo poprowadzone kariery Taco Hemingwaya i Otsochodziego... (...) Warto pamiętać, że sam artysta to nie wszystko, zawsze stoi za nim ktoś, kto delikatnie, ale stanowczo kieruje jego rozwojem. I w tych przypadkach tym kimś jest właśnie Jan Porębski.
Alcomindz
Nazywano ich pionierami polskiego newschoolu - czy tak było, można polemizować, na pewno jednak Alcomindz stworzyli swoisty sieciowy hub, który pomógł w wypromowaniu paru całkiem efektownych karier, ze Szpakiem na czele. Przewinięcie się przez ich kanał było rodzajem nobilitacji, nawet jeśli viewsy się nie zgadzały - w wywiadzie dla glamrapu Koldi tłumaczył, że niska liczna wyświetleń powinna być odczytywana jako: weź się mocniej do pracy nad własnym stylem.
Bogna Świątkowska
Obok Druha Sławka najważniejsza animatorka sceny rapowej w Polsce. Trudno znaleźć osobę, którą lubią i szanują wszyscy raperzy starej szkoły, a takim uznaniem cieszy się właśnie Świątkowska. W latach 90. prowadziła legendarną rapową audycję Kolorszok, na której wychowało się całe pokolenie fanów hip-hopu, poza tym przez trzy lata była naczelną kultowego miesięcznika Machina. Pomogła Bogna i Bogny program – jak nawijał Tede w To jeszcze nie koniec. Bo faktycznie, to u niej w audycji tracki wielu znanych dziś raperów poleciały po raz pierwszy na antenie. Legenda, której nie mogło zabraknąć w naszym zestawieniu.
Pedro
Szara eminencja Prosto - mało kto kojarzy w ogóle tę postać, a to on współtworzył ten jeden z najważniejszych polskich brandów muzycznych i odzieżowych. Co więcej, miał spory wpływ na to, co wychodziło z logo tej wytwórni. My przypominamy wywiad jednego z naszych dziennikarzy z Ajronem, który o Pedro opowiadał przez kontekst anegdoty: Kiedyś siedziałem u siebie w studiu domowym – to było pół roku po wyjściu „Muzyki poważnej”, na chwilę przed premierą „W pogoni…” – odebrałem telefon, odezwał się gość i mówi – z tej strony Piotr Bajus z grupy Fatum, jestem autorem kawałka, który panowie zsamplowaliście, no i co z tym robimy? Trzeba to jakoś załatwić, warto byłoby się spotkać. Zagrozili ITI-owi że wycofają płytę (na której znalazł się oparty na samplu z grupy Fatum remix utworu „Nie jestem dawno” autorstwa Ajrona – przyp. red.), wspominali o milionowych odszkodowaniach, a że nie było wcześniej w Polsce zbyt wielu takich sytuacji, więc nie bardzo wiedzieliśmy, co robić. Trochę się przestraszyliśmy, bo to ITI wydawał, duża korporacja, którą faktycznie można pociągnąć na hajs. I tak się temu Fatum wydawało, że my to oni, a oni to my. Swoją drogą zajebisty zespół ten Fatum, zajebiste kawałki mieli, dlatego ich zsamplowałem... Ale wracając do historii – oni chcieli po prostu rozbić bank na tym ITI, był totalny hype na Pezet / Noon, 25.000 sprzedanych egzemplarzy, „Szósty zmysł” itd. Oni powiedzieli, że to będzie pokazowy proces, że puszczą nas z torbami, a my z Noonem kupiliśmy sobie taki podręczniczek o prawie autorskim i próbowaliśmy się dowiedzieć, co możemy zrobić. Pedro z Prosto się w to włączył mocno, bo jemu zależało na tym, żeby wydać „W pogoni za lepszej jakości życiem” na którym też były sample z Fatum, a on włożył w to pieniądze i w ogóle też tak po kumpelsku się zaangażował mocno, pomagał nam mediować z tymi starymi rockmanami. Umawialiśmy się z nimi w jakichś dziwnych miejscach: na metrze centrum, w ciastkarni... Ja się ubierałem się w jakieś szaliki Legii, dresy, żeby im pokazać, że ja nie wiedziałem co robię, że szanuję ich twórczość, że nie mam pieniędzy. Co było prawdą, bo chodziłem do liceum i zarobiłem na tym remiksie – dobrze pamiętam – 700 złotych. Na „Muzyce poważnej” było 16 kawałków, a to nie jest Ameryka, gdzie się pół miliona płyt sprzedaje. Wtedy sprzedało się do tych spotkań z nimi niecałe 20.000 egzemplarzy, co jak na dzisiejsze standardy i tak jest imponującą liczbą. I na któreś z tych spotkań wbił się Pedro, który ma łeb na karku i swoje już wtedy wydał czy zrobił, po czym zupełnie na chłodno powiedział – no dobrze, to my tutaj zrobiliśmy taki rachunek, panowie. Sytuacja wygląda tak, że albo wycofamy ten kawałek z płyty Małolata i Ajrona, albo się umówimy na ZAiKSy. A z zespołem Pezet / Noon, to nie moja sprawa, ale jeżeli mogę wtrącić coś od siebie, to jest tak, że chłopaki sprzedali X tysięcy egzemplarzy, liczonych po cenach PPD 12 zł, podzielone na 17 utworów, to wychodzi, że są oni wam winni 500 zł. No więc ja powiedziałem, że potroję tą sumę, dam im 1500 zł i… tyle im zapłaciłem. Dogadaliśmy się, przyznaliśmy, że nie wynikało to ze złej woli, było niefrasobliwe i niezręcznie załatwione. A ja to zsamplowałem, bo uważałem, że mogę się tym zainspirować i nie było w tym żadnej złej intencji, po prostu jarałem się ich muzyką. Zresztą potem się zakumplowaliśmy właściwie i okazało się, że Piotr jest bardzo spoko typem.
Marta Nizio / Bashesh
Niegdyś kierowała karierą Rycha Pei, obecnie niezwykle sprawnie manageruje raperom z samego topu; do stajni Bashesh należą Paluch, Kali, Kękę, Słoń czy Shellerini. To sprawia, że Marta jest jedną z najprężniej działających managerek w Polsce. Jeżeli, jako menedżer, chcesz być ważniejszy od artysty, to nie masz szans. Trzeba znać swoje miejsce, gdy stanie się coś złego, trzeba brać cały syf na siebie, a jak pojawią sukcesy, to należy stanąć z tyłu - mówiła w rozmowie z magazynem F5. Wychodzi na to, że ona stoi z tyłu cały czas, bo jej podopieczni od lat trzęsą krajową sceną. Ale na poważnie: działalność Bashesh pokazuje, jak ważny dla współczesnego rynku rapowego jest dobry manager. To już nie te czasy, kiedy zespoły same odpisywały (albo i nie) na maile. Dziś rap to dobrze zarządzana fabryka.
Red
Postać tyleż kontrowersyjna, ile autentycznie zasłużona. Bo z jednej strony faktycznie, jego CV musi budzić uznanie, mało komu udało się pracować w legendarnej wytwórni Def Jam i narobić sobie porządnych znajomości za Oceanem (niewielu wie, że Red pojawił się nawet w teledysku Hey Ma Cam'rona). W Polsce produkował, rapował i... promował; przez pewien czas był gospodarzem jednego z pierwszych rapowych programów telewizyjnych, MTV Squad. Z drugiej strony jego barwna postać, ostry język i, hm, czasem osobliwe wybory artystyczne, przysporzyły mu nad Wisłą sporo antyfanów.
Twórcy Polish Hip-Hop Festival
Koncept był w zasadzie prosty: zrobić festiwal - przegląd współczesnej polskiej sceny hip-hopowej. Takich jak oni było już przedtem wielu, wielu też pewnie będzie. Ale nikt jak twórcy płockiego Polish Hip-Hop Festivalu nie wytworzył wokół swojego przedsięwzięcia aż tak mocnej otoczki. Coś jest na rzeczy, skoro rok w rok na nadwiślańską plażę przyjeżdżają dziesiątki tysięcy ludzi, a przecież ci sami artyści grywają regularnie w ich miastach. Nie szkodzi - tu chodzi o przynależność do środowiska, którego Polish Hip-Hop Festival jest piekielnie mocnym elementem. Eeeelo!
Sławomir Pietrzak
Co na tej liście robi blisko 60-letni człowiek, który zaczynał karierę od grania w zespole Kult? Jest, bo i trudno, żeby go nie było, skoro to właśnie Pietrzak był pierwszym polskim wydawcą, który tak odważnie wyciągnął rękę do krajowych raperów. W 1993 roku założył wytwórnię płytową S.P. Records, która z początku wydawała głównie rzeczy sygnowane nazwiskiem Kazika Staszewskiego i jego coraz to kolejnych projektów. Ale już w 1995 roku nakładem wytwórni w sklepach pojawił się debiut Wzgórza Ya-Pa 3, rok później kultowa Księga Tajemnicza. Prolog Kalibra 44 (zresztą wszystkie trzy pierwsze, kasowe albumy Ślązaków wydał Pietrzak), a w międzyczasie środowisko fanów hip-hopu otrzymało składankę S.P., na której zaprezentowali się m.in. Born Juices, Funk Jello i Trials X. Dziś ta płyta to biały kruk, chociaż wersję kasetową możecie aktualnie powinąć na Allegro za parę złotych. Aha, rok później Pietrzak wydał równie ważną Hip-Hoplę.
Mateusz Konkret
Postać mocno wielozadaniowa: Mateusz miał i serwis konkret.net, jeden z pierwszych porządnych portali hip-hopowych w kraju, i działał aktywnie w Embargo Nagraniach, i wreszcie kierował klubami Paragraf 51 i Fresh, jednymi z najmocniejszych warszawskich ośrodków rapowych minionej dekady. To do Fresha przyjeżdżały takie sławy jak Twista, Method Man, Capone N Noreaga czy Sugarhill Gang, a na tamtejszych imprezach rapowe szlify pobierały całe pokolenia słuchaczy. W branży znali go wszyscy, poza nią być postacią raczej anonimową, stąd wielu młodszych czytelników pewnie w ogóle nie ma pojęcia, o kim piszemy. Ps. Mateusz tak naprawdę nie nazywa się Konkret.
Ceubina
Patrze na kumpli skąd oni szmal biorą / Ceu mój człowiek szyje rzeczy moro / Jak na nielegal robi tego sporo - te wersy utwory 8333.333 PLN Tede dedykował Ceubinie, człowiekowi, który nawijał w składzie Trzyha tylko przez rok, zdążył jednak nagrać wraz z Tede i JanMarianem słynny nielegal WuWuA. Odszedł od razu po wydaniu płyty, bo nie czuł się dobrze w roli rapera (zastąpił go Numer Raz, a Trzyha stała się Warszafskim Deszczem). Istotne dla całej historii i obecności na tej liście jest jednak co innego: Ceubina założył odzieżową markę Moro Sport, jeden z pierwszych hip-hopowych brandów ciuchowych w kraju. Przetarł tym samym szlaki innym raperom, którzy zauważyli, że warto inwestować także w odzież, skoro zgadza się to i finansowo, i wizerunkowo. Dlatego po prostu musiał znaleźć się w tym zestawieniu.
Mateusz Jędrzejewicz
Współtworzył sukcesy Step Records i SBM, obecnie jest człowiekiem, który odpowiada za wszystko, co dzieje się wokół chillwagonu. Jak mało kto potrafił znaleźć dla siebie menedżerskie miejsce na nowej, wzburzonej fali polskiego hip-hopu. Zresztą kiedy tylko wybuchła pandemia, to do niego odezwaliśmy się jako pierwsi, by zadać pytanie: jak to teraz będzie z polskim rapem? To tylko świadczy o jego pozycji w tej grze.