
Nie ma co, otworzyliśmy tę puszkę Pandory. Przez polski rap przewinęło się tyle postaci, że nie dziwi, ilu mocnych zawodników wyleciało ze zbiorowej pamięci. W miarę możliwości chcielibyśmy to zmienić.
Ash
Kiedy ukazywała się reedycja EP+, ale jeszcze zanim Grammatik ogłosił powrót na kilka koncertów, zespół spotkał się na wywiadzie z Mateuszem Natali. W czasie rozmowy poruszono m.in. temat Asha, który od początku był jedną z najbardziej tajemniczych postaci na polskiej scenie. Chłopak z Konina, przyjeżdżał z doskoku, hurtem nagrywał zwrotki i wracał do domu, opowiadał Jotuze. Miał problemy ideologiczne. W utworze Friko się nie pojawił i motywował to tym, że on nie zarobił żadnych pieniędzy na hip-hopie, więc nie ma o czym pisać, dodawał Noon. W zasadzie ja znam tylko plotki. Pięć lat temu rozmawiałem z jego bratem - o tym, że jest informatykiem, tłumaczył Eldo. To było piękne znalezisko, odkryć w Koninie gościa, który miał zespół Trzystyle i totalnie pasujące do nas teksty. Ja i Mikołaj bardzo poważaliśmy Asha. Pamiętam, jak Mikołaj rzucił pomysł, żeby zaprosić go na Światła Miasta - dodawał.
Ash miał w tamtych czasach zupełnie unikatowy, poetycki przelot i lirycznie niewiele osób mogło się z nim równać. Ogromna szkoda, że zostawił po sobie tak niewiele śladów, choć równocześnie jest to nieodłączna część jego legendy.
Finker
Jestem z czasów gdy radia na klatkach grały/Głośniki dudniły z okien, grzały asfalt szary/I miałem swoje lenary, a piramidy wcześniej/A dzisiaj wszyscy pytają "piramidy co to jest, ej?". Finker z pabianickiego składu Klimat jest z tego pokolenia, które miało dużą łatwość porzucania rapu na rzecz dorosłego życia i to mimo naprawdę ogromnych możliwości. Niektórzy nazywali go drugim Reno i niekoniecznie trzeba to traktować w kategoriach delikatnej złośliwości. Serio.
Całe szczęście, że Patr00 go odkrył i zaprosił na trzy płyty Ortegi Cartel (w tym na Lavoramę), dzięki czemu Finker zdołał się w jakiś sposób zapisać w historii polskiego rapu. Siemanko, Finker, co jest?
Poema Faktu
Skład, który rzeczywiście zniknął gdzieś w odmętach niepamięci i to mimo, że kronikarze z forum Ślizgu określali Dany'ego Tego mianem ojca chrzestnego awangardowego rapu w Polsce, a sam zespół - polskim Company Flow. Dany twierdzi, że rapu zaczął słuchać już pod koniec lat 80., a w '92 założył swoją pierwszą grupę - z Bobkiem i Pablo. Pod koniec lat 90. wydali dobrze przyjety nielegal Konflikt wydaje się być nieunikniony, rok później w Klanie ukazała się EP-ka Nonkonformizm w takt minimalizmu estetycznego, a jeszcze rok później longplay Apfuj, co tu tak śmierdzi, kochanie?! (Blend Records). O tym anarcho-rapowym zespole przewijał Pezet (Niezależni jak Poema Faktu u Volta), follow-upowali ich Dinale, więc może najwyższy czas przypomnieć sobie, o co chodziło?
Inespe
Zapomniany członek zespołu RHX, który pod koniec lat 90. został stworzony na warszawskim Imielinie przez Fisza i Emade. Odkrył ich Tytus (Asfalt Records) i już rok później zaprosił na składankę Enigma prezentuje: 0-22-Underground vol. 1. W 1999 roku ukazał się debiutancki materiał grupy, Opowieści z podwórkowej ławki, opisany w Antologii Polskiego Rapu jako: pamiątka z czasów szwendania się po blokowisku i jeżdżenia na deskorolce.
Już na początku nowego wieku Inespe wydał jeszcze w Asfalcie solowy debiut Ocean szarych bloków, ale album przeszedł bez większego echa, choć to z pewnością ciekawa pozycja - niskobudżetowa, surowa, trochę blokowa - trochę poetycka, dzisiaj już jednoznacznie kojarząca się z młodym Fiszem. Wydaje się, że gdzieś tam jednak duże możliwości zostały zaprzepaszczone. Albo zabrakło determinacji.
Sfond Sqnksa
Debiut składu tworzonego przez Roszję i Lu, Obawa przed potem (ponownie Blend Records) szczególnie we Wrocławiu uchodzi za absolutnie kultowy, choć także zapomniany materiał. P-funk to jedno, a drugie - mocne wejście Jarosza, który był jednym z pionierów surrealistycznego nawijania z lekką pretensją i artystowskimi zapędami. To było naprawdę duże wydarzenie na polu rapowej stylistyki w Polsce początku ubiegłej dekady. O ile jednak krytycy byli zachwyceni, o tyle materiał nie zdobył (bo nie mógł) wielkiej popularności. Wiadomo, klątwa 71.
Z dyskografii Jarosza i Lu warto sięgnąć też po nielegal Przez Ścianę - coś zwłaszcza dla tych, którzy są miłośnikami twórczości Skalpela. No i w ciągu kilku lat, jakie upłynęły od Obawy przed potem, styl Roszji zdążył się trochę bardziej skrystalizować i stężeć.
Analogia
Wrocław nigdy nie odcisnął szczególnie mocnego piętna na rapowej mapie Polski, ale z Trójmiastem sytuacja jest podobna. Wydawało się, że Analogia będzie miała szanse to zmienić. Benio, RDW i Kaszalot wbili się na scenę na pełnej nielegalem To co w nas drzemie. Kilka lat później wydali nawet legalny debiut nakładem Wielke Joł (które wessało ich jak później Smagalaz), ale coś musiało pójść nie tak, bo już od kilkunastu lat o zespole cisza.
Nie powiemy, żebyśmy nie tęsknili. Ta nonszalancja i dezynwoltura oraz duża łatwość w konstruowaniu metafor i luźnego ślizgania się po beacie, to w tamtych czasach było coś.
Snuz
Zostajemy nad morzem. O rety, ale to jest kawał historii! Ten legendarny szczeciński skład powstał w połowie lat 90. i przewinęły się przez niego takie postaci jak: Kali, Sobota, TonyJazzu, DJ Twister, Joanna Tyszkiewicz (kobieta-instytucja, autorka legendarnej audycji radiowej WuDoo) czy Marcin Macuk (muzyk Pogodno i Hey, jeden z najbardziej wziętych producentów ostatnich lat w Polsce).
Oddajmy głos Łonie: Duży szczeciński rap mierzyłbym od ogólnopolskiej premiery płyty Razem Snuz. Wciąż uważam, że to jest świetna płyta, jedna z najlepszych, jakie w Szczecinie wyszły. Polecam w ogóle wszystkim, żeby teraz do tego sięgnąć. Bo teraz ta płyta trochę inaczej smakuje, ale wciąż jest genialna.
MŁD
Z flow i barwy głosu trochę Muflon, trochę Wankej, trochę Zkibwoy. Z tym ostatnim MŁD współtworzył zresztą projekt Starszy Brat (na zgliszczach naszych wspomnień o Brudnych Sercach), co nie dziwi zupełnie, ponieważ zawsze wydawał się bliski stylistycznie legendarnej grupie z Gorzowa. Jego EP-ka z Czarlsonem z 2011 roku to mały podziemny klasyk, ale MŁD jest cały czas względnie aktywnym raperem. Tak wam ciśniemy za sklerozę, ale sami się zapomnieliśmy i nie zarejestrowaliśmy, że gość nie tak dawno temu wydał premierowy materiał z Aruzo, Tną Hayabuzą.
OMP
Z niekłamanym żalem piszemy o Olimpu Muzycznej Plejadzie w artykule, poświęconym zapomnianym raperom i składom. Przecież jeszcze pod koniec lat dziewięćdziesiątych ten duet rapowo-producencki, tworzony przez Jano i O$kę, był jednym z najfajniejszych (celowo używamy tego słowa) zjawisk w polskim rapie! Został z tego wszystkiego jeden nielegal i dwa albumy wydane nakładem Asfalt Records. Co jeszcze? Warto pamiętać, że Jano to absolutna czołówka charakterystycznych głosów w rodzimym hip-hopie i jeden z najczęściej cutowanych wokalistów, a poza tym OMP umieścili Wilanów na muzycznej mapie Polski. Także w sumie nie najgorzej? Aha, ten skład jakiś czas temu postanowiliśmy ocalić od zapomnienia w tym tekście.
Kanał Audytywny
L.U.C.-a kojarzą dziś wszyscy i to niekoniecznie dobrze. Tymczasem w połowie ubiegłej dekady razem ze Spasem współtworzył we Wrocławiu zespół, który rzeczywiście można uznać za ważny i w jakimś stopniu pionierski. Kanał Audytywny przecierał w Polsce szlaki rapowi surrealistycznemu, trochę nadętemu - trochę przepalonemu, dla którego podłożem w warstwie muzycznej był jazz. Czyli z jednej strony - dziwaczne zabawy słowem, a z drugiej - katalog wytwórni Ninja Tune (m.in. Skalpel - przecież także z Wrocławia). Czego by nie mówić, nie ukazała się u nas druga taka płyta, jak Neurofotoreceptoreplotyka Jako Magia Bytu.
Bolec
Ale to był zawodnik! Bolec zaczynał karierę muzyczną, grając na perkusji w Homo Twist (to ten zespół Macieja Maleńczuka), wystąpił też w dwóch filmach z Pawłem Kukizem, Poniedziałek i Wtorek. Z kolei w 1997 roku wydał w majorsie album Żeby było miło, który uczynił z niego jednego z pionierów stylu, ale też artystę, którego można uznać za ojca chrzestnego ludycznego rapu w Polsce. Oczywiście wkrótce po premierze zrobił się przypał z waleniem sampli ze składanki LA Riots, ale takie to były dzikie czasy.
Bolec zmarł w 2009 roku, a cztery lata później ukazała się jeszcze jego druga płyta, Regenerat. Ale nie znamy nikogo, kto by ją słyszał.