Wszystko wydarzyło się bardzo szybko. Ledwie ucieszyliśmy się, że Iga Świątek została oficjalnie drugą rakietą świata, a gruchnęła wieść, że Ashleigh Barty, liderka rankingu WTA, zakończyła karierę. Wystarczyło wygrać jeden mecz na turnieju w Miami, byśmy od 4 kwietnia mogli twierdzić, że mamy najlepszą tenisistkę na świecie. Tak właśnie się stało. To absolutnie historyczne dla polskiego sportu wydarzenie będzie do nas docierało powoli - w końcu chyba nikt nie spodziewał się go tak szybko. Niemniej jest ono w pełni zasłużone i będziemy je wspominać… pewnie już zawsze. Tak długo, jak będzie istniał polski tenis.
Panteon gwiazd polskiego tenisa nie jest długi. Składa się w zasadzie z kilku nazwisk i Iga Świątek wskoczyła do niego już dawno temu, wygrywając French Open jako pierwsza polska singlistka w historii. Już wtedy dyskutowaliśmy o tym, co przyniesie przyszłość dla tej niezwykle zdolnej nastolatki - byli tacy, którzy wieszczyli jednorazowy sukces i popadnięcie w „przeciętniactwo”, ale większa część fanów ekspertów mówiła wprost - ta dziewczyna jest stworzona do wielkich rzeczy, a „sky is the limit” to nie jest w jej przypadku tylko popularne powiedzenie. To, czy ten potencjał wykorzysta, leżało już oczywiście w jej rękach, ale szansy na fantastyczną przyszłość trudno było nie zauważyć.
Co ciekawe, Iga ma na koncie szlema, trzy tytuły WTA 1000 i kolejne historyczne osiągnięcie w postaci numeru jeden rankingu, a mimo to… nie wydaje się, że ta przyszłość już nadeszła. Bynajmniej nie chodzi o to, że nie doceniamy sukcesów Igi, wręcz przeciwnie - wyraźnie widać, że potencjał naszej najlepszej tenisistki jest jeszcze większy. To zdecydowanie nie jest ostateczna wersja jej ogromnych umiejętności, bo Świątek ciągle się rozwija - dopiero zaczęła wytrzymywać psychicznie trudne sytuacje czy utrzymywać wysoki poziom na twardych kortach. Przed nami jeszcze lata szlifowania tego diamentu, mimo że jest on już na poziomie, do którego doskakuje tylko garstka innych.
Dlatego to wszystko jeszcze do nas nie dociera. Po prostu wiemy, że - nie boimy się tego powiedzieć - największa obok Roberta Lewandowskiego gwiazda polskiego sportu wciąż ma tylko 20 lat i ogromny potencjał na jeszcze większe sukcesy. Czy będą kolejne szlemy? Trudno je przewidywać, jak wszystko w tenisie, ale nikt nie zaprzeczy, że możliwości są i prawdopodobnie będą przez długie lata. Bycie „jedynką” także nie musi być przecież krótkotrwałe, a nawet jeśli by było, to i tak jest to coś, czego w polskim tenisie jeszcze nie było. Agnieszka Radwańska miała znakomitą karierę, a najwyżej była na drugim miejscu i to też w zaledwie krótkim okresie. Wojciech Fibak, będący do czasów Radwańskiej głównym symbolem polskiego tenisa, najwyżej w singlowym rankingu był dziesiąty - w tej kwestii wyprzedził go już zresztą Hubert Hurkacz. Sytuacja wygląda lepiej w deblu - zarówno Fibak, jak i Łukasz Kubot wygrywali szlemy w grze podwójnej, w dodatku ten drugi był też przez jakiś czas liderem rankingu deblistów. Jednak fani na całym świecie (i tenisiści chyba też) doskonale wiedzą, o ile większy prestiż pojawia się kiedy mówimy o rywalizacji singlowej. A tu mamy najlepszą zawodniczkę na świecie.
I nie chodzi tylko o ranking. Ostatnie tygodnie, czyli zwycięstwa w turniejach w Dausze i Indian Wells, to pokaz tenisa, którego w tej chwili na świecie nie gra nikt inny. Podobny grała Ashleigh Barty, ale jej niestety nie możemy już do tego grona zaliczyć. Na Igę Świątek w ostatnich tygodniach nie ma mocnych i nie da się w tym momencie wskazać kogokolwiek innego, kto grałby lepiej. Nie jest to przypadek, w którym ktoś nagromadził punktów wyłącznie obecnością w wielu turniejach. Oczywiście pojawiają się już głosy, że „jedynka” w spadku ma trochę inne znaczenie, a tenis nie ma w tej chwili dominatorki pokroju Sereny Williams, która mogłaby zamknąć ranking na długo. Nie ma, bo takich zawodniczek jak Williams pewnie jeszcze długo nie zobaczymy - Serena była/jest jedyna w swoim rodzaju. Kto wie, czy kolejną dominatorką nie będzie Świątek? To oczywiście tylko jedna z opcji, ale raczej nie ma co szukać na siłę powodów, by podważać ogromny sukces polskiego tenisa i - powiedzmy to sobie wprost - wybitnej polskiej tenisistki.
Świątek staje teraz przed znacznie większą presją, bo w końcu każdy chce „bić mistrza”, którym w tenisie jest zazwyczaj numer jeden rankingu. Ewentualne porażki, a takie są wpisane w żywot tenisistki, nawet wybitnej, mogą być znacznie trudniejsze do przełknięcia. Szczególnie na ulubionych kortach i turniejach, a już za chwilę „mączka”, na której Iga będzie główną faworytką do wygrania French Open. Musimy tylko pamiętać, żeby nie krytykować bez powodu, jeśli jej się to nie uda - taki po prostu jest tenis. Na razie cieszmy się tym, że o Polce mówią wszyscy, WTA przygotowuje specjalne materiały o nowej liderce, a cały sportowy świat gratuluje Idze fantastycznego osiągnięcia. Chciałoby się powiedzieć „chwilo trwaj”, ale chcielibyśmy bardzo, żeby nie było to tylko chwila. Obyśmy po prostu kreatywnie wymyślone hasło i hashtag „1GA” widzieli jeszcze przez bardzo długi okres.