
Ćwierćfinały Mistrzostw Europy? Oczywiście, że to dobra okazja na przypomnienie reklam, które wstrząsnęły futbolowym światem.
Joga Bonito na lotnisku (Nike, 1998)
W Vai na Brasileiragem od Nike starsi kibice z pewnością szybko odnaleźli nawiązanie do legendarnej produkcji z okresu Mistrzostw Świata we Francji. Dwadzieścia lat przed tym, jak nadeszły czasy Neymara, Coutinho czy Thiago Silvy, w drużynie Canarinhos prym wiedli Ronaldo (jedyny prawdziwy), Roberto Carlos czy Rivaldo. To właśnie ich oglądamy na lotnisku, dokazujących z piłką w rytm samby Mas Que Nada Sergio Mendesa. No i jest jeszcze Eric Cantona w roli epizodycznej!
Przypominamy tylko, że w 1998 roku Brazylijczycy doznali bolesnej porażki w finale, a na kilka godzin przed pamiętnym spotkaniem Ronaldo zapadł na tajemniczą chorobę, która miała być przyczyną jego fatalnej dyspozycji. Licho nie śpi!
Pojedynek dobra ze złem (Nike, 1996)
Dwa lata wcześniej powstała z kolei reklama, którą wielu uważa za szczytowe osiągnięcie gatunku. Akcja dla odmiany nie dzieje się na lotnisku, tylko… w piekle.
Good vs evil to czysta esencja lat dziewięćdziesiątych – realizacyjny paździerz apokaliptycznych blockbusterów z tamtego okresu (nie oceniamy – tak to wtedy wyglądało), ikoniczni piłkarze – Maldini, Cantona czy Figo, żarty od których włos jeży się na głowie i diabelskie Koloseum w ostatnim ujęciu (przepowiednia sukcesu Gladiatora cztery lata później?). Aż łezka się w oku kręci. Łezka z siarką!
Jak Pogba (Adidas, 2016)
Różnica pomiędzy nami z każdą sekundą się zwiększa / Ty stoisz w dresie jak wieśniak, ja chodzę w dresie jak… Paul Pogba? Wymowa reklamy ACE17 przywodzi na myśl kawałek Białasa i Lanka Jak Skepta. Z kolei rozmach montażu przypomina teledysk A$AP Rocky - tyle że w wersji może mniej artystycznej, natomiast na pewno bardziej przerysowanej i kreskówkowej. Twórcy Never Follow, tworząc manifest indywidualizmu, sięgają po estetykę czarno-białych klipów rapowych, gier komputerowych, mediów społecznościowych, newsów i reklam.
International level Guya Ritchiego (Nike, 2008)
Euro 2008. Pamiętamy, jakby to było wczoraj; zwłaszcza huk towarzyszący przebiciu balonu oczekiwań, związanych z występem kadry Beenhakkera. I to, że Hiszpania ponownie grała jak nigdy, ale przestała przegrywać jak zawsze.
Turniej w Austrii i Szwajcarii rozgrywano osiem lat po premierze kultowego filmu Guya Ritchiego Przekręt. Kolejne produkcje reżysera nie do końca spełniały oczekiwania, a do tego w 2008 roku Brytyjczyk rozwiódł się z Madonną. Nie był to więc jego peak, a jednak na przekór okolicznościom zrobił jedną z najlepszych futbolowych reklam ever; niepokorny i punkrockowy obrazek, którego dzikość podbito jeszcze poprzez zastosowanie POV (czyli perspektywy uwielbianej przez miłośników pornografii i gier FPS) oraz muzyki Eagles of Death Metal. Jest tutaj taki klimat, że brakuje chyba tylko scen rękoczynów w londyńskim pubie.
Guy Ritchie powraca (Beats by Dre, 2018)
Od czasu Take It To The Next Level Ritchie zdążył nakręcić kilka okropnych filmów oraz świetnych reklam – m.in. dla Diora czy H&M. W 2018 roku wrócił do tematyki piłkarskiej i zrobił to naprawdę z przytupem. Produkcja dla Beats by Dre to ten sam polot w prowadzeniu fabuły, za który kochaliśmy Przekręt; kilka filmów pełnometrażowych skondensowanych do jednej reklamówki, która jest w zasadzie wizualnym mixtape'em. A do tego jeszcze mnóstwo zjawiskowych, prowincjonalnych mord, europejskie przedmieścia, Harry Kane, Mesut Ozil, Benjamin Mendy i Neymar Jr.
Duopol Nike i Adidasa uważamy oficjalnie za rozbity!
Historia - zbiór faktów, które nie musiały zajść (Nike, 2010)
Nie kłócilibyśmy się, gdyby ktoś powiedział, że Write The Future jest najdoskonalszą reklamą w historii. Bez względu na kategorię. I nie chodzi wyłącznie o perfekcyjną realizację, dynamikę jak z gry komputerowej czy radykalną dygresyjność, która pozwoliła autorom głęboko czerpać z popkultury – oto Bobby Solo śpiewa nagle pieśń o Fabio Cannavaro, a Christiano Ronaldo pojawia się w epizodzie Simpsonów. Write The Future przede wszystkim dotyka istoty samego życia z jego ulotnością i nieprzewidywalnymi konsekwencjami pozornie nieistotnych decyzji. Czy scenariusza nie pisał czasem Stephen Hawking?
Zwracamy uwagę na profetyczny charakter tej produkcji: w jednej z ostatnich scen Ronaldo odsłania swój pomnik. Takie zdarzenie będzie mieć miejsce w przyszłości – siedem lat później, na Maderze.
Nieoczekiwana zmiana miejsc (Nike, 2016)
I znowu Nike, i znowu CR7 – tym razem w spocie, który wykorzystuje klasyczny komediowy zabieg zaskakującej zamiany ról (znany m.in. z filmu Trading Places z 1983 roku), ale także wszystko, co najlepsze z trybu Droga do sławy w Fifie. Jest pochwała protestanckiej etyki ciężkiej pracy, są klasyczne gagi, jest wreszcie megacheesy finał. Jaramy się pomimo braku Dana Aykroyda i Eddiego Murphy’ego.
Średniowieczny futbol (Pepsi, 2010)
Cofamy wskazówki zegara niby o kilka, a tak naprawdę o kilkaset lat. W roku 2010 byliśmy po fali wysokobudżetowych produkcji hollywoodzkich, które na nowo rozbudziły miłość widzów do wieków średnich. Pięć lat wcześniej do kin trafiło Królestwo niebieskie, w 2004 roku - Król Artur oraz Tristan + Isolde. Na tym patencie Pepsi przygotowało minisuperprodukcję o Davidzie Beckhamie, Ronaldinho, Francesco Tottim, Roberto Carlosie i Raúlu Gonzálezie, którzy stają w obronie najechanego grodu. I jest to znacznie lepsze niż Robin Hood w reżyserii Ridleya Scotta, który wszedł na ekrany w tym samym roku.
Po więcej tekstów o piłce i bieżących Mistrzostwach Europy zaglądajcie rzecz jasna na newonce.sport