Choć określenie hit YouTube’a kojarzy się dziś głównie z propozycjami z karty na czasie, to tu jest inaczej. Występy na kanale Colors oglądamy od czterech lat i nie mamy zamiaru przestać.
Zaczęło się od dwuosobowej firmy, założonej w 2016 roku przez Philippa Starcke’a i Felixa Glasmeyera. Starcke rzucił pracę w agencji reklamowej w Hamburgu i zdecydował się stworzyć projekt muzyczny, który - to był główny cel - przede wszystkim mógłby skupić uwagę oglądających, w dzisiejszych czasach nastawionych na maksymalnie krótkie, ale i ciekawe treści. O pomoc poprosił swojego przyjaciela, fotografa modowego z Nowego Jorku Felixa Glasmeyera, który zajarany pomysłem przeprowadził się do Berlina. Obaj panowie znaleźli małe, trochę zaniedbane mieszkanie w centrum stolicy Niemiec i zaczęli realizować swój pomysł… nie mając żadnego pojęcia o tym, jak to się robi od strony technicznej.
Podobnych kanałów na przestrzeni lat powstało sporo, ale tylko kilku udało się utrzymać zainteresowanie, jak chociażby koncertom Tiny Desk, organizowanym przez National Public Radio Music. Początkowo do występów na żywo zapraszano zaprzyjaźnionych muzyków, dziś Colors stawia też na gwiazdy. Największy atut? Czysta muzyka, bez żadnych niepotrzebnych dodatków. Paomysł cudownie prosty, ale nikomu jakoś nie udało się go przedtem wymyślić. I to dlatego Colors nie nudzi, bo jak może nudzić coś, co zawsze jest inne; przecież każdy kolejny artysta to osobna gama emocji.
Jednym z pierwszych rozpoznawalnych gości serii był GoldLink, który później wspominał, że po tym występie mężczyzna zaczepił go na ulicy i powiedział: Widziałem cię w Colors. To tam pierwszy raz o tobie usłyszałem i od tego czasu jestem fanem. Nie było to dużym zaskoczeniem, bo powstałe we współpracy z Highsnobiety nagranie okazało się dużo popularniejsze niż Rough Soul w wersji audio, które trafiło na oficjalny kanał rapera ponad miesiąc wcześniej. Wówczas skrzynkę Starcke’a zaczęły zasypywać wiadomości od innych obiecujących muzyków.
Umiejętność wyszukiwania nowych głosów okazała się w tym projekcie kluczowa. W sierpniu 2017 roku studio w Berlinie odwiedziła 15-letnia Billie Eilish, której popularność chwilę później eksplodowała, a jej kolejny występ ma rekordową liczbę wyświetleń na kanale (ponad 128 milionów!).
Podobnie było w przypadku brytyjskiej piosenkarki R&B Mahalii, która swój numer w studiu Colors nagrała niecałe trzy lata temu. Od razu po tym jej rozpoznawalność wzrosła do tego stopnia, że mogła wyruszyć w swoją pierwszą trasę koncertową. Sama artystka przyznaje, że punktem zwrotnym w jej karierze był występ w Colors Studios.
Co prawda dziś do tego projektu dołączają także najgorętsze nazwiska na obecnej scenie, jak Skepta, Schoolboy Q czy Kali Uchis, ale platforma nadal przede wszystkim stawia na odkrywanie jeszcze nieoszlifowanych diamentów ze wszystkich zakątków świata i promowanie ich talentów. Choć może wydawać się to ryzykownym ruchem, bo firma cały czas się rozrasta, a o wychwytywane nazwiska już nie trzeba zabiegać, bo same pukają do drzwi Starcke’a, to znajdowanie perełek i pokazywanie ich światu stanowi najistotniejszy komponent DNA marki. Mogliby zorganizować spory festiwal, na który zjechałyby się tłumy z całego świata, ale oni pozostają w surowych czterech ścianach, gdzie jedyną innowacją jest stale zmieniający się kolor tła, starannie dobrany do klimatu utworu.
Colors na dzień dzisiejszy mają ponad 4 miliony subskrybentów na YouTube i około 885 tysięcy obserwatorów na Instagramie. W 2020 roku, kiedy twórcy próbują wszelkich możliwych sposobów, żeby zwrócić na siebie uwagę - od wymyślnych klipów, aż po (już nie tak pomysłowe) tiktoki i memy, oni stawiają na prostotę. Co kilka dni stawiają artystę w czterech ścianach swojego studia i dają mu mikrofon. No i niech tak pozostanie. All colors, no genres.