Streetwear lubi się z kontrowersjami, a pewien element wariactwa jest tam pożądany nie od dziś. Jednak ostatnio zebrało się sporo wydarzeń, które pokazują, że kultura uliczna zaczyna zjadać własny ogon.
Oczywiście niedostępność itemów streetwearowych jest nieodłącznym elementem tej kultury i warunkuje zasady jej funkcjonowania, ale co dzieje się w momencie, gdy ilość produktów jest tak ograniczona, że zainteresowani posuwają się do coraz durniejszych czynów, żeby tylko ten produkt zdobyć? Wówczas środowisko staje się jeszcze bardziej hermetyczne, a ciuchy sięgają absurdalnych cen.
Te parę wydarzeń wskazuje, że coraz częściej zajawka skupiająca młodych ludzi ustępuje miejsca czystemu interesowi resellerów. Streetwearze, nie idź tą drogą.
