Przedstawiamy ranking najważniejszych i najbardziej wpływowych albumów tej typowo amerykańskiej formy sztuki – czytamy we wstępie zestawienia najlepszych rapowych płyt wszech czasów, przygotowanego przez redakcję Pitchforka.
Co pewien czas duże amerykańskie medium podejmuje próbę ultymatywnego skategoryzowania dziedzictwa gatunku. I zbiera burzę. Tak było na przykład, gdy latem 2022 roku Rolling Stone zaprezentował swoje The 200 Greatest Hip-Hop Albums of All Time. Tym razem analogiczny ruch wykonuje Pitchfork i znowu kontrowersji nie zabraknie, ale przecież na tym polega cała zabawa, żeby można było sobie pokrzyczeć na chmury, prawda?
To świeża publikacja, więc na szczegółowe analizy jeszcze przyjdzie czas. Jeśli komuś będzie się chciało, oczywiście. Już na wejście zrobiła się jednak amba z uwagi na to, że na ostatnim miejscu uplasowało się Doggystyle, a kilka miejsc wyżej Sexyy Red z Hood Hottest Princess. Z odważnych picków dużo mówi się choćby o Broke With Expensive Taste Azealii Banks.
Co tam jeszcze? To Pimp a Butterfly Kendricka wylądowało dopiero w piątej dziesiątce. Zaraz za Die Lit Playboia Cartiego. W setce jest tylko jeden Kanye West – Yeezus na 27. miejscu. Zabrakło więc The College Dropout i My Beautiful Dark Twisted Fantasy – ocenionego skądinąd na 10 przez Pitchfork. Wielcy nieobecni? Na przykład: Ice Cube, A$AP Rocky, Mac Miller, The Roots, Common, Travis Scott, Migos; Death Grips z The Money Store! Za wielkiego nieobecnego w pierwszej dwudziestce wypadałoby uznać pewnie Jaya-Z. Kościół Kendricka będzie lekko w szoku, bo good kid, m.A.A.d city jest poza dziesiątką.
Na pierwszym miejscu znalazło się The Infamous Mobb Deepów, co można uznać zarówno za ruch nieoczywisty, jak i bezpieczny. Drugie miejsce – All Eyez on Me, a na trzecim Juvenile z 400 Degreez – szacuneczek za ten pick. Patrząc po nastrojach komentujących, duże emocje wywołało Rich Gang: Tha Tour Pt. 1 na szóstym miejscu...
Swoją drogą – czy redakcja Pitchforka, chwaląca ostatnio na potęgę raperów nowej fali jak OsamaSon albo Che, nie poskładała tego zestawienia zbyt zachowawczo i dziadersko? W TOP20 aż czternaście albumów to pozycje z lat dziewięćdziesiątych i osiemdziesiątych. Z ostatnich piętnastu lat mamy niewiele ponad dwadzieścia tytułów…
Gdzie jest Tha Carter III? Czy nie byłoby słusznie umieścić w tym zestawieniu Pray for Haiti? Jeden Outkast? Jeden Tyler i to akurat Bastard? Można by tak w nieskończoność. Cały ranking znajdziecie tu.
