Coroczne zestawienie rapowych świeżaków magazynu XXL jest jednym z ważniejszych wydarzeń w hip-hopowym kalendarzu. Czy jednak nadal tak istotnym jak kiedyś?
Stany Zjednoczone są nadal hip-hopowym sercem świata (choć ostatnio to serce coraz mocniej bije w Wielkiej Brytanii – pisaliśmy o tym w jednym z tekstów). Kiedy social media nie były jeszcze tak powszechnym i rozwiniętym środkiem masowej komunikacji, odkrywanie świeżaków odbywało się na forach internetowych, portalach muzycznych i za pośrednictwem poszczególnych czasopism. W kwestii znajdowania i promowania młodych talentów wyspecjalizował się magazyn XXL, który od 2007 prowadzi doskonale nam znaną doroczną listę Freshmanów.
Patrząc na wszystkie 12 edycji XXL Freshman Class nietrudno zauważyć, jak wielkie nazwiska były ich częścią w poszczególnych latach. Kid Cudi, J. Cole, Freddie Gibbs, Kendrick Lamar, Meek Mill, Future, Travis Scott, Chance The Rapper, Anderson Paak… moglibyśmy wymieniać jeszcze długo. Część raperów od początku istnienia listy zrezygnowała jednak z bytności na okładce – z przeróżnych względów. Drake, który miał szansę pojawić się w 2011 obok J. Cole’a i Big Seana zrezygnował, bo uważał, że powinien być tam już rok wcześniej (podobnie jak Nicki Minaj). Z udziału w zabawie rezygnowali także m.in. Tyler, The Creator, A$AP Rocky, Young Thug, Tory Lanez czy Rich The Kid. Motywacje mogą być różne... ale skądś się jednak biorą. Skąd?
XXL Freshman Class przez lata było uznawane za jedną z najważniejszych hip-hopowych list. Jej misją ma być pokazywanie nieznanych, undergroundowych lub wschodzących raperów i raperek. Bycie na okładce magazynu było dla wielu szansą na zdobycie pierwszego rapowego fejmu i niepowtarzalną okazją do wystrzelenia kariery. Ale czy ten case w przypadku Freshmanów nadal istnieje?
Od kilku lat nie widziałem na liście prawie żadnego nazwiska, którego wcześniej bym nie znał. Wszystkie 10 miejsc co roku zajmują muzycy, których numery mają już sporą liczbę wyświetleń na YouTube, a ich fanbase’y na instagramie w momencie premiery okładki są całkiem pokaźne. W takich przypadkach zanikają główne idee zestawienia magazynu. Nie są to raperzy nieznani – może jeszcze undergroundowi, ale na pewno po pierwszych strzałach popularności. Patrząc zatem z takiej perspektywy, XXL Freshman od jakiegoś czasu nie jest niczym innym, jak tylko zbieraniną nawijaczy, którzy w ostatnich kilku miesiącach stali się popularni, a zawarcie ich w składzie świeżaków jest jedynie symbolicznym wyróżnieniem. Czy to jednak wina twórców tej listy, która mimo wszystko odcisnęła swoje piętno na kartach hip-hopowej historii?
Sęk nie tkwi w jakości pracy redaktorów magazynu. Winą obarczałbym raczej błyskawiczny rozwój i wzrost znaczenia mediów społecznościowych. Dziś słuchacze są zawładnięci chęcią partycypacji w scenie hip-hopowej. Ma to swoje podłoże w przekształceniu postrzegania i funkcji internetu. Moment przemiany z Web 1.0 na Web 2.0 jest momentem, w którym zwykli internauci uzyskali możliwość współtworzenia internetowego contentu. Pokłosiem tego procesu jest powstanie social mediów, gdzie każdy może umieszczać cokolwiek mu się podoba. Powstały YouTube, Soundcloud i inne portale, na których dzielenie się własną muzyką i jej udostępnianie stało się prostsze niż kiedykolwiek. To właśnie dlatego XXL Freshman straciło na znaczeniu – interesując się środowiskiem, mając dostęp do internetu i konta na portalach społecznościowych, jesteśmy w stanie dotrzeć do obiecujących raperów dużo wcześniej niż ukaże się kolejna okładka XXL. Co prawda magazyn próbuje z tym walczyć poprzez wprowadzanie głosowania na 10. miejsce, ale łatwo przewidzieć, że internauci prawie zawsze będą wybierać najpopularniejszą osobę z listy. Czy jest to zatem sytuacja bez wyjścia?
Trochę tak. Liście Freshmanów należy oddać to, czego dokonała przez cały czas swojej działalności. Bez wątpienia pomogła wielu raperom uzyskać rozgłos i poklask wśród fanów. Zdaje się jednak, że dziś nie ma to już tak dużego znaczenia, jak kiedyś. To naturalna kolej rzeczy, wymuszona rozwojem social mediów. Ale mimo spadku znaczenia, w liście nie ma niczego złego. Powinna istnieć jak najdłużej, nawet jeśli ma być tylko kolejnym odznaczeniem dla już popularnych raperów.
