Djibril Cisse nie zna piosenki „Kiedy powiem sobie dość”. Coraz niższe loty ekstrawaganckiego napastnika

Zobacz również:Futbol przyszłości? TikTok wjeżdża do ligi hiszpańskiej
fot. Henri Szwarc/Bongarts/Getty Images

Zlatan Ibrahimović podpisał właśnie kolejny kontrakt w karierze. Oznacza to, że napastnik Milanu będzie grał w topowej europejskiej lidze jako ponad 40-letni mężczyzna. Były zawodnik Liverpoolu, Djibril Cisse, ma 39 lat i też nie chce schodzić ze sceny. Właśnie podpisał umowę z Panathinaikosem, nie, nie tym z Aten, zresztą w nim już występował. Panathinaikos Chicago występuje w czwartej lidze USA.

Trudno, by o Cisse zabijały się poważne kluby, skoro ostatni kontakt z futbolem na względnym poziomie miał przed trzema laty. Kopał wówczas w Szwajcarii, w trzeciej lidze. Mówiło się, że opuści Yverdon Sports i trafi do włoskiej Vicenzy, ale ostatecznie do transferu nie doszło.

KOSZMAR POLAKA

Dawno temu Cisse był koszmarem Piotra Włodarczyka. Wyleczył polskiego napastnika z grania w Auxerre i to był mocny początek bardzo bogatej kariery Francuza. Dla klubu, kojarzonego głównie z długowieczną pracą trenera Guy Rouxa, strzelił 70 goli. Stamtąd ruszył w świat, zwiedzając kilka krajów – od Anglii, przez Rosję i Katar, po Grecję – i notując występy w kilkunastu zespołach.

W dużo bardziej znanym Panathinaikosie, tym z Aten, zdobył 47 bramek. I właśnie tamte świetne mecze miały wpływ na obecny angaż. To znakomity ruch marketingowy dla amerykańskiego czwartoligowca, którego założycielem jest Dimitros Chronopoulos. On, a także jego syn Denny, pochodzą z Grecji, ale żyją w Ameryce i są fanami Koniczynek, stąd nazwa. Postanowili więc dać Djibrilowi zaliczyć – jak ujął to „Daily Mail” – „ostatni taniec”, nawiązując do znakomitego dokumentu Netflixa o Chicago Bulls. Angielski dziennik przypomina, że Cisse był przed trzema laty bardzo rozczarowany faktem, iż szwajcarski trzecioligowiec nie przedłużył z nim kontraktu, mimo że Francuz był tam najlepszym snajperem.

BLISKI AMPUTACJI

Greckiej przygody mogło w ogóle nie być, podobnie jak każdego następnego meczu, po tym, jak Cisse doznał koszmarnej kontuzji w 2004 roku. Był wówczas zawodnikiem Liverpoolu i przytrafił mu się dziwny incydent – walczył o piłkę z Jayem McEveleyem, kiedy jego stopa ugrzęzła w murawie. Złamanie kości piszczelowej i strzałkowej sprawiło, że musiał pauzować przez wiele miesięcy, ale i tak mógł mówić o wielkim szczęściu. Po latach wyznał, że do stopy przestała docierać krew, groziła mu amputacja. Uratował go klubowy lekarz, podejmując szybkie działania. Cisse, słuchając co doktor zamierza za chwilę wykonać, rzucił do niego w amoku: – Rób co do ciebie należy.

Następnie lekarz policzył do trzech i pociągnął nogę Francuza. To była świetna decyzja, krążenie wróciło, a stopa została ocalona. Piłkarz opowiadał o tym niedawno w Talk Sport.

KRÓL ATEN

Nazwa Panathinaikos skojarzona z nazwiskiem Cisse to dobre połączenie dla fanów greckiego giganta. Francuski napastnik trafił do tego klubu w 2009 roku i szybko stał się nie tylko liderem zespołu, ale również najlepszym snajperem ligi.

Ekstrawagancki, skuteczny – w oczach greckich fanów spełniał wszystkie kryteria idola. Kiedy wyznał, że jest nie tylko piłkarzem Panathinaikosu, ale również kibicem tego klubu, tłum oszalał, zaś orgazm nastąpił w momencie, w którym Cisse trafił dwukrotnie do bramki Olympiakosu w najważniejszym starciu w Grecji.

W ateńskich tawernach wciąż snują o nim opowieści. Kapitan drużyny, który zdobywał ważne bramki, szedł na zwarcie z prezesem i fanatykami Olympiakosu, a kiedy trzeba było to i DJ na swoim pożegnalnym party. Obiecał wtedy kibicom, że pewnego dnia wróci do Panathinaikosu. Słowa dotrzymuje, bo choć to nie ten Panathinaikos, dawne piękne chwile mogą teraz odżyć.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz Canal+. Miłośnik ligi angielskiej, która jest najlepsza na świecie. Amen.
Podobał Ci się ten artykuł?

Kliknij, żeby widzieć więcej podobnych w swoim feedzie.