Edyta Górniak, Justyna Steczkowska, De Mono... Powstała książka o polskim popie z lat 90.!

wszystko_jak_leci_pop.jpg

Lata 90. to rozkwit dzikiego kapitalizmu i okres ogromnej popularności krajowego popu. To wtedy debiutowały Edyta Górniak, Edyta Bartosiewicz, Kasia Kowalska czy Varius Manx. Wszystko jak leci Tomasza Lady zabiera nas w podróż do lat, w których wszystko się mogło zdarzyć jak z refrenu wielkiego ninetiesowego przeboju.

Tekst powstał przy współpracy z Wydawnictwem Czarne

Co to był za szalony okres! Jak mogło być inaczej, skoro weszliśmy w lata 90. przy dźwiękach Kochać inaczej De Mono, a wyszliśmy – Prawym do lewego Kayah i Gorana Bregovica. Polska muzyka środka ostatniej dekady XX wieku była wręcz schizofrenicznie zróżnicowana: było tam miejsce i na klasyczny pop Edyty Górniak, i grunge'owe inspiracje u Edyty Bartosiewicz, funkowych Blenders, juwenaliowego Big Cyca, disco polo, flirtujących z rapem K.A.S.Ę. i Norbiego... Trzeba było po latach jakoś to wszystko poukładać. Tego zadania podjął się dziennikarz muzyczny Tomasz Lada, autor m.in. książkowej monografii zespołu Apteka oraz wydanych nakładem Wydawnictwa Czarne Zagranych na śmierć – antologii trzech prawdziwych ponurych historii słynnych polskich muzyków, którzy przegrali z heroiną.

large_wszystko_jak_leci_pop.png

Autor oddaje głos ludziom tworzącym popowy rynek muzyczny lat dziewięćdziesiątych: założycielom firm fonograficznych, których entuzjazm miał przegrać z wielkimi zachodnimi korporacjami, dziennikarzom „Rock’n’Rolla", „Gazety Wyborczej”, „Brumu” i „Machiny” czy twórcom pierwszych komercyjnych stacji radiowych. To również opowieść o największych ówczesnych gwiazdach, z których tylko nieliczne utrzymały się do dzisiaj na powierzchni, o ich sukcesach i porażkach, kuluarowych rozgrywkach – czytamy w opisie Wszystko jak leci. Książka jest już dostępna na rynku, a my mamy dla was fragment:

Andrzej Paweł Wojciechowski: Po raz pierwszy zobaczyłem Agnieszkę Chylińską, kiedy byłem jurorem na Mokotowskiej Jesieni Muzycznej. Występowała ze swoim zespołem Second Face 2. Już wtedy zwróciła moją uwagę. Widziałem, że coś w niej jest, ale pomyślałem też, że trzeba zmienić jej zespół, znaleźć repertuar i jeszcze to wszystko poskładać. Dlatego, chociaż bardzo mi się podobała, stwierdziłem, że nie będę się nią zajmował. I tak już miałem za dużo roboty. Tymczasem ważyły się losy Skawalkera 3. Przygotowali następną płytę, ale nie byłem do niej przekonany. I nagle Grzesiek Skawiński przysłał mi jakiś nagranie z Agnieszką. Nie wiem dokładnie, jak ją znaleźli. Chyba jej zespół grał kiedyś przed nimi i zwróciła uwagę ich perkusisty. Puszczałem to nagranie 4 różnym ludziom, mówiąc, że mam nowy zespół. Słuchali, podobało się. Tylko Artur Orzech słucha, słucha i w pewnym momencie rzuca: „Jaki nowy? Przecież to Skawa gra na gitarze”. Powiedziałem mu, że jak komuś o tym powie, to go zabiję. Wtedy już wiedziałem, że chcę to wydać, ale przez dłuższy czas kombinowałem, jak ten zespół sprzedać. To już była wyższa szkoła jazdy. Oni chcieli nadal występować jako Skawalker, a Agnieszka miała śpiewać tylko część utworów – Grzesiek wciąż miał być wokalistą. Nie bardzo mi się to podobało. Uważałem, że zespół powinien mieć jeden głos. Przekonałem ich też, że trzeba zmienić nazwę. I to ja ją wymyśliłem. Ponieważ w naszych rozmowach wciąż mówiliśmy o Agnieszce „ona”, pomyślałem, że to całkiem dobrze brzmi. Kropki pomiędzy literami wstawiliśmy, żeby było bardziej tajemniczo.

Wiedziałem, że do czasu premiery nie może być żadnych przecieków na temat tego, kto gra w zespole. Byłem pewien, że jeżeli ktoś tego posłucha, to jest kupiony, ale bałem się, że kiedy koledzy radiowcy dowiedzą się, że są tu Skawiński i Tkaczyk, że to jakaś piosenka tych facetów z Kombi, to odłożą płytę na półkę i powiedzą, że posłuchają później. I właśnie dlatego na pierwszym singlu, który poszedł do radia, była informacja, że śpiewa Agnieszka Chylińska, na gitarze gra gitarzysta, na basie – basista, a na perkusji – perkusista. W klipie promocyjnym też występowała tylko Agnieszka. Nie chciałem żadnych skojarzeń z czymś starym. Bałem się, że to spali płytę.

Andrzej Horubała: To była dobra strategia, bo gdybym dowiedział się, że stoją za tym faceci od Słodkiego, miłego życia, byłbym co najmniej zmieszany. Ale nas w to nie wtajemniczono. Po prostu dostaliśmy od nich produkt. I to świetny produkt. To gitarowe intro do Drzwi!

Andrzej Paweł Wojciechowski: Te wszystkie zabiegi opłaciły się. I to bardzo. Sukces był natychmiastowy. Wyszła z tego

podwójna platyna.

Tekst powstał przy współpracy z Wydawnictwem Czarne

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Różne pokolenia, ta sama zajawka. Piszemy dla was o wszystkich odcieniach popkultury. Robimy to dobrze.