Muzyczne imprezy masowe nie są wydarzeniami podwyższonego ryzyka - o tym należy mówić głośno. W historii zdarzały się jednak takie koncerty i festiwale, które do dziś powinny być czerwoną lampką dla wszystkich, którzy albo organizują eventy, albo są ich uczestnikami.
Osiem osób nie żyje, kilkunastu widzów hospitalizowanych, kilkuset rannych. To tragiczny bilans wydarzeń z festiwalu ASTROWORLD w Teksasie. Podczas koncertu Travisa Scotta tłum był tak gęsty, że wśród widzów wybuchła panika, a ludzie zaczęli tratować się nawzajem.
Choć moshpity są efektowne, trzeba pamiętać, że potrafią być śmiertelnym zagrożeniem dla wszystkich uczestników. Wiedzą o tym członkowie Pearl Jam, którzy do teraz podczas każdego koncertu apelują do fanów o to, żeby rozrzedzali się w największych tłumach, w przeciwnym razie nie będą kontynuować występu. Ale dramatyczne wydarzenia na muzycznych eventach bywały skutkiem wielu czynników. Czasem szalejącego tłumu, czasem niedopatrzeń organizatorów, warunków pogodowych, a czasem - ataków terrorystycznych.
