Son Heung-min w meczu Tottenham - Leicester (6:2) pierwszy raz od dwóch lat usiadł na ławce rezerwowych, ale nawet najbardziej optymistyczny scenariusz nie zakładał, że po wejściu na boisko w 13 minut skompletuje hat-tricka. Antonio Conte może się głęboko uśmiechnąć: głębia jego składu wygląda coraz lepiej, a rosnąca rywalizacja za chwilę może wynieść drużynę na jeszcze wyższy poziom.
Schodził z boiska z piłką pad pachą: znowu z uśmiechem, o którym Gareth Bale mówił kiedyś, że to najbardziej zarażający uśmiech futbolu. Sonowi spadł kamień z serca po tym jak przełamał passę ośmiu meczów bez gola. Zrobił to w tak imponujący sposób jakby naprawdę chciał wysłać sygnał do całego świata: wrócił, dalej ma magię w stopach i dalej strzela bramki, po których można złapać się za głowę.
Antonio Conte żartował po meczu, że jeśli tak wygląda Koreańczyk wchodzący z ławki, to może warto ten eksperyment powtarzać. To był też jego triumf. Właśnie po to od roku nawoływał do poszerzania kadry, by mieć luksus rotacji i stymulować graczy o niepodważalnym statusie.
Włoch już po porażce ze Sportingiem (0:2) w Lidze Mistrzów mówił, że wielu graczy musi zmienić przyzwyczajenia. Po to był choćby transfer Richarlisona, by nikt w ofensywie nie poczuł się, że ma miejsce dane raz na zawsze. Dejan Kulusevski od kiedy przyszedł do Spurs prezentuje się znakomicie, a mimo to niedawno trzy mecze z rzędu zaczynał z ławki. Teraz padło na Sona, choć jeszcze niedawno - biorąc pod uwagę alternatywy w postaci Lucasa Moury albo Stevena Bergwijna — byłoby to nie do pomyślenia.
Najlepszy strzelec zespołu z poprzedniego sezonu (23 gole w lidze) ostatnio aż sześć razy był zmieniany. Do soboty był jedynym piłkarzem Premier League, który oddał 17 strzałów i ani razu nie trafił do siatki.
To był zresztą dziwny przypadek, bo statystyki Sona, jeśli chodzi o okazje i kontakty z piłką w trzeciej tercji boiska nie zmieniły się jakoś znacząco w stosunku do poprzedniego sezonu. Dwa razy trafiał w obramowanie bramki. W meczu z Fulham gola zabrał mu VAR. Ciekawe jest to, że prawie wszystkie strzały oddawał będąc w szesnastce, a w meczu z Leicester odbił się wtedy, gdy zaatakował zza pola karnego. Niewielu jest graczy na świecie z taką świetnie ułożoną stopą, nadającą piłce tak fantastyczną rotacją. Reakcja po bramkach też dużo mówią nam o tym jaką ulgę przeżył piłkarz Tottenhamu.
Oczywiście, że zrobił to na tle najgorszego rywala w lidze. Danny Ward wygląda jak ręcznik powieszony na poprzeczce. Pewne jest też to, że Son wszedł na boisko wtedy, gdy Leicester goniło wynik i było całkowicie odkryte. Piłkarze Rodgersa mieli tego dnia swoje okazje, ale to właśnie wejście Koreańczyka wydarło z nich jakiekolwiek nadzieje. Gol na 4:2 to było już grzebanie „Lisów”. Son stał się pierwszym piłkarzem w historii Tottenhamu, który wszedł z ławki i odhaczył hat-trick. Zrównał się też z Cristiano Ronaldo, jeśli chodzi o liczbę meczów z potrójnym trafieniem. To ciągle jest gracz o niesamowitych umiejętnościach, który teraz, gdy zrzucił mentalne ciśnienie, może jeszcze mocniej wnieść nową energię do szatni Conte.
Tottenham w tej chwili jest jedyną obok Manchesteru City niepokonaną ekipą w Premier League. Fabio Paratici, dyrektor Spurs mówił niedawno, że w ciągu roku przepaść do najlepszych została zmniejszona i dziś trudno przewidzieć, na co tak naprawdę stać ekipę z Londynu. Nie ma w niej wielkiego polotu, razi oddawanie kontroli rywalowi, ale z drugiej strony cały czas widać trzymanie się konkretnego planu. Conte od roku nawoływał, że ten klub powinien mieć większą ambicję. Zależało mu na zwiększaniu konkurencji w składzie i dziś doszedł do momentu, w którym stać go na to, by w meczu z Leicester wymienić czterech piłkarzy, w tym dać odpocząć z pozoru niepodważalnemu Cristianowi Romero.
Conte wie, że zaraz po przerwie na kadrę karuzela rozpędzi się na dobre. Do mundialu nie będzie już chwili wytchnienia, bo mecze będą rozgrywane co trzy dni, a zespół będzie kursował między Anglią a Europą. Poprzedni sezon Ligi Konferencji pokazał jak ciężko grało się Tottenhamowi na wyjazdach, gdzie potrafił przegrać nawet ze słoweńską Murą.
Teraz też będzie to wyzwanie. Conte nazywa obecny kalendarz najbardziej szalonym, jaki widział w karierze, ale wydaje się, że jest to na odpowiednio przygotowany. To trener z obsesją zapełniania gabloty z trofeami — jako jedyny obok Guardioli wygrywał trzy razy ligę z trzema różnymi zespołami (Juve, Chelsea, Inter). W Londynie też celuje najwyżej jak się da. Tottenham po przerwie na kadrę zagra w derbach Londynu przeciwko Arsenalowi i będzie to najpoważniejszy w tym sezonie test tego jak mocni faktycznie są Spurs.