Jak to się stało, że Eurowizja przestała uchodzić za przypał?

Zobacz również:Gwiazdy TikToka i zwycięzcy Eurowizji za chwilę zagrają koncert w Polsce - skąd fenomen Måneskin?
Eurovision Song Contest 2021 - Grand Final
fot. Dean Mouhtaropoulos/Getty Images

A już kopaliśmy mu dół na analogowym cmentarzu, tymczasem Konkurs Piosenki Eurowizji nagle złapał oddech i dostał drugie życie.

Trudno było wyobrazić sobie mocniejszy debiut na tak ikonicznej imprezie. No, może lepiej byłoby tylko wówczas, gdybyśmy wygrali, a tak Edyta Górniak, a wraz z nią siedząca przed telewizorami połowa Polski, musiała pocieszyć się drugim miejscem.

To nie ja wygrałam konkurs

Był rok 1994, nasz kraj po raz pierwszy doczekał się reprezentantki na Eurowizji i niewiele brakowało, żebyśmy jeszcze trochę poczekali; Górniak wspominała po latach, że miała być zdyskwalifikowana za to, że podczas prób, wbrew regulaminowi, zaśpiewała część utworu To nie ja po angielsku. Ostatecznie polskiemu sztabowi udało się wynegocjować pozostanie w konkursie. I już za pierwszym razem wywalczyliśmy najwyższe miejsce w historii.

Potem było już różnie. Bardzo różnie. Do pierwszej dziesiątki dostaliśmy się jeszcze tylko dwa razy: w roku 2003, gdy Ich Troje zaśpiewali Keine Grenzen (7. miejsce) i w 2016, z Color Of Your Life Michała Szpaka. Ale częściej polscy wykonawcy zderzali się z brutalnym niezrozumieniem ich myśli twórczej przez Stary Kontynent; najlepszym przykładem był Rafał Brzozowski, który w półfinale zajął 14. miejsce na 17 startujących.

Eurowizja to konkurs, w którym, poza jakością rywalizujących utworów, znaczenie mają zarówno etniczne zależności, jak i sympatie lub antypatie względem danych krajów. Dla przykładu – Polska zawsze może liczyć na punkty z Wielkiej Brytanii i Irlandii ze względu na liczną grupę mieszkających tam rodaków. Druga sprawa – liczy się pozostanie w pamięci odbiorcy; Conchita Wurst, Dana International czy Lordi są tego najlepszymi przykładami.

Dostaje się punkty za szaleństwo, za bycie oryginalnym. Ale żeby wygrać, trzeba zaproponować coś fajnego. Kiedyś Ich Troje mocno się wyróżniali, ale „Keine Grenzen” nie było dobre, więc skończyło się na pierwszej dziesiątce. Fińskie Lordi, czy pochodzący z Islandii Hatari – to były zespoły z niezłymi numerami. Zwłaszcza ci drudzy, którzy na Eurowizji, sercu muzycznego kapitalizmu, zaprezentowali mocno antykapitalistyczny utwór „Hatrið mun sigra” – wspomina Jarek Szubrycht, dziennikarz muzyczny Gazety Wyborczej.

Eurowizja, czyli muzyczna Unia Europejska?

Ale wróćmy na moment do polityki, bo Eurowizja od początku istnienia odzwierciedla geopolityczne realia Starego Kontynentu. Zaczynała w 1956 roku jako mały konkurs muzyczny dla wąskiej grupy sześciu krajów Europy Zachodniej. I podobnie jak, chociażby, Unia Europejska, z czasem rozszerzała granice; w latach 60. i 70. otworzyła się na państwa skupione wokół Morza Śródziemnego, a po upadku muru berlińskiego – na kraje Europy Środkowo-Wschodniej. Jeśli mowa o polityce, to i tam nie obywało się bez konfliktów. W 1969 roku Austria zrezygnowała z udziału w konkursie, który odbywał się wówczas w Hiszpanii; miała to być niezgoda wobec faszystowskiej polityki tamtejszego dyktatora Francisco Franco. Turcy wycofali się z Eurowizji w roku 2013, oficjalnie ze względu na forowanie krajów tzw. Wielkiej Piątki, których przedstawiciele co roku znajdują się w finałach bez eliminacji (chodzi o Niemcy, Francję, Hiszpanię, Włochy i Wielką Brytanię), nieoficjalnie – bo tamtejszym przedstawicielom państwowych mediów nie podobała się obecność w konkursie artystów queerowych. Z podobnych powodów w 2020 roku mieli wycofać się Węgrzy. Z kolei od 2022 roku na Eurowizji nie występują przedstawiciele Rosji, przed którymi zamknięto drzwi po inwazji ich kraju na Ukrainę.

Z Eurowizji podśmiewano się przez lata. Że przaśna, paździerzasta, kiczowata. Promująca najbardziej prymitywną muzykę środka. A jednak to tam swoje kariery rozpoczęli ABBA czy Celine Dion. Tam zaczął też Maneskin, pierwsza od lat nowa gwiazda muzyki gitarowej, która wzbudza autentyczną histerię mas – nowa, choć de facto grająca dość klasycznego rocka. W 2019 roku z gościnnym występem na Eurowizji pojawiła się Madonna; jej minikoncert oceniono fatalnie, ale samo to, że tak gigantyczna postać firmuje swoją twarzą ten – wydawałoby się – archaiczny już projekt, świadczy o tym, że pogłoski o śmierci konkursu należy uznać za przesadzone. Make Eurowizja great again?

Szubrycht: Dla mnie Eurowizja zawsze była spoko i mówię to z zadowoleniem, bo jej poziom w ostatnich latach wzrósł. Coraz lepsi wykonawcy, coraz lepsi autorzy piszą rzeczy eurowizyjne, bo zrozumieli, że jest to jedno z ostatnich miejsc, gdzie w krótkim czasie można wygenerować zasięgi. Ten konkurs pozwala artystom momentalnie wyjść poza ich własne, krajowe banieczki. I, co ważne, choć oparta na starym medium, jakim jest TV, Eurowizja zaczęła funkcjonować także na nowych platformach. Ludzie czują, że to ciekawa rozrywka i że są tam naprawdę niezłe piosenki. Ten sportowy finał, przyznawanie punktów w czasie rzeczywistym, to też jest ważny magnes.

Koko koko, Euro spoko

Tu kłania się umiłowanie skandalu. Kiedy w 2014 roku reprezentująca Austrię Conchita Wurst, czyli pamiętna wokalistka z brodą, wygrała konkurs, media, zwłaszcza te plotkarskie, miały pożywkę na kilka następnych tygodni, a wiadomo, że w ich uniwersum to wieczność. Rok temu po sukcesie Maneskin internet zastanawiał się, czy wokalista, Damiano David, faktycznie wciągał kokainę przed kamerą, czy tylko zbierał potłuczone szkło (okazało się, że to drugie). Z klasycznej, analogowej telewizji konkurs rozlał się na media społecznościowe. Ale taki TikTok czy YouTube są wręcz dla niego stworzone. Kokaina kokainą, ale widowiskowe wykonanie Zitti E Buoni podbiło TikToka.

Szubrycht: Odróżnijmy publiczność nieeurowizyjną od publiczności nietelewizyjnej. To wymyśliły ośrodki TV, ale Eurowizja jest rozprowadzana wielokanałowo. Ludzie, którzy nie mają telewizora, oglądają konkurs na YouTube czy na TikToku. Ja uważam, że młoda publiczność jest eurowizyjna. Co więcej, inne formaty powinny odrobić tę lekcję nowych mediów tak dobrze, jak Eurowizja. Tak jak muzyka nie umarła ze śmiercią winyla czy kompaktu, tak Eurowizja przetrwała telewizję.

To teraz tylko pozostaje obstawiać, czy w 30. rocznicę największego sukcesu Polski na Eurowizji, czyli 2. miejsca Edyty Górniak, Luna powtórzy sukces diwy. Albo czy chociaż zakręci się w okolicy podium.

tekst zaktualizowany – oryginalna wersja ukazała się w 2022 roku

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Współzałożyciel i senior editor newonce.net, współprowadzący „Bolesne Poranki” oraz „Plot Twist”. Najczęściej pisze o kinie, serialach i wszystkim, co znajduje się na przecięciu kultury masowej i spraw społecznych. Te absurdalne opisy na naszym fb to często jego sprawka.
Komentarze 0