Nagroda Best Female Hip-Hop Artist od BET zdobyta przez 4 lata z rzędu. Występ na gali Grammy Awards jako pierwsza solowa raperka w historii. Sprzedaż każdej ze swoich płyt w minimum 5-milionowym nakładzie. I wszystko to psu w d**ę. Nicki, co tu się stało? Podsumowujemy ostatni tydzień z życia artystki.
O numerocentryzmie Nicki wiemy nie od dziś - w kawałku Make Love u Gucciego Mane'a nawijała: You see, silly rabbit, to be the queen of rap you gotta sell records / You gotta get plaques. Tak Minaj wznieciła na nowo beef z Remy Ma, z którą zaczepiały się już w czasach pierwszych mixtape'ów Barbie. Jedynym argumentem Nicki, którego używała, by pokazać swoją wyższość nad weteranką z Nowego Jorku ,był fakt robienia liczb przy sprzedaży albumów i zdobywania nagród. W No Frauds znalazły się takie linijki: They say numbers don’t matter but when they discussing the kings / They turn around and say, ‘LeBron ain’t got six rings!. No i te pliki, pliki, pliki zostały jej do dziś.
Zaczęło się niewinnie - numer Barbie Dreams z Queen był usiany kąśliwymi, ale sympatycznymi punchline'ami wymierzonymi m.in. w 50 Centa, Drake'a, Lil Uzi Verta, Young Thuga, czy DJ'a Khaleda. Shots got fired, ale nikt specjalnie się nie przejął. Prawdziwy rage ujawnił się zaledwie kilka dni po premierze płyty, kiedy Nicki podczas wywiadu z Funk Flexem na antenie Hot 97 pojechała po swoim ex - Safareem: You don’t know the f*cked up sh*t he did to me. It don’t give you a right to lie about someone’s craft just because you know that they’re a woman and people will believe you. So now, years later, you want to come back and say ‘I lied’ after you’ve tried to tarnish my image. I’ve gotten over it now because you can go and listen to Queen and hear it for your mothaf*cking self. Jeśli oglądaliście Dziewczynę z tatuażem to wiecie, jak bardzo może boleć zemsta kobiety.
Czara goryczy przelała się w momencie aktualizacji listy Billboardu, kiedy to Queen znalazło się na drugim miejscu, zaraz za Astroworld Travisa Scotta. Nicki natychmiast ruszyła na swoje social media, żeby wyjaśnić sprawę:
Kiedy Anakonda jest zła, głodna liczb i numerów na listach, nikt sie nie uchowa. Oberwało się Travisovi za sprzedawanie ciuchów, Kylie za wsparcie w sprzedaży biletów na koncerty, a nawet Bogu ducha winnej Stormi. Wypowiedzi Nicki lekko trąciły teoriami spiskowymi, ale wszystko miało się dopiero rozwinąć.
Okazało się, że przeciwko Minaj jest cały przemysł muzyczny. Spotify - bo twarz Drake'a była na każdej możliwej playliście w momencie premiery Scorpiona. Jej wytwórnia - Republic Records - bo wycofali się z walki o liczby Nicki i to samo mieli zrobić z Arianą Grande. Raperka tak zapędziła się w swoich wydumanych teoriach, że zaczęła się porównywać do Harriet Tubman - afroamerykańskiej abolicjonistki.
Skoro Nicki nie mogła zdobyć nagrody, to zaczęła sama je rozdawać. Pierwszą był tytuł Ho N*gga of the week, który przypadł Travisowi za: handlowanie sweterkami i twierdzenie, że sprzedał pół miliona egzemplarzy albumu, mimo że nie sprzedał. Kolejną prestiżową nagrodą było okrzyknięcie mianem Cock Sucka of the Day dziennikarza magazynu Billboard za złą interpretację słowa cancellation i ogłoszenie, że amerykańska odnoga trasy koncertowej NICKIHNDRXX nie odbędzie się (okazało się, że cancellation oznacza zmianę terminów).
Mamy zatem nagrodę tygodniową, oraz nagrodę dzienną. Kto wygrał następnego dnia? Kolejny Cocksucker of the day został ogłoszony podczas następnej audycji Queen Radio, a był nim... manager Travisa Scotta Irving Azoff. Jesteście przygotowani na pełnoprawne teorie spiskowe? No to lecimy. Irving podobno sabotował kampanię promocyjną albumu Queen, rozsiewając negative things po mediach. Ponadto na polecenia Travisa wykorzystał swoją wysoką pozycję w Ticketmasterze, by przypomnieć Future'owi o jego nadchodzących obowiązkach w takim tonie, by ten nie mógł uczestniczyć w trasie koncertowej z Nicki. Brzmi logicznie? Spoko, dla nas też nie. Ale Nicki powinna zbratać się z Alexem Jonesem, bo potencjał w kwestii teorii spiskowych drzemie w niej niemały.
Raperka udowodniła nam, że nie ma rzeczy niemożliwych. Czternastoletnia kariera może legnąć w gruzach przez zaledwie tygodniowy wzrost adrenaliny i niepotrzebnych emocji. Oby dzisiejszy dzień nie został nazwany Pink Friday, bo nie wiemy, czego w przyszłości moglibyśmy spodziewać się po jego obchodach.
