Jako jedyny siatkarz w historii zdobył złoty medal olimpijski zarówno na parkiecie, jak i na piasku. FIVB uznała go za najlepszego zawodnika XX wieku. Dziś, 25 lat od ostatniego triumfu w Atlancie, Karch Kiraly z sukcesami pełni obowiązki selekcjonera żeńskiej kadry USA. Amerykanin jest na dobrej drodze, aby do legendarnej kariery sportowca dołożyć kolejny sukces, tym razem jako trener.
Stany Zjednoczone zdominowały tegoroczną Ligę Narodów. Przegrału tylko jeden mecz. W fazie zasadniczej straciły tylko siedem setów, z czego trzy były dziełem Chinek. Wciąż aktualne mistrzynie olimpijskie złapały wielką formę dopiero pod sam koniec turnieju, z kolei Amerykanki miały już zapewnione pierwsze miejsce w tabeli. W ostatnich dwóch spotkaniach zawodów siatkarki Kiraly’ego najpierw szybko odprawiły Turczynki, a później niewiele wolniej uporały się z Brazylijkami.
Dla Amerykanek był to kolejny triumf w rozgrywkach. Od czasu utworzenia Ligi Narodów cztery lata temu, tylko one wygrywały ten turniej. O wiele ważniejsze dla całego zespołu będą nadchodzące igrzyska olimpijskie. Stany Zjednoczone swoją grą dają jasny przekaz, że liczy się tylko złoto. Do osiągnięcia celu ma poprowadzić kadrę ten, który przygotowywał się do obecnej roli przez lata.
NARODZINY LEGENDY
Kiraly nie jest osobą z przypadku. Uchodzi za jedną z najbardziej legendarnych postaci volleya. Mający węgierskie korzenie przyjmujący w 1984 roku zdobył pierwsze złoto olimpijskie w siatkówce halowej. Prowadzony przez Douga Beala zespół pokonał w finale Brazylię. Warto podkreślić, że igrzyska zbojkotowały wówczas państwa bloku wschodniego. Kuba, ZSRR, Bułgaria i Polska miały zapewnione kwalifikacje, lecz decyzja „góry” spowodowała, że przyszło im rywalizować w zawodach „Przyjaźn-84”.
Cztery lata później Amerykanie pod wodzą innego utytułowanego szkoleniowca, Marva Dunphy’ego obronili tytuł. Tym razem państwa z bloku wschodniego brały udział. Pokonując ZSRR, zostali drugą reprezentacją, która obroniła złoto olimpijskie. Kiraly’ego nagrodzono wyróżnieniem dla najlepszego zawodnika turnieju.
Pomimo gry na parkiecie, Amerykanin cały czas darzył siatkówkę plażową wielkim uczuciem. Wychowując się w Santa Barbara, miejscu, gdzie o warunki do gry nie jest trudno, przez lata doskonalił warsztat na piasku. Już jako nastolatek Kiraly zaczął odnosić triumfy, a w latach 90. stał się jednym z dominatorów światowych rozgrywek. Kiraly brał udział w profesjonalnych zawodach aż do 47. roku życia, triumfując aż w 148 turniejach. Do dziś nie znalazł się nikt, kto nawiązałby do jego osiągnięć.
– Chciałem pójść w ślady idola. Celem stało się powtórzenie wyczynu Kiraly’ego. Poszedłem na całość. Niestety, nie było tak pięknie, jak myślałem – opowiadał newonce.sport w grudniu ubiegłego roku mistrz olimpijski z Aten, Nalbert Bittencourt.
Amerykanin stanowił dla zawodników ogromny wzór. Wielu chciało być tak wielkim jak on. W 1996 roku, po kilku latach startów wyłącznie na piasku, wraz z Kentem Steffesem wygrał turniej olimpijski w Atlancie. Tylko w dwóch spotkaniach stracili w secie więcej niż dziesięć punktów. Kiraly w następnych latach nie wypadał ze ścisłego grona czołowych zawodników, lecz z czasem coraz bardziej koncentrował się na krajowych zawodach. Pomału do głowy zaczęła przychodzić też myśl o rozwoju trenerskim.
POKORNA NAUKA
Będąc przed pięćdziesiątką, Kiraly mógł wieść spokojne życie, nie martwiąc się do końca swoich dni o finanse. Tylko z tytułu gry w siatkówkę zarobił ponad trzy miliony dolarów. Do tego można doliczyć przynajmniej drugie tyle z umów sponsorskich. Kiraly jednak postanowił pójść w kierunku „trenerki”. W tym przypadku również gdyby chciał, prawdopodobnie od razu dostałby dobrą posadę – jeśli nie w Stanach, to z pewnością za granicą. – Nie jestem osobą, która spogląda w przeszłość. Zawsze patrzę w przyszłość w kierunku kolejnego celu – mówił o sobie w 2020 roku. Trzykrotny mistrz olimpijski uznał, że droga na trenerski szczyt prowadzi od podstaw i nawet fenomenalna kariera zawodnicza nie zastąpi praktyki szkoleniowej.
Pierwsze kroki w nowym zawodzie stawiał w kalifornijskim liceum świętej Małgorzaty. W tym czasie do tej szkoły uczęszczało dwóch synów Kiraly’ego. Bohater tekstu stał się ich trenerem, ale także twórcą akademii siatkarskiej swojego imienia. Łącząc obowiązki z pracą przy turniejach siatkarskich (jako ekspert telewizyjny), Amerykanin chciał podzielić się z dziećmi wiedzą, którą przez lata czerpał garściami.
– Uważam się za szczęściarza pod wieloma względami. Nie spodziewałam się, że siatkówka będzie czymś, na czym będę zarabiać na życie i wspierać rodzinę. Muszę się uszczypnąć – opowiadał „The Orange County Register” Kiraly w 2007 roku.
Kolejną, znacznie poważniejszą szkołą trenerską była asystentura u Hugh McCutcheona. Nowozelandczyk, przenosząc się z męskiej do żeńskiej kadry narodowej, postanowił włączyć do sztabu siatkarską legendę. Kiraly po raz pierwszy miał styczność z kobiecą, profesjonalną siatkówką. Dla jego mentora reprezentacja pań również była pierwszym doświadczeniem tego typu. Obaj szybko jednak złapali, o co chodzi w damskim volleyu. Po latach McCutcheon w rozmowie z newonce.sport w samych superlatywach wypowiadał się o dawnym uczniu.
– To bardzo inteligentny i zdyscyplinowany trener. Jest świetnym szkoleniowcem dla dziewczyn. Co warte podkreślenia: nie każdy dobry zawodnik odnajduje się w pracy trenerskiej. On jest jednym z wyjątków. Świetnie przekazuje wiedzę i tajniki z kariery zawodowej prowadząc reprezentację – mówił były selekcjoner obu siatkarskich kadr USA.
Co ciekawe, Kiraly szybko polubił damską siatkówkę. Rok temu dziennikarz „Przeglądu Sportowego” zapytał Amerykanina o opinię na temat męskiej odmiany. Były przyjmujący odpowiedział, że go wkurza. – Gdy patrzy się dziś na najlepsze męskie reprezentacje – Polskę, USA, Iran, Brazylię, Rosję – to one wszystkie grają prawie tak samo. Styl jest zbliżony, nie ma dużych różnic – opowiadał Kiraly.
AWANS
Duet McCutcheon-Kiraly działał do 2012 roku. Przed igrzyskami w Londynie, Amerykanki wymieniano jako główne kandydatki do złota. Do turnieju podchodziły jako niepokonany od wielu miesięcy zespół. Czar prysł w finale, gdy 3:1 wygrały Brazylijki. Nowozelandczyk zmęczony pracą selekcjonera, która wiąże się z częstymi podróżami po świecie, postanowił zakotwiczyć w Minneapolis, gdzie objął posadę trenera Minnesota Golden Gophers – jednego z czołowych żeńskich zespołów grających w I Dywizji NCAA.
Amerykańska federacja na jego następcę zatrudniła bohatera tekstu. Kiraly na pierwszej konferencji prasowej od razu narzucił sobie wysoki cel. – Reprezentacja ma długą historię dobrych wyników i osiągnęła wiele, ale nigdy nie wygrała mistrzostwa świata, Pucharu Świata czy igrzysk olimpijskich. Dziewczyny w końcu to zmienią, a ja pragnę im w tym pomóc – deklarował nowy selekcjoner.
Rzeczywiście, przeglądając potężny dorobek medalowy Amerykanek przed 2012 rokiem, w zbiorze srebrnych i brązowych medali wielkich imprez próżno szukać złota. Kiraly zmienił to już po dwóch latach, gdy doprowadził zawodniczki do triumfu na mistrzostwach świata we Włoszech. Wtedy narodził się również reprezentacyjny talent Kimberly Hill. Zawodniczka spędziła ostatni sezon w Atomie Treflu Sopot. Co może wydawać się dziwne, często nie mogła liczyć na grę w wyjściowym składzie. Parę miesięcy po zakończeniu rozgrywek w Polsce, została wybrana MVP światowego czempionatu.
W przypadku pozostałych imprez nie udało się jeszcze Kiraly’emu ziścić planów. W Rio marzenie o złocie odebrały Serbki, a Amerykankom pozostała walka o brąz. Triumf nad Holandią stanowił jedynie nagrodę pocieszenia.
SIŁA W KOMUNIKACJI
Po kolejnym triumfie w Lidze Narodów, Stany Zjednoczone znów jawią się jako wielki faworyt do złotego medalu olimpijskiego. Dziewięć lat temu pewność siebie wystarczyła do srebra. Po obserwacji poczynań Kiraly’ego, wydaje się, że wyciągnął wnioski z londyńskiego finału. Jego styl pracy nieco różni go względem McCutcheona. Obaj są wykształceni w duchu amerykańskiej siatkówki, przy czym Amerykanin zna również perspektywę zawodnika.
Zapytany w 2019 roku, o to, która rola – siatkarza czy trenera – jest bardziej skomplikowana, bez wahania odpowiedział: – Zdecydowanie trenera. Jako zawodnik musisz oczywiście grać i być dobrym kolegą z drużyny. Jednak jako trener ponosisz znacznie większą odpowiedzialność za cały zespół. To zmusiło mnie do wielkiej nauki – tłumaczył w rozmowie z FIVB.
Gdy obejrzy się przemowy obecnego trenera żeńskiej kadry USA, od razu uwagę przykuwa pozytywna mentalność. W instrukcjach udzielanych w trakcie przerw trudno dopatrzeć się wyrazów agresji czy furii. Kiraly nie jest typem opiekuna stosującego względem zawodniczek słynną „suszarkę”. W przeciwieństwie na przykład do opiekuna Brazylijek, Ze Roberto, nie emanuje jednak nadmierną ciszą. Większość komunikatów opiera się na żywiołowym, ale zarazem spokojnym tłumaczeniu rad oraz motywowaniem do jeszcze lepszej postawy lub korekty błędów. Z pewnością w świetnych relacjach pomaga mu kariera zawodnicza. Kiraly w kraju jest niekwestionowanym autorytetem.
Amerykański szkoleniowiec węgierskiego pochodzenia stoi przed szansą na czwarte złoto w karierze. Trzy pierwsze sprawiły, że został wybrany najlepszym siatkarzem XX wieku. Ewentualny triumf z reprezentacją może wprowadzić go na absolutny, sportowy szczyt. Gdy w 1991 roku grał we włoskiej Ravennie, został zapytany o sekret sukcesów. Kiraly odpowiedział: „Trzy rzeczy. Po pierwsze, trening. Po drugie, instynkt. Po trzecie, mentalność”.
Choć od wypowiedzenia tych słów minęło trzydzieści lat, to patrząc po drodze, jaką obecnie kroczy, wydają się cały czas aktualne w życiu legendy siatkówki.