Pod koniec lat 80. każde neapolitańskie dziecko chciało wyhodować na głowie długie ciemne loki. W ostatnich latach najmodniejszą fryzurą na południu Włoch był irokez. Po dekadach uwielbienia dla Latynosów miasto zakochało się w Słowaku.
Zawodowi skauci nie zawsze interesują się meczami, które oglądają. Nierzadko są pierwszymi ludźmi, którzy opuszczają stadion. Chcą uniknąć korków, więc albo wychodzą z trybun w końcówce meczu, uznawszy, że wszystko, czego potrzebowali, już widzieli, albo zbierają się nawet wcześniej, gdy murawę opuści obserwowany przez nich zawodnik. Pierpaolo Marino miał mieć w Brescii wyjątkowo krótkie popołudnie, bo piłkarz, dla którego pofatygował się z Neapolu do Lombardii, został zmieniony po godzinie.
— Już miałem wychodzić, gdy zobaczyłem, że z ławki wstaje wysoki chłopak z irokezem. Zainteresowałem się, bo dokładnie taką samą fryzurę miał mój syn, z którym sporo się wtedy na tym tle sprzeczałem. Rzuciłem okiem na składy i zobaczyłem, że ten chłopaczek o zagranicznym nazwisku nie ma nawet 20 lat. Zostałem na stadionie. Te pół godziny mnie zachwyciło. Gdy wyszedłem, zadzwoniłem do Gianmarco. Opowiedziałem mu o piłkarzu, który miał takiego samego irokeza jak on i zapowiedziałem, że jeśli kiedyś go kupimy, zabiorę go na podpisanie kontraktu — wspominał w książce "Il principe azzurro" Mimmo Carratellego ówczesny dyrektor sportowy Napoli dzień, w którym pierwszy raz zobaczył Marka Hamsika. Przyszły symbol odrodzenia tego klubu w XXI wieku.
KORKI DLA NOWORODKA
O ile w tym przypadku spore znaczenie dla kariery Słowaka miał zbieg okoliczności, o tyle na wcześniejszych etapach wszystko było starannie zaplanowane. Głównie przez dziadka, rozczarowanego, że jego syn Richard doszedł tylko do poziomu drugiej ligi czechosłowackiej i piłkarzem był bardzo ograniczonym. Gdy okazało się, że dziadek dostanie od życia drugą szansę wychowania zawodnika, postanowił nie tracić czasu. Pierwszymi butami, które sprezentował noworodkowi, były korki. W Czechosłowacji nie znalazł odpowiednio miniaturowego obuwia, więc po pasujące musiał się wybrać na Węgry. Malec nie potrafił jeszcze chodzić, ale to nie miało znaczenia. Chodziło o symboliczne wskazanie drogi.
PRAGA NIE DLA NIEGO
W życiu Hamsika przyjdzie jeszcze jeden moment, w którym determinacja dziadka będzie miała znaczenie. To jego znajomości umożliwią 15-letniemu talentowi z klubu Jupie Podlavice testy w Slovanie Bratysława. Wnuk już wcześniej miał okazję wyrwać się z klubiku z okolic Bańskiej Bystrzycy, do którego trafił jako sześciolatek już po dwóch latach (!) spędzonych w Dukli, największym klubie regionu. Miał dziewięć lat, gdy pierwszy raz grał na turnieju we Włoszech, zwiedzając przy okazji stadion Marassi w Genui. To wtedy Sparta Praga zaprosiła go na testy. By jednak mógł zostać, do stolicy Czech musiałby się przeprowadzić przynajmniej jeden z rodziców. Ojcu nie udało się znaleźć odpowiedniej pracy i Hamsik dalej uczył się futbolu obok domu.
TRANSFER ZA SKODĘ
W końcu był jednak czas na skok na głębszą wodę. Trenerzy Slovana byli zadowoleni z tego, co pokazał przywieziony im przed oczy chłopak. Jednak klub był wtedy po spadku do drugiej ligi i znajdował się na granicy bankructwa. Nie było go stać na płacenie za nastolatków. Sportowa rodzina – matka Marka była zawodową siatkarką, podobnie jak później jego młodsza siostra — uznała, że to moment, w którym trzeba zainwestować w przyszłość syna. Sprzedali starą Skodę Felicię, a brakującą kwotę pożyczyli od przyjaciół. Uzbierali w ten sposób trzy tysiące euro potrzebne do wykupienia karty zawodniczej syna z lokalnego klubu, umożliwiając mu przeprowadzkę do stolicy. Po latach Marek kupi ojcu samochód.
LOKALNE MODY
Przy dokonywaniu transferów z zagranicy, oprócz umiejętności danego piłkarza, liczą się także doświadczenia, jakie konkretny klub ma z piłkarzami z danego kraju czy regionu. W Cagliari uwielbiają Urugwajczyków. W Napoli już od lat 30. Wielbią kolejne pokolenia Latynosów. Prezydent Genoi, któremu dziesięć lat temu uciekł sprzed nosa Robert Lewandowski, nauczył się, że na polskich napastników warto zwracać uwagę. Gdy więc miał okazję ściągnąć Krzysztofa Piątka, upewnił się, że tym razem dopnie swego. A to, jak Polak spisał się w jego klubie, tylko spotęgowało poczucie, że w tej krainie warto szukać snajperów. Nic dziwnego, że teraz to w Ligurii nowe miejsce pracy znalazł Aleksander Buksa. Brescia z kolei od lat specjalizowała się w penetrowaniu środkowoeuropejskich rynków. To tam sporą część kariery spędził Marek Koźmiński, ściągnięty akurat z Udinese. Zebrawszy dobre doświadczenia z piłkarzami z tej części świata, włoski klub aktywnie przeczesywał tutejsze ligi.
DŁUGI KONKURS KARNYCH
Na ślad Hamsika Lombardczycy wpadli na turnieju młodzieżowym 17-latków rozgrywanym na Słowacji. Ściągnęli go za 60 tysięcy euro, pozwalając mu rozegrać tylko sześć II-ligowych meczów w pierwszej drużynie Slovana. Najlepszy piłkarz w historii samodzielnej Słowacji nigdy nie rozegrał ani jednego meczu w krajowej ekstraklasie. W momencie transferu był dopiero trzecim Słowakiem w historii Serie A. W najwyższej lidze zadebiutował w jej barwach jeszcze przed osiemnastymi urodzinami i szybko wywalczył sobie mocną pozycję w spadającym z ligi zespole.
Gdy trener Rolando Maran na koniec treningu urządził konkurs rzutów karnych, w którym dopiero po spudłowaniu schodziło się do szatni, młody Słowak nie mógł skończyć zajęć. Po skutecznym wykonaniu 56 jedenastek z rzędu trener odesłał go w końcu z boiska, mówiąc: “Dobrze, już wiem, że potrafisz”. Kiedy Brescia sprzedała go za 5,5 miliona euro do Napoli, jej dyrektor sportowy przewidywał, że w ciągu trzech lat Słowak zdobędzie Złotą Piłkę.
JEDEN Z TENORÓW
Nie zdobył. Za to został symbolem nowego Napoli. Gdy klub z Kampanii wracał do najwyższej ligi po upokarzających sezonach w Serie C i B, nostalgia za Diego Maradoną była jeszcze silniejsza i świeższa niż obecnie. Od Aurelio De Laurentiisa, nowego, bogatego właściciela, magnata filmowego, kibice oczekiwali po powrocie do elity odważnych transferów. Gdy na dzień dobry dostali anonimowego Słowaka z II ligi i jeszcze mniej znanego 21-latka z Argentyny, wściekli pojawili się w ośrodku klubowym, żądając “prawdziwych transferów”. A jednak dwóch anonimów pozyskanych tamtego lata zacznie wkrótce współtworzyć tercet zwany jako “trzech tenorów”. Trzecim, obok Hamsika i Ezequiela Lavezziego, zostanie Edinson Cavani.
EKSTRAWAGANCKI IDOL
By piłkarz został masowym idolem, musi nie tylko dobrze grać. Musi mieć jeszcze coś dodatkowo poruszającego wyobraźnię. W przypadku Hamsika nie mogła to być osobowość, bo jest raczej introwertyczna. Za to ekstrawagancki styl bycia zdecydowanie potrafił zwracać uwagę młodzieży. Punkowego irokeza nosił od dziesiątego roku życia i od początku zachwalał tę fryzurę, mówiąc, że przynajmniej rano nie trzeba się czesać. Czy to z tego, czy z innego powodu, neapolitańskcy nastolatkowie wkrótce zaczęli nosić irokezy takie jak on. Albo “czesać się na Hamsika”. Miasto nie wypełniło się może muralami z podobizną Słowaka, jak stało się w przypadku Maradony, ale zaczęły się w nim pojawiać namacalne dowody uwielbienia. Takie jak figurki z jego podobizną w licznych tam sklepach z dewocjonaliami. Albo statuetka wyrzeźbiona przez artystów z ulicy San Gregorio Armeno, umieszczona w galerii słynnych postaci związanych z Neapolem.
WSPÓLNY WZROST
Początkowo było to tylko uwielbienie dla dobrego i przykuwającego uwagę piłkarza. Wraz z rozczarowującymi odejściami kilku innych dobrych piłkarzy kochanych w mieście, na pierwszy plan zaczęła też wychodzić wierność Hamsika, który rósł razem z wracającym na salony klubem. Odrzucał, czasem za pośrednictwem De Laurentiisa, kolejne oferty z największych klubów, podkreślając, jak dobrze czuje się na południu Włoch. Gdy pytano go, czy nie przeszkadza mu panosząca się tam przestępczość — w czasie całego pobytu napadnięto go z bronią w ręku dwa razy; raz spotkało to jego ciężarną żonę — lapidarnie odpowiadał, że “to jedna z wad mieszkania w Neapolu”. Ale nie narzekał, bo czarne BMW X5 i wart 25 tysięcy euro Rolex i tak po paru dniach do niego wróciły. Gdy tylko okazało się, kto był ich właścicielem.
DOWODY UWIELBIENIA
Willę, którą zamieszkiwał pod Neapolem, regularnie wypełniał zapach zupy czosnkowej z grzankami i bryndzy z ziemniakami. To był słowacki ślad jego tożsamości. Jeden z nielicznych. Dla chłopaka z Bańskiej Bystrzycy południe Włoch stało się drugim domem. W końcu to w tym kraju spędził większość świadomego życia. Znamienne, że jedyny tytuł honorowego obywatela miasta Hamsik otrzymał we włoskim Taurano, mieście partnerskim Bańskiej Bystrzycy, a nie w samych rodzinnych stronach.
By uczynić go w pełni swojskim, nadano mu w Kampanii ksywkę “Marekiaro”, będącą połączeniem jego imienia z nazwą neapolitańskiej dzielnicy. Nagrano o nim trzy popowe piosenki. Gdy słowackiemu dziennikowi “Pravda” pochwalił się kiedyś, że po okolicach Neapolu może jeździć po 180 kilometrów na godzinę, bo policjanci już znają jego auto i nawet go nie zatrzymują, został wezwany do złożenia zeznań. Wytłumaczył się, że to była tylko metafora, która miała oddać jego status w mieście. Ale można przypuszczać, że to wcale nie była metafora.
GESTY I SŁOWA
Słowacki idol potrafił odwdzięczać się za uwielbienie, którym go otaczano. Nie tylko bramkami i asystami, lecz także słowami i gestami. Mówił o sobie jako o “słowackim neapolitańczyku”. Kiedy postanowił wytatuować sobie gejszę, przyodział ją w błękitny płaszcz. Uwiecznił też na ciele datę zdobycia wicemistrzostwa z Napoli oraz sięgnięcia po pierwszy od lat Puchar Włoch. Przy tej okazji zresztą drugi raz w życiu — pierwszy był po awansie na mundial — dał sobie publicznie zgolić irokeza.
Kiedy po dwunastu latach wyjeżdżał do Chin jako najlepszy strzelec w historii Napoli – tego tytułu rok później pozbawił go Dries Mertens — oraz zawodnik z największą liczbą występów w historii klubu, kibice pożegnali go transparentem z napisem: “Bardziej niż pochodzenie liczy się poczucie przynależności. Marek Hamsik – prawdziwy syn tego miasta”. W przypadku jego dzieci to nawet nie byłaby już przenośnia. Cała trójka się tam urodziła.
DZIEDZICTWO HAMSIKA
Słowaka od dwóch lat już we Włoszech nie ma, ale jego dziedzictwo pozostało. Nie wiadomo, czy tak chętnie neapolitańczycy ściągnęliby do środka pomocy Piotra Zielińskiego, czy później Stanislava Lobotkę, gdyby wcześniej nie zebrali znakomitych doświadczeń z piłkarzami z tej części świata. O ile przed Hamsikiem w Serie A zagrało tylko dwóch Słowaków, dziś jest ich już 26. Gwiazda Napoli otworzyła dla tej nacji włoski rynek.
REPREZENTACJA JEGO DRUŻYNĄ
Choć od czasu odejścia z Neapolu Hamsik zwiedził już Chiny i Szwecję, a teraz wybiera się do Turcji, z żadną drużyną nie kojarzy się mocniej niż z tą włoską. Także na Słowacji nie sposób go przypisać do żadnego klubu, bo większość życia spędził w lokalnym klubiku, a przez Slovana tylko przemknął. A jednak Hamsik miał olbrzymi wpływ na słowacki futbol. Nie tylko pokazał piłkarzom z tego kraju, że można zrobić karierę, nie tylko przyczynił się do spopularyzowania dyscypliny i wyrównania proporcji zainteresowania między piłką a hokejem na lodzie, lecz także dał drużynie narodowej wymierne sukcesy.
NAJLEPSZY OKRES W DZIEJACH
To z jego karierą — rozpoczętą meczem przeciwko Polsce w Jerez de la Frontera w 2007 roku — wiąże się najlepszy okres w dziejach słowackiej piłki. Pierwszy mecz, w którym nosił opaskę kapitańską w reprezentacji – starcie z Polską w Chorzowie — jest zarazem tamtejszym Wembley, bo dało pierwszy w historii awans na mundial. Dwa razy wprowadzał kadrę na wielkie turnieje i dwa razy wychodził na nich z grupy. O ile w czasach jego młodości Słowacy marzący o grze w piłkę idoli musieli sobie szukać w Czechach – on sam wzorował się na Pavle Nedvedzie – o tyle dziś to młodzi Czesi, z braku poruszających wyobraźnię postaci ze swojego kraju, mogą szukać ikonicznej postaci na Słowacji.
Jego kariera nieuchronnie dobiega końca. 33-latek od dwóch lat jest na marginesie dużej piłki. Od listopada nie rozegrał w kadrze żadnego meczu. Teraz jednak jest gotowy na czas i wraca, by pomóc znów sprawić sensację na turnieju. Słowacy mogą mieć zdolną młodzież i kilku piłkarzy dobrze radzących sobie za granicą, ale gwiazdę od lat mają jedną i niezmienną. Felicia Richarda Hamsika okazała się najważniejszą Skodą słowackiego futbolu.
