Kevin czy Griswoldowie? Porównujemy, który film świąteczny jest lepszy

pjimage-5.jpg

To jak wybór między mamą i tatą, ale trudno, dziś decydujemy, kogo kochamy bardziej. A tak na serio: te dwa filmy co roku ogląda po prostu KAŻDY, dlatego pochylamy się nad nimi i zastanawiamy się: dlaczego?

Kiedy wieczór zmieniał się w świt, a w Polsce komuna ustępowała miejsca galopującemu kapitalizmowi, Stany Zjednoczone wypuściły rok po roku dwa najsłynniejsze filmy świąteczne ever. W 1990 poznaliśmy Kevina, który przypadkowo został w domu na całe święta. Rok wcześniej Clark Griswold i jego rodzina udowodnili, że czas spokoju, miłości i dobroci sprzyja generowaniu największej demolki, jaką tylko można sobie wyobrazić. Pytanie jest jedno: czy jesteście #teamgriswoldowie...

...czy #teamkevin?

My bierzemy obie te produkcje pod lupę i też staramy się na to odpowiedzieć.

1
1. Fabuła
home-alone-3-1.jpg

Witaj święty Mikołaju to trzecia z czterech części opowieści o rodzinie Griswoldów, skupionych pod szyldem W krzywym zwierciadle. W największym skrócie - Griswoldowie są zwykłą, stereotypową rodziną, jakich wiele w Stanach Zjednoczonych, natomiast procent przeciętności, jaki w sobie skupiają, doprowadza prędzej czy później do erupcji. I robi się zadyma, zwłaszcza że scenarzyści traktują ich jak otoczenie Garfielda w każdy poniedziałek, zrzucając Griswoldom wszystkie możliwe kłody pod nogi. Czyli klasyczna komedia familijna z nieco podkręconymi żartami sytuacyjnymi. Co ważne - zawsze bardzo śmiesznymi.

W przypadku Kevina samego w domu mamy już co innego: tu film familijny jest przełamany konwencją przygodówki. Kevin ma w sobie cechy McGyvera i Indiany Jonesa (czyli największych bystrzaków popkultury lat 80.) i generalnie chyba nie było dzieciaka, który nie wczułby się w jego postać; w końcu każdy za małolata wyobrażał sobie, jak to jest być zamkniętym w wielkim domu (albo supermarkecie na noc). Trochę komedii, trochę sensacji, trochę kina przygodowego. Wszystko kipi jak w kotle i smakuje doskonale. Lekka przewaga w stronę Kevina.

2
2. Bohaterowie
National-Lampoon-s-Christmas-Vacation-national-lampoons-christmasvacation-31459765-1500-997.jpg

Skoro postać Kevina jest nie tylko w tytule, ale po latach stanowi słowo-klucz (przecież nie mówi się: włącz Kevina samego w domu ale: włącz Kevina), to wiadomo, kto tu jest na pierwszym planie. Głupawi, komiksowi złodziejaszkowie stanowią tylko tło, gwiazdą jest sprytny dzieciak. W Witaj święty Mikołaju wszystko rozkłada się na więcej osób: lamusowatego Rusty'ego (a.k.a. młodego Leonarda z The Big Bang Theory), uroczą mamę Ellen, zbuntowaną Audrey i archetypowego tatuśka tatuśków, Clarka Griswolda, czyli najzabawniej odchodzącego od zmysłów człowieka na świecie. Plus fantastyczny drugi plan z Eddie'em, wujkiem-żulem na czele. Każda z tych postaci to zupełnie inna bajka, każda jest równie zabawna. Punkt dla Witaj święty Mikołaju - tych ludzi nie da się nie polubić.

3
3. Humor
holiday-emergency-a-musical-remix-of-national-lampoons-christmas-vacation-by-melodysheep-1.jpg

Pisaliśmy już, że Witaj święty Mikołaju to humor przede wszystkim sytuacyjny, natomiast każda z postaci ma bardzo filmowe przywary, zwłaszcza tych, którzy pojawiają się na ekranie tylko przez chwilę. Niech rzuci kamieniem ten, kto nie rechotał przy stetryczałym dziadku z nieodłącznym cygarem w ustach. Albo scenie z psem, który porzygał się pod stołem. Yup, niby film świąteczny, ale czasem leci się na ostro. Kevin jest z kolei bardziej konwencjonalny, generatorem żartu są sytuacje slapstickowe: złodzieje przewracają się na samochodzikach, komuś płonie czupryna itp. My jesteśmy trochę ze szkoły braci Zucker, Nagiej broni i porządnego, ejtisowego suchara, dlatego punkt dla Witaj święty Mikołaju.

4
4. Nostalgia
home-alone-alamy.jpg

Nie no, tu w ogóle nie ma o czym gadać. Święta to reklamy coli z misiem polarnym, śnieg za oknem, poranne śniadania w piżamie i obowiązkowy wieczorny seans Kevina. Żaden inny film nie ma pod tym względem do niego startu. 2:2

5
5. Pierwiastek świąteczny
christmas-vacation-the-griswolds-1.jpg

Największy i najtwardszy orzech do zgryzienia, ale po długim namyśle zdecydowaliśmy się na Witaj święty Mikołaju. Wiecie, przy całej tej świątecznej otoczce Kevin sam w domu jest - zgodnie z tytułem - tak naprawdę filmem o samotności, która przytrafiła się bohaterowi w najgorszym możliwym momencie. Z kolei postacie z Witaj święty Mikołaju mierzą się z absurdalnymi problemami, ale są cały czas razem. A w Świętach generalnie chodzi o to, żeby być w kupie. Dlatego 3:2 dla Griswoldów, chociaż i tak znowu obejrzymy oba te filmy plus To właśnie miłość i Szklaną pułapkę na odmułę.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Różne pokolenia, ta sama zajawka. Piszemy dla was o wszystkich odcieniach popkultury. Robimy to dobrze.