W mig podniosły się głosy kwestionujące etyczność takich zagrywek marketingowych, ale wygląda na to, że label więcej na tym zyska niż straci.
- Przykro mi to mówić ale z dniem dzisiejszym raz na zawsze opuszczam ekipę Hashashins. To czego wczoraj dopuściła się ta wielka rodzina przerosłoby chyba każdego człowieka z szczyptą zdrowego rozsądku. Nie mam zamiaru wchodzić w szczegóły ale lada moment ta ekipa będzie miało naprawdę więcej wspólnego z sektą niż z wytwórnią. Tak czy siak, życzę Wam jak najlepiej chłopaki – napisał 17 maja Karian, przez co spora część słuchaczy zaczęła snuć domysły, o co tu tak naprawdę chodzi.
Czy wyglądało to legitnie? A jakże, w końcu konfliktów w polskim rapie nigdy nie brakowało i raczej brakować nie będzie. Na odpowiedź trzeba było chwilę poczekać, ale już wiemy, że obserwowaliśmy improwizowaną sprzeczkę. Jej celem było podgrzanie atmosfery przed odpaleniem projektu Hasha Chata.
Jeśli wiecie, w jaki sposób działają youtuberzy czy tiktokerzy, to powinniście od razu skumać, z czym będziemy mieli do czynienia. Deys wynajął na miesiąc dom, by wraz z członkami labelu nagrywać kawałki i kręcić vlogi. Warto przy tym zwrócić uwagę, że miejsce pobytu dobrze koresponduje ze stylistyką wytwórni. Jest tam, co tu gryźć się w język, creepy, o czym przekonacie się, gdy rzucicie okiem na załączone powyżej wideo.
Nie jesteśmy pewni, czy za jakiś czas inne wydawnictwa rapowe pójdą śladem Hashashins, ale nie bylibyśmy zbytnio zdziwieni. To przecież bardzo dobry sposób na budowanie zasięgów.