Igrzyska dopiero się zaczęły, nie straciliśmy jeszcze żadnej realnej szansy medalowej, a mimo to nastroje wśród kibiców są jakieś takie bardziej negatywne. Wydawać by się mogło, że wszystko to ze względu na udzielający się przy starcie dużej imprezy optymizm. Niestety potem trzeba poradzić sobie z rzeczywistością.
Tuż przed wielką imprezą większość kibiców, nawet tych z reguły pesymistycznych, wpada w delikatny – i zazwyczaj nieuzasadniony – nastrój optymistyczny. Ot, natura kibica, niezależnie czy mówimy o imprezie piłkarskiej pokroju Euro lub mundialu, czy igrzyskach olimpijskich. Przed igrzyskami w Tokio pojawiła się podobna przypadłość. Na 2-3 dni przed samą imprezą, jak to zwykle bywa, zaczęliśmy szukać szans medalowych już pierwszego dnia. Niektórzy zwracali uwagę na nasze szpadzistki w turnieju indywidualnym, a inni na wyścig kolarzy ze startu wspólnego. W końcu mamy porządnych zawodników, to czemu by się miało nie udać?
Problem w tym, że szpadzistki nie były faworytkami, a ich najważniejszy start będzie miał miejsce we wtorek (turniej drużynowy). Michał Kwiatkowski czy Rafał Majka do kandydatów medalowych mogli się zaliczać, z tym że w kolarstwie – jak zawsze – było tych kandydatów ze dwudziestu pięciu.
I tak szpadzistki, mimo niezłej postawy, do strefy medalowej nie dotarły, a Kwiatkowski, mimo naprawdę dobrego występu, skończył dosłownie sekundy za główną grupą. Dodajmy do tego nie takie dobre (gorsze niż wczoraj) występy eliminacyjne naszych osad wioślarskich, porażkę duetu Hubert Hurkacz/Łukasz Kubot (który – przyznajmy – w teorii brzmi naprawdę nieźle, ale na korcie po prostu zdawał się nie współgrać umiejętnościami – takie rzeczy też się zdarzają) i nastroje pierwszego dnia nie wyglądają najlepiej.
Jednak gdyby nie siatkarze (o których za moment) ten dzień należałoby po prostu uznać za neutralny. Na każdą małą porażkę przypadał bowiem mały sukces – Iga Świątek bez żadnych problemów znalazła się w następnej rundzie, Karolina Koszewska odniosła pierwsze polskie zwycięstwo olimpijskie w boksie od 2008 roku, Natalia Partyka wymiotła rywalkę ze stołu w tenisie stołowym, a koszykarze 3x3 zaliczyli bilans 1-1, czyli wykonali plan minimum. W dodatku zwycięstwo odnieśli po emocjonującym spotkaniu z Japonią udowadniając, że nie każdy nasz sportowiec musi przegrywać (w głowie) zacięte końcówki (co prawda sami sobie tę „nerwówkę” zgotowali, ale nie o tym). Coś na plus, coś na minus, jak to na igrzyskach.
Ten tekst miał w tym miejscu się zakończyć i mieć wydźwięk pozytywny. O jego przeciwieństwo zadbali niestety siatkarze, którzy na start olimpijskiego turnieju niespodziewanie przegrali z Iranem. Mistrzowie świata, będący w najlepszym olimpijskim składzie w XXI wieku, wciąż przywołują stare demony. Te wydają się nieco łatwiejsze do odgonienia niż te brazylijskie (drużyna była w rozsypce i mało było pola, żeby to naprawić), ale i tak nie spodziewaliśmy się po nich tak słabego startu. A ulubiona olimpijska drużyna Polaków wpływa na społeczne nastroje, jak żadna inna.
Ostatni polski start pierwszego dnia sprawił więc, że faktycznie ostatecznie dzień należy uznać za negatywny. Niemniej na pewno nie jest tak źle, jak byśmy sobie myśleli. W kolejnych dniach będzie podobnie – ktoś sprawi nam miłą niespodziankę, a ktoś odpadnie rundę wcześniej niż powinien. Siatkarze i reszta olimpijczyków zadbali dziś o nasz zdrowy optymizm. Pamiętajmy o tym w przyszłych dniach, a oglądanie tego fantastycznego święta będzie podlane większą dozą radości. Nie wszystko musimy wygrywać, a czasem zdarzy się i odpadnięcie w pierwszej rundzie – ktoś musi, a gdybyśmy nie mieli takich sytuacji, to pewnie rozmawialibyśmy o polskiej kadrze w kontekście top 10 klasyfikacji medalowej.
Już jutro na plac boju wyjdą kolejni pięściarze czy szermierze. Na ekrany wróci Hubert Hurkacz, wioślarze w repasażach czy koszykarze 3x3, a po raz pierwszy zagoszczą na nim siatkarze plażowi, kajakarze górscy czy taekwondzistka Patrycja Adamkiewicz. Będziemy mieli dużo emocji i jesteśmy pewni, że będą to emocje zarówno pozytywne, jak i negatywne.
Dzisiaj mamy wiele tych niekorzystnych, ale patrząc w kontekście naszego dorobku medalowego – nie straciliśmy jeszcze ani jednej realnej szansy medalowej.