Od 1984 roku nie zdarzyło się, aby w najlepszej czwórce Ligi Mistrzyń zabrakło klubu z Turcji bądź Włoch. Co więcej, poza jednym wyjątkiem, od szesnastu lat oba kraje nie oddają nikomu trofeum za triumf w rozgrywkach. Elitarny turniej pań to dziś gra przedstawicielek dwóch lig. Jakie są tego przyczyny? Czy wszystko jest kwestią pieniędzy? Odpowiedzi udzielają trenerzy, którzy doskonale znają tamtejsze środowiska.
Ostatni sezon to dominacja włoskiego A. Carraro Imoco Conegliano. Zawodniczki Daniele Santarellego w rozgrywkach nie zaznały ani jednej porażki, tracąc jedynie pięć setów. W finale po tie-breaku poknały inną potęgę, turecki Vakifbank Stambuł. Oba kluby są jednymi z potęg europejskiego volleya ostatnich lat. W obecnym porządku próżno szukać ekip z Francji, Rosji, Hiszpanii czy Polski. Z czego to wynika?
MONEY TALKS
– Wydaje się, że odpowiedź jest prosta. Większość europejskich klubów funkcjonuje organizacyjnie i sportowo w podobny sposób. Kluczowy jest budżet. Wszystkie najlepsze siatkarki świata przyjeżdżają grać do Turcji lub Włoch. W ten sposób, pomimo podobnych warunków, sukcesy odnoszą przedstawicielki dwóch państw. Gdyby przenieść zawodniczki pokroju Tijany Bosković do Polski, tutejszy klub grałby w finale Ligi Mistrzyń– mówi Ferhat Akbas trener Eczacibasi Stambuł.
– Nie widzę różnicy w przygotowaniu. Nie chciałbym sprowadzać odpowiedzi wyłącznie do pieniędzy. Wsparcie w obu krajach stoi jednak na wiele większym poziomie. W przypadku polskich ekip, opierają się one głównie na pieniądzach od prywatnych sponsorów. W Turcji mamy Vakifbank, który jest rządkowym bankiem i zarazem tytularnym sponsorem zespołu. Gdy pojawi się mały kryzys i klub potrzebuje szybko dodatkowych środków, to może liczyć na wsparcie. W Polsce masz sztywne ramy – firma płaci określoną sumę przez dokładny okres i tyle – dodaje zwycięzca LM z Vakifbankiem jako asystent w 2013 roku.
– Włochy od dawien dawna kojarzą się z siatkówką na wysokim poziomie. Nie ukrywajmy, nikt historią nie zdobywa kolejnych trofeów. Stoją za tym względy ekonomiczne. To pieniądze sprawiają, że możesz stworzyć perfekcyjną organizację. Oczywiście kluczowe są transfery. Mamy wiele poziomów siatkarek. Najlepsze kluby z Włoch mogą brać te z samego szczytu. Gdy jakaś część gry szwankuje, wtedy szybko niwelują problem, ściągając potrzebne wsparcie. Poszczególne elementy złączone w całość składają się na sukces – twierdzi z kolei Alessandro Chiappini, trener IŁCapital Legionovii Legionowo.
– W Turcji jest podobnie. Dobrze znam tamtejszą siatkówkę. W 2007 roku zostałem selekcjonerem reprezentacji. Dostrzegam sporą rewolucję, jaką przeszedł w tym kraju volley. Wówczas był on solidny, ale od blisko piętnastu lat wiele się zmieniło. Do gry weszły jeszcze potężniejsze środki. Przyjeżdżało wielu wybitnych fachowców zza granicy – zauważa. – Nowa generacja tureckich trenerów dorastała w dostatku doświadczenia. Mogli z bliska przyglądać się pracy szkoleniowców, którzy osiągnęli wiele. Z tym wszystkim wiąże się także rozwój na innych płaszczyznach. Lepsze zarządzanie klubem, szkolenie młodzieży, leczenie kontuzji – napływ zagranicznej wiedzy zdecydowanie działał na korzyść tureckiej siatkówce. Pieniądze to jedno, organizacja drugie, ale wbrew pozorom istotny jest także aspekt szczęścia. Błaha rzecz jak dyspozycja pojedynczego dnia może mieć kolosalny wpływ na losy całego sezonu – dodaje Chiappini.
ROZWÓJ OD PODSTAW
Dobre wyniki siatkarek napędzają popularność dyscypliny. Więcej osób śledzi poczynania zawodniczek w telewizji. Co ważne, przekłada się to także na zainteresowanie uprawianiem volleya przez małe dziewczynki. W ubiegłym roku o rozwoju siatkówki w Italii opowiadał newonce.sport mistrz Serie A z Scavolini Pesaro, Riccardo Marchesi. Obecny szkoleniowiec E.Leclerc MOYA Radomki Radom dostrzega wpływ popularności dyscypliny nie tylko na poziom zawodniczek, ale również trenerów.
– We Włoszech od dawna siatkówka znajduje się na wysokim poziomie, myślę, że od lat 80. To trzecia najpopularniejsza dyscyplina sportowa wśród mężczyzn, a pierwsza u kobiet. Ten utrzymujący się od dekad trend wywarł olbrzymi wpływ na warsztat trenerski. Pokrewny do tego jest udział zagranicznych szkoleniowców. Przez lata przyjeżdżali do nas najlepsi fachowcy z różnych stron świata. Jednym z nich był Aleksander Skiba. Do dziś jest u nas bardzo dobrze wspominany – mówi.
– Wydaje mi się, że występy Turczynek na imprezach międzynarodowych z roku na rok zyskują na zainteresowaniu. Kiedyś rządził tylko futbol. Teraz przynajmniej połowa kraju ogląda zmagania siatkarek. Prosta sprawa – jest popularność, są nakłady na sport. Myślę, że w następnych latach dalej będziemy świadkami wielkich występów tureckich klubów w europejskich pucharach – mówi Akbas.
– Dziś w Turcji jeśli masz dziewczynkę w wieku 6-7 lat, to zaprowadzasz ją na treningi siatkówki. Panuje wielka moda na volley wśród kobiet, nie ma wielkiej konkurencji w postaci innych sportów. W przypadku chłopców większość dzieci kieruje się w stronę piłki nożnej i koszykówki. Szczególnie ta druga ostatnio mocno zyskuje na popularności. Gdybym miał teraz syna w podobnym wieku i prowadził go w kierunku siatki, to szybko chciałby przenieść się na którąś ze wspomnianych dyscyplin – przyznaje trener Eczacibasi Stambuł.
Historia pamięta czasy, gdy na czele nie znajdowały się kluby z Włoch i Turcji. Ostatnim rodzynkiem było w 2014 roku Dinamo Kazań. Na początku obecnego wieku przez dwa lata z najwyższego stopnia podium nie schodziło RC Cannes. Starsi sympatycy volleya mogą pamiętać także dominację radzieckich/rosyjskich ekip – Urałoczki Jekaterynburg z legendarnym Nikołajem Karpolem za sterami oraz Dinamo Moskwa. Dziś żadna z ekip nie ma podejścia do ekip z omawianych państw.
Akbas: – Odejście wielkich potęg pokazuje tylko podróż pieniądza. Podobnie jak ty pamiętam czasy, gdy w Europie triumfowało Cannes. Wtedy mieli najwięcej pieniędzy. Najlepsze zawodniczki przyjeżdżały tam grać. Dziś najwięcej środków widać w omawianych państwach. Oczywiście, za Włochami i Turcją stoją też bogate tradycje. Jeśli raz któryś z zespołów wygra Ligę Mistrzyń, to w następnym sezonie czuje się lepszy – zarówno w sferze mentalnej, jak i fizycznej. Między innymi dlatego też klubom z innych państw tak trudno jest ugrać z nimi cokolwiek.
Chiappini: – Brak mocnego przeciwnika w postaci klubu z innych krajów w stu procentach spowodowany jest pieniędzmi, a raczej ich brakiem. Teneryfa po sukcesach straciła płynność i zbankrutowała. Cannes, które również kiedyś rządziło, teraz nie ma podejścia do najlepszych firm. Również w pewnym momencie musieli ciąć koszty. Większość fanów siatkówki pamięta, że za złotych czasów przyjeżdżały tam nawet zawodniczki z Włoch. Lepsze warunki przekonywały je do wyjazdu z solidnej Serie A. Ogólnie siłą tamtych zespołów były siatkarki zagraniczne. Póki były pieniądze, zdawało to egzamin. Dzisiejszy porządek w europejskiej siatkówce pań ustanawia 4-5 drużyn z Włoch i 3-4 z Turcji. Reszta jest pewnego rodzaju chwilowym dodatkiem. Rosyjskie zespoły dziś nie znaczą tyle, co przed kilkoma laty. Azerskie ekipy miały moment chwały, ale również przepadły.
Z DOŚWIADCZENIA SPECJALISTÓW
Obaj rozmówcy przez lata mieli bądź mają nadal okazję do prowadzenia ekip w europejskich pucharach. Ferhat Akbas parę miesięcy temu objął stery w Eczacibasi Stambuł – triumfatorze Ligi Mistrzyń z 2015 roku i 28-krotnym mistrzu Turcji. Jak sam podkreśla, transformacja i adaptacja zespołu do jego filozofii gry nie stanowi taryfy ulgowej przed walką o wysokie cele.
– W Turcji szefowie oczekują od zespołu triumfu w każdych możliwych rozgrywkach. Nie ma podziału na mniej lub bardziej prestiżowe zawody. To kolejna różnica względem innych krajów. Prezesi najmocniejszych organizacji oczekują samych złotych medali. Nie ma tu miejsca na negocjacje na zasadzie: „to może odpuścimy Ligę Mistrzów, by skupić się na krajowych rozgrywkach?”. Sponsorzy wkładają w kluby masę pieniędzy, ale w zamian chcą sowitych sukcesów – mówi Akbas.
– W tym sezonie Eczacibasi dysponuje podobnym budżetem co ostatnio. Wcześniej przez cztery lata pracował inny trener (Marco Aurelio Motta – przyp. M.W). Przychodząc do klubu dokonuję niejako restartu drużyny, więc przez najbliższy sezon będziemy nieco na etapie transformacji. Ale nawet brak wygórowanych oczekiwań zarządu nie blokuje przed stawaniem sobie i zespołowi wysokich celów. Moim zadaniem jest zawsze zdobycie każdego możliwego trofeum. Będę robił wszystko, aby proces adaptacji zespołu pod moją filozofię gry przebiegł jak najszybciej – twierdzi.
Chiappini, pracujący z przerwami w naszym kraju od 2010 roku, zanim rozpoczął karierę „head coacha” miał za sobą wiele sezonów doświadczenia jako asystent u Massimo Barboliniego i Giuseppe Cuccariniego. Wraz z drugim pracował w Foppapedretti Bergamo, gdy ekipa z Lombardii, pomimo szalonego sezonu z dyskwalifikacjami za doping w tle, przed dziewiętnastoma laty dotarła do finału LM. Wówczas lepsze okazały się rywalki z Cannes.
– Miałem okazję prowadzić drużyny w Lidze Mistrzyń jako trener Sopotu, Piacenzy i Baku. To nie były kluby, po których oczekiwano zwycięstwa. Z Azerrail była jeszcze szansa na awans do Final Four, ale przegrany złoty set z Busto pozbawił nas marzeń. Z Atomem walczyliśmy jak równy z równym z Rabitą, ale tutaj też rywal był górą. Stać nas było na poprawę w następnym sezonie, ale cały projekt upadł – wspomina. – Nie zawsze zespół skupia się tylko na Lidze Mistrzyń. Trzeba mierzyć siły na zamiary. Czego innego wymaga się od zespołu, dla którego występ jest niejako nagrodą, a zgoła inne cele otrzymują faworyci z Włoch czy Turcji, gdzie brak wygranej bądź udziału w Final Four często bywa pretekstem do zwolnienia trenera – dodaje Chiappini.
POLSKA MRZONKA?
Polskie kluby od lat nie są w stanie doskoczyć do pędzącego włosko-tureckiego pociągu. Liczne próby w ostatnich latach ma za sobą Chemik Police. Mistrzynie TauronLigi w ubiegłym sezonie były jedyną ekipą spoza dwupaństwowego duopolu, która zameldowała się w ćwierćfinale Ligi Mistrzyń.
– Chemik jest jednym z nielicznych klubem prezentującym wielką jakość, podobną co najlepsi w Europie. Mówię to nie ze względu na fakt, że pracowałem w Policach. Gdybym zapytał się we Włoszech czy Turcji o najlepszy polski zespół, usłyszałbym odpowiedź: Chemik. Przepraszam jeśli to nie spodoba się kibicom innych zespołów TauronLigi, ale taka jest prawda. Police są od lat znane jako siatkarska potęga. To także najmocniejszy krajowy reprezentant damskiej siatkówki nie tylko w europejskim, ale i w światowym volleyu – mówi turecki szkoleniowiec.
Najlepszym rezultatem ekipy z województwa zachodniopomorskiego jest czwarte miejsce w Champions League w sezonie 2014/15. Wówczas Final Four rozgrywano w Szczecinie. Identyczne rezultaty osiągały ekipy z Łodzi, Słupska i Piły odpowiednio w 1972, 1986 i 2000 roku. Start to także brązowe medalistki tych rozgrywek sprzed 48 i 43 lat. Najlepsze sukcesy odnosiła jednak ekipa z Warszawy. Tamtejszy AWF był srebrnym medalistą pierwszego i trzeciego turnieju tego cyklu. Należy jednak podkreślić, że mowa tu o zdarzeniach mających miejsce blisko sześćdziesiąt lat temu.
– Historia pamięta wiele świetnych polskich siatkarek. Spora część osiągała sukcesy występując za granicą. To za sprawą prestiżu zagranicznych ekip oraz co tu ukrywać – lepszych pieniędzy. Podobne motywacje towarzyszą także obecnym zawodniczkom. Uważam jednak, że jeśli stworzyłbyś w Polsce klub z mocną bazą w postaci czołowych rodzimych dziewczyn wspartą solidnymi wzmocnieniami zza granicy, wtedy jesteś w stanie powalczyć z najlepszymi – twierdzi Chiappini.
– Martwi mnie jednak brak chęci udziału tauronligowych ekip w europejskich rozgrywkach niższego szczebla. Wydaje mi się, że prezesi dostrzegają tylko Ligę Mistrzyń, nie patrząc na inne zawody. Uwierz mi, występy w Pucharze CEV czy Challenge potrafią być naprawdę owocne. Stanowią świetną lekcję dla siatkarek, bo walczą „o coś”. Również kluby jako organizacje mogą się dzięki nim rozwinąć. Potrzebne jest większe zaangażowanie zespołów – mówi.
Na dziś lista polskich zwyciężczyń Ligi Mistrzyń liczy cztery osoby. Do Doroty Świeniewicz (2006), Katarzyny Gujskiej (2007, 2009, 2010) oraz Małgorzaty Glinki-Mogentale (2011, 2013) w maju roku dołączyła Joanna Wołosz. Czy istnieje szansa na następne triumfy? Tak, reprezentantki Polski nadal występują w solidnych ekipach Europy. Czy można upatrywać na szczycie klubu z TauronLigi w najbliższych latach? Będąc nawet olbrzymim optymistą trudno jest to sobie wyobrazić. Realia ligi nad Wisłą są takie, że dla niektórych ekip nawet wyjazd na Puchar Polski potrafi być utrapieniem.