Chciał to już zrobić Sepp Blatter. Teraz, po ponad dwóch dekadach od tamtej nieudanej próby szefa FIFA, światowa organizacja decydująca o kształcie futbolu poważnie rozpatruje scenariusz z mistrzostwami świata co dwa lata. Idea wyszła od Arabii Saudyjskiej – federacji totalnie nieistotnej na mapie globalnej piłki w kwestii poziomu sportowego, ale mocnej w innych aspektach. Sternicy FIFA i Saudyjczycy twierdzą – cóż za zaskoczenie – że chcą to zrobić dla nas, kibiców. I zobaczycie, że zrobią.
Jako konsument futbolu (to w sumie przykre, że pierwszy raz w życiu tak samego siebie nazwałem), nie mam już najmniejszych szans, by zatęsknić. Za meczem. Nawet za jakimś hitem. Za ważnym starciem w europejskich pucharach. Za piłką w ogóle. Teraz jednak, zgodnie z nowym porządkiem świata, w którym w cenie jest więcej i szybciej, być może zostanie nam odebrana tęsknota za najważniejszym turniejem na świecie – mundialem.
Gianni Infantino, boss FIFA, uważa, że kibice nie zasługują na to, by oglądać spotkania o nic lub o niewielką stawkę. Popiera on ideę Arabii Saudyjskiej, nie wiem i nie chcę wiedzieć, dlaczego. Jednak nie wizje szejków mnie martwią i nie wsparcie Infantino, ale głosowanie poszczególnych państw. Tylko 22 kraje są temu przeciwne, zaś 166 federacji uznaje to za dobry pomysł.
Mistrzostwa świata to święto. Uważam, że ich spowszednienie odbierze nam całą radość z czekania. W dorosłym życiu mundiale były dla mnie czymś, co zastąpiło mi gwiazdkę. Tymi turniejami odmierzałem swój czas. Mexico ’86 i pierwszy mundial zapamiętany na całe życie. Italia ’90 i okres dojrzewania, pierwsze miłosne zawody i koniec podstawówki. USA ’94 – ucieczka z nudnych wakacji w górach, by zobaczyć finał i powrót w góry na obóz piłkarski. Francja ’98 i wspaniałe wakacje w Łebie pod namiotem, a potem imprezy studenckie do białego rana. To oś czasu, po której stąpam bez problemu, moje punkty odniesienia.
Mundial na przestrzeni lat i bardzo się zmienił, ze względu na powiększanie grona występujących w nim zespołów. Mieliśmy rok 1982 i 24 reprezentacje, potem rok 1998 i 32 ekipy. Turniej zaczął tracić na ekskluzywności. Rozgrywanie go co dwa lata nie jest żadną rewolucją, jest zwykłym skokiem na pociąg z forsą. Postrzegam to jako chęć powetowania sobie strat, jakie światowa piłka poniosła z tytułu pandemii i może nadal ponosić, bo nie wiemy, jak sytuacja rozwinie się w najbliższych latach.
Dożyliśmy dziwnych czasów. EURO 2020 w 2021 roku. Rozwarstwienie futbolu na różne miejsca, przenoszenie ważnych meczów, takich jak finał Ligi Mistrzów. Zabawne starcie „autorytetów” moralnych z UEFA i niedoszłej Superligi. A teraz jeszcze to? Federacja, która powstała blisko trzy dekady po narodzinach mundialu ma decydować o kształcie piłki i wyznaczać globalne trendy? Sorry, ale to już nie jest mój futbol.