Mamy bardzo dużo pytań.
Karierę Alberto i Josefa Bratana obserwuję z dystansu i z paczką popcornu przy boku. Przygody ekipy G2ML (czyli oprócz wymienionych gagatków także Malika Montany, Diha i Bibiča) traktuję jako polski, rapowy ekwiwalent serii Niezniszczalni sygnowanej przez Sylvestra Stallone’a. Szybkie fury, hajs i grudy w kieszeni, kobiety w roli akcesoriów – to wszystko klisze, które zdążyliśmy już przerobić na tysiące sposobów. Ale dowodzona przez Malika zgraja konstruuje swoje uniwersum w zasadzie wyłącznie z tych tropów. I tworzy w ten sposób pulpową rozrywkę.
Do niedawna Josef był przede wszystkim przybocznym Alberto, który sprawnie zrobionymi klipami uwiarygadniał swój wizerunek pioniera drillu w Polsce. Na pierwszych swoich solowych singlach jego brat(an) podpinał się pod ten trend, ale, mimo mocnych deklaracji, nie wypadał tak groźnie i przekonująco jako Alberto. Przełomem wydawała się jednak wydana w październiku Gwiazda. Numer stylistyką nawiązujący do lśniącego, rozerotyzowanego R’n’B, jakie opatentowali m.in. The-Dream czy Jeremih, był próbą kreacji łaknącego grzechu loverboya, który jednym spojrzeniem i dotykiem rozpala kobiety. Retoryka Bratana nie jest w żaden sposób kwiecista, a jego zwrotki nie aspirują do miana poezji. W dobrej wierze czekałem na następny krok Josefa.
Doczekałem się Czekotubki. Liczba poziomów, które należy rozpracować w starciu z samym numerem o tym tytule oraz towarzyszącemu mu teledyskowi może przytłoczyć odbiorcę. Pierwsze pytanie: Czy to kolab z marką E.Wedel i autoryzowana reklama rzeczonego produktu? No, raczej nie.
Czy mamy więc do czynienia z metaforą? Tak jakby. W wypadku narratora o ciemnej karnacji, który deklamuje słowa Czekotubka, MILF gorąca / tak jak na instrukcji złap, potem ssij do końca, znaczenie kryjące się za tym kalamburem jest oczywiste. Co począć jednak z faktem, że na ogół rzekoma czekotubka zawiera w sobie czekoladę, a nie, jak mogłoby się wydawać z przekazu protagonisty, jest nią pokryta? To pierwszy problem interpretacyjny, który napotykamy.
W następnym etapie możemy zacząć poszukiwania odbiorcy lub, jak mogłoby się wydawać po zaaplikowaniu praw heteromatriksu, odbiorczyni tych słów. Tu sprawa się jednak komplikuje, bo Josef sugeruje tej samej osobie zweryfikowanie swojej genealogii (zapytaj matki lepiej gdzie poznała ojca / był jej klientem, ty to niefortunna ciąża). Co najmniej dziwne słowa w kierunku osoby, która bierze udział w konsensualnym akcie seksualnym.
Zwrotki sugerują, że wszystkie słowa adresowane są do hejterów, którzy wypisują niemiłe rzeczy w internecie na temat Josefa Bratana. Przy ich studiowaniu Freud zakasałby rękawy w obliczu kolejnych nawiązań do figury matki (w refrenie mają one zarówno wymiar seksualizacyjny oraz stygmatyzujący). On kompa ma od mamy, innych w sieci komentuje oraz Nie wiem kto cię głaskał, co wmawiała mama wskazują na konkretny trop. Reprezentant GM2L krytykuje też instytucję małżeństwa (twojej żony w domu nie ma, pewnie z sąsiadem się rucha) i maluje systemowy obraz oparty na niewierności, pożądaniu oraz materializmie. Pozwala sobie także na odrobinę gender bendingu w wieńczących drugą zwrotkę. Nieważne kto, tylko gdzie, no i ile ma / za damski chuj to się bujaj sam – słyszymy.
Czy Czekotubka to gra z rolami społecznymi i płciowymi oraz dogłębna krytyka moralnej zgnilizny współczesnego społeczeństwa? Być może. Klip do drillowo-trapowego quasibangera życzliwie można opisać jako pastisz wizerunkowych poczynań 50 Centa w połowie pierwszej dekady XXI wieku. W obrazie tym Bratan jest otoczeniu dużej ilości kobiet pozbawionych jakiejkolwiek charakterystyki. Poza, pozostającym w domyśle, wyuzdaniem. W jednej z bardziej tajemniczych scen w klipie (1:35) Josef demonstruje także swoją, dotychczas skrywaną, umiejętność multiplikacji. Zapewne niezbędną, by móc w ogóle porozmawiać z większością kobiet przebywających w ekstrawaganckiej posiadłości.
W katedrach polonistyki do dzisiaj trwają spory interpretacyjne rozbijające się o poszczególne wersy Słowackiego czy Norwida. Czy podobny los spotka kiedyś Czekotubkę? Nie obrazimy się, jeśli wykwalifikowany antropolog nam w tym pomoże.