Sherlock Holmes, Todd z „BoJack Horseman”... Jak popkultura otwiera się na osoby aseksualne

bojack.jpg
fot. netflix

Seksualna większość nie wierzy, że istnieją, ale niewidzialni aseksualni coraz głośniej i skuteczniej domagają się, by uznać ich orientację.

Ale na przykład czego chcesz? – pyta Elena, gdy mężczyzna, którego niedawno poznała, tłumaczy jej, że jego niechęć do seksu nie przekreśla innych rodzajów bliskości, bo choć Davydas nie potrzebuje sypiać z ludźmi, chciałby być w związku. Ona jest tancerką i choreografką. On jest tłumaczem migowym. Poznają się w pracy. Ona lubi seks, uprawia go często, również z mężczyznami, z którymi nie łączy ją nic poza tym, bo niekoniecznie chce angażować się w stały układ na poważnie. On jest aseksualny.

Elena i Davydas są bohaterami Powoli, pełnometrażowego debiutu litewskiej reżyserki Mariji Kavtaradze, nagrodzonej w tym roku na festiwalu Sundance. Za kilka tygodni film będzie można oglądać na Nowych Horyzontach. I głupio nie skorzystać. Pokażcie mi inną produkcję, która tak mądrze, ale bez natrętnego mędrkowania wgryza się w zawiłości ludzkiej seksualności. Dynamikę opowieści ustawia kontrast między dwójką bohaterów, z których jedno jest osobą wysoce seksualną, wiecznie głodną flirtu buzującego od erotycznego napięcia, a drugie inwestuje w bliskość emocjonalną, bo bez seksu spokojnie może się obejść. Elena i Davydas bardzo się różnią, ale szukają porozumienia ponad różnicami, a Kavtaradze opowiada to nietypowe love story z czułością i szacunkiem dla obu perspektyw. Piękne, kameralne, intymne kino. I bardzo potrzebne, bo przecież osoby aseksualne nie mogą narzekać na nadmiarową reprezentację w popkulturze.

Niezłe asy: od Sherlocka Holmesa do Sheldona Coopera

Naprawdę nie ma aseksualnych w kinie i telewizji? A Spock ze Star Treka, który – podobnie jak wszyscy Wolkanie – uprawia seks raz na siedem lat i tylko po to, by przedłużyć gatunek? A Sherlock Holmes? Ten co prawda goni za sparing partnerem dorównującym mu intelektualnie i wreszcie ulega obsesji na punkcie Irene Adler, ale tylko dlatego, że Adler jest jedyną kobietą, której udało się go przechytrzyć. W ich relacji w ogóle nie chodzi o seksualny pociąg, a o urażone ego geniusza, którego nikt wcześniej tak nie wyprowadził w pole. Sherlock Holmes niezmiennie więc uchodzi za aseksualną ikonę, mimo że Benedict Cumberbatch, który gra detektywa w serialu BBC, palnął nierozsądnie w jednym z wywiadów, że Holmes przespał się z Adler. Czego scenariusz oczywiście nie potwierdza, to tylko taka luźno rzucona interpretacja aktora.

Jeszcze ktoś? Być może Sheldon Cooper, znerwicowany nerd z sitcomu Teoria wielkiego podrywu. Na pewno Alan z Kac Vegas, ten pocieszny, aspołeczny dziwak, który niewiele kuma, ale sporo psuje. Problem z reprezentacją aseksualności w popkulturze wbrew pozorom nie polega jedynie na tym, że aseksualnych bohaterów jest tak boleśnie niewielu. Również na tym, kim są.

Kosmita. Socjopata. Opryskliwy kujon, pozbawiony podstawowych kompetencji interpersonalnych, ale za to z szansą na Nobla. Dorosły gość, który mieszka z rodzicami, przyjaźni się z kryminalistą i podaje ludziom narkotyki bez ich wiedzy i zgody. Aseksualność, jako forma funkcjonowania w świecie, jest dopuszczalna, gdy usprawiedliwia ją konwencja. Niezależnie od tego, czy postać jest aseksualna, bo tak chcą widzieć ją fanki i fani, czy jest aseksualna, bo tak publicznie przyznają twórcy. Aseksualność występuje w odległym, fantastycznym uniwersum albo jest cechą tak specyficznego bohatera, że nie sposób się w nim przejrzeć. I to nawet gdy postać jest prowadzona z premedytacją tak, by oswajać temat aseksualności. Jak Todd Chavez z animowanego serialu BoJack Horseman. Uroczy obibok, który pomieszkuje kątem u BoJacka. Todd najpierw odrzuca swoją aseksualność, potem się z nią godzi, wreszcie szuka pary w aplikacji randkowej All About That Ace dla innych osób aseksualnych, ale bardzo długo jest – co znamienne – jej jedynym użytkownikiem. Choć to ważne wydarzenie, że w popularnym serialu pojawia się aseksualna postać, to niestety wątek Todda prowokuje też kilka problematycznych przekonań na temat aseksualności. Jak to, że asy łączą się w pary tylko z innymi asami. Bo to, że jest ich tak mało, że Tinder dla aseksualnych mógłby okazać się fiaskiem ze względu na brak użytkowniczek i użytkowników, to akurat prawda.

Czy aseksualni uprawiają seks?

Gdzieś pomiędzy jednym a czterema procentami – taki odsetek całej populacji stanowią osoby aseksualne. Trudno je dokładnie policzyć, bo niska świadomość społeczna tematu nie sprzyja komfortowemu, bezpiecznemu odkrywaniu własnej tożsamości. Nie pomagają też narastające wokół aseksualności mity i stereotypy, wynikające z jej powszechnego nierozumienia. Albo wręcz z niewiary, że coś takiego jak aseksualność istnieje i jest odrębną tożsamością psychoseksualną. O aseksualności mówi się, że to orientacja zapomniana. Albo niewidzialna. Albo pierwsza orientacja seksualna w internecie, bo przecież występuje wyłącznie online, a jak popytasz w realu, to zaraz się okaże, że nikt nie zna nikogo aseksualnego.

Czym w takim razie jest aseksualność? To orientacja seksualna, tak jak heteroseksualność, homoseksualność, biseksualność czy panseksualność – tłumaczą w jednym z odcinków swojego podcastu Sounds Fake But Okay Sarah Costello i Kayla Kaszyca. Aseksualność definiuje brak pociągu seksualnego. Tylko tu trzeba podkreślić, że pociąg to nie to samo co popęd czy libido. Pociąg seksualny określa, kto jest dla ciebie atrakcyjny seksualnie. Na przykład osoby homoseksualne odczuwają pociąg do ludzi tej samej płci. A osoby aseksualne nie czują go do nikogo. Często uważa się, że aseksualność to brak seksualności. Nieprawda. To jak z czernią. Czerń jest teoretycznie brakiem koloru, ale czarny to też kolor – dodają Costello i Kaszyca.

Pierwsza z dziewczyn jest aseksualna i aromantyczna, druga – demiseksualna. W swoim podcaście regularnie zwracają uwagę, że aseksualność to spektrum zachowań, preferencji i temperamentów, a pod jej parasolem mieści co najmniej kilka różnych identyfikacji. Na przykład aromantyczna – to określenie odnosi się do osób, które nie odczuwają romantycznego zainteresowania innymi osobami. Albo demiseksualna – stosowana w przypadku osób, które co prawda odczuwają pociąg seksualny, ale dopiero gdy zbudują więź emocjonalną. Aseksualni generalnie nie odczuwają pociągu seksualnego, choć mogą – doświadczają go jednak zdecydowanie rzadziej niż osoby, dla których ten rodzaj fizycznego przyciągania jest czymś oczywistym i powszednim. Niektóre asy uprawiają seks – na przykład by wzmacniać więź emocjonalną. Żyją w związkach i wychowują dzieci. Też z osobami seksualnymi. Możesz uprawiać seks, niezależnie od odczuwanego bądź nieodczuwanego pociągu. To tylko aktywność. Mogłabym uprawiać seks z kobietą. To jest do zrobienia, mimo że generalnie nie odczuwam pociągu do kobiet. Mało tego: mogłabym się nawet w tym seksie podniecić, bo tak działa ciało – opowiada Kayla Kaszyca w podcaście Sounds Fake But Okay. Jasne?

Mężczyźni, którzy zawsze mogą i czarne kobiety, które zawsze chcą

Nie bardzo, biorąc pod uwagę, z jak bzdurnymi reakcjami spotykają się osoby aseksualne, gdy już zdecydują się na coming out. Regularnie słyszą, że ich niechęć do seksu ma najpewniej źródła w przemocy seksualnej, której doświadczyły – nikt z diagnozujących oczywiście nie pyta, czy faktycznie są ofiarami. A aseksualność nie jest odpowiedzią na traumę. Albo muszą prostować mało eleganckie sugestie, że nikt ich nie podnieca, bo jeszcze nie trafiły na odpowiednią osobę. I zaraz się znajduje jakiś ochotnik, przekonany, że rozpali i uleczy. Marija Kavtaradze w filmie Powoli pozwala sobie na wręcz rewolucyjne posunięcie. Bo w tym duecie aseksualny jest mężczyzna, a przecież żyjemy w kulturze, w której obowiązuje narracja o wiecznej ochocie, równie permanentnej gotowości i opanowanej do perfekcji umiejętności rozdzielania seksu od emocji.

W takich uwarunkowaniach aseksualny facet jest kompletnym wynaturzeniem. Podobnie jak osoba aseksualna o czarnym kolorze skóry. Yasmin Benoit, brytyjska modelka i aktywistka działająca na rzecz widoczności asów, opowiada w wywiadach, jak stereotyp czarnoskórej kobiety obdarzonej ponadprzeciętnie wysokim libido sprawiał, że wiele osób nie chciało jej wierzyć, gdy mówiła, że jest aseksualna. Czarni są prawdopodobnie najbardziej hiperseksualizowaną demografią na świecie – zaznaczała w rozmowie z serwisem Hypebae. Benoit regularnie występuje w kampaniach seksownej bielizny. To też ma rzekomo osłabiać jej wiarygodność jako aseksualnej kobiety. Naiwnie wierzyłam, że już wiemy, że to, co ktoś ma na sobie, nie oddaje tego, jak doświadcza seksualnego pociągu. Myślałam też, że większość ludzi jest wystarczająco bystra, by rozumieć, że modelka w kampanii bielizny jedynie sprzedaje produkt. Tak jak człowiek z reklamy Burger Kinga nie musi jeść w Burger Kingu – komentowała w Hypebae.

Czy w życiu chodzi o seks?

Generalnie świat nie sprzyja rozumieniu aseksualności. Nieprzytomne poradnictwo o tym, ile seksu potrzebujesz do szczęścia, jest nadal uprawiane przez lifestyle’owe media, a samozwańcze terapeutki z internetu sypią niezawodnymi receptami na udane pożycie. W kulturze, w której wszystko się seksualizuje, nie ma miejsca na refleksję, że satysfakcjonujące życie bez seksu jest w ogóle możliwe. Nie rozumiemy, że można nie uprawiać seksu, dlatego że mylnie pojęliśmy pojęcie emancypacji i rewolucji seksualnej. Wydaje nam się, że w życiu chodzi o to, żeby mieć seksu jak najwięcej – wyjaśnia Marta Niedźwiecka, psycholożka, terapeutka i autorka podcastu O zmierzchu. A do tego kultura jeszcze podbija, że seks jest aktywnością, która nie musi być poprzedzona żadnymi refleksjami. W związku z tym robimy seks w sposób niezwykle podstawowy i myślimy o nim w podstawowy sposób, jako o realizacji popędu. Kulturowo wmówiono nam, że każdy normalny człowiek uprawia seks, a my się nie zastanawiamy, co to znaczy normalny i co to znaczy seks.

Dodatkowo widzimy seks jako warunek konieczny udanego związku, bo przyzwyczailiśmy się, że gdy seksu zaczyna brakować, to jest to informacja o niechybnym wypaleniu relacji, prawda? Jeżeli bierzemy tradycyjną seksualność, w której obydwie strony wchodzą w układ jako osoby aktywne seksualne, to wygaśnięcie pożycia i brak seksu faktycznie zazwyczaj oznacza kłopoty – odpowiada Niedźwiecka. Natomiast to jest znowu bezmyślne aplikowanie jakiejś normy do wszystkich. Osoby aseksualne mogą odczuwać romantyczne uczucia do osób tej samej lub innej płci. Aseksualność ma dużo subtelności. Niektóre osoby aseksualne nie mają nic przeciwko dotykowi, inne od niego stronią. I jeśli relację tworzą dwie świadome osoby, z których jedna bądź obie mówią: Nie będziemy robić pewnych rzeczy w naszej relacji, bo nam to nie pasuje, to to nie jest objaw problemów, a przytomności czy dojrzałości w kształtowaniu związku.

Elena i Davydas z filmu Powoli dużo, otwarcie i cierpliwie rozmawiają o różnicach w pomysłach na związek, a on jest wspaniale świadomy swoich możliwości, potrzeb, ograniczeń, źródeł komfortu i dyskomfortu. Pytam Niedźwiecką, czy aseksualni tak mają, że lepiej niż seksualni wiedzą, o co im chodzi. Coś w tym jest? Bardzo wiele rzeczy w seksie robimy nieświadomie. Uważamy, że tak trzeba, że to jest spoko albo że od tego zależy, że lepiej wypadniemy. Może druga strona nas do niczego nie zmusza, ale myślimy sobie: „ej, ja się nie znam, to niech ta druga osoba prowadzi sytuację”. W seksie jest dużo pozornych decyzji, które nie są decyzjami. A osoba aseksualna w związku z jasnymi odpowiedziami od swojego ciała i psychiki musi szybko zacząć sobie zadawać pytania, co tu jest grane.

Czy reszta świata też powinna zadawać sobie pytanie, co tu jest grane, gdy nagle konfrontuje się z cudzą aseksualnością? W zamian można by na przykład przestrzegać najlepszej zasady o niezaglądaniu ludziom do łóżek. Długo medykalizowano aseksualność. Teraz przesuwamy się w stronę uznania jej za niezależną orientację psychoseksualną, bo spełnia bardzo dużo wymogów, żeby mogła zostać za taką uznana. Możemy jednak zostawić wyzwania opisu naukowego naukowcom, bo dla nas absolutnie wystarczające jest uznanie, że ludzie mają różnie. Byłoby cudownie, gdybyśmy odwalili się od tego, kto w jaki sposób uprawia seks albo go nie uprawia, właśnie po to, żeby zrobić miejsce na tą osławioną różnorodność in action – mówi Niedźwiecka. To A oznaczające osoby aseksualne, aromantyczne i agender może i znajduje się na samym końcu akronimu LGBTQIA, na końcu tęczy, ale zasłużyło, by poważać je na równi z innymi orientacjami i tożsamościami psychoseksualnymi.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarka. Kiedyś wyłącznie muzyczna, dziś już nie tylko. Na co dzień pracuje w magazynie „Glamour”, jako zastępczyni redaktorki naczelnej i szefowa działu popkultura. Jest autorką podcastu „Kobiety objaśniają świat”. Bywa didżejką.