Powiedzieć o nim biznesmen albo miliarder to zdecydowanie za mało. Nie ma chyba drugiego takiego właściciela dużego klubu, jak Dan Friedkin. Wszechstronność zainteresowań 56-latka wręcz poraża. Stare samoloty wojenne, których ma pokaźną kolekcję. Produkcja i reżyseria filmów. No i futbol. 3 miliardy funtów, bo na tyle szacowany jest jego majątek, pozwalają Friedkinowi bawić się życiem. Z Jose Mourinho może w Rzymie stworzyć duet, o którym będzie głośno.
Amerykanie w ciągu dwóch ostatnich dekad mocno rozpanoszyli się w europejskiej piłce. Ostatnio jest o nich głośno głównie w kontekście angielskich klubów, fani Manchesteru United walczą z rodziną Glazerów, kibice Arsenalu mają dość familii Kroenke, a ci Liverpoolu kręcą nosem na Johna W. Henry’ego. Problem w tym, że w USA żyje grupa miliarderów, chcących spełniać kolejne kaprysy i budować biznesy. Także w obszarach, jakich nie czują mocno we krwi.
PRACA Z DI CAPRIO
Friedkin nie chce być takim właścicielem klubu. To niezwykle barwna postać. Przejął zresztą Romę od swojego rodaka, Jamesa Pallotty. Rzymski gigant śpi, od dwudziestu lat kibice klubu, który w Polsce rozpalał zmysły za sprawą występującego tam kiedyś Zbigniewa Bońka, czekają na tytuł mistrzowski.
Fan awiacji i golfa, ale też człowiek związany z branżą filmową, postanowił, że da Romie hollywoodzkie kino z happy endem. W Kalifornii jest współwłaścicielem firmy produkcyjnej Imperative Entertainment. Stoi za takimi filmami jak „The Square”, który parę lat temu triumfował na festiwalu w Cannes czy „Wszystkie pieniądze świata” Ridleya Scotta z gwiazdorską obsadą, m.in. Michelle Williams i Markiem Whalbergiem.
Firma odpowiadała również za dystrybucję „Parasite”, koreańskiego hitu, który sięgnął po Oscara.
„The Sun” zamieścił obszerne story o Friedkinie, przypominając, że kręci go nie tylko produkcja filmów – aktualnie pracuje nad „Killers of the Flower Moon” Martina Scorsese, z Leonardo Di Caprio, ale również sam lubi stanąć za kamerą. Przed dwoma laty wyreżyserował „Ostatnie wielkie dzieło”, a przekonał go do tego jego dobry kolega i zarazem wielki filmowiec Ridley Scott.
WŁOSKA BIUROKRACJA
Kiedy przejmował Romę, Forbes podkreślał, że dla Friedkina to dopiero początek drogi i ma on świadomość, iż konieczne są dalsze inwestycje. W posiadanie włoskiego klubu miał wejść wcześniej, jednak plany pokrzyżowała pandemia koronawirusa. Stracił na tym James Pallotta, poprzedni właściciel Romy, bo pierwotna oferta opiewała na blisko miliard euro.
Friedkin chce uniknąć wszystkich błędów popełnionych przez poprzednika. W ciągu blisko dekady jego rodakowi nie udało się osiągnąć niczego wielkiego. Roma nie zdołała sięgnąć po trofeum ani na krajowym podwórku, ani w Europie, choć w sezonie 2017-18 doszła do półfinału Ligi Mistrzów.
„Forbes” pisał, że głównym zadaniem nowego bossa klubu będzie zmierzenie się z włoską biurokracją. Chodzi o stadion, jego nowa konstrukcja miała zostać ukończona w 2016 roku... Oczekiwanie na zgodę wydaną przez burmistrza Rzymu ciągnie się w nieskończoność.
SCENA Z „DUNKIERKI”
Według „The Sun” w hangarach Friedkin trzyma około 40 samolotów różnego typu, głównie wojennych klasyków. Sam jest pilotem, który świetnie czuje się w pokazowych lotach, mających reprezentować godnie stare maszyny. Wykonywanie powietrznych ewolucji to pasja biznesmena. W jego grupie lotniczej Horsemen Flight Team zajmuje pozycję prawoskrzydłowego.
Umiejętność widowiskowego latania przydała się z pewnością w filmie „Dunkierka”, w którym Friedkin mógł zaprezentować swoje możliwości, jednocześnie spełniając się w życiowej pasji. Chodzi o scenę z produkcji wyreżyserowanej przez Christophera Nolana, gdy w finałowej scenie Spitfire z Tomem Hardy’m za sterami musi zniszczyć niemiecki samolot.
CELEBRYCKA AFERKA
Patrząc na działalność Friedkina, nie ma w zasadzie wyzwania, którego bałby się podjąć. W Karolinie Południowej wybudował pole golfowe. W Karolinie Północnej kupił inne pole, Diamond Creek, jedno ze stu najlepszych w USA. Fascynuje go ochrona dzikiej przyrody w Afryce, na co zbiera fundusze za pomocą Friedkin Conservation Fund.
Dlaczego więc Roma? Odpowiedzi starali się udzielić razem z synem, Ryanem, zaraz po przejęciu klubu. – Z powodu fanów – powiedział Dan. – Pasji, jaką noszą w sobie miejscowi kibice, Curva Sud. No i samo miasto – jest jednym z moich ulubionych na całym świecie.
– Czujemy, że Roma to uśpiony gigant i nie widzimy powodu, by taki klub nie mógł bić się o trofea – dodał Ryan.
Zanim Roma zdążyła sięgnąć po jakikolwiek puchar, wokół Friedkinów zrobiło się głośno z innego powodu. Jedna z włoskich gazet, zajmujących się plotkami (nazywanych na Półwyspie Apenińskim „pink press”), opublikowała zdjęcia, na których Ryan miał nie szczędzić czułości znanej włoskiej dziennikarce sportowej i modelce. Jest nią Diletta Leotta, postać mocno popularna w Italii. Na Instagramie obserwuje ją blisko 8 milionów osób.
Wywołało to małą aferkę w celebryckim świecie, wszak Leotta ma partnera, jest nim Can Yaman, turecki aktor. Nie wnikając w tę włoską telenowelę, syn miliardera z pewnością zaimponował wielu kibicom Romy charakterem zdobywcy. Dziennikarka ma jednak inne zdanie i uznała, że zainteresowanie, jakie budzi wśród społeczeństwa wynika głównie z tego, iż jest kobietą w męskim świecie. Fotografie miały zresztą pochodzić z czasów przed jej obecnym związkiem, a historyjkę, jak to we Włoszech bywa, podkoloryzowano. Friedkin nie komentował sprawy – obaj z ojcem nie udzielają praktycznie wywiadów, czym oczywiście doprowadzają do szału rozpaplaną miejscową prasę.
CIERPLIWOŚĆ PRZEDE WSZYSTKIM
Friedkinowie chcą budować Romę na zupełnie innych zasadach, niż Glazerowie Manchester United. Ktoś złośliwy zapyta: co to ma do rzeczy, skoro Czerwone Diabły w półfinale Ligi Europy rozniosły rzymski zespół 6:2. Ale chodzi o relacje z kibicami. Ci są dla właścicieli najważniejsi, Dan podkreśla to na każdym kroku.
Zapytany na wejściu do rzymskiego klubu , co może obiecać fanom, odparł: – Jak najmniej błędów, mamy ten sam cel co kibice – zwycięstwa. Ale potrzebujemy być cierpliwi, bo mistrzowie nie rodzą się ot tak, w ciągu jednego dnia. Obiecuję więc, że będziemy ciężko harować i jesteśmy w stu procentach oddani klubowi.
Patrząc na liczbę zainteresowań i zajęć bossa Romy, trudno uwierzyć, że całe życie poświęci faktycznie Romie. Ale za jedno trzeba go pochwalić. To coś, czego brakuje amerykańskim właścicielom angielskich drużyn. – Chcemy dużo słuchać. A to co już usłyszeliśmy brzmi tak: fani pragną być dumni z zespołu, a także tego, by klub ich doceniał, dzielił z nimi zaangażowanie i pasję. Chcą również, abyśmy jako właściciele byli z nimi szczerzy. I obecni – podkreślił.
Zatrudnienie Mourinho to sięgnięcie po sprawdzonego na dużej scenie aktora. Z pewnością również skierowanie na Rzym należnej gigantom uwagi. Pytanie brzmi tylko: czy pójdą za tym wyniki sportowe? Wygląda na to, że Friedkina czeka najtrudniejsza akrobacja w karierze.