Squash najzdrowszym sportem świata? „Przez godzinę można spalić aż 1000 kalorii”

NataliaRyfa.jpg
Fot. Andrzej Rodzin

Natalia Ryfa jest liderką rankingu Polskiego Związku Squasha. Pomogła nam poznać tajniki tej dyscypliny zwykle pomijanej nad Wisłą. Maciej Mikołajczyk stara się dotrzeć do niezwykłych zawodników, którzy są przedstawicielami sportów, o których powinno się mówić więcej.

MACIEJ MIKOŁAJCZYK: Squash to chyba jedyny sport, który został wymyślony w więzieniu?

NATALIA RYFA: Jedna z historii mówi, że narodził się w londyńskim więzieniu, gdzie skazańcy umilali sobie czas, uderzając piłeczką o ścianę, co obudziło w nich chęć rywalizacji i stało się grą. Początkowo dyscyplinę tę nazwano „racquet”, a obecne określenie nadali jej w XIX wieku uczniowie z angielskiej szkoły Harrow.

Żeby uprawiać tę dyscyplinę, potrzebna jest przede wszystkim rakieta i piłeczka, ale także odpowiednio dobrane buty. Czym różni się ten zestaw od sprzętu tenisistów?

Potrzebne są przede wszystkim buty z podeszwą non-marking, czyli niepozostawiające śladów na korcie. Najczęściej są to wszystkim dobrze znane „halówki”, dlatego można grać w butach do badmintona, piłki ręcznej czy siatkówki. Oczywiście są na rynku firmy sportowe takie jak Asics, Babolat czy Eye, które produkują buty stricte squashowe. Dyscyplina jest bardzo dynamiczna, mamy wiele zmian kierunków. Niezwykle istotny jest start i zatrzymanie, więc warto pomyśleć o odpowiednim doborze obuwia. Buty do squasha wyróżnia lekkość, doskonała amortyzacja i stabilizacja, poza tym są często wzmocnione na przedniej części. Rakiety są natomiast znacznie lżejsze od tych tenisowych, różnią się też wyglądem, a wiele z nich ma kształt tak zwanej łezki. Z kolei piłeczka jest gumowa i znacznie mniejsza od tenisowej.

Podobnym sportem jest również padel, który promują m.in. Zbigniew Boniek i Agnieszka Radwańska. Miałaś przyjemność grać?

Niedawno spędziłam miesiąc w prestiżowej hiszpańskiej akademii Barcelona Global Squash, gdzie trenowałam, a przy okazji korzystałam z walorów Barcelony. Często w niedzielne przedpołudnie, w ramach sesji regeneracyjnej, chodziliśmy grać w padla. Miałam nawet jeden trening.

Nie bieganie, nie rower ani pływanie, a właśnie squash został uznany przez magazyn „Forbes” za najzdrowszy sport świata. Skąd taki werdykt? Ile kalorii można spalić przez godzinę gry?

Według magazynu podczas godzinnej gry można spalić aż 1000 kalorii. Trenując sama, monitoruję swoje wyniki i mogę potwierdzić, że się nie mylą. Dodatkowo squash pozwala zbudować nam bardzo dobrą wydolność oraz wytrzymałość siłową. Poza spalaniem kalorii jest jeszcze coś, co sprawia, że ludzie tak chętnie wchodzą na kort. Ta godzina gry lub treningu pozwala rozładować stres, odprężyć się po całym dniu pracy i na chwilę zapomnieć o problemach życia codziennego, a wiemy, że taki krótki reset jest wszystkim potrzebny. Początki nie są takie trudne jak w przypadku tenisa ziemnego. Od pierwszej godziny squash daje niesamowitą przyjemność.

Jak godzisz studia z wyczynowym uprawianiem sportu?

Nie jest to zbyt skomplikowane. Uczę się na menadżera sportu na warszawskim AWF-ie w indywidualnym toku studiów, przez co swobodnie mogę wyjeżdżać na turnieje. Czasami wystarczy zabrać notatki do samolotu i efektywnie wykorzystać czas podróży. Gorzej z łączeniem treningów, studiów i pracy, ale jak widać, jeśli się chce, to wszystko jest możliwe.

W naszym kraju przez wiele lat funkcjonował mit, że squash – podobnie jak golf – jest sportem dla elit, snobów, biznesmenów czy bogatych mieszczuchów. Skąd wziął się taki wymysł?

Dawniej dostępność kortów była znacznie mniejsza, co mogło wpłynąć na takie podejście. Odkąd karty Benefit działają na rynku, to squash stał się u nas zdecydowanie bardziej powszechny i dostępny. Wiele osób uprawia go rekreacyjnie, spotyka się przy okazji z przyjaciółmi i traktuje jako formę wspólnego wyjścia. Dzięki temu podejście naszych rodaków wyraźnie się zmieniło, widać to po coraz większej aktywności studentów czy dzieci.

IMG4153.jpg
Fot. Andrzej Rodzin

W Europie Zachodniej i Ameryce Północnej ten sport rozwija się intensywnie, powstaje coraz więcej klubów. Dlaczego squasha mimo usilnych starań wciąż brakuje w rodzinie olimpijskiej? Ostatnio batalię o igrzyska 2024 przegrał z surfingiem, wspinaczką, skateboardingem czy breakdancem.

Sądzę, że dla osób spoza środowiska, nieznających przepisów i niebędących nigdy na korcie, gra wydaje się niezbyt atrakcyjna. Ten sport jest mało medialny. Dla publiczności piłeczka często jest niewidoczna, a decyzje sędziów niezrozumiałe. Dodatkowo brakuje pieniędzy oraz sponsorów, a jak wiemy, od finansów przeważnie zależy rozwój danej dyscypliny. Wierzę, że niedługo squash pojawi się na igrzyskach olimpijskich, bo na to zasługuje. Mamy coraz nowsze technologie umożliwiające lepszy przekaz obrazu. Wprowadzono interaktywne korty, które urozmaicają wydarzenia, a szklany kort można postawić w dowolnym miejscu na ziemi. Musimy działać w tym obszarze, jeżeli chcemy, aby wszedł na tak ważną imprezę. Pod względem sportowym jest na bardzo wysokim poziomie, zawodnicy z czołówki cechują się niesamowitym przygotowaniem fizycznym, technicznym i mentalnym, dlatego zdecydowanie zasługują na udział w igrzyskach. To spełnienie marzeń dla każdego sportowca.

Squash uzależnia?

Zdecydowanie tak! Gra wciągnęła mnie już od pierwszej godziny spędzonej razem z przyjaciółką. Dość szybko zaczęłam trenować regularnie i stawiać pierwsze kroki w turniejach. Squash jest po prostu ekscytujący. Łączy aspekty związane z przygotowaniem fizycznym takie jak siła, eksplozywność, wydolność, szybkość, zwinność połączona z doskonałą techniką uderzenia, jak i poruszania się po korcie. Dochodzą jeszcze umiejętność szybkiego podejmowania decyzji, elementy taktyki i, co najważniejsze, silnej mentalności. Zawodnicy są na korcie tak blisko siebie, że aspekt mentalny odgrywa tutaj ważną rolę. Połączenie tych wszystkich składników sprawia, że masz wiele przestrzeni do rozwoju, a samo konkurowanie daje ogromną frajdę. Ten sport jest wciągający przez swoją nieszablonowość.

Jak zarazić nim Polaków? Czemu młody Jan Kowalski powinien postawić na squasha, a nie na przykład na piłkę nożną?

Ten temat jest mi bardzo bliski. Jestem nie tylko czynną zawodniczką, ale również prowadzę Akademię Squasha Legii Warszawa oraz program Legia Squash Schools. Obecnie mamy 70 dzieciaków pod swoimi skrzydłami. Z doświadczenia wiem, że jak już dziecko pojawi się na zajęciach, to chce do nas wrócić. Najtrudniejszą częścią jest jednak promocja zajęć. Bardzo często przychodzą do nas dzieci, bo ich rodzice grają albo nasz klub jest blisko ich domu, a nie dlatego, że dziecko chce związać przyszłość ze squashem, bo widział swojego idola w telewizji. Istnieje wiele powodów, dla których warto wysłać swoją pociechę na takie zajęcia. Przede wszystkim rozwijają u najmłodszych koordynację i zwinność, a także zwiększają wytrzymałość. Wzmacniają charakter, budują pewność siebie, dodają odwagi i uczą samodzielności. Rozwijają umiejętność koncentracji czy pozwalają nawiązać nowe kontakty. Nie widzę w tej dyscyplinie niezdrowej rywalizacji. Na treningach i turniejach panuje koleżeńska atmosfera. Rodzice, uwierzcie mi na słowo, po godzinnym treningu squasha będziecie mieli ciszę w domu.

5240466F-C53A-442F-A6FF-6A8D468D54EB.jpg
Fot. Andrzej Rodzin

W squasha gra się nie tylko w „klatce”. Ostatnio coraz większą popularnością cieszą się rozgrywki na szklanych kortach. Czujesz różnicę, rywalizując na zewnątrz?

Na tak zwaną „szklankę” wchodzimy głównie na imprezach mistrzowskich. Wtedy czując na sobie wzrok wszystkich, którzy przyszli ci kibicować, początkowo dochodzi element stresu i tremy. Na szczęście mija po pierwszym serwisie. Gdy piłka jest w grze, możemy się całkowicie wyłączyć. Dwie największymi zaletami szklanych kortów jest ich widowiskowość, możemy postawić je praktycznie wszędzie – w galerii handlowej, na placu czy jak na kilku prestiżowych turniejach międzynarodowych przy piramidach w Egipcie lub na Grand Central Terminal w Nowym Jorku.

Jesteś obecnie liderką rankingu Polskiej Federacji Squasha. Jakie to uczucie być numerem jeden w kraju?

Moje cele są znacznie wyższe niż bycie numerem jeden w Polsce. Na pewno jest to miłe uczucie, jednakże nie zdobyłam jeszcze tytułu mistrzyni Polski, trzykrotnie kończyłam na drugim miejscu, więc wciąż mam tutaj wiele do zrobienia. Najważniejsze cele są dla mnie na międzynarodowych zawodach. Nie zatrzymuje się, staram się krok po kroku realizować małe cele, by piąć się do góry i pokazać światu, że polska dziewczyna może w tym sporcie wiele osiągnąć.

Jak wygląda twój typowy trening? Ćwiczysz na siłowni?

W zależności od ułożonego planu trenuję indywidualnie, grupowo, rywalizuję w sparingach i pracuję nad motoryką czy siłą. Jest to sport, który fizycznie wymaga ode mnie maksymalnych obrotów. W zależności od okresu przygotowawczego skupiamy się na różnych aspektach. Latem, kiedy nie ma sezonu turniejowego, koncentrujemy się głównie na sile oraz wydolności, w okresie startowym, trwającym od września do końca czerwca, na eksplozywności, szybkości i zwinności. Niestety z racji braku finansowania z zewnątrz pracuję też sporo na korcie jako trener, co nie pozwala mi prowadzić życia jako profesjonalny sportowiec.

Co ma w codziennym menu Natalia Ryfa?

Przede wszystkim staram się jeść zdrowo i mieć zbilansowaną dietę. Nie liczę jednak specjalnie kalorii, za bardzo kocham jeść, a gotowanie to moja druga pasja. Najbardziej kocham w niej, że nie ma żadnych ograniczeń. Wolę zachować balans między zdrowym odżywianiem a szczęściem. Mój dzień jest dość długi. Często zaczynam trening o godzinie 7, a pracę kończę o 22, więc jem 5-6 razy dziennie. Moim ulubionym śniadaniem są placuszki bananowo-jogurtowe z kokosem przekładane masłem orzechowym i owocami. Króluje u mnie kuchnia tajska i włoska, wiec zazwyczaj obiad składa się z makaronu z warzywami. Kolacja to głównie sałatka, ale pełna różnych rozmaitości – warzyw, mojego ulubionego sera halloumi, kaszy jaglanej i indyka. To taki mój najlepszy jadłospis.

Czy zawodnicy są mocno narażeni na kontuzje? To niezwykle kontaktowy sport.

W Polsce na średnio zaawansowanym poziomie nie zdarzają się już kontuzje. Jeżeli gracie po raz pierwszy, to warto przyswoić sobie zasady Let i Stroke, które pozwolą uniknąć wszelkich niebezpiecznych sytuacji.

Jak przedstawia się światowa czołówka w squashu? Jakie nacje wiodą prym? Polakom dużo brakuje do najlepszych?

Od kilku lat niekwestionowanie rządzi Egipt. Obecnie w czołowej „10” światowych rankingów jest po pięć Egipcjanek i Egipcjan, do tego plasują się w czołówce. W Europie najlepszych zawodników mają Anglia i Francja. Na świecie jeszcze Malezja oraz India są wysoko. Duże nadzieje pokłada się obecnie w Stanach Zjednoczonych, gdzie od kilku lat jest ogromny boom na squasha. Wielu europejskich trenerów poleciało za ocean i rozwijają ten sport w szybkim tempie, co widać po prestiżowych juniorskich turniejach. Amerykanie nie mają jeszcze żadnego wielkiej klasy seniora, ale patrząc po tym, jak rozwijają się ich juniorzy, jest to tylko kwestia czasu. W Polsce squash jest stosunkowo młodym sportem, więc do światowej czołówki mamy jeszcze długą drogę, choć nasi juniorzy plasują się dość wysoko w europejskich zestawieniach. Mamy na przykład w naszej Akademii braci Lohmann znajdujących się w TOP 20 European Squash Federation, trzykrotnych mistrzów Polski. Starszy z braci, Szymon, zdobył brąz na prestiżowym turnieju Dutch Junior Open, natomiast młodszy, Mateusz, w tym roku wygrał duży międzynarodowy turniej Czech Junior Open. To już są naprawdę spore osiągnięcia, którymi możemy się pochwalić.

W 2019 roku wygrałaś turniej Professional Squash Association i to w debiucie. Jak wspominasz ten sukces?

Było to dla mnie coś absolutnie wyjątkowego. Pierwszy turniej PSA i wygrana. Zupełnie się tego nie spodziewałam. Nie byłam faworytką, szczególnie w meczu finałowym, gdzie grałam z Sanne Veldkamp, 115-tą rakietą na świecie, grającą na swoim podwórku. Dodatkowo w dniu finałów do klubu dojechałam siedemnaście kilometrów rowerem. I to w mroźny dzień, więc moje nogi nie były przygotowane na dwa tak ważne mecze jednego dnia. W spotkaniu półfinałowym mierzyłam się z Angielką, która przyjechała na turniej z jednym z najlepszych szkoleniowców na świecie. Z Davidem Pearsonem, który był niegdyś trenerem kadry narodowej, prowadził też mistrzów globu Nicka Matthew oraz Laurę Massaro. Po tym pojedynku słynny coach podszedł do mnie, by porozmawiać, nawet zabrał mnie na kort i udzielił kilku wskazówek. To niezapomniane doświadczenie, a rozmowa z nim dodała mi skrzydeł, nawet bardziej niż wygrana w turnieju.

Nieco później doszłaś do finału prestiżowych zawodów w Rydze. To twoje największe osiągnięcie?

Jeśli chodzi o wynik sportowy to tak. Z tego turnieju najbardziej cieszy mnie występ w finale, który rozegrałam z Inetą Mackevic z TOP 60 PSA. Pomimo przegranej 1:3, to był chyba mój najlepszy mecz w karierze.

Jak koronawirus wpłynął na twoje plany startowe w tym sezonie? Tak aktywnej osobie pewnie trudno usiedzieć w domu.

Do końca maja zawiesili cały tour. Ranking został zamrożony, dlatego czekamy na dalszy rozwój sytuacji. Odwołane zostały drużynowe Mistrzostwa Europy, a Mistrzostwa Polski najprawdopodobniej zostaną przesunięte na późniejszy termin. To sprawia, że trzeba przeorganizować cały plan treningowy, ale na tę chwilę nie mamy nawet wiedzy o nowych terminach. Obecnie wykorzystuję przerwę od grania na przygotowanie fizyczne – siłownia w domu, rower, interwały. Trzeba myśleć pozytywnie i wykorzystać ten czas najlepiej jak to możliwe.

Czego mogę Ci życzyć?

W tych czasach: zdrowia! Ale także wytrwałości w dążeniu do swoich celów i czasu na regenerację. To jeden z dużych mankamentów trenowania squasha. Trzeba łączyć profesjonalne treningi z pracą, co znacząco utrudnia odpoczynek.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Różne pokolenia, ta sama zajawka. Piszemy dla was o wszystkich odcieniach popkultury. Robimy to dobrze.