Noc oczyszczenia. Mistrzostwa w Eugene nauczką dla polskiej reprezentacji

Zobacz również:Najlepsi w historii. Skąd wziął się medalowy wybuch polskiej lekkoatletyki?
sztafeta 4x400
fot. Rafal Oleksiewicz/PressFocus

Z jednej strony liczyliśmy na jakieś trzy-cztery medale i z takim wynikiem skończymy. Z drugiej – rozczarowań na lekkoatletycznych mistrzostwach świata w Eugene mamy aż za dużo. Pierwsze, co przychodzi do głowy, to dobry timing Polaków. Lepiej rozczarowywać się teraz niż rok temu na igrzyskach w Tokio. Jednak warto też spojrzeć w przyszłość i wynieść z tego nauczkę na igrzyska w Paryżu.

Polska lekkoatletyka przez długie lata pokazywała potencjał na mistrzostwach świata czy Europy tylko po to, by na igrzyskach kończyć z dwoma lub trzema medalami. Zawsze coś nie wychodziło – błąd taktyczny, wybitni rywale, brak formy akurat na tej jednej imprezie... Jeśli coś miało nie wyjść, nie wychodziło właśnie na igrzyskach, kiedy bolało nas to najbardziej. Na szczęście igrzyska w Tokio odwróciły ten trend. Potencjał Polaków wybuchł, dziewięć medali samej lekkoatletyki przekroczyło oczekiwania nawet największych optymistów, a nowe wcielenie (może nawet lepsze?) słynnego Wunderteamu zostało aktywowane.

Wychodzi jednak na to, że w przyrodzie nic nie zginie. Skoro zmieniliśmy bieg cyklu i to na igrzyskach nasz potencjał spełnił się w całości, to inna impreza przejęła rolę tej rozczarowującej. Zresztą mistrzostwa w Eugene będą przez to trudne do oceny. Z jednej strony wiedzieliśmy, że nie stać nas na drugie Tokio i plan minimum (3-4 medale) został wykonany, ale z drugiej liczba pozostałych rozczarowań, i to w wykonaniu gwiazd naszej lekkoatletyki, jest znacznie większa niż myśleliśmy.

Czy stawialiśmy, że Patryk Dobek na pewno zdobędzie medal? Nie, wręcz przeciwnie – że będzie o to bardzo trudno. Ale odpadnięcia w eliminacjach nie spodziewał się nikt. Podobnie z Marią Andrejczyk i Malwiną Kopron – forma na medal nie pozwalała, ale brak awansu do finału to już co innego. A że „Aniołki Matusińskiego”, czyli żeńska sztafeta 4x400 metrów, nie przejdzie pierwszej rundy? To już wyższy poziom abstrakcji.

Ogólnie zdaje się, że nasza reprezentacja nie jest na te mistrzostwa przygotowana aż tak dobrze, jak nas do tego przyzwyczaiła. Wielu zawodników, którzy normalnie może nie walczyliby o medale, ale byliby w stanie osiągnąć dobry wynik, przepada w eliminacjach. Medalowo ratują nas, oczywiście, młociarze oraz fantastyczna niespodzianka w postaci dwóch medali Katarzyny Zdziebło, a bardzo dobrze zaprezentowali się też Adrianna Sułek czy Damian Czykier, jednak liczba niemiłych niespodzianek w Eugene znacznie w naszej reprezentacji przeważa.

Na pewno nie jest tak, że wszyscy, jak jeden mąż, są gorszymi zawodnikami, którzy nie wrócą do szczytowej formy. Kopron i Andrejczyk nadal potrafią daleko rzucać – potrzebują tylko zdrowia i spokojnych przygotowań. To samo z Dobkiem czy nawet Mateuszem Borkowskim. Obaj ośmiusetmetrowcy wyglądali jak inni zawodnicy. W negatywnym sensie. Piotr Lisek na pewno jest w stanie przejść eliminacje tyczki, a sztafeta 4x400 metrów pań lepiej zmieniać i biec szybciej na poszczególnych zmianach – ale w Eugene się tak nie stało.

Bardzo dużo rzeczy nie idzie po naszej myśli. Za chwilę możemy do tego dorzucić Dawida Tomalę. Kibice czekają na jego start, licząc na medal w chodzie na 35 kilometrów, skoro rok temu był mistrzem olimpijskim na 50. Nie jest to jednak takie proste. Sam Tomala twierdzi, że nowy dystans jest tylko przedłużeniem „dwudziestki”, o czym świadczą wyniki u pań (podium 20 km i 35 km było takie samo), więc może się okazać, że na ten moment nie ma dla niego optymalnego dystansu.

Jednak takie to są też mistrzostwa – niby rok poolimpijski, ale jednocześnie do kolejnych igrzysk dwa lata. A za rok kolejne mistrzostwa świata. Jeszcze nigdy nie było tylko roku przerwy między kolejnymi edycjami tej imprezy. Niektórzy po prostu czasem potrzebują resetu i czasu na odbudowę formy po tej życiowej, która nadeszła na igrzyska. Nie tylko Polacy mają z tym problem – wybitna długodystansowa biegaczka Sifan Hassan wróci do domu bez medalu, mimo że z Tokio wróciła z trzema. Mistrz olimpijski w dziesięcioboju Damian Warner nie ukończy konkurencji przez kontuzję, bo jego organizm nie wytrzymał przeciążeń. A takich przypadków jest więcej.

Polska lekkoatletyka potrzebuje oczyszczenia. Dajmy chwilę oddechu wielkim mistrzom – niech dojdą do formy na własnych warunkach. Ogarnijmy bałagan między związkiem a zawodnikami, bo miło by było, gdyby choć w jednej dyscyplinie nie było głośno o działaczach. Odbijmy sobie to na mistrzostwach Europy w Monachium, które już za moment. Będzie szansa pokazać, że polska dominacja na kontynencie nigdzie się nie wybiera.

Wielu kibiców może stwierdzić, że po co nam te sukcesy na mistrzostwach Europy, skoro tyle rozczarowań jest na ważniejszej imprezie – i będą mieli rację, jednak dla mentalności wielu zawodników może mieć to znacznie przełomowe w kontekście kolejnych sezonów. Przełamanie powrotne – z powrotem na drogę rozwoju i rosnącej formy. I skoro już odmieniliśmy ten cykl, to go kontynuujmy. Niech Eugene będzie tą najgorszą imprezą olimpijskiego trzylecia.

Swoją drogą jeszcze niedawno nikt nie mówiłby o rozczarowaniach w kontekście mistrzostw świata z czterema medalami, ale to tylko pokazuje jak bardzo rozwija się nasza lekkoatletyka. I prawdopodobnie będzie robiła to dalej, bo talentów nie brakuje, a mistrzowie się nigdzie nie wybierają, nawet jeśli trudniej im wybudować formę.

Rok poolimpijski to czas na eksperymenty. Za rok zaczyna się coraz trudniejsza droga do Paryża i to wtedy forma polskich lekkoatletów ma rosnąć. Chyba nie musimy mówić, w którym ma być szczytowa? A po kolejnych udanych igrzyskach spokojnie przyjmiemy kolejny taki przejściowy sezon jak ten.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uniwersalny jak scyzoryk. MMA, sporty amerykańskie, tenis, lekkoatletyka - to wszystko (i wiele więcej) nie sprawia mu kłopotów. Współtwórca audycji NFL PO GODZINACH.
Komentarze 0