To jest tekst przede wszystkim dla tych, którzy nie wiedzą, o co chodzi w serialu, a często i nie wiedzą, o co chodzi kobietom, które protestowały i protestują na ulicach miast. Czyli cechy wspólne Opowieści podręcznej i rzeczywistości 2020 roku w trzech akapitach.
Już od pierwszych minut przenosimy się do mrocznego Gilead, w którym kobiety pozbawione są wszelkich praw. W zależności od swojego potencjału rozrodczego - oraz stanowiska ich mężów - mogą być ozdobami Komendantów, Martami, podręcznymi, a w najgorszym razie - trafiają do obozów, skazane na dożywotnią pracę. I każda z tych opcji wiąże się z mniej lub bardziej dramatycznymi doświadczeniami. Science-fiction? Raczej nieco podkoloryzowana wizja świata. Na którą w Polsce 2020 roku patrzy się ze ściśniętym gardłem. W końcu miliony ludzi wyszły jesienią na ulice, by zaprotestować przeciwko łamaniu praw kobiet do wolnego wyboru. Tu nikt nikogo nie skazuje na obóz pracy, ale systemowo odbiera się możliwość powiedzenia nie w najważniejszej życiowej kwestii.
W serialu obserwujemy gwałtowne zmiany dokonywane na terenie dawnych Stanów Zjednoczonych, który jest opanowany przez religijnych fanatyków. Kobietom z dnia na dzień odbiera się pracę, majątek i podstawowe prawa, co doprowadza do protestów - brutalnie tłumionych przez funkcjonariuszy nowej policji. I znów - nie zabieramy majątku, ale ruszamy z pałkami na protestujące i protestujących. W Opowieści podręcznej mamy też przekonanie o tym, że rola kobiety ogranicza się do urodzenia dzieci czy wciąż powszechne zjawisko victim blamingu, które w serialu dotyczy jednej z bohaterek, ofierze gwałtu. Jakby tak poczytać sieciowe wynurzenia inceli, którzy dość powszechnie nazywają kobiety zmywarami... Nie no, przecież tego naprawdę nie chce się czytać.
Stygmatyzacja i piętnowanie kobiet, czyli nieodłączne elementy serialowej fabuły, w tym roku nabierają coraz wyraźniejszych kształtów, kiedy na ulicy - zwłaszcza wobec niektórych grup - widzimy przejawy jawnej nienawiści. Opowieść podręcznej dobitnie przedstawia świat rządzony przez mizoginiczne grupy. I naprawdę nie chcemy uderzać w ciekawostkowe tony dotyczące praw w odległych państwach, bo niestety nasza rzeczywistość dostarcza przykładów na to, że serialowe Gilead, inspirowany książką Margaret Atwood, to nie odległa, zmyślona kraina, a kraj, który - w niektórych momentach - boleśnie oddaje społeczną polaryzację i coraz śmielsze ataki na podstawowe prawa. Więc jeżeli po ostatnich wydarzeniach w Polsce i tak decydujecie się obejrzeć Opowieść podręcznej to albo spojrzycie na ten serial pod zupełnie nowym kątem, albo po prostu jesteście masochistami. Chociaż zobaczyć oczywiście warto.