Cztery medale olimpijskie, trzy medale mistrzostw świata, ponadto tytuły MVP WNBA i miano legendy Seattle Storm. Lauren Jackson w koszykówce osiągnęła wiele. Z amerykańskiej ligi zniknęła dziesięć, a z australijskiej ponad sześć lat temu. Mimo to kilka miesięcy temu wróciła do gry w półprofesjonalnej lidze NBL1, a teraz znalazła się w szerokiej kadrze na nadchodzące mistrzostwa przed własną publicznością.
W lutym o Albury znów usłyszeli fani żeńskiej siatkówki. Do tej pory miasto w Nowej Południowej Walii kojarzyło się z osobą Jackson, która przyszła tam na świat. Teraz znów informacja miała związek z koszykarką, ale w innym kontekście. Uważana za najlepszą australijską koszykarkę wszechczasów 41-latka postanowiła wznowić karierę w lokalnym zespole Albury Wodonga Bandits.
Wychowywanie dzieci musiało znaleźć konsensus z rywalizacją w półprofesjonalnej lidze. Pomimo „czwórki” z przodu Jackson na tle rywalek prezentuje się jak dominatorka. W ośmiu meczach notuje średnią 32,6 punktów i 11,6 zbiórek na mecz. Powrót do rywalizacji klubowej poskutkował również powołaniem do kadry narodowej. Australijki w Sydney będą walczyć o trzeci z rzędu medal mistrzostw świata.
– Nigdy nie spodziewałam się, że dojdę do tego punktu, więc każdy dzień, który przechodzę, jest błogosławieństwem. Czuję się jedną z najszczęśliwszych osób na świecie, która dostanie kolejną szansę po tym, jak zakończyła się moja kariera – mówiła pod koniec czerwca Jackson dla „News Corp”.
ZDROWIE PODEJMUJE DECYZJĘ
Ostatnie lata (pierwszej) kariery Jackson przebiegały pod znakiem licznych problemów zdrowotnych. Choć do przed 2016 rokiem znajdziemy wiele klubów w biografii zawodniczki, to tak naprawdę pełnię umiejętności mogła pokazywać do około 2012 roku. Już wcześniej męczyła się z urazami bioder i Achillesa. Ekstremalny rygor treningowy sprawił, że wróciła do gry, po czym w trakcie ostatniego sezonu w Seattle doznała kontuzji kolana. Kolejny podobny uraz pojawił się rok później, gdy środkowa rywalizowała w Chinach. W tym samym czasie zdiagnozowano u niej artretyzm. Przez półtora roku próbowała walczyć o kolejny powrót do rywalizacji, tym bardziej że z tyłu głowy miała zbliżające się igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro.
– Pożegnanie się z moją miłością, moim życiem, moją tożsamością boli. Kilka łez zostało uronionych, przez co teraz czuję się trochę pusta, naprawdę pusta. Myślę jednak, że jestem gotowa i podekscytowana na następny rozdział – cokolwiek to będzie. Nie chcę chodzić o kulach do końca życia – powiedziała w marcu 2016 roku Jackson przy okazji początku zgrupowania australijskiej kadry.
Teoretycznie lata 2014-16 koszykarka spędziła w Canberra Capitals, klubie, z którego wychodziła w wielki świat basketu i do którego wracała we wcześniejszych latach. W praktyce, w klubie ze stolicy kraju przez ostatnie pięć sezonów zagrała zaledwie sześć spotkań. Po zakończeniu gry nie chciała rozstawać się z koszykówką. Pełniła funkcję komentatorki telewizyjnej, przewodniczącej związku australijskich zawodniczek czy dyrektor do spraw komercyjnych w Melbourne Boomers.
Ponadto Jackson znalazła też czas na rozwój życia prywatnego. Lata temu narzekała, że połączenie kariery z prywatną zabawą jest trudne do zrealizowania.
– Jako sportowiec trudno mi było utrzymać związek. To nie jest jeden z moich najlepszych punktów, ale mam rodzinę i przyjaciół, którzy to rekompensują. Kiedy byłam młodsza wychodziłam i dobrze się bawiłam, ale były chwile, kiedy ludzie mnie za to krytykowali – wspominała legenda koszykówki.
Po przymusowym rozbracie z koszykówką urodziła dwójkę dzieci. Napisała autobiografię, a ponadto wzięła udział w ceremoniach włączenia do Galerii Sław Żeńskiej Koszykówki oraz tej najsłynniejszej Naismith Memorial Basketball Hall of Fame, gdzie wraz z nią wyróżnienie otrzymali między innymi Paul Pierce, Tony Kukoc czy Ben Wallace.
DROGA DO LEGENDARNOŚCI
Do tej pory poruszono wątek ostatnich lat zawodniczki. By zrozumieć jak wiele znaczy dla kadry i dlaczego pomimo czterdziestki na karku selekcjoner Sandy Brondello (dawna koleżanka z kadry) widzi ją w składzie na mistrzostwa świata, trzeba spojrzeć na jej dorobek w WNBA. Jackson znalazła się w każdym jubileuszowym składzie najlepszej żeńskiej ligi świata od 2006 roku. Również w ubiegłym roku, gdy rozgrywki obchodziły 25-lecie nie zabrakło jej w gronie 25 wyróżnionych.
Z ojczyzny wyjeżdżała z łatką ogromnego talentu. Jako jedenastolatka rywalizowała w mistrzostwach U-14. Z kolei będąc czternastolatką występowała w reprezentacji Australii U-20. W tym roku mija także 25 lat od pierwszego powołania do seniorskiej kadry. – Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam Lauren i to, co mogła zrobić na boisku do koszykówki, wiedziałam, że jest kimś wyjątkowym – wspominała była trener reprezentacji Jan Stirling.
Do WNBA trafiła jako numer jeden draftu w 2001 roku. Miała już wtedy w dorobku dwa tytuły MVP ligi australijskiej, brąz mistrzostw świata i srebro igrzysk olimpijskich. Co ciekawe, w Sydney, na drodze do medalu w ćwierćfinale stanęły jej Polki. Nasza kadra, mistrzynie Europy z 1999 roku, awansowała z grupy, lecz w fazie pucharowej Australijki znacząco pokonały drużynę Tomasza Herkta.
Seattle Storm od razu widziało w niej gwiazdę zespołu. Szybko zaznajomiła się z nowymi realiami i choć nie zdobyła nagrody Rookie of the Year, to wszyscy wiedzieli, że jeśli zdrowie nie stanie na przeszkodzie, to amerykańskie koszykarki będą miały wiele problemów z australijską podkoszową. Już w trzecim sezonie zdobyła pierwsze tytuły dla MVP fazy zasadniczej i najskuteczniejszej zawodniczki ligi.
Sukcesy Seattle to zasługa świetnej formy Jackson oraz Sue Bird. Obie zawodniczki były twarzami organizacji, która w 2004 i 2010 roku zdobyła mistrzostwa WNBA. Rozgrywająca przeważnie nie otrzymywała nagród indywidualnych, niemniej to ona stanowiła mózg jeśli chodzi o kreowanie akcji zespołu ze stanu Waszyngton. Osiemnaście lat temu w finale Storm uporali się z Connecticut Sun, sześć lat później z Atlanta Dream.
Jackson nie schodziła z koszykarskiego topu przez całą pierwszą dekadę XXI wieku. No bo jak inaczej nazwać aż siedem nominacji do pierwszego składu sezonu? Podobnie jak większość zawodniczek, tak i ona spędzała sezon letni w WNBA, a sezon jesienno-zimowy poza Ameryką. Najlepsze koszykarki najczęściej wędrowały do Rosji, gdzie miały płacone najlepiej na świecie. Jackson grała tam trzy lata, ale ze Spartakiem Moskwa niczego nie zdobyła. Sukcesy święciła za to w Australii, gdzie po amerykańskich rozgrywkach biegała w koszulce Canberry.
ZMAZANIE WPADKI
Brondello z pewnością przyda się doświadczenie reprezentacyjne Jackson. Środkowa była częścią czterech ekip, które w latach 2000-12 zdobywały olimpijskie medale (trzy srebra i brąz). Ponadto może pochwalić się złotem mistrzostw świata, co biorąc pod uwagę wieloletnią dominację Amerykanek, jest sporym wyczynem. To jednak nie one, a Rosjanki uporały się półfinale MŚ nad słynnymi dominatorkami. Australijki w finale uporały się jednak z kadrą naszych sąsiadów, zdobywając pierwsze w historii kraju złoto na tym turnieju.
Reprezentacja „Opali” przed własną publicznością będzie chciała odkuć się za wpadkę na igrzyskach w Tokio. Z Japonii wrócili bez medalu. Jackson nie musi już niczego udowadniać, bo poza złotem olimpijskim zdobyła z nią wszystko. W składzie nie ma jednej z najbardziej znanych Australijek, Elizabeth Cambage, za którą ciągnie się sprawa oskarżeń o rasizm.
Nikt nie wie, czy powrót do gry jest chwilową kwestią. Jackson jest jedyną kadrowiczką, która na co dzień nie gra w żadnej z elitarnych lig. NBL1 to rozgrywki półprofesjonalne, więc nie znamy pełnej formy zawodniczki. Matka dwójki dzieci znana również jako legenda żeńskiego kosza potrafiła przed laty racjonalnie ocenić swoje możliwości. Skoro uznała, że czuje się na siłach, to trudno komukolwiek podważać jej decyzję.

Komentarze 0