Red Bull Austria. Ralf Rangnick pożegnał Manchester i znów dodaje skrzydeł

Zobacz również:Jeśli reagować, to właśnie teraz. Zawalić możemy nie jeden turniej, a z automatu dwa (KOMENTARZ)
Austria
Robbie Jay Barratt - AMA/Getty Images

W Manchesterze United mu nie wyszło, bo wyjść nie mogło. Zresztą nie jemu jednemu. Jednak posada selekcjonera kraju, w którym wszyscy najlepsi piłkarze grają według jego wyobrażeń o futbolu, pasuje do Ralfa Rangnicka idealnie. Austriacy właśnie przeżywają z nim miesiąc miodowy.

Ci, którzy znali Ralfa Rangnicka od lat, przestrzegali, że to może się skończyć katastrofą. To nie jest trener, którego bierze się tymczasowo. I który spokojnie będzie grzał posadę dla następcy, nie zmieniając zbyt wiele. Nie przez przypadek 63-latek największe sukcesy odnosił tam, gdzie nie miał wokół siebie grona działaczy oraz miejscowych mędrców patrzących mu na ręce i wymuszających kompromisy. Rangnick sprawdzał się tam, gdzie mógł najpierw wszystko wyburzyć, a później zbudować od nowa, na swoją modłę, kładąc pieczęć na każdym aspekcie. Jeśli w Manchesterze nie mieli zamiaru zatrudniać go, by wymyślił im klub na nowo, lepiej było w ogóle do niego nie dzwonić. W efekcie rozczarowani są wszyscy. Działacze Manchesteru po kolejnym fatalnym sezonie. I sam Rangnick, który pewnie w Anglii spalił sobie nazwisko po wsze czasy. Ale szybko znalazł nowe zajęcie. Takie, które pasuje do niego idealnie. Wąsko patrząc: prowadzenie reprezentacji Austrii. Szerzej: przebudowanie austriackiego futbolu.

Manchester United
Roland Krivec/DeFodi Images via Getty Images

Wszystko, co najlepsze w najnowszym życiorysie Rangnicka, wiąże się z Austrią. W 2012 roku, po rozstaniu z Hoffenheim, które wydawało się jego dziełem życia i odejściu z Schalke, gdy poczuł wypalenie zawodowe, rozpoczął doradczą współpracę z salzburską firmą Red Bull, która miała pieniądze i inwestowała je w futbol, ale nadal nie do końca wiedziała, jak się za to zabrać. Rangnick mógł zrobić to tak, jak lubi najlepiej. Powiedział Dietrichowi Matteschitzowi, by dał mu pieniądze, a on o wszystko się zatroszczy tak, by “był pan zadowolony”. Dziesięć lat później dwa najważniejsze kluby Red Bulla mają już za sobą udział w półfinałach europejskich pucharów i wyjście z grupy Ligi Mistrzów. W dużej mierze dzięki Salzburgowi austriacka liga awansowała w rankingu europejskim o jedenaście pozycji i dziś ma gwarantowane miejsce w fazie grupowej najważniejszych rozgrywek.

Sposób, w jaki najważniejszy klub w kraju zaczął grać w piłkę, wpłynął na całe tamtejsze środowisko. Zawodnicy tacy jak Xaver Schlager z Wolfsburga czy Konrad Laimer z Lipska (jeszcze, bo chce go Bayern), uchodzą za maszyny do pressingu, świnie bojowe, które przy tym dobrze grają w piłkę. Austriaccy trenerzy ze stajni Red Bulla podbijają zagraniczne ligi. Ralph Hasenhuettl prowadzi Southampton w Premier League, Oliver Glasner właśnie zdobył z Eintrachtem Frankfurt Ligę Europy, wcześniej Adolf Huetter był z tym klubem w półfinale tych rozgrywek. Jak jeszcze dziesięć lat temu Austriacy mieli tylko Davida Alabę, który w Realu Madryt odżył i właśnie zdobył trzecią Ligę Mistrzów w karierze, teraz mają całą zgraję dobrych piłkarzy. Marcel Sabitzer gra w Bayernie Monachium, gdzie wkrótce mogą do niego dołączyć Laimer i Sasa Kalajdzić ze Stuttgartu. Martin Hinteregger to opoka Eintrachtu, Christophera Baumgartnera czy Floriana Grillitscha chcą kluby lepsze od Hoffenheim. To pokolenie, jakiego w austriackim futbolu nie było od kilkudziesięciu lat.

SPRZECZNE SYSTEMY

A jednak systemy salzburski i wiedeński nie były dotąd ze sobą kompatybilne. Z jednej strony Salzburg i Liefering, grające pressingiem, odważne, szybkie i żywiołowe, wychowujący takich piłkarzy i trenerów w klubach prowadzonych jak start-upy. Z drugiej federacja, w której ścierały się interesy różnych lokalnych związków. W której cały czas było słychać narzekania, że od dekady szansy prowadzenia drużyny narodowej nie dostał żaden austriacki trener. I w której nie chciano nic zmieniać, skoro wszystko jest dobrze. Reprezentacja, choć miała w dużej mierze piłkarzy wychowanych lub ogranych w systemie Red Bulla, raczej miała twarz wiedeńską. Nudną, zachowawczą, defensywną. Sprawiała wrażenie, że zwykle gra na zaciągniętym hamulcu ręcznym. I że nie wyciska z potencjału tyle, ile by mogła.

PRZEKREŚLONE MARZENIA

Paradoksalnie Szwajcar Marcel Koller i Niemiec Franco Foda osiągnęli najlepsze wyniki od dekad. Pierwszy awansował na Euro 2016, dając Austriakom pierwszy od osiemnastu lat udział w turnieju, którego sami nie organizowali. Drugi na poprzednim Euro wyszedł nawet z grupy, tocząc w 1/8 finału fascynujący bój z Włochami, przyszłymi mistrzami Europy, a potem awansował do pierwszej dywizji Ligi Narodów. Żadnemu nie udało się jednak awansować na mundial, co w końcu przebrało miarkę. W poprzednich eliminacjach Austriacy przegrali aż cztery z dziesięciu grupowych meczów. W dwumeczu dali się zmiażdżyć Duńczykom 0:5, ze Szkotami zdobyli tylko jeden punkt, a Izrael wbił im pięć goli. Mimo to z czwartego miejsca wskoczyli do baraży dzięki dobremu rankingowi w Lidze Narodów, ale marcowa porażka z Walią przekreśliła ich marzenia. I jednocześnie czasy Fody.

LATA ŚREDNIACTWA

Niemiec, który zdecydowaną większość kariery spędził w Austrii, często był krytykowany przez zawodników przyzwyczajonych do innej (czyli redbullowej) gry, że jest zbyt bojaźliwy i każe im zachowywać się zbyt pasywnie. Wypominano mu, że przez cztery i pół roku nie pokonał ani jednego rywala notowanego wyżej w rankingu.

Austriacy byli w stanie jakością indywidualną ogrywać gorszych od siebie, ale rzadko mieli pomysł, jak dobrać się do skóry lepszym. A Rangnick jest przecież specjalistą od budowania zespołów silniejszych niż suma indywidualnych umiejętności zawodników. Pewnie dlatego znacznie lepiej szło mu zawsze w klubach małych niż dużych.

NIESPODZIEWANA ZGODA

Gdy w marcu zwalniali Fodę, działaczom federacji nawet nie przyszło do głowy, że mogliby mieć u trenera Manchesteru United jakiekolwiek szanse. Na giełdzie nazwisk funkcjonowali dyżurni kandydaci – Anderas Herzog czy Peter Stoeger, były trener Austrii Wiedeń 1. FC Koeln czy Borussii Dortmund. W mediach podkreślano, że czas na miejscowego selekcjonera. Dyrektor sportowy OFB postanowił jednak spróbować. Od Christopha Freunda, dyrektora sportowego Red Bulla Salzburg, załatwił numer Rangnicka. A ten okazał się entuzjastycznie nastawiony. Wiedział już, że jego misja w Manchesterze wkrótce dobiegnie końca, a jako doradcy zarządu nikt nie będzie go chciał słuchać. Obniżył więc żądania finansowe i zamienił Cristiano Ronaldo na Marka Arnautovicia. Ma się przyglądać wszystkiemu. Pierwszej reprezentacji, ale i całej piramidzie piłkarskiej w kraju.

MIESIĄC MIODOWY

Kraj szybko opanowała euforia. W debiucie Austriacy ograli na wyjeździe 3:0 wicemistrzów świata z Chorwacji, po raz pierwszy od 2018 roku pokonując rywala, którego można zaliczyć do szerokiej europejskiej czołówki. Przeciwko Danii, w meczu opóźnionym z powodu awarii prądu w całej dzielnicy, długo też trzymali się dzielnie, przez spore fragmenty drugiej połowy sprawiając lepsze wrażenie i tworząc sytuacje, które mogły dać prowadzenie. Ostatecznie nieznacznie przegrali, ale byli żegnani brawami. A bramka Schlagera padła po dobrze założonym pressingu. Zawodnicy wreszcie sprawiają wrażenie, jakby mogli grać tak, jak lubią. I tak jak są przyzwyczajeni od najmłodszych lat. Na piątkowy mecz z Francją wszystkie bilety zostały już wyprzedane. Kluczowy wpływ na to ma oczywiście klasa rywala, ale nastrój wokół reprezentacji już dawno nie był tak dobry. Zwłaszcza że Rangnick na wstępie podsycił oczekiwania, mówiąc, że widzi przed Austrią w rankingu sporo krajów, które nie muszą tam wcale być.

BILET DO LEPSZYCH CZASÓW

Po dwóch grupowych kolejkach Austriacy zajmują drugie miejsce w grupie Ligi Narodów — przed Francuzami i Chorwatami. Ma na to oczywiście wpływ fakt, że są jedną z nielicznych nacji, które do tych rozgrywek podchodzą jak do turnieju o bardzo wysokiej randze. Austriacy nie pojadą na mundial. Szykują się aktualnie do eliminacji mistrzostw Europy w Niemczech. Jeśli na nie awansują, kontrakt Rangnicka automatycznie przedłuży się na kwalifikacje do kolejnego mundialu. Z nowym trenerem, któremu piłkarze chcą się pokazać, motywacja też w naturalny sposób idzie w górę. Jednak dobre wyniki i ożywczy styl gry nie muszą być tylko chwilowym efektem nowej miotły. Jeśli w piłce reprezentacyjnej jest jakaś drużyna przygotowana do gry futbolu Rangnicka, z wysokim pressingiem, wykorzystywaniem przestrzeni i bezpośrednimi atakami, to właśnie reprezentacja Austrii. Zwłaszcza że wielu z tych piłkarzy obecny selekcjoner osobiście zatrudniał jeszcze do Salzburga lub Lipska. Jest więc spora szansa, że zatrudnieniem Rangnicka, austriacki futbol kupił sobie bilet do lepszych czasów.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Prawdopodobnie jedyny człowiek na świecie, który o Bayernie Monachium pisze tak samo często, jak o Podbeskidziu Bielsko-Biała. Szuka w Ekstraklasie śladów normalności. Czyli Bundesligi.
Komentarze 0