Sabrina Carpenter następczynią Taylor Swift? Już rozpoczęła atak szczytowy!

Taylor Swift Sabrina Carpenter
Don Arnold/TAS24/Getty Images for TAS Rights Management

Jesus was a carpenter. Tak Sabrina Carpenter odpowiadała na kontrowersje wokół swojego klipu nagranego w kościele. Z podobną pewnością siebie zawojowuje scenę pop, dlatego cały świat mówi o jej singlu Espresso i nadchodzącym albumie Short n' Sweet.

Poproszę ekspreso. Znacie ten żart? O błędną wymowę nazwy popularnego sposobu przyrządzania kawy memiarze zwykli posądzać swojskich januszów czy grażyny. Na słynnych obrazkach z nosaczami sundajskimi nieobyty ze światem Polak-boomer zawsze dodaje k do słowa espresso. Bo nie wie, że etymologia małej kawy ma związek z wytłaczaniem (po włosku: presso), a nie z ekspresem, który ją wypluwa. Tak na marginesie: to faktycznie jest mylące! Czy to jednak błąd, o który można podejrzewać wyłącznie naszych rodaków? Bynajmniej. I udowodniła to… gwiazda popu. Artystka koronowana na autorkę hitu tego lata, i to nie tylko w Stanach Zjednoczonych.

Mowa oczywiście o Sabrinie Carpenter. Popkulturowym objawieniu i przyszłej headlinerca większości festiwali. Z pewnością i polskich, choć na razie nie jest u nas jeszcze powszechnie rozpoznawalna. Bo choć wokalistka i aktorka do masowej świadomości zaczęła przebijać się już dekadę temu, dopiero teraz staje się worldwide. A wszystkiemu winne właśnie rzeczone Espresso; hitowy singiel 25-latki zapowiadający jej szósty (!) album. To z tym przebojem Carpenter wjechała do czołówki listy Billboard Global 200, gdzie okupuje obecnie drugie miejsce. Kawałek znany jest m.in. z dość absurdalnego tekstu (That's that me, espresso). Za jego sprawą przeszedł za oceanem już nie tylko fazę tiktokizacji, ale i zamiany w mema.

Memy a espresso

Espresso wyprodukowane przez Juliana Bunetta, czyli gościa odpowiedzialnego za wiele tracków One Direction, ale i za Finish That We Starter Jessie Ware, brzmi po prostu jak perfekcyjna ścieżka dźwiękowa na pool party. A przy tym wszystkim zostało jeszcze docenione przez anglosaskich (i nie tylko) krytyków.

Hype podbija fakt, że utwór jest mocno pchany przez algorytmy Spotify w trakcie samoodtwarzania. Całe zamieszanie doprowadziło do tego, że hit sprowokował w USA falę żartów. Jak donoszą konta na X, podobno nawet 13-latki składają teraz u baristów zamówienia na espresso. Nie wiedząc – dodajmy – że chodzi o kawę. Z kolei inny użytkownik serwisu Muska wprost stwierdził, że Carpenter jest jego bohaterką, jeśli chodzi o naukę prawidłowej wymowy tej włoskiej nazwy. Jego zdaniem dzięki artystce całe pokolenie w Stanach Zjednoczonych nauczy się, że mówimy właśnie ESpresso, a nie EKSpresso (i tutaj machamy do tych, co śmieją się z polskich januszów). Zaskoczeni? My nie. Z autopsji wiemy, że nawet ekspedienci niektórych lokali w Nowym Jorku – największym skupisku Amerykanów włoskiego pochodzenia – miewają problem ze znajomością właściwej nazwy.

Pensylwania i Disney Channel

Skąd właściwie wzięła się Sabrina Carpenter? Hejterzy przemysłu muzycznego mogą w tym momencie mieć używanie. Mowa przecież o osobie formowanej na gwiazdę od najmłodszych lat. Ze wsparciem rodzinnym i bliskimi święcącymi sukcesy w przemyśle rozrywkowym. Jej ciotka to Nancy Cartwright, aktorka znana z podkładania głosu postaci Barta Simpsona w The Simpsons. Sama Carpenter pochodzi z Pensylwanii, a dorastała w niewielkim miasteczku East Greenville. To tam ojciec zbudował studio, by zachęcić ją do rozwijania kariery.

Już jako 10-latka zajęła trzecie miejsce w konkursie talentów prowadzonym przez Miley Cyrus – The Next Miley Cyrus Project. Spotkanie z gwiazdą na swój sposób nadało rytm jej karierze. W końcu Sabrina także przebyła drogę od dziecięcej sławy, jaką przyniosły jej występy w serialach na Disney Channel (Girls Meets World, Adventures in Babysitting), aż po szybkie wejście w dorosłość poprzez prowokacyjność. Choć nie kreśloną aż tak grubą kreską, jak było w przypadku Miley.

Zanim jednak nadszedł moment, w którym autorka Espresso zgromadziła tłumy przy scenie swoim występem na Coachelli, równolegle do aktorskiej kariery śpiewała teenage pop. To szybko pozwoliło jej poznać reżim i uroki amerykańskiego rynku. W 2014 roku rozpoczęła się jej batalia sądowa z byłymi menadżerami, którzy oskarżyli ją o brak zapłaty odprawy po zwolnieniu. Carpenter wygrała sprawę, a oskarżyciele musieli pokryć koszty sądowe, co zainspirowało ją później do napisania singlowego kawałka Sue Me z trzeciego albumu. Cała ta płodność artystyczna też – swoją drogą – jest wynikiem branżowych zależności. Amerykanka już jako 14-latka podpisała kontrakt z Disneyem na wydanie pięciu płyt. Zwiastować to mogło tylko albo gorączkę wydawniczą, albo wyłączność dla tego majorsa na cały okres kluczowych lat rozwoju kariery. Umowa pozwoliła jednak Carpenter na promocję muzyki przez seriale, w których występowała. W końcu to jej utwór słychać choćby w czołówce Girls Meets World.

Pod szyldem Hollywood Records (label Disneya) wydała ostatecznie w cztery lata cztery albumy. Symultanicznie poszerzała aktorskie emploi, występując nie tylko w produkcjach w typie coming-of-age, ale i w filmach indie (The Short History Of The Long Road) czy w horrorach pokroju Horns z Danielem Radcliffe’em w roli głównej. W 2019 roku zaczęła z kolei pojawiać się na Netfliksie. U boku m.in. znanej z The Office Angeli Kinsey zagrała choćby w dwóch częściach komedii dla nastolatków Tall Girl. Mierząca 151 cm wzrostu Carpenter wcieliła się w rolę Harper. Czyli siostrę protagonistki Jodi, która jest jej przeciwieństwem; ta zmaga się z problemem zbyt wysokiego wzrostu. Główna bohaterka wypowiada w filmie słowa, które okażą się prorocze dla Sabriny. Oznajmia: chciałabym być taka jak Taylor Swift.

Spotkanie z idolką

Tak się składa, że Carpenter od zawsze wymieniała Taylorkę wśród inspiracji. I trudno nie dostrzec tego wpływu w jej muzyce. Zwłaszcza w country-pop produkcjach z pierwszych dwóch albumów (Eyes Wide Open i EVOlution). Z pewnością w niejednym jednorodzinnym domku klasy średniej w Pensylwanii znajdziemy obecnie wiele pretendentek do zastąpienia Swift, ale wiele wskazuje, że Sabrina rzeczywiście ma szansę przejąć schedę po swojej krajance. Zwieńczeniem marzeń było dla niej dołączenie do Eras Tour. Carpenter otwierała koncerty Taylor w Meksyku, Ameryce Południowej czy Azji. W tym ten kontrowersyjny w Singapurze. Gwoli przypomnienia: władze kraju zapłaciły wtedy głównej gwieździe 3 miliony dolarów, zawierając umowę na wyłączność występów w tamtym regionie (ku oburzeniu państw sąsiadujących). Wszystko po to, aby zagarnąć ruch fanów związany z wydarzeniem, co ponoć miało skutkować ponad 2 proc. wzrostem PKB tego miasta-państwa.

Tym sposobem tuż po wydaniu pierwszego albumu poza Disneyem (Emails I Can’t Send) – w labelu Island Records należącym do Universala – autorka Espresso zyskała wsparcie od idolki. Zapewniło jej to duży przypływ fanów. Sabrina zresztą nie tylko czysto muzycznie zdaje się być spadkobierczynią Swift. Od największej gwiazdy na planecie w tym momencie uczyła się reżimu pracy. I podpatrzyła patent na easter eggi. Weźmy promocję singla Fast Times, kiedy Carpenter przyznała u Jimmy’ego Fallona, że nazwa jej piątej płyty ukryta jest gdzieś wśród piosenek, które wypuściła na przestrzeni ostatniego roku.

Dodatkowo Sabrina puszcza oko do lokalnych fanów, modyfikując teksty piosenek. Klasycznie, tropem stadionowych gwiazd, uwzględnia miejsca, w których występuje. Tak było z utworem Nonsense granym podczas Eras Tour. Za każdym razem, w zależności od miasta, gdzie grała koncert, piosenkarka zmieniła zakończenie utworu. Dlatego przykładowo publiczność w Buenos Aires usłyszała na końcu wersy: He said, Whats your name?I said Sabrina/ Saw that obelisco, said que linda/ Whos the loudest here in Argentina?.

Podobnie jak Taylor kreuje też publiczny superzwiązek. Jej aktualny partner, jedna z najbardziej charakterystycznych obecnie młodych twarzy kina i telewizji, czyli irlandzki aktor Barry Keoghan znany z Top Boya, Saltburn czy Duchów Inisherin, wystąpił nawet w teledysku do najnowszego singla Please Please Please. Plotki i romanse napędzały karierę Carpenter już wcześniej. Dość wspomnieć nieoficjalny beef z Olivią Rodrigo, która celowo zmieniła tekst piosenki Drivers Licence tak, by wspomnieć w niej o blondynce jako obiekcie westchnień niedoszłego chłopaka. Miał być nim inny gwiazdor uniwersum Disneya, Joshua Basset. Zainteresowani ostatecznie zaprzeczyli śledztwu fanów jakoby tworzyli miłosny trójkąt. Niemniej ten towarzyski fakt istotny był ze względu na interpretacje tekstów piosenek przez słuchaczy i doszukiwanie się niesnasek na linii Rodrigo-Carpenter. Redakcja magazynu Vox stwierdziła nawet, że utwór Rodrigo rozpoczął dorosłą karierę Sabriny.

Pewna siebie gwiazda pop

O ile jednak Rodrigo, eksplorując rejony pop punka i nurzając się w balladach rozpamiętujących relacje, mierzy się z oczekiwaniami wobec niej jako dziewczyny, Carpenter stawia na podboje. Nie tylko list przebojów. Jest przede wszystkim, w porównaniu także ze Swift, bardziej bezpośrednia. W hitowym Feather z ostatniej płyty śpiewa o tym, jak blokuje byłych chłopaków. Tańczy przy tym w teledysku w katolickim kościele na Brooklynie na tle figurki Maryi, odziana w zwiewny czarny welon na tle pastelowych trumien. Wideo spotkało się z krytyką biskupa, który nie wiedział, jakie sceny będą rozgrywały się na terenie jego parafii. Sabrina na te kontrowersje odpowiedziała celnym punchem ze zgrabną grą słowną, że przecież Jesus was a carpenter (Jezus był cieślą).

Shes popstarring like no other pop star has popstarred before in years – pisze jeden z komentujących klip do Feather na YouTube. W tym kawałku Sabrina faktycznie błyszczy i w sumie przypomina swoją inną idolkę (poza Taylor) – Christinę Aguilerę. Muzycznie mniej więcej od trzeciej płyty Singular: Act I skręcała w stronę r’n’b i elektronicznych brzmień, stając się przy tym artystką dość eklektyczną. Teraz jej twórczość rozciąga się pomiędzy wyciszonymi balladami Billie Eillish a tanecznym sznytem Duy Lipy. Carpenter łącząc te wszystkie skojarzenia zaanektowała specjalną przestrzeń dla siebie i faktycznie wyróżnia się pośród gwiazdorskich wokalistek. Do tego z każdym singlem wjeżdża z coraz większą pewnością siebie, co potwierdziło się ponownie przy Please Please Please.

Wygląda na to, że jej nadchodzący album Short n’ Sweet, który zapowiedziany jest na sierpień, podbije sezon letni. Czy na poziomie artystycznym Sabrina zrobi z tym wydawnictwem podobny kocioł, jak Charli XCX z Brat? Czas pokaże, ale jedno jest pewne – ona ma wszystko, żeby na lata podporządkować sobie mainstream.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Pisze o memach, trendach internetowych i popkulturze. Współpracuje głównie z serwisami lajfstajlowymi oraz muzycznymi. Wydał książkę poetycką „Pamiętnik z powstania” (2013). Pracuje jako copywriter.