Wizjonerzy fantastyki naukowej przez dekady straszyli nas spektakularną dystopią rodem z Blade Runnera, tymczasem pełzający autorytaryzm cybernetyczny został wprowadzony całkiem niepostrzeżenie. Ten orwellowski koszmar naszych czasów nie jest w żadnym stopniu efektowny. Zaczyna się w momencie, gdy kompulsywnie sięgasz po smartfon.
Udramatyzowany dokument Dylemat społeczny, który kilka miesięcy temu wprawił w osłupienie widzów na festiwalu Sundance, od kilku dni jest już dostępny na Netfliksie. I produkcja w reżyserii Jeffa Orlowskiego działa jak elektrowstrząsy, ukazując proces, który zrobił z użytkowników mediów społecznościowych bezwolnych statystów na planie Czarnego lustra. Nie brakuje tutaj truizmów, fabularne wstawki powodują dreszcz zażenowania, ale nie było w tym roku mocniejszego non-fiction.
Wszyscy jesteśmy produktami
Geniusze z Doliny Krzemowej sprawiają w The Social Dilemma wrażenie przerażonych nowym wspaniałym światem jak Robert Oppenheimer - bronią atomową. - Gdy tam pracowałem, czułem, że robimy coś dobrego. Chyba już tego nie czuję - mówi były wiceprezes ds. inżynierii Twittera, który znalazł się tu w gronie ekspertów obok m.in. ex-prezesa Pinterest i dyrektora ds. monetyzacji w Facebooku czy współtwórcy Dysku Google i przycisku Lubię to. Przychodzi nam więc obserwować niepokojącą galerię wizjonerów, którzy porzucili lukratywne stanowiska ze względów etycznych, zabraniają dzieciom korzystać z telefonów i nerwowo tłumaczą, że nikt nie przypuszczał, jakie konsekwencje przyniesie powierzenie wielomiliardowego rządu dusz kilkudziesięciu białym inżynierom z Kalifornii.
Dylemat społeczny obnaża pozornie jasny mechanizm. Skoro nie płacisz za produkt, sam stajesz się produktem. W konsekwencji modelu biznesowego opartego na wpływach od reklamodawców - celem designerów i programistów stało się opracowywanie coraz bardziej uzależniających narzędzi. Załamuje się ręce nad lekturą reportażu Dreamland Sama Quinonesa i kryzysem opiatowym w Stanach Zjednoczonych, a równocześnie całe pokolenie jest na głodzie strzałów dopaminy, towarzyszących funkcjonowaniu w mediach społecznościowych.
Na tym jednak wyścig zbrojeń nie został zakończony, gdyż ambicją korporacji stało się tworzenie dokładnych modeli przewidujących działanie użytkowników i projektowanie zmiany zachowań, bazując na niezliczonej ilości danych zbieranych w ramach permanentnej inwigilacji. W ten sposób do kapitalizmu nadzoru w najbardziej hardkorowym wydaniu dorzucono jeszcze technologię perswazji. Mowa tu zatem o tych wszystkich zagrożeniach, na które wiele lat temu zwracał uwagę choćby Wojciech Orliński w książce Internet. Czas się bać.
Żegnamy erę informacji, nadchodzi era dezinformacji
Te problemy się wypiera i bagatelizuje, ale w The Social Dilemma pokazane są dramatyczne skutki eksperymentu społecznościowych konglomeratów. W skali do ogarnięcia dla każdego na poziomi zwyczajnej empatii - to epidemia depresji i stanów lękowych oraz wzrost liczby samobójstw wśród nastolatków, jaki nastąpił wraz z początkiem poprzedniej dekady. W skali makro, obejmującej procesy społeczne i polityczne - to skrajna polaryzacja, przejście z ery informacji do ery dezinformacji, hakowanie wyborów czy odwrót frakcji centrowych na rzecz populistów.
Najstraszliwszym przykładem jest - przedstawiony szerzej w dokumencie Czyściciele internetu - kryzys w Birmie, gdzie spirala nienawiści nakręcana na Facebooku doprowadziła do ludobójstwa i ucieczki 700 tysięcy muzułmanów Rohingya do Bangladeszu.
Insiderzy z Dylematu społecznego kreślą przy tym całkowicie złowróżbny krajobraz rodem z dystopicznych fantasmagorii Philipa K. Dicka. Dorasta pierwsza generacja, która nie zna świata bez mediów społecznościowych, a równocześnie algorytmy ewoluują poza kontrolą ustawodawczą czy technologiczną, co przecież było szczególnie uderzające podczas głośnego przesłuchania człowieka-jaszczura Marka Zuckerberga przed komisją w Kongresie. Tristan Harris - były design ethicist w Google, nazywany obecnie sumieniem Doliny Krzemowej - twierdzi wręcz, że o ile social media same w sobie nie stanowią zagrożenia egzystencjalnego, o tyle ich konsekwencje jak najbardziej.
Rozważania na temat potencjalnej apokalipsy społecznej wydają się może abstrakcyjne, natomiast większość z nas odnajdzie się w ponurych rozkminach chorobliwego sięgania po telefon, technologicznie nakręcanego FOMO czy uzależnienia od akceptacji na skalę, do jakiej nie jesteśmy ewolucyjnie przygotowani. Wiele mówiący paradoks polega na tym, że dystrybucja The Social Dilemma odbywa się poprzez serwis kreujący nawyk binge-watchingu, a osobistym spojrzeniem na ten dokument nasz redaktor naczelny dzieli się za pośrednictwem... Facebooka, bo czego innego. Witamy was w rzeczywistości.
https://www.facebook.com/jacek.sobczynski/posts/10220545257759299
