
Ciągle zachodzimy w głowę, jakim cudem najnowszy z tej dziesiątki nie dostał się do regularnej dystrybucji w polskich kinach - z miejsca byłby dla nas jednym z filmów roku. Ale to nie jedyny moment, w którym filmowcy za kratkami radzili sobie bardzo dobrze.
Blok 99 (2017)
I właśnie od tego tytułu zaczynamy. Craig S Zahler to nasze reżyserskie odkrycie ostatnich lat - zarówno w Bone Tomahawk, jak i w Bloku 99 doskonale miesza gatunki, tworząc zupełnie nową kinową konwencję. Co więcej, wszystko to scala powolną, ale hipnotyzującą narracją. Bone Tomahawk to miks westernu i horroru o zombie, w Bloku 99 reżyser wysłał do więzienia swojego bohatera, byłego boksera Bradleya (w tej roli dobry jak nigdy Vince Vaughn). Bradley został wplątany w przemyt, a jego rodzinie zaczyna zagrażać niebezpieczeństwo. Wikła się więc w - nieco przymuszoną - potyczkę z naprawdę konkretną więzienną patusiarnią. Ogląda to się wolno, ale za to jak!
Carandiru (2003)
To też bardziej ambitne, artystyczne kino, za to oparte na faktach: 2 października 1992 roku strażnicy zabili w tytułowym zakładzie karnym (Sao Paulo) 111 więźniów, którzy wywołali bunt, protestując przeciwko nieludzkich warunkach, w jakich musieli żyć. Masakra odbiła się ogromnym echem na całym świecie, Brazylijczycy byli w szoku po tym, jak do mediów wypłynęły nagrania z tej rzezi. Po 10 latach niesławne więzienie zostało zamknięte i wyburzone, a reżyser Hector Babenco nakręcił o tej historii mocny, przejmujący film.
Papillon (1973)
Klasyk. Tytułowy Papillon (tłum. motylek) jest drobnym przestępcą, który zbiegiem okoliczności został uznany winnym zbrodni, po czym trafił do więzienia w Gujanie Francuskiej z wyrokiem dożywocia. Podobno z tej placówki nie ma szans uciec, ale sprytny Papillon próbuje zapisać się na kartach jego historii. Może i to trochę staroświecka historia, za to na taki pojedynek gwiazd, jaki tu stał się udziałem Dustina Hoffmanna i Steve'a McQueena zawsze warto popatrzeć.
Poza prawem (1986)
Kolejny film, przy którym możecie unieść brwi ze zdziwienia, ale miało być o ulubionych, to dajemy ulubione - przecież nie wrzucimy Con Air. Chociaż nie, w sumie to chętnie byśmy wrzucili. W każdym razie Poza prawem jest drugą produkcją w karierze Jima Jarmuscha, papieża amerykańskiego kina niezależnego, człowieka, który z tzw. nicsięniedziania na ekranie uczynił swój atut. Inaczej - zwykle jak nic się w filmie nie dzieje, to się nudzimy, ale tutaj nie wiedzieć czemu - nie. Turysta, DJ i alfons trafiają do celu więzienia w Luizjanie, z którego postanawiają uciec. Ale na razie dyskutują; o życiu, kobietach, whisky... Szczególnie urzekła nas rola nadekspresyjnego jak zawsze Roberto Benigniego, który 13 lat później zgarnął worek Oscarów za Życie jest piękne.
Prorok (2009)
Jeśli jeszcze nie widzieliście - obejrzyjcie, bo to najbardziej niuansowy film w całym zestawieniu. Brudny, mocno realistyczny, podczas seansu sami czujemy się, jakbyśmy przesiąkali więziennym zaduchem. To historia 19-latka, który nie umie czytać ani pisać, ale mimo tego po trafieniu za kratki wyrabia sobie taką pozycję, że zostaje szefem więziennej mafii. Bez upiększania, tu odsiadka jest czymś naprawdę przerażającym.
Skazani na Shawshank (1994)
Trochę więzienna opowieść sformatowana do klimatu: Polsat, godzina 20, oglądamy w kapciach z rodziną, ale i tak Skazani na Shawshank ruszają - są mainstreamowi, trochę pompatyczni, za to idealnie skrojeni pod popcornowego, lekko wymagającego widza. Ktoś w ogóle tego nie oglądał? Generalnie chodzi o to, że człowiek z innego świata musi nagle walczyć o przetrwanie w otoczeniu zwyrodnialców. Ale jeszcze raz: to film, który na luzie możecie zobaczyć z babcią.
Symetria (2003)
I jeszcze raz o niesłusznie skazanym facecie za kratami, ale jeśli mamy być szczerzy - z całego zestawienia to właśnie Symetria chwyta najbardziej. Dlaczego? Bo to polskie więzienie, polskie patusy i do bólu polski klimat. Mamy dreszcze na plecach, bo przecież to wszystko dzieje się gdzieś obok nas. Film, który dał kinu Borysa Szyca nakręcił Konrad Niewolski, ostatnio znany jako przyjaciel Reda i poszukiwacz cywilizacji żyjącej po drugiej stronie Księżyca.
W imię ojca (1993)
Lata 70. W Londynie dochodzi do kolejnych wybuchów bomb, podkładanych przez organizację IRA. Policja łapie dwóch hipisów, których podejrzewa o podłożenia i brutalnie przesłuchuje - na tyle, że ci przyznają się do winy. To film i o niesłusznym skazaniu, i o trudnej walce ze skostniałym wymiarem sprawiedliwości, i wreszcie o jeszcze trudniejszej relacji ojca z synem. W ryzach trzyma go fantastyczna, nominowana do Oscara rola Daniela Day-Lewisa; w sumie warto go obejrzeć tylko dla niej.
Więzień nienawiści (1998)
To po tym filmie świat uwierzył, że Edward Norton jest geniuszem, bo i tylko geniusz byłby w stanie równie wiarygodnie odegrać role totalnego pizdeusza (Lęk pierwotny), przypakowanego naziola (właśnie Więzień nienawiści) i bezimiennego bohatera Fight Clubu. Brutalni narodowcy, a gdzieś tam w tle walka o to, by młodszy brat nie szedł śladem starszego, dziś konkretnego zwyrola. No i scena z krawężnikiem, wiadomo.
Zielona mila (1999)
Patos. Więcej patosu. Tom Hanks. I łzawe dialogi strażnika z facetem skazanym za zabójstwo dwóch dziewczynek. Na trzy cztery wszyscy płaczą! Ckliwy jak cholera, ale jakoś chwyta - na tyle, że nie możemy nie umieścić go na tej liście.