To jest nasz przewodnik po Warszawie śladami Ślepnąc od świateł

slepnac-2.jpg

Od paru dni wszyscy mówią o tym serialu, którego głównym bohaterem jest tak naprawdę... Warszawa. Chcecie dowiedzieć się, którymi ulicami chodzili bohaterowie książkowego pierwowzoru i w jakich miejscach działy się ważne dla fabuły wydarzenia?

Warszawa jest dla mnie miastem, w którym ludzie w pewnym pędzie, naćpani własnymi aspiracjami, oderwani od pewnego oparcia, zaczynają się gubić, tracą kręgosłup moralny. Miastem, w którym najpopularniejszym sportem jest jednoosobowe granie do własnej bramki. Miastem koterii, rautów, klik, synekur. Jest miastem bezwzględnym i, jak w piosence Sokoła, zepsutym; jest polem minowym, najeżonym pułapkami - życiowymi, towarzyskimi, w które bardzo łatwo wpaść, miastem uzależnień. Tylko że oczywiście gdyby Warszawa była dla mnie tylko taka, już dawno bym się stąd wyprowadził. Tu każdy radzi sobie sam, a samemu można też wystrugać sobie dobre życie, jeśli się uważa na pewne rzeczy i najzwyczajniej w świecie tego chce - mówił parę lat temu Jakub Żulczyk w wywiadzie dla gazeta.pl i faktycznie, czytając książkę czuło się, jakby literacki spacer po stolicy był jak pokonywanie przeszkód w grze platformowej. Z drugiej strony ta przerażająca Warszawa wciągała. I to mocno. Obojętnie, czy mieszkacie tu, czy nie, czy znacie książkę albo tylko serial - przejdźcie się śladami bohaterów książki, żeby jeszcze mocniej wejść w uniwersum Ślepnąc od świateł.

(wszystkie cytaty pochodzą z książki Ślepnąc od świateł Jakuba Żulczyka)

1
1. Mokotowska
moko.jpg

Stoimy na Mokotowskiej, przed jakimś miejscem. O takich miejscach mówi się po prostu: miejsca, nie wiem, czy to klub, kawiarnia, czy galeria - to po prostu pewna modna w tym tygodniu przestrzeń wynajęta dzięki znajomościom dobrze ustawionego rodzica (...) Wejście okupuje ten specyficzny typ młodych dup, noszących pstrokate, niesymetryczne ciuchy, przegłodzonych, z telefonami wszczepionymi w łeb, w identycznych, nabijanych ćwiekami butach. Do tego młodzi, chudzi kolesie w długich płaszczach i zadbanych fryzurach. Ktoś udaje, że miksuje płyty. Ktoś nerwowo rozlewa drinki z wódy i soku w kartonie. Ludzie dzwonią po taksówki, akcja powoli dobiega końca; wszyscy przenoszą się gdzie indziej. Wyrok zapadł. Tu już nic więcej się nie wydarzy.

Jeden z najmodniejszych adresów Śródmieścia Południowego. Kolejne przystanki na ciągnącej się od Placu Trzech Krzyży do ul. Lecha Kaczyńskiego ulicy wyznaczają butiki znanych projektantów, znane restauracje i knajpy. Nie jest to stricte klubowe miejsce; wąziutkiej Mokotowskiej bliżej raczej do lansiarskiego Paryża niż undergroundowych londyńskich zaułków. Ale to na tej ulicy Pezet rapował w teledysku Co mam powiedzieć.

fot. srodmiescie.warszawa.pl

2
2. Klub Betlejem
jero.jpg

Betlejem to wielki klub, zajmujący całą kamienicę w centrum miasta. Przez 1989 rokiem mieścił się tu dziecięcy szpital chorób zakaźnych. Rzekomo w piwnicy, w której było prosektorium, ktoś niedawno zorganizował orgię. Przyszło dużo ludzi, ale podobno nikt nie uprawiał seksu.

Już czytając książkę, od razu do głowy przychodziło jedno miejsce. Mieszcząca się przy Alejach Jerozolimskich 75 Nowa Jerozolima pasowała tu jak ulał. Było tak: w 2012 roku właściciele zabytkowej kamienicy oddali budynek w ręce tzw. młodej klasy kreatywnej, a w starych pomieszczeniach zaczęły pojawiać się pracownie, butiki czy atelier. W 2013 wraz z nowym najemcą swoje podwoje otworzyła Nowa Jerozolima, miejsce, które przez trzy lata przyciągało tam elektronicznych didżejów i producentów z najwyższej półki, samemu stając się przy okazji adresem wręcz kultowym. Miało być jak w Berlinie, wyszło jak zawsze, bo w 2016 popularna Jero została zamknięta. Pozostały wspomnienia i Ślepnąc od świateł, gdzie nie dosłownie, ale podprogowo miejscówka ta została unieśmiertelniona.

3
3. Dawna ambasada na Sobieskiego
ambasada.jpg

U rusków, czyli w budynkach starej radzieckiej ambasady przy Sobieskiego (...) W opustoszałych 10-piętrowcach, przypominających szare, martwe, wyciągnięte palce, mieszkali kiedyś ludzie radzieckiego wywiadu. Teraz nie mieszka tam nikt.

Okej, chyba każdy świeżo upieczony warszawiak musiał choć raz przystanąć i przyjrzeć się tym budynkom, które wyglądają trochę jak z Czarnobyla, a trochę jak z Walking Dead. W latach 70. mieściła się tam ambasada rosyjskich dyplomatów, ale od lat 90. osiedle stoi opustoszałe. Nie znaczy to, że możecie tam wejść na eksplorację; budynek jest cały czas silnie chroniony. Co ciekawe, w minionej dekadzie przez chwilę istniał tam klub Sotka. Ale można było do niego wejść tylko za okazaniem przepustki lub... rosyjskiego paszportu.

fot. wikipedia

4
4. Bloki na Gocławiu
goclaw.jpg

Przeliczam te pieniądze nad ranem w bezpiecznym miejscu. Nie trzymam w mieszkaniu niczego: ani pieniędzy, ani towaru, ani pistoletu. To byłby czysty idiotyzm. Gdzieś w mieście, daleko, w głębi, na blokowisku, jest kawalerka, którą kupiłem za gotówkę i której oficjalną właścicielką jest młodsza siostra Paziny, od piętnastu lat mieszkająca w Australii. To jeden z ostatnich budynków na dalekiej północy Gocławia. W klatce mieszkają sami emeryci.

Jeśli Żulczyk szukał na tło do swojej powieści jakiegoś naprawdę klasycznego blokowiska, nie mógł trafić lepiej. Zajmujący południową część Pragi Południe Gocław - a konkretnie bloki mieszkalne - powstały w latach 70. Dekadę wcześniej na mapie pojawił się Przyczółek Grochowski. Nie jest tam jakoś bardzo niebezpiecznie, w dodatku wiosną i latem swoją robotę robi jezioro Balaton i Park nad Balatonem. Kiedyś podobno ma tam dojść metro. Na razie z Gocławia - pomimo tego, że to prawobrzeże - stosunkowo szybko jedzie się do centrum.

fot. wikipedia

5
5. Łomianki
1470226812303303870421582466730465720680112n.jpg

Jestem jakieś piętnaście kilometrów za miastem, w stronę Gdańska, w Łomiankach, w tej dziwnej krainie, w której Polska zamienia się w Warszawę, na pasie granicznym, upstrzonym reklamami hurtowni dachówek, lichwy, tanich ubezpieczeń. Przestrzeń jest dokładnie wydzielona siatkami i ogrodzeniami, płaska, zabudowana kwadratowymi, pokrytymi papą i czerwoną dachówką obiektami, których głównym zadaniem jest przechowywać.

Restauracja Jezioro Łabędzie, jeden z najważniejszych obiektów w książce Żulczyka, mieści się w podwarszawskich Łomiankach - miejscu, które może uchodzić za wizualną esencję galopującego kapitalizmu lat 90. Drobne przedsiębiorstwa, stare domy, nowe domy, bogactwo, bieda, wszechobecne reklamy, a wszystko to skupione wokół wylotówki na północ. Można tam albo mieszkać, albo robić interesy, a najczęściej jedno i drugie. Co ciekawe, Łomianki zapisały się na zawsze w historii hip-hopu - wszyscy pamiętają pewnie wersy: Łomianki, Starówka, Bielany w eterze / Stereo NBK w tym samym numerze.

Swoją drogą dosyć podobnym miejscem jest Rembertów, który pojawia się na finał Ślepnąc od świateł. Ale nie spojlujemy.

fot. @lomianki.gmina

6
6. Tamka
tamka.jpg

Kamienica, Tamka 20 (...) Wchodzę do środka. Na klatce potrzebuję jeszcze chwili, aby nabrać powietrza, aby uspokoić błędnik, kręci mi się w głowie.

I jeszcze jedna bardzo modna miejscówka, chociaż akurat na Tamce nie kwitnie życie kawiarniane; tu po prostu wypada mieszkać. Lokalizacja obłędna: Tamka zaczyna się przy ul. Kopernika, następnie leci stromo w dół (trochę San Francisco w Warszawie) i wjeżdża w Powiśle, by zakończyć się w okolicach stacji metra Centrum Nauki Kopernik. Nie jest długa - ma tylko 775 metrów. Ogólnie żeby tam mieszkać, trzeba wyłożyć gruby hajs, ale z drugiej strony macie wszędzie pieszo. Ciekawostka - kiedyś zamiast tej ulicy była rzeczka z tamą. I stąd nazwa.

fot. oknonamiasto.blox.pl

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Różne pokolenia, ta sama zajawka. Piszemy dla was o wszystkich odcieniach popkultury. Robimy to dobrze.