Krótko po premierze pierwszej wydanej EP-ki, w dobie globalnej pandemii i podczas burzliwych nastrojów w Stanach Zjednoczonych. Z Tomkiem Wirskim, dyrektorem kreatywnym MISBHV, porozmawialiśmy między innymi o:
- W jakim momencie znalazła się aktualnie moda i muzyka
- Co w 2020 oznacza bycie zaangażowaną marką
- I dlaczego impreza promująca założenie labelu odbyła się akurat w Sogo
Trochę zaskoczyliście tym labelem - to była dla was naturalna kontynuacja idei MISBHV, czy po prostu impuls, chęć zrobienia czegoś, czego nikt się nie spodziewał?
Staramy się, by przez wszystko, co robimy, przenikał jeden, spójny punkt widzenia. Pokaz jest dobrą ilustracją tego typu myślenia - gdzie w czasie kilku minut twój pomysł na zaproszenia, lokację, ubrania, casting, ruch, muzykę, scenografię, make up i wiele innych tworzą, przy odrobinie szczęścia, magię - lub przynajmniej odrobinę sensu. Nasza muzyka podąża podobnym tropem - ilustruje pewien duch, pewien punkt widzenia, które są pierwotne względem medium, jakie przejmują.
A na ile wpływ na kształt tej wytwórni będzie mieć twój gust - bo w waszym duecie to ty masz przeszłość producencką - a na ile Natalii? Chcesz przeszczepiać trochę tego, co sam grałeś?
Pomimo różnych doświadczeń mamy spójne przeczucie co do kierunku, w którym chcemy iść i myślę, że dobrze identyfikujemy nastrój MISBHV Recordings. Jestem bardzo dumny, że rozpoczęliśmy tę przygodę od wydania DJ Hella - nie tylko nowej muzyki, ale też reedycji Copy. Nie mogłem marzyć o lepszym statemencie na otwarcie wydawnictwa. Sam fakt, że DJ Hell był zainteresowany wydaniem muzyki w polskim labelu, jest dla mnie powodem do dumy.
A jest już lista kolejnych artystów?
Mamy bardzo dużo pomysłów na stworzenie siatki połączeń między artystami z najróżniejszych światów pod naszym parasolem. Chciałbym w przyszłości móc zaproponować także polskiej muzyce klubowej nowe spojrzenie na ideę kolaboracji, wykorzystując platformę, którą MISBHV jest dzisiaj. Nasz plan wydawniczy jest bardzo prosty - to dwie płyty w roku. Kolejna powinna ujrzeć światło dzienne zimą.
Przenikanie się mody i muzyki od zawsze było nieodłącznym elementem MISBHV. Chcecie jeszcze w jakiś sposób połączyć te dwa aspekty?
Jasne, tak zaczęliśmy i tak kontynuujemy. Od partnerstwa z festiwalem Unsound, CXEMĄ, przez imprezy w Paryżu, Berlinie, Rotterdamie, Mediolanie, po Ibizę czy Warszawę - od nocy promującej ideę Wyborów Europejskim z berlińskim kolektywem Souvenir po naszą ostatnią w Sogo. Ta idea przenika także ubrania, prezentacje, pokazy czy packaging płyty.
A wracając do tej imprezy w Sogo, która, trzeba przyznać, była trochę dekadencka, a trochę w klimatach eurodance - taka też będzie muzyka w waszym labelu?
Muzykę na pewno będzie definiować logika nastroju, a nie gatunku. Nastrój determinował również wybór Sogo - miejsca trochę zbyt dusznego, trochę zbyt ciemnego, trochę zbyt ciasnego.
Nie masz wrażenia, że o ile muzyka często jeszcze potrafi obronić się jakimś szerszym przesłaniem, o tyle moda zwłaszcza w ostatnim czasie i w dobie koronawirusa po prostu traci na znaczeniu?
Myślę, że jest wręcz przeciwnie. Moda nigdy nie była tak silna, jak teraz, bo nigdy wcześniej nie była tak mocno zakorzeniona w rzeczywistości. Moda bardzo niedawno była przywilejem jedynie najszczęśliwiej urodzonych - dziś jest własnością nas wszystkich. Demokratyzacja mody ma dobre i złe strony - nie kocham w niej wszystkiego - ale nie można odmówić jej niewiarygodnej siły. To, co jest dla mnie najciekawsze dzisiaj, to potencjał mody do bycia nośnikiem dobrych idei, z czego powinny korzystać zwłaszcza mniejsze, niezależne marki jak nasza. Staramy się zabierać głos przez nasze zaangażowanie polityczne. Nie jest przypadkiem, że w ostatniej kolekcji zamiast z amerykańskim raperem pracujemy z Rafałem Olbińskim na obrazie Europa Zjednoczona, tak jak nie jest przypadkiem wybranie Souvenir na bycie partnerem w imprezie promującej ideę wyborów europejskich czy praca z serią Polish Jazz, która miała bardzo konkretny wydźwięk polityczny w okresie komunizmu. Okres pandemii zmusił wszystkich do dalszej redefinicji wartości i zakwestionowania części dziwacznych aksjomatów, na których oparty był system mody.
Ale choć w zeszłym roku zrezygnowaliście z używania w swoich kolekcjach naturalnych futer, to projektanci dzisiaj muszą się tłumaczyć nie tylko z tego, ale też z produkcji odzieży w ogóle. Jak wasza marka dostosowuje się do tego eko trendu?
To nie jest trend, tylko jedyny naturalny kierunek rozwoju dla świata. Nie ma większego zagrożenia dla Ziemi niż kryzys klimatyczny i każdy, od producenta do konsumenta, w każdej branży musi w swoim własnym zakresie pracować na dobro wspólne. Faktem, z którym nie będziemy się kłócić jest to, że tak długo, jak żyjemy, tak długo będziemy nosić ubrania. Jedyną, 100% czystą alternatywą jest chodzenie nago. Wszystko inne, co kiedykolwiek założymy na siebie - od bielizny po buty - będzie wytworem gospodarki. Sam przemysł odzieżowy nie zniknie. Ale znikną, i to szybko, przestarzałe, regresywne modele produkcji. I to jest kolejne pole, gdzie małe marki mogą zrobić różnicę najszybciej.
No tak, wy podjęliście te kroki już jakiś czas temu i cały czas wdrażacie je w życie, ale masz wrażenie, że 2020 rok jest w tym aspekcie jakimś momentem przełomowym dla całej branży? Trafiła ona właśnie na punkt zwrotny, w którym nadszedł czas na poważną zmianę - zmianę perspektywy ze strony wszystkich marek?
100%. Nie mówimy jednak o zmianie w branży mody, mówimy o dużo poważniejszych przemianach społecznych, o pewnym przebudzeniu. 10, a nawet 5 lat temu niewyobrażalne byłoby, że najwyżej wycenianym producentem samochodów w Stanach Zjednoczonych będzie Tesla - a jest dziś warta więcej niż Ford i General Motors razem wzięte. Od amerykańskiej giełdy po moją lokalną kawiarnię - zmiana w świadomości ludzi jest realna. Marki mają też coraz więcej możliwości wprowadzania zupełnie nowych rozwiązań w zakresie zrównoważonej produkcji i odpowiedzialnego dostarczania odzieży. Dla nas są to organiczna bawełna - naturalna, odnawialna, biodegradowalna, uprawiana bez użycia syntetycznych pestycydów i nawozów. To także 62% mniej energii, 71% mniej wody i większe bezpieczeństwo dla zdrowia rolników. Jesteśmy też bardzo zajarani możliwościami w zakresie recyklingu tkanin, zwłaszcza w dziale SPORT, gdzie przy dobrych wiatrach z obecnych 60% będziemy mogli wykręcić współczynnik dużo wyższy. Coraz bardziej zwiększa się również zakres czystej, zielonej energii w produkcji ubrań. No i opakowania - zupełnie nowe, produkowane w 40% z odpadów przemysłowych, w 100% biodegradowalne. Ciężko w obrocie gospodarczym jest zupełnie pozbyć się folii i plastiku, możemy jednak zastąpić przestarzałe torby folią pochodzącą w 100% z recyklingu - w tym butelek wyrzuconych przez oceany, co obecnie robimy.
Ten ekologiczny trend, którego jesteście w MISBHV częścią, wyzwala w twórcach większą kreatywność, czy ją ogranicza?
Jest to konieczność, która wymaga zmiany myślenia - a to jeszcze nikomu nie wyszło na złe. Jesteśmy młodziutką firmą, która ma tę przewagę nad dużymi graczami, że potrafi działać szybko, sprawnie i elastycznie.
A co z trendem zero waste i rzadszym kupowaniem ubrań - zastanawiam się, czy ma to negatywny wpływ na takie marki modowe jak wasza, czy przeciwnie - ludzie wolą kupować mniej, a lepsze i markowe rzeczy.
Kiedy zaczynaliśmy MISBHV, patrzyliśmy na marki luksusowe - z jednej strony chcieliśmy bawić się ideą luksusu i znaku. Tak zrodził się m.in. nasz monogram, który stosuje liternictwo gotyckie, będące dziś dużo bliżej kultury chuligańskiej niż nowobogackiej. Z drugiej strony w luksusie fascynowała nas jakość i od kiedy zaczęliśmy MISBHV w 2015 co miesiąc, co sezon poprawiamy jakość, poprawiamy jakość, poprawiamy jakość. Pracujemy z najlepszymi producentami w Polsce, na najlepszych włoskich tkaninach, na customowych dzianinach, produkowanych specjalnie dla nas, w sposób etyczny, w Europie, za godziwe pieniądze. Z trzeciej strony, przy projektowaniu ubrań przyświeca nam idea future vintage. Największym komplementem będzie dla nas jeśli za 10-15 lat będzie można kupić obecne kolekcje w najlepszych sklepach vintage w Tokio. Zatem kiedy pytasz o ideę zero waste - bardzo mi się podoba. Nie podoba mi się natomiast idea Zary, która produkuje w poniedziałek, dostarcza we wtorek, sprzedaje w środę, a w czwartek produkt ląduje w koszu, bo jest po prostu do niczego.
Uważacie się trochę za polskocentrycznych? W waszych projektach ciągle czuć sentyment do polskiego odbiorcy, ale przecież działacie globalnie.
Tak, na pewno. Należy mieć własny punkt widzenia, zwłaszcza w super zglobalizowanym świecie. Pytanie brzmi - jak robić to w sposób komunikatywny i zrozumiały dla odbiorcy po drugiej stronie ekranu w Antwerpii, Szanghaju i Los Angeles. Dla przykładu, nasza pierwsza kolekcja, którą pokazaliśmy w Paryżu w 2015 roku kontekstualizowała motyw WARSZAWA przez Davida Bowiego, Briana Eno i Joy Division. Wielu Amerykanów nie wskaże na mapie Warszawy - ale zrozumie magię utworu Warszawa z 1977 roku, bo to nie wymaga słów. Muzyka potrafi powiedzieć coś, czego nie powie ubranie. Ubranie potrafi natomiast powiedzieć coś, czego nie powie muzyka.
To jak w takim razie polskość wpływa na filozofię marki MISBHV?
Jest jej mianownikiem - dlatego nasz pierwszy pokaz zorganizowaliśmy nie w Paryżu, ale w Warszawie. Przejęliśmy Pałac Kultury, pokaz otwierał Dominik Sadoch, movement direction robił Pat Bogusławski, a nad grafikami do kolekcji pracowaliśmy z profesorem Rosławem Szaybo. Polski plecak szkolny z lat 60. nosił Bloody Osiris - a w tym plecaku miał oryginalne plakaty pana Rosława. Dlatego pracujemy z Rafałem Olbińskim, ze Sławkiem Pawszakiem i dlatego MISBHV Recordings ma również wydawać nieco trudniejszą polską muzykę.