
Każdy kraj ma swoje lepsze i słabsze olimpijskie strony. Nawet tacy potentaci jak Stany Zjednoczone czy Chiny nie są w stanie zdobywać medali w każdej z konkurencji, a co dopiero kraj „środka stawki”, jak Polska. Często jednak o dyscyplinach bez szans medalowych się zapomina, mimo że emocji i tam nie brakuje. Dlatego też ten tekst będzie swoistym przewodnikiem po wszystkich startach Polaków, w każdej dyscyplinie.
Mówiąc w skrócie – jeśli w danej dyscyplinie występują reprezentanci Polski, to ta dyscyplina znajdzie się na naszej liście. Wspomnimy o naszych olimpijczykach i pokrótce opiszemy, czego można się spodziewać po Polakach w danym sporcie. W jednym medali, w innym rekordów życiowych, a w jeszcze innym – walki na swoim poziomie. W końcu nie tylko miejsca na podium dają emocje i radość na igrzyskach olimpijskich, czasem robi to sam udział – według olimpijskiej idei.
Boks
W porównaniu do kilku poprzednich igrzysk, polska reprezentacja w tej dyscyplinie sportu wygląda naprawdę nieźle. Przynajmniej liczbowo. Sandra Drabik, Karolina Koszewska, Elżbieta Wójcik i Damian Durkacz – właśnie ta czwórka będzie nas reprezentować w Japonii.
Męski boks amatorski jest od dawna w słabym stanie w naszym kraju, dlatego obecność Durkacza jest tutaj miłą niespodzianką. Plan minimum został tym samym wykonany. Durkacz faworytem nie jest, więc każda wygrana walka (zaczyna z Rosjaninem) będzie wartością dodaną.
Inaczej wygląda sytuacja u pań, które już nie raz pokazywały, że są w stanie walczyć na wysokim poziomie. Czy na medal? Tego nie można wykluczyć – w sportach walki nie takie rzeczy dzieją się na olimpijskich turniejach. Jednak faworytkami nie będą, a każda z nich wpadnie na rozstawioną zawodniczkę w 1/8 finału lub ćwierćfinale (o ile przejdą pierwszą rundę). Medal dałoby dopiero pokonanie jednej z faworytek.
Gimnastyka Sportowa
Większość polskich gimnastycznych sukcesów to zamierzchłe czasy. W XXI wieku tylko Leszek Blanik wybił się ponad przeciętność i na jakiś czas sytuacja się nie zmieni. W Tokio mamy jedną reprezentantkę – Gabrielę Sasnal, który będzie występowała w gimnastycznym wieloboju.
Czego się spodziewać? Raczej na pewno nie medalu w niezwykle silnej stawce z całego świata. Jednak występy bez większych błędów i na własnym poziomie powinny zadowolić i kibiców, i samą zawodniczkę.
Golf
Mamy polskiego golfistę na igrzyskach olimpijskich! Już samo to jest niezwykłym sukcesem dla tej dyscypliny w naszym kraju, w którym – nie oszukujmy się – golf do najpopularniejszych nie należy.
Adrian Meronk jest daleko w rankingu światowym i biorąc pod uwagę wielu topowych golfistów, znanych z największych światowych turniejów, szanse na sukces są niewielkie. Jednak jest to jeden z tych przypadków, w których sam udział jest bardzo istotny. Meronk po kolei łamie kolejne golfowe bariery, dotychczas niedostępne dla polskiego golfa. Igrzyska są kolejną z nich.
Jeździectwo
Małgorzata Cybulska, Joanna Pawlak i Paweł Spisak – to nasza jeździecka trójka, która wystartuje we Wszechstronnym Konkursie Konia Wierzchowego – zarówno indywidualnie, jak i drużynowo.
To pierwszy raz od 16 lat, kiedy na igrzyskach pojawi się polska drużyna w WKKW – wynik może nie być medalowy, ale takie pozytywne przełamywanie serii bardzo lubimy. A fakt, że WKKW nie należy do najkrócej rozgrywanych konkurencji sprawia, że na ekranach naszych telewizorów i komputerów polskich jeźdźców obejrzymy niejednokrotnie.
Warto też zwrócić uwagę na Spisaka, dla którego będą to już piąte igrzyska olimpijskie! Niezależnie od dyscypliny, zawsze jest to fantastyczny wyczyn. A to może nie być jego ostatnie słowo.
Judo
Kolejny sport walki, a sport walki może oznaczać miłe niespodzianki. Czy tak będzie tym razem? Szóstka polskich judoków poleciała do Tokio z nastawieniem, by taką sprawić, bo faworytów w naszej kadrze nie ma.
Agata Perenc, Julia Kowalczyk, Agata Ozdoba-Błach, Beata Pacut, Piotr Kuczera i Maciej Sarnacki wywalczyli sobie awans z rankingu, jednak nie byli w nim na tyle wysoko, by być rozstawieni, co oznacza jedno – trudne losowania.
Trzy z czterech naszych pań dość szybko (jeśli wygrają pierwsze pojedynki) trafiają na rozstawione reprezentantki Japonii. Japonki, w japońskiej dyscyplinie i to jeszcze na igrzyskach w Japonii – trudno o bardziej „zabójcze” połączenie. Jeśli jednak sprawiać sensację, to czemu nie największą z możliwych. W judo nie jest to wcale takie niemożliwe, wystarczy jeden błąd rywalki, by wylądowała na plecach
Jedyną judoczką, która nie ma „wariantu japońskiego” na początku swojej przygody, jest Kowalczyk. Nie oznacza to jednak, że Polka nie ma trudnego losowania. Łatwych zresztą na igrzyskach nie ma. Kowalczyk i Pacut były tymi, na które najbardziej liczono w kwestii niespodzianek. A co z tego będzie? Miejmy nadzieję, że u jak najmniejszej liczby naszych (a najlepiej u nikogo) zawody skończą się na pierwszym pojedynku. Spodziewać powinniśmy się walki na sto procent, krok po kroku, starcie po starciu.
Kajakarstwo
Jeden z trzech polskich „trzonów” olimpijskich. Nie da się ukryć, że kajaki będziemy oglądać z wypiekami na twarzy, ponieważ to właśnie tam mamy kilka szans medalowych. Nieśmiertelne żeńskie K2 500 metrów (w tym roku w duecie Karolina Naja/Anna Puławska), wiecznie pechowe K4 500 (Naja/Puławska/Justyna Iskrzycka/Helena Wiśniewska), Marta Walczykiewicz w K1 200 i nowa nadzieja, czyli Anna Borowska w C1 200 – żaden medal w tych konkurencjach nas nie zdziwi, choć konkurencja jest na tyle silna, że żaden z nich nie jest pewny. Mniej spodziewamy się po mężczyznach w kanadyjkach (kajakarze się nie zakwalifikowali), jednak nie od dziś wiadomo, że polskie kajakarstwo kobietami stoi.
Nie ma jednak co kryć – kajaki to konkurencja, w której nie mamy podejścia „a może gdzieś, a może coś” – tutaj nasi reprezentanci są w gronie faworytów i możemy od nich oczekiwać walki o najwyższe cele. A co to da? Czy jeden medal, czy trzy? Nie dowiemy się, dopóki nie zobaczymy w jakiej formie jest cały kajakarski świat.
Kajakarstwo przywozi nam jednak medale od lat (samo K2 500 nieprzerwanie od… 2000 roku) i należy spodziewać się, że z pustymi rękami z Tokio nie wróci.
Kajakarstwo górskie
W kajakach górskich swoje szanse mieliśmy kilkukrotnie. Miewamy medale mistrzostw świata (Mateusz Polaczyk jechał do Londynu jako aktualny wicemistrz i skończył czwarty), miewamy zaskakujące przypadki (Natalia Pacierpnik w Londynie wygrała półfinał, by skończyć na siódmym miejscu), jednak ostatecznie, mimo całkiem przyzwoitych możliwości, nic z tego nie wychodzi. Jedynym polskim medalem w tej dyscyplinie pozostaje dwójka Krzysztof Kołomański/Michał Staniszewski ze srebrem z 2000 roku.
W tym roku wystawiamy komplet „jedynek”. W kajakach będą to Klaudia Zwolińska i Krzysztof Majerczak, w kanadyjkach Grzegorz Hedwig i Aleksandra Stach. Polski skład można uznać za naprawdę solidnych „średniaków”. Zwolińska potrafiła wygrać niedawno Puchar Świata, jednak nie wiadomo na co ją będzie stać w Japonii, przy najwyższym możliwym poziomie. Hedwig to niezwykle doświadczony kanadyjkarz, który powalczy przy odpowiednich warunkach o awans do finału. Za to Stach i Majerczak to młoda dwójka (Stach to rocznik 2000), która w Japonii, na swoich pierwszych igrzyskach może się dużo nauczyć.
Wybitnych wyników się nie spodziewamy, ale ostatnich miejsc też nie. A może Zwolińska pokaże formę z Pucharu Świata i wejdzie do finału?
Kolarstwo górskie
Maja Włoszczowska i Bartłomiej Wawak. Mimo tego że Włoszczowska to duże nazwisko w polskim sporcie (i chorąży na ceremonii otwarcia), to jednak nie jest już ta sama forma, która dała jej dwa wicemistrzostwa olimpijskie. Po naszym kolarzach górskich nie należy spodziewać się niczego wielkiego. Najlepiej – walki do samego końca. W przypadku Włoszczowskiej może to oznaczać bardzo ładne pożegnanie ze sportem, np. miejscem w pierwszej dziesiątce. Wydaje się, że przy obecnej formie byłoby to idealne zwieńczenie kariery.
A samo kolarstwo górskie jest na tyle efektownym sportem, że warto Maję (i Bartka) na drodze do ostatniego sukcesu oglądać.
Kolarstwo szosowe
Chaos, chaos i jeszcze raz chaos. Tak w skrócie można opisać to, co dzieje się w kolarstwie szosowym na igrzyskach olimpijskich. „Górale” zdobywający medal na płaskim terenie? Proszę bardzo, wystarczy przypomnieć sobie Londyn i podium dla np. Rigoberto Urana. Skuteczna solowa ucieczka zakończona brązowym medalem? Jak najbardziej, tu wchodzi do gry nasz Rafał Majka. W skrócie – na olimpijskim szlaku kolarskim wydarzyć się może absolutnie wszystko, szczególnie w wyścigu panów. Brak dużych reprezentacji i – co za tym idzie – pomocników, może doprowadzić do takich sytuacji jak wyżej wymienione.
W tym roku trasa wiedzie przez całkiem wysokie góry. W składzie reprezentacji Polski są i Majka, i Michał Kwiatkowski, których wspiera Maciej Bodnar (pojedzie również czasówkę). Czy Rafał pomoże „Kwiatkowi”, skoro dużo mówi się o tym, że to może być trasa dla niego? A może jednak góry w połączeniu z pogodą okażą się zbyt trudne i to Majka ponownie czegoś spróbuje? Oczekiwać nie należy niczego, czy pozytywnie, czy negatywnie – i potem się ewentualnie zaskoczyć.
U pań w roli liderki pojedzie Katarzyna Niewiadoma, która już w Rio zajęła szóste miejsce i pokazała, że należy do światowej czołówki. Ta u kobiet jest znacznie stabilniejsza na imprezach pokroju igrzysk, więc niewykluczone, że Polka ponownie się tam znajdzie. A co to da? Cóż, to samo co u panów, czyli nikt nie jest w stanie tego przewidzieć. Wpływa na to zbyt dużo zmiennych. W skrócie – cieszmy się kolarstwem, bo w tych wyścigach zawsze się coś dzieje.
Kolarstwo torowe
Mamy szansę medalową w postaci Mateusza Rudyka i naprawdę ciekawą i solidną reprezentację, która nie powinna być outsiderem na tych igrzyskach. Poza naszym najlepszym sprinterem konkretnych i bardzo realnych szans brakuje, jednak nie oznacza to, że nasi reprezentanci nie nawiążą walki o czołowe miejsca, choćby w pierwszej ósemce. Swoich męskich i żeńskich przedstawicieli będziemy mieli w sprincie indywidualnym i drużynowym, madisonie, omnium i keirinie, więc w tej widowiskowej dyscyplinie sportu będzie się niemal roiło od biało-czerwonych barw.
W przypadku torowców mamy też jedną ważną rzecz. Ostatnie poważne zawody miały miejsce w… lutym 2020 roku. Tak, kolarstwo torowe zamknęło się w zasadzie na całą pandemię. Co to oznacza? Mniej więcej tyle, że kolarze nie są w stanie stwierdzić w jakiej są formie i w jakiej formie są ich rywale, przez co będą niespodzianki. W naszym przypadku jest prawdopodobieństwo zarówno niespodzianki negatywnej (np. Rudyk odstający formą od rywali), jak i pozytywnej, bo mając tak solidną reprezentację może się okazać, że ktoś z tego drugiego szeregu wyskoczy. Kolarstwo torowe jawi nam się więc jako dyscyplina, na którą warto zwrócić na tych igrzyskach uwagę.
Koszykówka 3x3
Trudno powiedzieć, czego oczekujemy od naszych koszykarzy. Michael Hicks, Paweł Pawłowski, Szymon Rduch i Przemysław Zamojski w bardzo ładnym stylu wywalczyli awans do igrzysk, jednak koszykówka 3x3 jest dyscypliną o tyle efektowną, co nieprzewidywalną. Na pewno przyciągnie przed telewizory wielu widzów, ale żeby stwierdzić, kto wyjedzie z Tokio z medalami – tego się nie podejmiemy. Czy Polacy mogą wyjechać z Japonii z krążkami na szyjach? Jak najbardziej. Czy jednocześnie mogą skończyć na ostatnim, ósmym miejscu? Również jest to prawdopodobne. Ot, taka dyscyplina.
To wszystko jednak sprawia, że koszykówka 3x3 urasta dla polskich kibiców do rangi dyscypliny, którą koniecznie trzeba oglądać. W końcu nie dość, że ogląda się to świetnie i z dużymi emocjami, to jeszcze polscy koszykarze będą znacząco te emocje podkręcać.
Lekkoatletyka
I co mamy tutaj powiedzieć? Oczywiście, że jest to dyscyplina, po której oczekujemy najwięcej. Mamy jedną z najlepszych reprezentacji w Europie, co powinno się przełożyć na kilka medali olimpijskich. Paweł Fajdek, Wojciech Nowicki, Anita Włodarczyk, Malwina Kopron, Maria Andrejczyk, Marcin Krukowski, sztafeta 4x400 metrów, Patryk Dobek, Marcin Lewandowski, Piotr Lisek – nazwisk mogących nam sprawić sporo radości w lekkoatletycznym teamie nie brakuje. A są jeszcze tacy, którzy albo mogą nas pozytywnie zaskoczyć, albo powalczyć o wysokie, choć niemedalowe lokaty.
Naszych lekkoatletów stać na bardzo wiele, ale niestety w tym sezonie nieco przeszkadzają im kontuzje (trzymamy kciuki za zdrowie Justyny Święty-Ersetic, a co za tym idzie – za starty sztafety). To wszystko nie zmienia jednak faktu, że mamy potencjał na pobicie wyników z co najmniej kilku ostatnich igrzysk. Lekkoatletyka to „must-watch” na tych igrzyskach, ale tak szczerze – czy Królowa Sportu kiedykolwiek za taką nie uchodziła?
Łucznictwo
Sylwia Zyzańska i Sławomir Napłoszek walczyli do samego końca o kwalifikację olimpijską. Jeszcze kilka tygodni przed igrzyskami było ryzyko, że Polaków w łucznictwie w Japonii nie będzie. W turnieju ostatniej szansy udało się jednak wywalczyć po jednej kwalifikacji w każdej z płci. Nasi łucznicy będą prawdopodobnie spełniać ideę olimpijską o samym udziale w igrzyskach, ale dla nich to i tak fantastyczny sukces.
I ciekawa historia. Dla Zyzańskiej, której w decydujących momentach walki o kwalifikacje ręce nieco się trzęsły, to debiut w imprezie tej rangi. Co innego dla 53-letniego Napłoszka, który był już olimpijczykiem… w Barcelonie, w 1992 roku. 29 lat różnicy między pierwszym a drugim startem to wyczyn absolutnie nie z tej ziemi. A Napłoszek, jako bankowiec, do tego startu trenował między innymi… w banku właśnie. I teraz poleciał do Tokio. Warto, choćby ze względu na kontrast między naszymi reprezentantami, poznać i obejrzeć w akcji tę dwójkę.
Pięciobój nowoczesny
Oktawia Nowacka wciąż jest aktualną medalistką olimpijską z Rio de Janeiro, jednak w Tokio nie wystąpi, a jej następców nie widać. Nasi pięcioboiści (Anna Maliszewska, Łukasz Gutkowski i Sebastian Stasiak) będą raczej pełnić rolę statystów do walki o medale olimpijskie. Walka o jak najwyższe miejsce może się jednak okazać równie pasjonująca. A kto wie, czy ostatecznie nie będzie w pięcioboju jakiegoś wysokiego miejsca?
Pływanie
Ach, to nasze pływanie… Myśląc teraz o nim, raczej nie przychodzą do głowy wyniki sportowe, a skandal, który wywołał Polski Związek Pływacki. O tym jednak mogliście czytać i na newonce.sport, i prawdopodobnie w wielu innych miejscach, więc tu zróbmy to samo, co pozostający w Tokio pływacy – spróbujmy skupić się na sporcie.
Z tym nie jest źle. Na igrzyskach w Rio de Janeiro polskie pływanie niemal dosłownie utonęło. Nikt, poza Kacprem Majchrzakiem, nie trafił z formą i pływanie w Brazylii było dla nas oglądaniem zawodu za zawodem. Już nawet nie chodzi o fakt, że nie wygrywali, a o to że pływali czasem bardzo wyraźnie poniżej najlepszych wyników życiowych i wyników sezonu.
Jak będzie w Tokio? To się dopiero okaże. Mamy jednak Katarzynę Wasick, która bardzo mocno wróciła do pływania i stać ją w sprincie (50 metrów kraulem) kobiet na finał i walkę w nim. Polacy ogólnie zrobili się ostatnio sprinterskim narodem, ponieważ Paweł Juraszek również, przy odpowiedniej formie, koło finału się może zakręcić. Obok nich jest jeszcze Jakub Majerski, którego w debiucie olimpijskim może być stać na naprawdę niezłe rezultaty.
Czy naszą reprezentację stać na medal? Może przy jakimś łucie szczęścia Wasick… Chociaż nie, pływanie jest w Polsce taką dyscypliną, w którą trudno uwierzyć medalowo, dopóki faktycznie się to nie wydarzy. Otylia Jędrzejczak była w XXI wieku chlubnym wyjątkiem od tej reguły.
Nie zmienia to faktu, że pływanie to wciąż pływanie i choć nie aż tak popularne, to pełni w pierwszym tygodniu igrzysk niejako rolę lekkoatletyki, jako dyscypliny, którą ogląda cały świat.
Podnoszenie ciężarów
Oczekujemy walki do końca, ponieważ tutaj nawet siódme miejsce po latach… może zmienić się w medal. Jest to niejako sportowy czarny humor, ale taka też jest prawda. Tylko w tym wieku w ten sposób zyskaliśmy medale Marcina Dołęgi i Tomasza Zielińskiego, a medal Szymona Kołeckiego z Pekinu zmienił się na złoty.
Ciężary wprowadziły po Rio znaczące dopingowe zmiany, m.in. fakt że dana liczba przypadków złapania na dopingu kończy się ograniczeniem liczby miejsc startowych dla danego kraju. Przez co wielu mocnych ciężarowców zostało w domu, a szansa na lepsze wyniki zwiększyła się m.in. dla nas. Polskę reprezentować będą Joanna Łochowska, Bartłomiej Adamus i Arkadiusz Michalski i to z tym ostatnim wiążemy największe nadzieje na dobry wynik. Zarówno on, jak i Adamus, mają szansę na czołową ósemkę, przy czym Michalski może zakręcić się w strefie medalowej. Nie będzie faworytem, ale 1-2 faworytów z problemami może oznaczać małą szansę dla Polski.
Siatkówka
Czy musimy mówić, czego możemy oczekiwać po naszych dwukrotnych mistrzach świata? Chyba po prostu odeślemy pod ten link.
Siatkówka plażowa
W innej odmianie siatkówki również chłopcami do bicia nie będziemy. Mamy dwie męskie pary, które już poniekąd możemy kojarzyć – Piotr Kantor i Bartosz Łosiak są w tym sezonie naprawdę w niezłej formie i niewykluczone, że zobaczymy ich gdzieś w okolicach ćwierćfinału.
Drugą naszą parą są Michał Bryl i Grzegorz Fijałek. Tego drugiego oglądaliśmy już na igrzyskach w parze z Mariuszem Prudlem, ale ta dwójka rozeszła się w różne strony po ostatnich igrzyskach. Ostatecznie Fijałkowi wyszło to całkiem nieźle, bo ponownie zobaczymy go na najważniejszej imprezie, ale ich forma, dla odróżnienia od tej Kantora i Łosiaka, pozostawia w tym sezonie trochę do życzenia.
Czego możemy oczekiwać? „Plażówka” ma to do siebie, że wiele par jest w stanie wygrywać w zależności od turnieju i nawet te z drugiego czy trzeciego rzędu mogą się ostatecznie zakręcić koło miejsca na podium. Obie nasze pary zaliczamy do drugiego światowego rzędu właśnie. Na pewno, jak to w przypadku naszych duetów na igrzyskach bywa zazwyczaj, ich walka o wyjście z grupy i dalsze cele będzie niezwykle emocjonująca.
Skateboarding
Nowość w programie igrzysk i od razu mamy swoją reprezentantkę. Mieszkająca w Stanach Zjednoczonych Amelia Brodka pojedzie pod polską flagą i o ile oczekiwań w tym wypadku nie mamy żadnych, to warto włączyć tę nową dyscyplinę, chociażby po to, żeby zobaczyć, jak jest widowiskowa. I jak przyciąga do siebie młodych – dosłownie, bowiem na desce wystartuje w Tokio masa bardzo młodych sportowców, na czele z 12-letnią Sky Brown.
Strzelectwo
Mamy dużą i naprawdę zdolną reprezentację, dlatego też możemy liczyć, że mimo ogromnej konkurencji uda się kilka razy awansować do finału. A w finale może zdarzyć się bardzo dużo, co pokazała chociażby Sylwia Bogacka w Londynie, zdobywając srebrny medal.
Tomasz Bartnik, Aneta Stankiewicz, Klaudia Breś, Aleksandra Jarmolińska, Sandra Bernal – piątka strzelców, z których pierwsza trójka będzie startować w więcej niż jednej konkurencji. Strzelców porównalibyśmy do kolarzy torowych – bardzo solidna ekipa, która może ostatecznie, przy odrobinie szczęścia, powalczyć o medal z drugiego rzędu.
Tych kilka drobnych szans może zmienić się w jedną naprawdę przyzwoitą i o ile w ciemno nie ma co oczekiwać, o tyle po kilku dobrych strzałach w eliminacjach…
Szermierka
Drużyna szpadzistek – to przede wszystkim. Polki są drugą drużyną rankingu i o ile w ćwierćfinale spotkają się z mocnymi Estonkami, o tyle są zaledwie jeden mecz od strefy medalowej. Męska drużyna szpadzistów wykorzystała tę sytuację w 2008 roku, kiedy to zostali wicemistrzami olimpijskimi. Co ciekawe dwóch z nich, Robert Andrzejuk i Radosław Zawrotniak, mają spory udział w trenowaniu naszych tokijskich nadziei.
Zakwalifikowanie drużyny pozwala też wystawić aż trzy szpadzistki w turnieju indywidualnym, co przy najbardziej loteryjnej z broni może okazać się niespodziewaną szansą i to już pierwszego dnia igrzysk.
Do Tokio pojedzie też florecistka, Martyna Jelińska, która potrafiła już namieszać w Pucharze Świata, jednak znacząca część szermierczej uwagi zostanie w Japonii przejęta przez szpadzistki. Być może dzięki nim szermierka to największa szansa medalowa spośród sportów walki.
Taekwondo
Patrycja Adamkiewicz i Aleksandra Kowalczuk to nasz eksportowy duet w taekwondo i o ile zdecydowanie nie poszliśmy tutaj w ilość, to z jakością jest już naprawdę dobrze. Obie panie to szeroka czołówka swoich kategorii wagowych i o ile „szeroka” oznacza jakieś 8-10 osób, a tylu medali nie ma, o tyle kto wie, czy nie zobaczymy Polek kręcących się wokół brązowego medalu.
Szermierka może być najbardziej prawdopodobnym sportem walki, jeśli chodzi o zdobycie medalu, ale bardzo możliwe, że taekwondo byłoby w tej klasyfikacji na drugim miejscu. Mimo zaledwie dwóch pań. Zazwyczaj w sportach walki warto iść w ilość (większa szansa na niespodziankę), jednak nie obrazimy się, jeśli w tym wypadku to jakość zadecyduje o naszym sukcesie.
Tenis stołowy
Dyscyplina w całości zdominowana przez Azjatów, w której najbardziej emocjonującym momentem może być pytanie – czy Japończycy, wydający w ostatnim czasie na ping-ponga ogromne pieniądze, będą w stanie w którejkolwiek konkurencji nawiązać walkę i pokonać Chińczyków?
W tle tej rywalizacji będą reprezentantki Polski. Li Qian, Natalia Partyka i Natalia Bajor w rywalizacji drużynowej zmierzą się z Koreankami, a dwie pierwsze powalczą też indywidualnie. Szanse na cokolwiek są oczywiście bardzo niewielkie. W tej dyscyplinie z reguły statystujemy geniuszom z Azji i na igrzyskach odbywających się właśnie w Azji nie powinno się to zmienić.
Tenis ziemny
Czy w tenisie mamy cztery szanse? Czy może żadnej? Jest to niezwykle trudna do określenia dyscyplina, w którą zresztą już się zagłębialiśmy. Warto więc zerknąć pod tym linkiem.
Wioślarstwo
Wioślarze są jednymi z pierwszych polskich olimpijczyków, którzy wystartowali na tegorocznych igrzyskach. Zrobili to bowiem dziś w nocy, przed ceremonią otwarcia. Ostatnia z trzech „trzonowych” dyscyplin polskiego sportu olimpijskiego, mająca aż 4 medale na ostatnich mistrzostwach świata.
Tutaj aż tak dobrze raczej nie będzie, ale oczekujemy, że świetna passa zostanie przedłużona i polskie osady przywiozą medale (w liczbie mnogiej – koniecznie). O naszych szansach szerzej tu i tu.
Wspinaczka sportowa
Jednoosobowy eksport w postaci Aleksandry Mirosław może skończyć się miejscem w czołówce, ale raczej nie medalem. Na igrzyskach w Tokio wspinaczka jest w zasadzie trójbojem, połączeniem speedu (wspinaczki na czas), boulderingu i prowadzenia. Mirosław jest najlepsza w pierwszej z tych konkurencji, jednak jest kilka rywalek, które specjalizują się w obydwu pozostałych. To oznacza, że miejsce 4-5 jest bardzo prawdopodobne, ale do medalu potrzeba by było kataklizmu jednej z rywalek.
Nie zmienia to faktu, że dobrze mieć swoją reprezentantkę w nowej na igrzyskach dyscyplinie i na pewno warto ją śledzić, szczególnie że na IO w Paryżu w 2024 jej ukochany speed będzie już oddzielną konkurencją.
Zapasy
Jedna z naszych ulubionych konkurencji w sportach walki, która na każdych igrzyskach udowadnia, że miłe niespodzianki zdarzają się cały czas. Monika Michalik (2016) i Agnieszka Wieszczek-Kordus (2008) coś o tym wiedzą.
To właśnie w zapasach im większa liczba reprezentantów, tym lepiej. W tym roku mamy ich sześcioro i warto zwrócić uwagę na Magomedmurada Gadżijewa czy Roksanę Zasinę, ale każdy ma szansę na niespodziankę, a po porażce z mocnym rywalem – na repasaże. Kibice olimpijscy zapasy z polskim udziałem po prostu oglądać muszą. Bo choć nie mamy faworytów, to odpuszczenie tej dyscypliny może oznaczać przegapienie niespodzianki. Trudno oczekiwać medalu bez niespodziewanych rezultatów, ale już emocji na pewno nie zabraknie.
Żeglarstwo
Klasa RS:X zatańczy swój ostatni taniec (w Paryżu klasa zostanie wymieniona na inną), a wraz z nią dwójka naszych olimpijczyków – Zofia Noceti-Klepacka i Piotr Myszka. Podobnie jak w kilku innych dyscyplinach – oboje są w drugim rzędzie, który będzie próbował atakować faworytów. 40-letni Myszka w dorobku nie ma tylko jednego medalu – olimpijskiego. Wszystko składa się w filmową historię. Problem w tym, że życie nie zawsze lubi filmowe scenariusze.
Poza nimi inne nasze łódki nie powinny włączać się do walki o medale, choć oczywiście nie wykluczamy niespodzianek. Na tych igrzyskach w ogóle nie powinno się tego robić. Oczekiwać powinniśmy miejsc w top 10 lub top 15, a od Klepackiej i Myszki – top 6-7 i próbę ataku na wyższe miejsca.
Tekst powstał we współpracy z Samsung Polska