W poszukiwaniu Świętego Graala męskiego tenisa. Novak Djoković chce przybić piątkę ze Steffi Graf

Zobacz również:TOKIJSKIE NADZIEJE #12. Atak z drugiego rzędu. Jak przebić lekkoatletyczny szklany sufit?
Igrzyska olimpijskie Tokio - tenis, Novak Djokovic
Fot. Clive Brunskill/Getty Images

Marzeniem każdego tenisisty jest odniesienie triumfu w wielkoszlemowych zawodach. Po pierwszym wygranym czempionacie przychodzi radość… i chęć zwycięstwa w następnym. Jaki cel może stawiać sobie w takim razie dwudziestokrotny triumfator tych turniejów? Może na przykład pomyśleć o czymś, czego świat męskiego tenisa jeszcze nigdy nie widział. Złoty Szlem nadal pozostaje niezdobytym osiągnięciem.

Przez dekady próbowało wielu – Roger Federer, Andre Agassi, czy Rafael Nadal. Dwóm ostatnim ta sztuka wyszła w nieklasycznej formie. Amerykanin i Hiszpan mają w dorobku tak zwanego Karierowego Złotego Wielkiego Szlema. Tak określa się osiągnięcie, gdy zawodnik wygra wszystkie turnieje wielkoszlemowe oraz zawody olimpijskie w trakcie całej kariery.

Agassi triumfował na igrzyskach w 1996 roku, gdy te odbywały się w jego kraju. Numer jeden turnieju cierpliwie ogrywał każdego rywala. Tylko Wayne Ferreira, z którym spotkał się w ćwierćfinale, również był rozstawionym zawodnikiem. W całym olimpijskim sezonie Amerykanin ani razu nie triumfował jednak w zawodach Wielkiego Szlema. Dwukrotnie docierał do półfinałów – w Australii i US Open.

Z kolei Nadal okazał się najlepszy dwanaście lat później na igrzyskach w Pekinie. W drodze do złota pokonał między innymi Lleytona Hewitta czy Djokovicia. W finale zwyciężył świetnie spisującego się Fernando Gonzaleza. W przeciwieństwie do Agassiego, „Rafa” w sezonie 2008 dwukrotnie wygrywał turnieje wielkoszlemowe – ulubiony French Open oraz Wimbledon.

MONOPOLISTKA STEFFI

Kobiety mogą powiedzieć więcej na temat legendarnych osiągnięć. Oczywiście, nie można zapomnieć o Donie Budge'u i Rodzie Laverze, ale i tak więcej pań może się poszycić elitarnym dorobkiem. Maureen Connolly i Margaret Smith Court mają na koncie Klasycznego Wielkiego Szlema, to jest wygrane wszystkich czterech najważniejszych turniejów w jednym sezonie. Amerykanka i Australijka nie zdobyły jednak olimpijskiego złota. W czasach ich gry tenis nie był dyscypliną olimpijską. W latach 1928-1984 nie rozgrywano zawodów lub miały one charakter pokazowy (w 1968 i 1984 roku). Do programu dyscyplina powróciła na igrzyskach w Seulu.

Rok 1988 należy nazwać okresem dominacji Steffi Graf. Tylko trzy razy schodziła pokonana z kortu biorąc pod uwagę wszystkie turnieje. Spośród wszystkich finałów wielkoszlemowych zawodów w opisywanym roku, tylko Gabriela Sabatini i Martina Navratilova potrafiły urwać Niemce seta. W innych wypadkach, jak na przykład we French Open (wygrana 6:0, 6:0 w 34 minuty), Graf po prostu demolowała rywalki.

Podobnie było w Seulu. Najpierw wolny los, później zwycięstwo nad zawodniczkami, które albo przechodziły kwalifikacje, albo miały status tak zwanego „lucky losera”. Dopiero turniejowa „jedenastka” Łarysa Sawczenko zmusiła Graf do aktywniejszej gry, wygrywając seta. Dalej pozostało tylko pokonać Zinę Garrison oraz Sabatini i Niemka mogła cieszyć się ze złota olimpijskiego.

– Zdobycie Wielkiego Szlema absolutnie nie było moim celem. Podobnie jak w przypadku innych rzeczy w życiu, jestem kimś, kto wykonuje wszystko krok po kroku. W rzeczywistości, to pojęcie pojawiło się u mnie podczas Wimbledonu. Od tego momentu media nie przestawały o tym mówić. Kulminacja przypadła na Flushing Meadows (US Open – przyp. M.W). To było straszne. Wszyscy dyskutowali, a ja w ogóle tego nie rozumiałam. Miałam dopiero dziewiętnaście lat. Byłem dosłownie wyczerpana! – opowiadała w 2015 roku Graf w wywiadzie dla „L’Equipe”.

Patrząc z perspektywy czasu, triumf w Stanach okazał się formalnością. Ponownie w finale trafiła na Sabatini, która jako jedyna urwała Niemce seta w całym turnieju. Chcąc nie chcąc, Graf przeszła do historii, pieczętując pierwszego w historii tenisa Złotego Wielkiego Szlema.

NOVAK PROTOPLASTA?

Po 33 latach podobnego wyczynu co Graf chce dokonać Djoković. Serb ma już za sobą triumfy w trzech tegorocznych zawodach wielkoszlemowych. W Australii wygrał między innymi z Milosem Raoniciem czy Alexandrem Zverevem, by w finale pewnie zwyciężyć Daniła Miediediewa. We Francji miał już znacznie trudniejszą przeprawę. W drodze po sukces musiał zmierzyć się z Matteo Berretitinim i Nadalem, odpowiednio numerami dziewięć i trzy francuskiego czempionatu. W finale czekał na niego Stefanos Tsitsipas. Wiele wskazywało na to, że to Grek zabierze do siebie trofeum za triumf. Pierwsze dwa sety padły jego łupem. Po nich kibice tenisa mogli oglądać innego „Nole”. Najpierw wygrał do trzech, później do dwóch i czterech. Ostatecznie to Djoković cieszył się najmocniej na kortach Rolanda Garrosa.

Zaskakująco rozpoczął się ostatni wielkoszlemowy turniej dla Djokovicia. Serb przegrał pierwszego seta w inauguracyjnej rundzie z Jackiem Draperem, dziewiętnastoletnim Brytyjczykiem, który otrzymał od organizatorów dziką kartę. Dalsza część meczu, jak i następne spotkania poszły już po myśli „Nole”. W finale, w czterech setach uporał się z Berretinim, pogromcą Huberta Hurkacza z półfinału.

Jeszcze niedawno numer jeden rankingu ATP pytany o szansę jego udziału w igrzyskach odpowiadał, że wynoszą one 50 na 50. Być może szalę na korzyść wyjazdu Japonii przechyliła perspektywa zapisania się w historii męskiego tenisa. Oczywiście jako profesjonalista Djoković odstawia na bok myśl o symbolicznym tytule i skupia się na najbliższym okresie. Drugą, znacznie większą zachętą do wzięcia udziału w igrzyskach, mogła być absencja czołowych rywali.

Kontuzja kolana wyeliminowała Rogera Federera. Szwajcar w emocjonalnym poście poinformował, że ma nadzieję na powrót do gry jeszcze w ciągu lata. W Tokio nie oglądamy też Rafaela Nadala, który uzasadniał decyzję problemami zdrowotnymi. Hiszpan i Szwajcar dołączyli do grona nieobecnych, w którym znajdują się również Dominic Thiem, Nick Kyrgios, Roberto Bautista-Agut, Matteo Berretini czy Stan Wawrinka.

DRABINKA DO SUKCESU

Mówi się, że nieobecność jednego jest szansą dla drugiego. W tym przypadku Serb rozpoczął turniej z małym handicapem. Jednakże, jak znamy doskonale sport, potrafi być on nieprzewidywalny. – Jest na bardzo wysokim poziomie i jeśli trzeba wskazać faworyta w Tokio, to jest nim właśnie on. Ale jest też rywalem do pokonania, tym, który ma za sobą całą presję – mówił przed igrzyskami Pablo Carreno Busta, Hiszpan rozstawiony z numerem szóstym.

Sam Djoković motywuje się chęcią godnego reprezentowania kraju. Przed wylotem do Japonii przytaczał mediom historię rozmowy z Blanką Vlasić. Chorwatka, dwukrotna medalistka olimpijska w skoku wzwyż miała zwrócić uwagę tenisiście, że historia zapamięta zwycięzców, a nie warunki, jakie panowały na zawodach. Lider rankingu ATP podkreślał, że słowa koleżanki mocno w nim zostały. – Igrzyska olimpijskie i US Open są moimi największymi celami na pozostałą część sezonu – mówił 20-krotny zwycięzca wielkoszlemowych turniejów.

Przeglądając drabinkę turnieju, Djoković nie powinien mieć większych problemów z nadchodzącymi rywalami. Ma już za sobą pierwszą i drugą rundę zawodów. Najpierw pokonał Hugo Delliena z Boliwi, a później Niemca Jana-Lennarda Struffa. Teraz w trzeciej rundzie czeka na niego Alejandro Davidovich Fokina. Początkowe prognozy przewidywały, że rywalami Novaka w drodze po półfinał będą Gael Monfis czy rozstawiony z numerem piątym Andriej Rublow. Obaj są już jednak poza turniejem. Wciąż istnieje prawdopodobieństwo, że w 1/2 finału trafi na… Hurkacza.

PRZEJŚĆ DO HISTORII

W 2016 roku Agencja AFP zapytała Steffi Graf o to, czy widzi zawodników, którzy mogliby pójść w jej ślady i zdobyć Złotego Wielkiego Szlema. Obok Sereny Williams i Andy’ego Murray’a Niemka wskazała Djokovicia. – To są nadzwyczajni atleci – komplementowała była liderka rankingu WTA przez 377 tygodni. Amerykanka nie przyleciała do Tokio, z kolei Brytyjczyk początkowo miał brać udział, lecz tuż przed pierwszym spotkaniem doznał kontuzji.

Serb ma już na koncie tak zwany „Niekalendarzowy Wielki Szlem”. Djoković wygrał cztery różne wielkoszlemowe turnieje na przestrzeni lat 2015-2016. Tym razem stoi przed nim szansa, jakiej nie miał praktycznie żaden rywal. Osiągając sukces na igrzyskach i dokładając triumf w US Open, „Nole” w sportowy sposób pokazałby światu kto z wielkiej trójki jest najlepszy.

Tekst powstał we współpracy z Samsung Polska

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Podróżuje między F1, koszykarską Euroligą, a siatkówką w wielu wydaniach. Na newonce.sport często serwuje wywiady, gdzie bardziej niż sukcesy i trofea liczy się sam człowiek. Miłośnik ciekawych sportowych historii.