Jeszcze kilka miesięcy temu to miał być tylko i aż rewanż o pasy mistrzowskie wagi ciężkiej. Teraz nadal jest – dla Anthony’ego Joshuy. Ołeksandr Usyk, ze względu na rosyjski atak na Ukrainę, będzie w wyjątkowym i niezwykle trudnym położeniu. Co więcej, sam je jeszcze podkręca i wydaje się, że czuje się w nim znakomicie.
Od czasu rozpoczęcia wojny w Ukrainie minęło już pół roku. Razem z historią wojny zmienia się też podejście Ukraińców do ich najlepszego pięściarza. W przeszłości było z nim trochę kontrowersji. Po aneksji Krymu Usyk, który na Krymie się urodził i którego żona jest Rosjanką, nie do końca potępiał atak Rosjan. Wypowiadał się ostrożnie, mówiąc chociażby, że oba narody, ze względu na wspólną kulturę czy religię, powinny się zjednoczyć. Jego rodacy przyjęli to wtedy za odmowę potępienia całej sytuacji.
DLA UKRAINY
To się zmieniło. Po pełnej inwazji na Ukrainę Usyk nie tylko wyraźnie stanął po stronie swojego kraju, ale też wraz z innym kontrowersyjnym pod tym względem pięściarzem, Wasylem Łomaczenką, wstąpił do wojsk terytorialnych. Ze względu na zbliżającą się walkę rewanżową z Anthonym Joshuą, wyjechał jakiś czas później, by zacząć treningi. I nie była to bynajmniej jego decyzja – Ukraińcy zdecydowali, że Usyk przyda się narodowi jako bohater, który wlewa nadzieję w cały naród wygrywając kolejną mistrzowską walkę. Po starciu z Brytyjczykiem pięściarz ma zresztą i tak wrócić do Kijowa.
W międzyczasie bardzo wczuł się w rolę bohatera, który swoim pojedynkiem ma natchnąć do walki setki tysięcy Ukraińców na froncie. Najpierw postanowił, że samodzielnie wykupi prawa telewizyjne od organizującej starcie Arabii Saudyjskiej, żeby każdy w jego kraju mógł obejrzeć walkę za darmo. Saudowie, słysząc o tym, po prostu te prawa podarowali.
Teraz Usyk poszedł o krok dalej. Na konferencję prasową przyszedł ubrany po kozacku, a chwilę po prezentacji zaczął nawet śpiewać „Tam na łące czerwona kalina”, hymn żołnierzy próbujących wyzwolić Ukrainę spod rosyjskiego jarzma. Pięściarz nie tylko radzi sobie z presją, jaka na nim ciąży – on samodzielnie zwiększa ją do jeszcze większych rozmiarów. Pytanie jak to na niego wpłynie – motywująco czy obciążająco?
REWANŻ
Na to pytanie czeka Joshua, który w całej tej sytuacji jest nieco z boku. Połączenie ukraińskiego pochodzenia Usyka z tym, że to on jest mistrzem świata WBA, WBO, IBF i IBO sprawia, że brytyjski złoty chłopiec wyjątkowo jest trochę poza całym zamieszaniem, co zresztą może mu pomóc. Faworytem nie będzie, a jest szansa, że presja z jego strony będzie z kolei mniejsza. I to nie tylko dlatego, że stoi z boku.
To pierwsza od bardzo dawna walka, przy której Joshua nie będzie faworytem. Niemniej, przed Brytyjczykiem ogromne trudne zadanie, bo Usyk w pierwszym starciu go po prostu wypunktował. Był szybszy, celniejszy, mocniej uderzał, a jego znakomite uniki (chociażby głową) musiały irytować wyższego i cięższego Joshuę.
O ile przed pierwszym starciem eksperci oceniali starcie jako wyrównane, o tyle teraz nikt nie ma wątpliwości, że faworytem jest obrońca tytułu. Gdzieniegdzie można nawet usłyszeć lub przeczytać, że Joshua został po prostu rozpracowany i przeciwnicy na najwyższym poziomie nie mają i nie będą mieli problemów z punktowaniem go. Może brzmieć to dziwnie, biorąc pod uwagę, że w swojej zawodowej karierze przegrał zaledwie dwukrotnie, ale większość ekspertów nie postawiłoby raczej na niego w walkach z Usykiem, Tysonem Furym czy nawet Deontayem Wilderem.
To zresztą problem Joshuy. Do momentu pierwszej walki z Usykiem z topowych przeciwników pokonał jedynie Władimira Kliczkę w końcówce kariery. Wielokrotnie eksperci zastanawiali się, jak to będzie wyglądało przeciwko wyżej wymienionej trójce i w momencie jak wszedł do ringu z jednym z nich, to został wypunktowany. Pomijając już fakt, że nadział się na porażkę z Andym Ruizem.
Na co jeszcze stać Joshuę i gdzie szukać szansy? Może właśnie w ciężarze, jaki niesie za sobą Usyk. Opcje są w zasadzie dwie – naładowany „ogniem” i motywacją Ukrainiec pokonuje Joshuę jeszcze bardziej przekonująco lub ugina się pod presją i Brytyjczyk otrzymuje bardzo poważną szansę. Poza tym – w jaki sposób Usyk był w stanie przygotować się do pojedynku? W teorii nie powinien mieć z tym problemu, jednak w praktyce przez ostatnie miesiące jego głowa prawdopobnie nie zawsze była w stu procentach skoncentrowana na boksie.
Joshua fizycznie jest na pewno przygotowany znakomicie – tego nigdy nie można mu było zarzucić. A jak dostrzeże szansę, to i mentalnie nie powinno być problemu. Możemy mówić albo przekazywać słowa ekspertów, że został rozpracowany, ale to nadal dwukrotny zawodowy mistrz świata i mistrz olimpijski, w dodatku wciąż w kwiecie pięściarskiego wieku. Jeden błąd pod presją i Usyk może mieć problemy.
Usyk przeszedł bardzo daleką drogę – od „wyklętego” do tego, którego walkę będzie oglądać, w miarę możliwości, cała Ukraina. On ma dać im nadzieję i wolę do walki, oni jemu wsparcie w kolejnej walce na szczycie. Ewentualne zwycięstwo może być wzruszające, jednak porażka zaboli podwójnie. A Joshua, patrząc na to wszystko z boku, tylko na to czeka. Zapowiadają nam się piękne grzmoty.
Komentarze 0