Wszystkie sezony How I Met Your Mother od stycznia na polskim Netflixie. Dlaczego warto, a dlaczego nie warto ich obejrzeć?

himym.jpg

Od stycznia wszystkie dziewięć sezonów jednego z najpopularniejszych sitcomów XXI wieku wyląduje na polskim Netflixie. To świetny moment, żeby przypomnieć sobie, czy warto poznać Teda, Barneya, Robin i oczywiście tytułową matkę.

Zaczęło się w 2005. Autorzy serialu, Carter Bays i Craig Thomas, bazując na własnych doświadczeniach młodych ludzi, którzy imprezowali i robili głupie rzeczy w Nowym Jorku, stworzyli rzecz absolutnie pokoleniową. Tytuł, który zna praktycznie każdy, który wraz z Teorią wielkiego podrywu na nowo zdefiniował mainstreamowy sitcom. Oczywiście, że mocno inspirowany Przyjaciółmi, ale też Jak poznałem waszą matkę niejako wypełniło lukę zapotrzebowania na serial o śmiesznych młodych ludziach i ich sercowych perypetiach. Przyjaciele byli emitowani w latach 1994 - 2004, Jak poznałem waszą matkę od 2005 do 2014.

Przy pierwszym sezonie opinie były bardzo dobre. Przy ostatnim - hm, bywały bardzo dobre. Podajemy wam powody, dla których warto i nie warto przejść przez ponad 200 odcinków serialu.

1
WARTO: bo to sitcom inne niż wszystkie

Na samym poziomie scenariusza Jak poznałem waszą matkę mocno wyróżnia się na tle konkurencji. Serial stosuje narrację, w której najpierw dowiadujemy się o jakimś zdarzeniu, a dopiero później poznajemy background sytuacji i wiemy, jak do niej doszło (coś jak w serialu Colombo, ale bez trupów). Czyli na przykład wiemy, że Ted pozna matkę swoich dzieci i że generalnie w kimś się zakocha, ale musieliśmy czekać bitych dziewięć lat, żeby dowiedzieć się, kim ona jest. Przez taką formę twórcy parę razy solidnie nas zaskoczyli.

2
WARTO: dla świetnych ról aktorskich

Co by nie mówić - to naprawdę mocny element serialu. Uroczo nieporadny Ted - Josh Radnor, Jason Segel jako dobrotliwy safanduła Marshall, do tego słodka mamuśka z diabłem za skórą Lily (Alyson Hannigan) i emanująca seksapilem Robin (Cobie Smulders). Żadne z nich nie było wcześniej kojarzone szerszej widowni, ale show skradł Neil Patrick Harris jako playboy Barney. Cyniczny, błyskotliwy i bardzo, bardzo śmieszny trzymał w ryzach praktycznie wszystkie z ponad 200 odcinków.

3
WARTO: bo to zabawny i przede wszystkim mocno życiowy serial

Tak, tam jest śmiesznie. Oczywiście, że im więcej sezonów w las, tym częściej dowcipy udane mieszały się z żenującymi, ale generalnie nie było przypału. Natomiast my bardzo lubimy także te poważniejsze elementy serialu - lęk przed wejściem w dorosłość, pierwsze zmagania z kłodami, które rzuca nam pod nogi życie (śmierć ojca Marshalla to jeden z najsmutniejszych momentów), miłości udane, miłości nieudane… I naprawdę podobało nam się powszechnie krytykowane zakończenie, bo jeśli na minutę przed końcem ostatniego odcinka cała fabułą staje do góry nogami, no to znaczy, że komuś wyszła jego robota.

4
NIE WARTO: ten serial jest za długi

Mniej więcej od trzeciego - czwartego sezonu wszystko robi się mocno wymęczone. Kolejne romanse Teda, kolejne przeboje w związku Marshalla i Lily, Barney sypiący identycznymi bon motami… Serio, tam tylko brakowało sytuacji jak z serialu Dynastia, w którym kosmici porywają jakąś babę.

5
NIE WARTO: plus minus w połowie zaczyna przestać obchodzić nas matka

Bo i tak po drodze będziemy mieli grany jeszcze raz ten sam zestaw przeterminowanych żartów. I jeszcze raz. I jeszcze. Szkoda, że twórcy - jeśli już mieli pociągnąć te dziewięć sezonów - nie pokusili się o mocniejsze ingerencje w życie głównych bohaterów. Aż prosi się, żeby pojawił się ktoś nowy, bo już nie mówimy o uśmiercaniu kogokolwiek. Wiecie, jak jest - ten serial ogląda się trochę tak, jakby przychodziło się co tydzień do tej samej knajpy na to samo piwo z tym samym kumplem, który zawsze opowiada o tym, że jego córka ząbkuje, a żona już dawno nie chce iść z nim do łóżka w innym celu niż sen.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Różne pokolenia, ta sama zajawka. Piszemy dla was o wszystkich odcieniach popkultury. Robimy to dobrze.