Z NOGĄ W GŁOWIE. Szewczenko i Lewandowski. Różne drogi ze wschodu na szczyt (ARTYKUŁ OTWARTY)

Zobacz również:Futbol przyszłości? TikTok wjeżdża do ligi hiszpańskiej
Złota Piłka
New Press/Getty Images

Są najlepszymi piłkarzami, jakich ta część Europy dała światowej piłce w XXI wieku. Jeden był gwiazdą pierwszej dekady nowego stulecia, do drugiego należała kolejna. Wydana właśnie na polskim rynku biografia najlepszego ukraińskiego piłkarza w historii pokazuje jednak, że to Polak przebijał się z głębszych peryferii futbolu.

Jesteśmy z Wami, wszystkie treści o Ukrainie są u nas otwarte.

Niewiele brakowało, byśmy tę biografię wszyscy wertowali z wypiekami na twarzach, szukając jakichś strzępków ciekawostek o nowym selekcjonerze reprezentacji Polski. Andrij Szewczenko selekcjonerem nie został, ale biografia na polskim rynku została. Piłkarska książka roku 2021 we Włoszech czytana z polskiej perspektywy pokazuje przede wszystkim, jak różne były drogi na światowy szczyt dwóch napastników, którym w XXI wieku udało się je przebyć. Teoretycznie przebijanie się z Ukrainy lat 90. I z Polski początków obecnego stulecia powinno być podobną walką z przeciwnościami. Z opowieści najlepszego ukraińskiego piłkarza w historii widać jednak, że futbolowo to my leżymy znacznie dalej od Europy.

Owszem, nie można powiedzieć, że droga Szewczenki była łatwa. Opisuje przecież, jak rodzice spalili jego piłkę, bo ojciec odkrył, że jest napromieniowana, jeszcze zanim w mediach zaczęło być głośno o katastrofie elektrowni w Czarnobylu. Stanowczy tata, wojskowy, nie brzmi jak ktoś, kto był synowi emocjonalnie bliski, choć jego milczenie równoważy troskliwość matki przedszkolanki. Jasne, opisy panującej w rezerwach Dynama Kijów fali, dałoby się spokojnie odnieść do polskich niższych lig (“Ileż bójek. Ileż siniaków. Bo bili, tłukli mocno i często. Zwłaszcza mnie, jako najmłodszego. Dla nich było to coś w rodzaju zemsty na tych, którzy przed laty nie wzięli ich pod uwagę, coś w rodzaju niedostarczonej wiadomości z ukrytym pytaniem: skoro my nie dotarliśmy na szczyt, dlaczego tobie miałoby się udać? Traktowali to, jak sprawę życia lub śmierci. Dumy”).

Opisy katorżniczych metod Walerego Łobanowskiego, u którego grał ten, kto po treningu wymiotował najmniej, pasują do opowieści o Franciszku Smudzie. A wspomnienie tego, co trener mówił w przerwie meczu z Panathinaikosem, gdy zespół przegrywał w przejmującym mrozie, rodzi skojarzenie z Januszem Wójcikiem (“Rozbierać się. Zdejmować te wszystkie niepotrzebne rzeczy, które na siebie włożyliście. Ściągać kalesony. Macie walczyć, a nie tańczyć. Jesteście za bardzo okutani, a przez to wyglądacie na słabych i delikatnych”). A do tego, w ostatnich miesiącach, gdy już było wiadomo, że zostanie sprzedany do Włoch, pilnowały go uzbrojone służby państwowe, żeby dla okupu nie porwała go mafia. Szewczenko, zanim przechodził przez wybiegi Giorgio Armaniego, paradując przed Bradem Pittem, Jennifer Aniston i Georgem Clooneyem, musiał przejść przez wszystkie atrakcje futbolu w swojej ojczyźnie. Ale i tak droga przebyta przez Lewandowskiego dziesięć lat później, wydaje się znacznie bardziej peryferyjna.

DOBRY START

System największego klubu w kraju go nie odrzucił, lecz dostrzegł. Ołeksandr Szpakow, zajmujący się młodzieżą w Dynamie, we wspomnieniach Szewczenki “nie tylko chodził po szkołach, ale oglądał także dzieciaki, które dryblowały i bawiły się piłką na ulicy”. Największy klub w kraju dawał mu możliwości. Z ZSRR wyjechał za granicę po raz pierwszy już jako 12-latek, na turniej do Włoch. San Siro zwiedził na długo przed tym, jak jeszcze było wiadomo, że w ogóle zostanie piłkarzem. Na turnieju w Walii korki Nike dostał od samego Iana Rusha. Jako że szybko urosła mu stopa, grał w nich, nawet gdy już dużym palcem przebił w nich dziurę. A już jako senior grał na wielkich scenach, nie wyjeżdżając przecież z kraju. Roberta Lewandowskiego dla wielkiej piłki musiała dopiero odkryć Borussia Dortmund. Szewczenko odkrył się sam. Jeszcze zanim zadebiutował w lidze ukraińskiej, siedział na ławce w Lidze Mistrzów w wyjazdowym meczu z Paris Saint-Germain. Jeszcze nie ruszył za granicę, a już miał na koncie hat-tricka na Camp Nou, wyeliminowanie z Ligi Mistrzów Realu Madryt i przegrany o włos półfinał z Bayernem. Miał też pierwsze zetknięcie z trenerem światowej klasy.

książka

TROFEA DLA ŁOBANOWSKIEGO

W życiorysie Lewandowskiego niezmiennie szokuje, że prowadzili go zarówno Pep Guardiola, jak i Janusz Wójcik. Juergen Klopp i Franciszek Smuda. Andrzej Blacha, znany jako “mały Fryzjer” i Julian Nagelsmann. Łobanowski w obejściu i w metodach przygotowania fizycznego mógł się kojarzyć z polskimi trenerami starej szkoły, ale w rzeczywistości był jednym z najwybitniejszych piłkarskich umysłów. Bazę danych o wszystkich juniorach i seniorach w klubie miał, zanim w Polsce nauczono się włączać komputer. W latach 80. Grał takim pressingiem, że młody Ralf Rangnick doznawał objawienia. Szewczenko nazywa go w książce “Pułkownikiem”, ale myśli o nim we wszystkich najważniejszych momentach życia. Gdy wygrywa Ligę Mistrzów, przywozi trofeum pod stadion Dynama, by postawić je na ławce obok pomnika Łobanowskiego. To samo robi ze Złotą Piłką. O ile Lewandowski może mieć poczucie, że wszystkie szlaki wytycza sam, Szewczenko najcenniejszą nagrodę indywidualną otrzymuje jako trzeci Ukrainiec w historii, po Ołehu Błochinie i Ihorze Biełanowie. O ile Lewandowski raczej ma poczucie, że do większości sukcesów doszedł pomimo tego, że jest Polakiem, o tyle Szewczenko ewidentnie ma poczucie, że wiele Ukrainie zawdzięcza. Bo Lewandowskiemu raczej nie przyszłoby do głowy, by któremuś polskiemu trenerowi przywieźć zdobyty przez siebie Puchar Mistrzów. Szewczenko wyjechał z kraju jako 23-latek, czyli mniej więcej jako rówieśnik Lewandowskiego odchodzącego z Lecha Poznań. Wyjechał jednak znacznie lepiej przygotowany przez ojczyznę na to, co go czeka.

KRÓTKOFALOWIEC REBROW

Zwłaszcza że z miejsca trafił do awangardy futbolu. Skaut, który obserwował go miesiącami, przysłał na jego temat do Milanu tysiące raportów. Dwa miesiące przed pierwszym treningiem, piłkarz, kupowany przecież jako gwiazda, musiał przyjechać do Włoch, by uczyć się języka. Nie, jak to często bywa, na odwal się, gdy mu się zachce po treningu, przez dwie godziny w tygodniu, flirtując przy okazji z nauczycielką. Non-stop. Jak student. Adriano Galliani, dyrektor sportowy, nakazał nawet swojej córce, by zawsze, gdy wychodzi na miasto z przyjaciółmi, zabierała ze sobą nowego napastnika Milanu. Szewczenko sam nie wiedział, kiedy zaczął się dogadywać z nowymi kolegami z drużyny. I to pomimo faktu, że opisuje siebie jako bardzo nieśmiałego i niemającego umiejętności komunikacyjnych Serhija Rebrowa. Z biografii dowiadujemy się, że jego partner z ataku Dynama i reprezentacji miał jedno z bardziej nietypowych hobby piłkarskich, o jakim słyszałem. “Był krótkofalowcem. Jedną z tych osób, które poprzez radio kontaktują się z nigdy wcześniej niewidzianymi osobami rozrzuconymi po całym świecie. Po treningu Rebrow jadł posiłek, szedł do pokoju, przestawał mówić w ojczystym języku i zaczynał używać angielskiego, żeby komunikować się z osobami takimi jak on”.

BIODEGRADOWALNE PIŁKI

Szewczenko daje się natomiast poznać jako osoba otwarta na rozwój. Treningi pracy mózgu, czasu reakcji, widzenia peryferyjnego, które u nas do dziś są traktowane jako nowinki, odbywał w Mediolanie już w 2002 roku. Lekarza, który przeszczepił serce jego ojcu, poprosił, by móc kiedyś przyjrzeć się, jak wygląda przeprowadzanie takiego przeszczepu, bo chciał dokładnie zrozumieć, co przeszedł tata. Książka ma wiele momentów takich jak ten, w których można pomyśleć, że jako gwiazda, pozostał normalnym i skromnym gościem. Przeplatane są jednak opowieściami o tym, jak to wstrzelił do jednego z włoskich jezior kilkaset piłeczek golfowych, bo ćwiczył akurat technikę uderzenia i dziwił się, że komuś to przeszkadzało, “bo przecież były biodegradowalne”. Albo o tym, jak przyszła żona pyta go, jak będzie wyglądał planowany przez nich ślub, a on odpowiada: “nie chciałbym myśleć o gościach i o tych wszystkich rzeczach, które zabierają czas i energię”. Przy przedstawianiu go jako zupełnie przyziemnego faceta trzeba więc zachować odrobinę rozwagi. Bo ciężko stwierdzić, czy to prawda.

ROLA WETERANÓW

Są też oczywiście w jego wspomnieniach ciekawe przemyślenia piłkarskie. O słynnym rzucie karnym, który w Stambule obronił mu Jerzy Dudek, mówi, że bardziej wynikał z jego błędu niż z obrony Dudka. Jednocześnie przyznaje Polakowi, że jego tańczenie na linii “irytowało”, jednak bardziej zachwyca się jego postawą w dogrywce. Bardzo pouczająca jest natomiast wzmianka o wygranym finale w 2003 roku, która pokazuje rolę, jaką mogą odgrywać w szatni piłkarze bardzo doświadczeni. W przypadku Szewczenki i jego Milanu byli to Paolo Maldini i Alessandro Costacurta. “Obydwaj już trzykrotnie zdobyli to trofeum. Wiedzieli, jak to się robi. Swoich zachowaniem przekazywali nam pewność siebie, a jednocześnie siłę. My, reszta zawodników, przyglądaliśmy się im, choć znaliśmy ich już na pamięć. Szukaliśmy jakichś nowych detali, nietypowych spojrzeń, szczegółów. Byli dwiema żywymi instrukcjami obsługi. Wystarczyło tylko czytać między ich wierszami, żeby wszystko stało się mniej skomplikowane. Zasypywaliśmy ich pytaniami, na wszystkie dla każdego mieli odpowiedź. Mając w szatni takie osoby jak oni, czekanie stawało się łatwiejsze, sen spokojniejszy, a myśl o jutrze znacznie pogodniejsza”.

POŻEGNANIE W DONIECKU

Być może właśnie w tych wersach jest zawarta odpowiedź, dlaczego każda szatnia na każdym szczeblu potrzebuje przynajmniej jednego weterana. On takim był dla rodaków podczas ostatniego turnieju w karierze, jako 36-latek, na mistrzostwach Europy. Pożegnał się jako najlepszy strzelec w historii kraju. W tym akurat są z Lewandowskim podobni. Gdy Zvonimir Boban pisze we wstępie: “strzelał gole tak systematycznie, jak to rzadko się zdarza w przypadku Słowian”, mógłby mieć na myśli zarówno Polaka, jak i Ukraińca. Dziwnie się czyta w tych dniach wspomnienia Euro 2012, turnieju pięknego dla Szewczenki - bo pożegnał się na nim z reprezentacją, strzelając dwa gole - pięknego dla Polski (jeśli chodzi o atmosferę tamtego lata), ale pięknego także dla Ukrainy. Dziwnie się czyta, że ostatni mecz w karierze rozegrał przeciwko Anglii na Donbas Arenie w Doniecku. Jako gospodarz.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Prawdopodobnie jedyny człowiek na świecie, który o Bayernie Monachium pisze tak samo często, jak o Podbeskidziu Bielsko-Biała. Szuka w Ekstraklasie śladów normalności. Czyli Bundesligi.
Komentarze 0