Jeśli prawdą jest, że kiedy nasze życie dobiega końca, wyświetla nam się film z jego przebiegu, ten Diego Maradony musiał być jak dobra latynoska telenowela. Pełne spektrum emocji, od łez szczęścia, do dolin rozpaczy. Podziw, sława, szemrane postaci, pieniądze, piękne kobiety, dużo seksu i narkotyków.
No i gole, zawsze najładniejsze. Intensywnością życia Maradona mógłby obdzielić kilkadziesiąt istnień. Trudno wybrać najważniejsze zdjęcia Diego, bo robiono mu je praktycznie bez przerwy, kiedy chciał i kiedy nie miał na to ochoty, życie spędził życie w blasku fleszy. Przejrzałem setki ujęć – od życia w biedzie, przez szczyty popularności, do upadającego na oczach tłumu, schorowanego, bezradnego człowieka. Te ostatnie od razu odrzuciłem. Nie takim chcemy go pamiętać. Popatrzmy na Argentyńczyka przez pryzmat dziesięciu klatek, w jakich zatrzymali go fotografowie.
Diego, czyli tata
Neapol i Maradona – to zawsze brzmiało jak toksyczny związek w życiu Diego. Tutaj, na południu Włoch, ludzie go pokochali, traktując jak swojego i uwieczniając w arteriach miasta na zawsze, w postaci licznych murali czy figurek na straganach, ale to ujęcie pokazuje inną twarz Maradony. Nie bawiącego się w nocy króla życia, z mafiosami u boku, drinkiem w ręku i cygarem w ustach, ale taty, pokazującego świat córeczce Dalmie. W tej konkretnej klatce widzimy ich w Centro Paradiso. Zdjęcie zostało zrobione 22 października 1988 roku.
Dalma to imię, jakie córka odziedziczyła po mamie Diego (Dalma Salvadora Franco). Na fotografii ma ponad półtora roku. Druga córka Diego ze związku z Claudią Villafane, Gianinna, przyszła na świat rok później. Kiedy rodzice dziewczynek rozwiodą się kilkanaście lat później, Dalma, obserwująca z bliska ich relacje, uzna to za najlepsze możliwe rozwiązanie. Okaże się, że Diego miał równiez inne potomstwo, podczas sprawy rozwodowej z Claudią przyznał się do bycia tatą Diego Sinagry, który urodził się w Neapolu.
Maradona zawsze podkreślał, że rodzina jest jego największym oparciem. Opowiadał kiedyś, że wydawał 15 tysięcy dolarów miesięcznie na telefony do mamy i taty, a także krewnych.
Co ciekawe, Gianinna po latach wyszła za napastnika reprezentacji Argentyny Sergio Aguero, jeszcze zanim trafił do Manchesteru City. Małżeństwo rozpadło się, a Diego, o ironio, był wściekły na zięcia, że ten zdradza jego córkę.
Diego, czyli tancerz
W 2005 roku Maradona wziął udział w „Tańcu z Gwiazdami („Ballando con le stelle”) we włoskiej telewizji RAI. Jego partnerką była Angela Panico. Show musiał porzucić po czterech tygodniach. Był wtedy po operacji, która miała na celu błyskawiczne schudnięcie Argentyńczyka. Lekarze ostrzegli go, że organizm nie jest gotowy na taki wysiłek. Po operacji stracił 53 kilogramy. Kłócił się oczywiście z doktorem, ale ten był nieugięty. – Przepraszam włoskich widzów – powiedział po zninknięciu z programu. Samo jego oświadczenie o wycofaniu się z kolejnych odcinków oglądało 6 milionów Włochów. Angela bardzo chwaliła partnera. – Ma poczucie rytmu, szczególnie w tango – opowiadała. Akurat to nie mogło być zaskoczeniem.
Diego, czyli młody Bóg
7 września 1979 roku. Diego na ramionach kolegów – jakże często będziemy świadkami takich obrazków podczas dalszej części jego kariery. Jest kapitanem reprezentacji młodzieżowej i razem z kumplami świętują sukces. Pokonali ZSRR 3:1 w finale młodzieżowych mistrzostw świata. Sukces w Tokio to początek drogi, która doprowadziła Maradonę do triumfu w seniorskiej piłce, zaledwie siedem lat później, w Meksyku.
Diego już 2 lata wcześniej debiutował w seniorskiej kadrze, ale na mundial w ojczyźnie, w 1978 roku, Cesar Luis Menotti nie wysłał mu powołania. Finał przeciwko Rosjanom był ważny, bo Maradona udowodnił, że potrafi brać odpowiedzialność na swoje barki i jest już „za duży” na juniorskie granie. Japoński turniej był jego popisem – strzelił sześć goli w sześciu meczach.
Diego, czyli mąż
7 listopada 1989 roku Diego Maradona ożenił się z Claudią Villafane. Ślub miał miejsce w Buenos Aires i – jak widać na załączonym obrazku – wpadło kilka osób. Para poznała się, kiedy Claudia miała 17 lat. Villafane została później aktorką i producentką telewizyjnych show. Rozwód nastąpił w 2004 roku. Cały czas utrzymywali przyjacielskie relacje, ale dwa lata temu Maradona pozwał żonę i córki do sądu. Twierdził, że ukradły mu kilka milionów dolarów, które trzymają w urugwajskim banku i kupują za nie nieruchomości w USA.
Diego, czyli rywal
Mecze Juventusu z Napoli były ozdobą Serie A w czasach Maradony występującego we Włoszech. Michel Platini, gwiazda Starej Damy, mówił o Diego: – Robił z pomarańczą to, co ja potrafiłem z piłką.
Batalie tych dwóch drużyn to były zarazem potyczki północy kraju, kojarzonej z bogactwem, z biednym południem. Maradona reprezentował godnie tych drugich. W sezonie 1985-86 Juventus prowadzony przez Platiniego triumfował, Napoli było trzecie, ale rok później pod Wezuwiuszem wybuchały fajerwerki, Diego dał Napoli tytuł, pierwszy w historii, o trzy punkty wyprzedzili Juve. W 1990 roku ekipa z Neapolu powtórzyła sukces, jednak to, co dla południowców było mgnieniem, dla klubów takich jak Juventus czy Milan – normą. Szczególnie ci ostatni zdominowali europejski futbol w latach 90.
Diego, czyli showman
Ręka, którą Maradona strzelił gola Anglii w Meksyku, była najczęstszym motywem, jaki przewijał się przez jego późniejsze życie. Powstała książka Jimmy’ego Burnsa „Ręka Boga”, on sam pokazywał po latach Gary’emu Linekerowi, jak to zrobił i tuż przed śmiercią żałował, że nie było mu dane zdobyć takiej bramki w starciu z Anglikami po raz kolejny, tym razem drugą ręką.
Nikt zatem nie zdziwił się, gdy grając z młodymi chłopakami w Korei Południowej przy okazji losowania grup mistrzostw swiata do lat 20., Argentyńczyk pokazał na boisku swój koronny numer. Zaledwie trzy lata temu, Diego jeszcse zdolny do gry, jeszcze aktywny i wierzący, że uda się odgonić demony, które urządziły sobie lokum w głowie.
Diego, czyli biesiadnik
Jak każdy Argentyńczyk Maradona lubił spędzać czas z rodziną i przyjaciółmi. Przed i podczas mundialu w Meksyku jemu, jako kapitanowi, i kolegom udało się stworzyć świetną atmosferę w zespole, także za sprawą wspólnego biesiadowania. Syte posiłki były ważne, bo dawały Diego energię do kapitalnych występów. Grał we wszystkich meczach po 90 minut, strzelił pięć goli i zanotował pięć asyst.
Diego czuł się w Meksyku fenomenalnie, jakby w ogóle nie działał na niego piekielny upał. Sprinty, dryblingi, efektowne zagrania. Kiwał się z przeciwnikami podczas całego turnieju aż 90 razy, nikt nawet nie zbliżył się do tej liczby. Miał też udział w 71 procent bramek swojej reprezentacji. Bez niego nigdy nie byłoby tamtego mistrzostwa świata. Wszystko jednak zaczynało się przy stole. Piłkarze reprezentacji starali się zachowywać jak rodzina, bo to miało potem kolosalny wpływ na wyniki meczów. Maradona każdym kolejnym spotkaniem budował swój pomnik i inspirował kolejne pokolenia. 14-letni Zinedine Zidane z podziwem oglądał jego popisy w telewizji i marzył, by grać tak jak ten malutki Argentyńczyk.
Zdjęcie zrobiono w maju, jeszcze przed turniejem, w Mexico City. Argentyńczycy mieli tam bazę, w której szlifowali mistrzowską formę.
Diego, czyli bokser
3 kwietnia 1996 roku. Diego Maradona stanął w ringu z byłym bokserskim czempionem z Argetyny, Falucho Laciarem. Do walki, oczywiście w celach charytatywnych, doszło w Cordobie. Zawodnicy boksowali trzy rundy, skończyło się, jak to w przypadku takich batalii, remisem. Falucho walczył w wadze muszej, w 1981 roku rozkochał w sobie Argentyńczyków, kiedy w RPA znokautował Petera Mathebulę i przywiózł do ojczyzny pas mistrzowski. Pisał o tym niedawno TalkSport.
Diego ważył 75 kg. Boksował ubrany w nbarwy Boca. Dochód z walki został przeznaczony na General Paz Club w Cordobie, tam zresztą stanęli w ringu.
Diego, czyli oszust
Słowa nie są tutaj potrzebne. Maradona skacze, Anglicy patrzą, sędzia nie widzi, Peter Shilton nie wierzy. Największe oszustwo w historii piłki. Na oczach całego świata.
Diego, czyli mistrz
Szczyt szczytów. Morze ludzkich głów i Diego, triumfujący w ekstazie, po najlepszym finale w historii mundiali. Trudno przywołać piękniejszy popis jednostki w turnieju takiej rangi, na dodatek zakończony złotem. Puchar Świata, który przywiózł do ojczyzny Maradona, dał mu nieśmiertelność, sprawił, że powstały kościoły jego imienia, a kraj pokochał go tak, jak nigdy nie potrafił wielbić Leo Messiego. To tamten dzień spowodował, że dziś opłakiwany jest na całym świecie.
Na stadionie Azteca zwycięstwo Argentyny nad RFN podziwiało 115 tysięcy osób. Diego napisał ostatni akord tamtego thrillera, posyłając piłkę do Jorge Burruchagi przy golu na 3:2, w trudnym momencie, kiedy Niemcy odrobili dwubramkową stratę i w swoim stylu chcieli dobić rywali w końcówce. Zginęli jednak od własnej broni.
– Nawet gdybym grał przez milion lat, nie zbliżę się nawet do Maradony – wyznał kiedyś Messi. Święte słowa.