4 raperów, którzy przeginali z seksistowskimi tekstami na swoich trackach

Zobacz również:Steez wraca z Audiencją do newonce.radio! My wybieramy nasze ulubione sample w trackach PRO8L3Mu
eminemgl.jpg

Rap przyzwyczaił nas do swoich mizoginistycznych ciągot. Krytykuje się rasizm, promowanie przemocy, ale wciąż zwraca się za mało uwagi na seksizm.

Viralowy mem z naśladującym Chance’a The Rappera ziomalem, który śpiewa w kółko Oh, I love my wife był bardziej niż trafny; pięknie szydził z tego, jak z grubsza prezentuje się jego najnowsza płyta The Big Day, na której Chance z uporem maniaka nawija o tym, jak bardzo uwielbia swoją rodzinę. Ale my dzisiaj o innej skrajności - w rapie częściej niż z podtatusieniem mamy do czynienia z przejawami skrajnego seksizmu, który w większości przypadków uchodzi mizoginom na sucho.

Nietrudno jest wytłumaczyć seksistowskie tendencje w rapie - w końcu archetyp rapera z lat 90. i dekady później to samiec alfa, który rozrzuca na lewo i prawo studolarowe banknoty w strip-klubach. Budowanie takiego wizerunku musi się odbywać czyimś kosztem. I tutaj ofiarą często padają kobiety – uprzedmiotowione, traktowane albo jak seksualne zdobycze, trofea będące wyznacznikiem statusu, albo jak niewolnice żyjące tylko po to, żeby służyć danemu raperowi. Nie przesadzamy – w tym tekście znajdziecie linijki, których nie powstydziłby się nawet Markiz De Sade.

1
Rick Ross

Port of Miami 2 to jedna z najlepszych muzycznie płyt Ricka Rossa. Piszemy muzycznie, bo niestety znamy angielski, a to, co dzieje się w paru tekstach, przyprawia o ciary wstydu. I told her that she can't fuck me like a king no more / I told her she gotta make love to me like I'm an emperor – takimi słowami rozpoczyna się numer Turnpike Ike, ale spokojnie – będzie jeszcze mocniej. Z jakiegoś powodu Ross stwierdził, że wrzutka z rozmowy z one of my bad bitches w środku kawałka będzie dobrym pomysłem. I'ma let one of my bad bitches tell y'all how much paper I got / Baby, what we living like? - Twenty houses / What else? - Fifty cars / Yeah, what that make you feel like? - Priceless baby / Uh, you live for me? - Everyday / You would die for me? - Right now – już na samym początku Rozay sugeruje, że posiada w jednej ze swoich dwudziestu posiadłości harem, a to, co się wyrabia dalej, to typowy case uprzedmiotawiania kobiet. Zresztą Rozay ma jeszcze większy tupet – w numerze U.O.E.N.O nawija tak: Put Molly all in her champagne, she ain’t even know it / I took her home and I enjoyed that, she ain’t even know it. Linijki mówiące wprost o wrzuceniu molly do drinka kobiety i zabrania jej później do domu, żeby ją wykorzystać, na szczęście doczekały się konsekwencji. Reebok zrezygnował ze współpracy z Rozayem, a wielu fanów krytykowało jego zwrotkę. Mimo wszystko Ross tłumaczył się w najgorszy możliwy sposób: To było nieporozumienie, błędna interpretacja tekstu. Nigdy nie użyłbym słowa gwałt.

2
Tyler, The Creator

Jeśli znacie Tylera, The Creatora tylko z jego dwóch ostatnich albumów, to jego obecność na liście może was nieco zaskoczyć. Przeszłości nie da się jednak oszukać – twórczość Tylera z czasów Odd Future i pierwszych solówek różni się diametralnie od tego, czym częstuje nas dziś. Na Goblinie padają na przykład takie wersy: Rape a pregnant bitch and tell my friends I had a threesome, albo: I want to be the reason all lesbians hate dick (oba wersy pochodzą z kawałka Tron Cat). Numer z Frankiem Oceanem, She, to z kolei opowieść o stalkującym śpiącą kobietę człowieku, który finalnie ją zabija i gwałci. Mizoginia, seksizm, homofobia – wszystkie te tematy stanowiły sporą część wizerunku i twórczości Tylera. Teraz obserwujemy zgoła inną sytuację – Tyler nawija o homoseksualizmie, nie będąc przy tym ani trochę ironicznym czy agresywnym. Nie wiemy, czy to wystarczająco, żeby zapomnieć przeszłe dokonania, ale dobrze, że chociaż trochę się ogarnął.

3
Eminem

Poderżnięcie gardła zdradzającej dziewczynie? Check. Zgwałcenie własnej matki? Check. Bicie randomowych prostytutek? Check. Dyskografia Eminema jest przepełniona mizoginią, gynofobią, seksizmem, agresją… moglibyśmy wymieniać pejoratywne przymiotniki w nieskończoność. Bitch getter, hid in the bush like Margot Kidder / Jumped out, killed the bitch and did her / Used to let the babysitter suck my dick when I was littler / Smoke a blunt while I'm titty-fucking Bette Midler – to wersy z numeru Low Down, Dirty z The Slim Shady EP. Okej, Eminem ma swój styl, jest jednym z najlepszych raperów kiedykolwiek, jednak podwaliny jego twórczości są w 2019 mocno dyskusyjne. Tak graficzne opisy morderstw i gwałtów były niegdyś domeną Slima Shady’ego. Dziś nie miałyby prawa bytu.

4
Kodak Black

Choć nowa fala raperów coraz częściej zabiega o równość i nie oferuje słuchaczom seksistowskich treści, to część młodych nawijaczy cały czas tkwi w swojej maskulinistycznej bajce. Jednym z takich ananasów jest Kodak Black, któremu nie da się przetłumaczyć, że niektóre komentarze są nie dość, że zwyczajnie seksistowskie, to dodatkowo zupełnie nie na miejscu. Po śmierci Nipsey’a Hussle Kodak zainteresował się jego owdowiałą narzeczoną Lauren London. Lauren London, that baby, though. She about to be out here single. She’s finna be a whole widow out here. I’ll be the best man I can be for her. I’ll give her a whole year. She might need a whole year to be crying and shit for Nipsey – powiedział w filmiku, który bardzo szybko stał się viralowy. Ta sytuacja bardzo dużo mówi o Kodaku – to niepoprawny mizogin, który kobiety traktuje wyłącznie przedmiotowo. Zresztą cały czas ma na karku opóźniający się proces sądowy, w którym będzie się bronił przed oskarżeniami o gwałt na fance po koncercie.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Za radiowym mikrofonem w zasadzie od początku istnienia stacji, później był też członkiem redakcji netu. Z muzyką wszelaką za pan brat od dzieciaka.