50 najbardziej ikonicznych bitów w historii zagranicznego rapu, część 3

Zobacz również:Steez wraca z Audiencją do newonce.radio! My wybieramy nasze ulubione sample w trackach PRO8L3Mu
dilla.jpg

I w tej części wjeżdżamy już w naprawdę wielkie nazwiska. Kanye West, RZA, Puff Daddy, Erick Sermon... A gdzieś pomiędzy nimi parę wielkich rzeczy, których możecie nie kojarzyć.

Przypominamy, że piątą dziesiątkę naszego zestawienia znajdziecie tutaj...

...a czwartą tutaj.

1
30. Tyga - Rack City [2012]

Producenci: DJ Mustard / Mike Free

Rack City to jeden z tych wcale nie tak rzadkich przypadków w historii rapu, gdy inny producent niż ten wymieniony w creditsach - a to on zwykle jest większą gwiazdą - upomina się o to, że tak naprawdę on odpowiada za większość patentów wykorzystanych w danym numerze. I choć podobne sytuacje zdarzały się wcześniej w karierach Dre czy Timbalanda, to zwykle ich ksywki są finalnie kojarzone z tymi konkretnymi bitami. Tak samo jest również w tym wypadku - nieważne bowiem, czy naprawdę Mike Free stworzył koncepcję tego instrumentala, to wszyscy znają go jako produkcję DJ’a Mustarda, który wypromował takie brzmienie. Nikt się chyba z początku tego nie spodziewał, ale to on sprawił, że singiel Tygi stał się międzynarodowym hitem. Brzmienie to jest swoistą XXI-wieczną reinterpretacją g-funku - westcoastową wersją południowych patentów, które trzęsą rapową sceną przynajmniej od dekady. Pobrzmiewającą współczesnym r’n’b i klubową paletą dźwięków, wyluzowaną acz groźną ścieżką dźwiękową pod powolne przejażdżki po mieście - z klamką na podorędziu i skąpo ubraną lady na fotelu pasażera.

2
29. Afrika Bambaataa & The Soul Sonic Force - Planet Rock [1986]

Producent: Afrika Bambaataa

Ten - bądź co bądź - undergroudowy hicior, który w czasie swojej premiery nie trafił na żadne listy przebojów, jest kamieniem milowym nie tylko dla hip-hopu i trzymającego się wówczas blisko z raperami środowiska breakdance’owego, ale również wczesnego electro i ewoluujących z niego późniejszych gatunków klubowych takich jak techno, house czy trance. Oparty na charakterystycznym breakbeacie rodem z - przeżywającego aktualnie swoją entą młodość - Rolanda TR-808 i syntezatorowym leadzie zainspirowanym przez Trans Europa Express Kraftwerku i wczesne nagrania Yellow Magic Orchestra interplanetarny hymn przede wszystkim jednak czerpie z wieloletniej afroamerykańskiej spuścizny funku. Gatunku, do którego długiej historii - gdzie kosmiczne eskapady George'a Clintona wydają się być dla Bambaaty najbardziej stymulujące - na początku lat 80. dopisał kolejny podwórkowo-międzygwiezdny rozdział.

3
28. Shurik’N - Samouraï [1998]

Producent: Shurik‘N

Gdybyśmy podobne zestawienie tworzyli gdziekolwiek indziej niż w Polsce, ten bit na pewno nie znalazłby się tak wysoko. Ale ponieważ brzmienie nadsekwańskiego hip-hopu wciąż ma wpływ na sporą część naszej rodzimej sceny - a w jej pionierskich czasach było wręcz czynnikiem konstytuującym - nie mamy wątpliwości co do pozycji, jaką zajął finalnie ten marsylski MC i producent. Bo jeśli mielibyśmy komuś wyjaśnić to, czym jest francuski rap, to najłatwiej by było właśnie na przykładzie tego numeru. Smyki i pianina - a dokładnie wyimki z Le Jouet Bruno Coulaisa i Vieillir Jacquesa Brela - to bowiem esencja stylu Francuzów, a elegancja, z jaką poskładał je reprezentant IAM-u, do dziś budzi podziw nie tylko ze względu na swoje rdzennie staro-kontynentalne podejście, ale również niesamowitą emocjonalność i filmowy, narracyjny klimat, który sprawiał, że - pomimo tego, iż z tekstu nie rozumiało się ani słowa - słuchało się go zawsze w ogromnym skupieniu.

4
27. Three 6 Mafia feat. UGK & Project Pat - Sippin' on Some Syrup [2000]

Producenci: DJ Paul / Juicy J

Bit ten - a także towarzyszący mu numer - jest bodajże najlepszym wprowadzeniem do bogatego i fascynującego świata Three 6 Mafii. Posiada on bowiem wszystkie cechy charakterystyczne produkcji DJ’a Paula i Juicy J’a, które właściwie można opisać jednym słowem - crunk. Lub bardziej obrazowo przedstawić jako dźwiękową wersję kodeinowego syropu. Jest on równocześnie stosunkowo mało psychodeliczny, czysty i chwytliwy, czego najlepszym dowodem była światowa popularność tegoż narkotykowego szlagieru. Poza syntezatorowymi partiami, zrzutami basu i precyzyjnie zaprogramowaną, nośną perką pojawia się w nim jedynie jeden sampel - z początku niemożliwa do odróżniania od innych elektrycznych patentów próbka zaczerpnięta z kosmicznego intro do numeru Marvina Gaye’a Is That Enough.

5
26. Jay-Z and Kanye West - Niggas in Paris [2011]

Producenci: Hit-Boy, Kanye West, Mike Dean, Anthony Kilhoffer

To kolejny już na tej liście przykład współczesnej, studyjnej kolaboracji, w ramach której nad jednym bitem siedzi cała czereda producentów, a efekty ich pracy są równie minimalistyczne jak dopracowane i porywające. Ów najbardziej zapadający w pamięć moment albumu Watch the Throne - zgodnie z tematyką tekstu - zgrabnie balansuje na granicy Stanów i Europy, czerpiąc inspiracje z południowoamerykańskich (nie mylić z latynoamerykańskimi) patentów producenckich rodem z Miami i europejskiej sceny elektronicznej skupionej wokół Londynu czy Berlina. I choć bit ten odrzucił wcześniej podobno Pusha T, twierdząc, że cokolwiek na tym by nie nagrał, będzie to brzmiało jak ścieżka dźwiękowa z gry komputerowej, to właśnie ów cyfrowy retro-futurystyczny sznyt sprawił, że pośród wszystkich produkcji roku 2011 Niggas in Paris znajduje się w ścisłej czołówce najciekawszych bitów. A poza potężnym sub bassem i szumiącymi, nieperkusyjnymi werblami, składa się na to również klasyczny już cytat z filmu Ostrza chwały - No one knows what it means, but it's provocative.

6
25. Ol‘ Dirty Bastard - Shimmy Shimmy Ya [1995]

Producent: RZA

Jeśli chodzi o znajdowanie pełni w minimalizmie, melodii i w ścinkach, a także piękna w brudzie, ten wczesny bit RZY właściwie nie ma sobie równych. No dobra - ewentualnie może z nim się mierzyć Come Clean Jeru the Damaja, które sprokurował Preemo, ale w nim jest pewna doza geniuszu, za to nie ma szaleństwa. Miłość naczelnego producenta Wu-Tang Clanu do katalogu wytwórni Stax tu natomiast objawia się głównie w perkusji zapożyczonej z numeru The Emotions, a resztę roboty robi opętańcze - równie pijane jak sam ODB - pianinko grające przez całą swoją partię jedynie dwie nutki, a zapożyczone chyba od Steviego Wondera. Wszystko się chyboce, buja i sprawia wrażenie, jakby zaraz miało wywinąć orła, a jednak wciąż trzyma pion i miarowo brnie do przodu. Idzie, nie idzie... Idzie, ku**a, IDZIE! I to jak idzie.

7
24. EPMD - So What Cha Sayin' [1989]

Producent: Erick Sermon

Choć wraz z Parishem Smithem Erick Sermon zaczął zgarniać dolary jeszcze w latach 80., to większości osób jako producent kojarzy się z latami 90. To wówczas współpracując głównie z Redmanem i Keithem Murrayem wypreparował swoistą eastcoastową, post-rapową wersję funku, czym na przeciwległym końcu Stanów Zjednoczonych zajmował się w podobnym czasie Dr Dre. Zaczątków tego brzmienia można natomiast szukać już we wcześniejszych nagraniach EPMD, a szczególnie w tym stabilnym, gęsto utkanym moście, jaki zbudował pomiędzy oldschoolem a newschoolem w numerze So What Cha Sayin'. Ścinki z B.T. Express, Funkadelic, Soul II Soul i Luthera Vandrossa składają się tu na równie powolny, jak skłaniający do tańca, surowy acz melodyjny, charakterystyczny rytm, który dodatkowo jeszcze niesamowicie celnie oskreczował DJ Scratch.

8
23. Common - The Light [2000]

Producent: J Dilla

Na podobnej liście nie mogło oczywiście zabraknąć J Dilli. I choć jego producencki katalog pełen jest bitów, które są w dziejach hip-hopu niesamowicie istotne lub - po prostu - chwytliwe czy rozpoznawalne, to my postawiliśmy na The Light - jedną z najdelikatniejszych, miękkich jak aksamit i przytulnych jak światło lava lampów kompozycji Jaya Dee. Wspierany na klawiszach przez Jamesa Poysera, a w refrenie przez wyciągniętego z płyty Bobby’ego Caldwella, James Yancey dialogował tu z będącym wówczas u szczytu kreatywności neo-soulowym ruchem, a jego charakterystyczne, donośne bębny - podebrane swoją drogą z numeru You’re Gettin’ A Little Too Smart zespołu The Detroit Emeralds - sprawiały, że całość nie była tylko ukochaną balladką podkochujących się w Commonie dziewcząt, ale równie miękkim, jak gęstym, bujającym numerem o miłości, którego bez wstydu słuchały też typy. A to w historii rapu prawdziwa rzadkość.

9
22. Mark The 45 King - 900 Number [1988]

Producent: Mark The 45 King

Spora część słuchaczy ten charakterystyczny groove kojarzy bardziej z jego reworkiem, jakiego w 1996 dopuścił się DJ Kool w swoim hitowym tracku Let Me Clear My Throat. Zanim jednak ten reprezentant Waszyngtonu rozpromował go na szerszą skalę, 900 Number było już najprawdziwszym podziemnym hymnem hip-hopowego światka i jednym z ulubionych numerów całego środowiska breakdance’owego. Zbudowany wokół dęciaków z nagrania Marvy Whitney - Unwind Yourself wczesny szlagier człowieka, który później miał zasłynąć jako producent Hard Knock Life (Ghetto Anthem) i Stana, jest jednym z najdobitniejszych przykładów na to, jaką moc sprawczą może mieć jeden prosty break powtarzany w nieskończoność w zupełnie niezmienionej formie. Taki sam szał na parkietach wywołuje on bowiem dziś w tym miłościwie nam panującym 2018 roku, jak w momencie swojej premiery… 30 lat temu.

10
21. Notorious B.I.G. - Who Shot Ya [1994]

Producenci: Nashiem Myrick / Sean „Puffy“ Combs / Poke

Choć nieszczególnie hitowy, ten track należy do ścisłej czołówki najlepszych nagrań w dyskografii Notoriousa. Składa się na to szereg elementów. Poczynając od tego, że produkcja Nashiema Mricka brzmiała nieco inaczej niż wszystko, co wówczas dało się dosłyszeć z Nowego Jorku i okolic (te minimalistyczne bębny i klawisze, te wielopłaszczyznowe mruczanki i raz po raz pojawiające się ad-liby z perspektywy czasu wydają się niesamowicie progresywne), przez fakt, że jest to jeden z najmroczniejszych, najbardziej dusznych tracków Biggiego (w której to estetyce sprawdzał się on bodajże najlepiej), aż po gęsty, kinematograficzny klimat zarysowany przy pomocy niesamowicie ascetycznego instrumentarium. Nawet bez udziału Wallace’a sam ten bit jest bowiem jednym z naczelnych przykładów bez reszty angażujących rapowych filmów w wersji audio.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz muzyczny, kompendium wiedzy na tematy wszelakie. Poza tym muzyk, słuchacz i pasjonat, który swoimi fascynacjami muzycznymi dzieli się na antenie newonce.radio w audycji „Za daleki odlot”.