Jazz, wbrew stereotypom, jest muzyką świeżości, buntu, energii. Zebraliśmy najciekawsze polskie projekty, od których warto zacząć przygodę z tym gatunkiem. Garnitury zostawcie w szafie, nie przydadzą się.
Jak już pisaliśmy przy okazji jazzowego przeglądu zagranicznego, ten gatunek co chwilę zasila nowa krew. Jazz jest mocno otwarty na interesujące brzmienia i inspiracje. A polski jazz to już w ogóle fenomen, od dekad robiący furorę na całym świecie, użyźniający kreatywne gleby od Tokio po Nowy Jork.
Szczęśliwie i u nas jazz od kilku lat dostaje nowej pary w silnik: zaczął gromadzić świeżą i różnorodną publiczność, coraz mocniej zaznacza się w mediach. Pozornie wydaje się gatunkiem onieśmielającym, koturnowym, kojarzonym z garniturami i galowym, pełnym pretensji wyjściem na Muzykę przez duże M. Nic bardziej mylnego - od zarania swych dziejów jazz to muzyka buntu, politycznego i artystycznego, a jego gentryfikacja i akademizacja to spora pomyłka (choć przewrotnie to też element boomu wokół gatunku).
Stworzyliśmy pakiet startowy i zebraliśmy kilka projektów, które prezentują różne oblicza polskiego jazzu, a także różny stopień przystępności i rozpiętości stylistycznej. Oczywiście, to wierzchołek góry lodowej - zachęcamy do nurkowania głębiej!
Trudno mówić o nowej fali polskiego jazzu, pomijając EABS. Reprezentanci Astigmatic Records wbili się na scenę przebojem, najpierw eksplorując hip-hopowe korzenie, potem otwierając całą skrzynię z kontekstami. Próba zrozumienia słowiańskiej duszy zaprawiona kosmologią Sun Ra, szperanie w perłach Krzysztofa Komedy, współpraca z brytyjską sceną jazzową - septet w krótkim czasie zebrał katalog, którego mogą pozazdrościć weterani. EABS mądrze korzystają z tradycji, jednocześnie patrząc w przyszłość jazzu. Niedawno pojawił się też projekt poboczny muzyków grupy - Błoto to fenomenalna propozycja, skupiona na większym wygrzewie i brudnym, bezkompromisowym brzmieniu.
Yassowy weteran zrobił wiele dla popularyzacji gatunku - czy to przez twórczość swojego kwintetu, czy przez Pink Freud, czy przez mniej lub bardziej szczęśliwe otarcie się o celebryctwo. Ale Mazolewski to nie tylko nazwisko, to także jakość. Owszem, to jazz bardziej przystępny, ale zawsze na wysokim poziomie. Przez jego kwintet przewinęły się inne ciekawe i wybitnie zdolne postaci - m.in. Kuba Janicki i Joanna Duda. Co więcej, jazzman nie traci kontaktu z kulturą organiczną, czego dowodem jest choćby wydawnictwo w niezależnym Lanquidity Records z Londynu. Przy okazji: możecie posłuchać go co czwartek o 19.00 w newonce.radio.
Stojący na czele RASP Lovers gitarzysta Szymon Wójcik nie lubi kompromisów, na jazz patrzy przez punkowe, skalibrowane w Danii soczewki, gdzie kształciło się wiele postaci młodej sceny. Muzyka grupy potrafi być radykalna brzmieniowo i zawierać multigatunkowe pomysły, ale jej podstawą są świetne kompozycje i oryginalność. RASP Lovers, wydający w Howard Records u innego orła młodego polskiego jazzu - Kamila Piotrowicza, idą po linii mocno eklektycznej, dorzucając np. rockowe elementy czy wyprawy we free jazz. RASP Lovers idą z falą młodej sceny: Piotrowicz, Wójcik, czy Szymon Pimpon Gąsiorek grają jazz z przyszłości i nadają ton kierunkowi, w jakim zmierza niezależny odłam tego gatunku.