Declan Rice ma dopiero 22 lata, ale patrząc na jego grę, spokojnie można dać mu dziesięć więcej. Już w tym wieku jest kapitanem drużyny, która jest na fali wznoszącej, jednym z najlepszych zawodników na swojej pozycji w Premier League i filarem reprezentacji Anglii. Początek tego sezonu potwierdza tylko, że dla przed pomocnikiem wielka kariera.
Przyjęcie piłki, spokojne przeskanowanie bramki Aston Villi, szybka decyzja i mocny strzał, który ląduje w siatce. Jeśli ktoś nadal twierdził, że Declan Rice to tylko piłkarz, który potrafi odebrać i zagrać do najbliższego, to w tym sezonie Anglik zrywa tę łatkę z dużą siłą.
Oglądanie go od kilku sezonów pozwala obserwować stopniowy rozwój. Zaczynał jako środkowy obrońca, który miał łatkę talentu z akademii Chelsea, potem stawiał pierwsze kroki w West Hamie, aż przeniósł się do środka pola i dziś jest czołowym zawodnikiem na swojej pozycji w Premier League, a być może nie tylko. Jednocześnie staje się na boisku prawdziwym przywódcą drużyny. Nic dziwnego, że David Moyes powtarza, że to marzenie każdego trenera, by pracować z takim zawodnikiem.
Choć Rice ma dopiero 22 lata, już gra jak stary wyjadacz. W Premier League rozegrał już prawie 150 meczów, a gdyby zliczyć seniorskie występy w kadrze i dla West Hamu, zebrałoby się już blisko 190 meczów na tym poziomie. To wciąż młody zawodnik, ale z dużym doświadczeniem jak na swój wiek i ktoś, kto czyni stopniowe postępy.
URODZONY LIDER
Ci, którzy znają go od dawna, wiedzą, że to była tylko kwestia czasu. Rice po raz pierwszy zaimponował trenerom West Hamu podczas okresu przygotowawczego do sezonu 2017/18. Latem drużyna miała obóz w Austrii i 18-letni wówczas zawodnik miał za sobą dopiero pierwsze przetarcie. Slaven Bilić, ówczesny menedżer Młotów, pozwolił mu zadebiutować w Premier League kilka miesięcy wcześniej, a później dawał kolejne szanse. Ceni go Moyes, który zastąpił chorwackiego menedżera kilka miesięcy później i dziś po raz drugi pracuje w West Hamie, ale menedżerem, u którego Rice początkowo dostał wiele okazji do gry, był Manuel Pellegrini.
– Mark Noble przez wiele lat z sukcesami występował w West Hamie i wyznaczył drogę. To człowiek jednego klubu, który zaczynał jako młody piłkarz w doświadczonej szatni i dlatego dziś pomaga wychowankom. Declan wiele od niego czerpał. Obaj się jednak różnią. Rice zaczynał na środku obrony i z czasem przeniósł się wyżej, ma też inny charakter niż Mark. Ale obaj mają zadatki na liderów – opowiadał Pellegrini i kiedy tylko Anglik był zdrowy, to go wystawiał.
Chilijski menedżer wiedział, że Rice może być filarem jego drużyny i gdy obejmował klub, sprzeciwił się jego odejściu. Szefowie West Hamu myśleli, że korzystniejsze dla młodego pomocnika będzie wypożyczenie, jednak Pellegrini uważał inaczej. – Uznałem, że będzie dobry wyłącznie wtedy, jeśli pozostanie na wysokim poziomie, w znanym sobie środowisku i będzie się rozwijał. Wierzyłem w niego i w pierwszym sezonie wspólnej pracy zrobił niewiarygodny postęp. Chwilę później dostał powołanie do reprezentacji i też było widać, jak dużo mu to dało – twierdzi Pellegrini.
WRÓG PUBLICZNY W IRLANDII
Reprezentacja to w karierze Rice'a zresztą bardzo ważny rozdział. Rice urodził się w Londynie, jednak z uwagi na urodzonych w Cork dziadków mógł grać dla Irlandii. Działacze z zielonej wyspy zdawali sobie sprawę, że w takich przypadkach (podobnie jest np. z Jackiem Grealishem) trzeba działać szybko. Krótko mówiąc, jeśli piłkarz jest wystarczająco dobry, prędzej wybierze Anglię niż Irlandię. Rice występował w irlandzkich młodzieżówkach i gdy w maju 2017 roku zadebiutował w Premier League, dostał powołanie do seniorskiej kadry. Debiutu w kadrze doczekał się jednak dopiero wiosną przyszłego roku.
W tym czasie wiele się zmieniło. Rice stawiał coraz pewniejsze kroki w barwach West Hamu i choć zdążył już zagrać dla Irlandii, Anglicy zaczęli się nim ponownie interesować. Martin O'Neill, selekcjoner reprezentacji Irlandii, latem 2018 roku pominął go przy powołaniach i powiedział wprost: Rice'owi w głowie miesza kraj jego urodzenia. Decyzja nie była łatwa. O'Neill pomijał go przy kolejnych zgrupowaniach jesienią, dziennikarze drążyli temat i młody pomocnik zwlekał.
Irlandczycy zdawali sobie sprawę, że nie mogą go tak łatwo odpuścić. Z uwagi na zmianę zapisów FIFA, Rice mógł przecież bez problemu zmienić barwy na angielskie, bo dla Irlandii zagrał tylko trzy towarzyskie mecze, a żadnego o punkty. Następca O'Neilla Mick McCarthy spotkał się pod koniec 2018 roku z piłkarzem i obiecywał mu rzekomo nawet, że zbuduje wokół niego drużynę i widzi w nim przyszłego kapitana. To jednak nie wystarczyło. W lutym 2019 roku Rice wybrał Anglię, miesiąc później zadebiutował u Garetha Southgate'a i tak już zostało.
ANGLIA, CZYLI ZYSK
Zmiana narodowych barw była dla Rice'a trudna. Został pierwszym piłkarzem od ostatniej dekady XIX wieku, który zdążył zagrać zarówno dla Anglii, jak i Irlandii i budziło to wiele kontrowersji. Pomocnik West Hamu przyznawał wówczas, że to był dla niego najtrudniejszy okres w karierze. Pogróżki, posuwające się nawet do grożenia śmiercią, nie ułatwiały mu sprawy. – Z czasem nauczyłem się to ignorować. Ktoś pisze do ciebie obrzydliwe rzeczy, straszy, że przyjdzie pod twój dom i zrobi ci krzywdę, ale wchodzisz w profil tej osoby i widać, że to zapasowe konto, bez zdjęć i kontaktów. Takimi opiniami nie można się przejmować – opowiadał w rozmowie z ITV.
Z perspektywy rozwoju, gra dla Anglii daje Rice'owi więcej niż w reprezentacji Irlandii. Z kadrą kraju swoich dziadków nigdy nie miałby szans dojść do finału mistrzostw Europy. Dziś sam opowiada, że turniej dał mu bardzo wiele i w West Hamie powtarzają, że choć Rice zawsze był profesjonalistą i ciężko pracował, to po powrocie z Euro widzą innego, bardziej świadomego piłkarza. To też znamienne, że o ile Harry Kane, Harry Maguire, John Stones i Luke Shaw, czyli liderzy kadry Southgate'a, stracili dobrą formę, a innych po ME zaczęły trapić kontuzje (Kalvin Phillips), o tyle Rice się rozwinął.
22-latek sam opowiadał, jak wiele dało mu siedem meczów na Euro. Droga do finału to niepowtarzalne doświadczenie, jednak z czysto piłkarskiego punktu widzenia rywalizacja z takimi pomocnikami jak Luka Modrić, Toni Kroos, Jorginho, Pierre-Emile Hojbjerg czy Nicolo Barella bardzo go rozwinęła. – Na co dzień w Premier League gram przeciwko bardzo dobrym zawodnikom, ale poziom międzynarodowy to zupełnie inna sprawa. Tu nie ma słabych drużyn i każdy ma swój wyjątkowy styl. To dla mnie niezwykle cenne doświadczenie – mówił.
JUŻ NIE TYLKO DO TYŁU I W BOK
To, co da się zauważyć w grze Rice'a, to fakt, że coraz mniej ogranicza się tylko do odbiorów, pojedynków i zagrywania do najbliższego. To dziś nowoczesna szóstka, grająca niemal box-to-box. Już w poprzednim sezonie Rice notował średnio 30 rajdów z piłką na mecz, co było najlepszym wynikiem w jego karierze. W obecnych rozgrywkach ma ich jeszcze więcej.
Poprawę Rice'a widać na podstawie innych liczb. Podaje z celnością powyżej 90 procent (86 w poprzednim sezonie), poprawił skuteczność dalekich przerzutów (z 73% w poprzednim sezonie do 87.6% obecnie) i ma coraz większy wpływ na poczynania ofensywne West Hamu. W minionych rozgrywkach poprawił udział w tzw. „shot creating actions”, czyli we wszystkich zagraniach, które prowadzą do stworzenia okazji, takich jak podanie, udane minięcie rywala czy wywalczenie rzutu karnego lub wolnego. Widać, jak stopniowo ten wskaźnik u Rice'a rośnie. W sezonie 2018/19 miał średnio 0.9 takich akcji na 90 minut gry. Rok później już 1.24, w minionych rozgrywkach 1.5, a w obecnych 2.2.
Nic więc dziwnego, że zanosi się na życiowy sezon pod względem goli i asyst. Rice trafił do siatki raz, a asystował trzykrotnie. To już wyrównanie najlepszego w karierze sezonu 2019/20, ale przecież taki dorobek uzbierał wówczas w ciągu 3000 minut gry w Premier League. Teraz potrzebował do tego równo 900 minut. A do tego dorzucił jeszcze dwie bramki w fazie grupowej Ligi Europy.
OPRÓŻNIĆ BANK OF ENGLAND
To, jak ważnym Rice jest piłkarzem dla West Hamu, pokazują również wyniki. Londyński klub rozegrał 141 meczów w Premier League, odkąd Anglik zadebiutował u Bilicia. Bilans zespołu w tych spotkaniach to 55 zwycięstw i 52 porażki, co daje 39 procent meczów wygranych. Bez Rice'a Młoty w tym okresie musiały za to grać 22 razy. Z tych meczów zwyciężyły jednie w sześciu, za to przegrały ponad połowę. Bilans wygranych bez lidera środka pola spada do około 27 procent. Jak mawiał klasyk, bez młota to nie robota.
Wiele jednak wskazuje na to, że West Ham musi szykować się na życie bez Rice'a. David Moyes mówił kiedyś, że pieniędzy potrzebnych do tego, aby wykupić pomocnika nie ma nawet w skarbcu Bank of England. To była odpowiedź na plotki, które głosiły, że klub dostał za niego ofertę w wysokości 100 milionów funtów. – Jest wart o wiele więcej – przekonywał szkocki menedżer. Jeśli ten sezon tak dalej się będzie układał, to faktycznie taka kwota będzie zbyt niska, ale Rice już teraz pokazuje, że kwestią czasu jest transfer do klubu z najwyższej półki. – West Ham to uznana marka, ale Declan trafi w końcu do wielkiej drużyny, która zdobywa tytuły. Już jest na to gotowy – przekonywał Pellegrini.
Zanim to nastąpi, Rice jest w pełni skupiony na tym, by pomóc Młotom. Wie doskonale, że trafił na dobrego menedżera, który przekazuje mu swoje doświadczenie i że gra w klubie, który idzie w górę. Jeszcze przed pandemią wydawało się, że Rice będzie uciekał z tonącego okrętu, bo West Ham walczył o utrzymanie. W poprzednim sezonie Moyes jednak zbudował wokół Rice'a środek pola, ten stał się bijącym sercem drużyny, która coraz lepiej się rozumie i tworzy na boisku kolektyw, co skończyło się awansem do pucharów. Teraz otwiera się szansa nawet na walkę o TOP4 i jeśli Anglik ma się żegnać z kibicami w Londynie, to najlepiej pomagając w osiągnięciu czegoś wielkiego. West Ham w Lidze Mistrzów to nie muszą być bajki, szczególnie, że Rice to już dziś zawodnik z tego poziomu.