Borucci: kiedyś nagrałem cały projekt z Taco, ale nigdy nie został wydany (ROZMOWA)

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
borucci
@dscll

Jeszcze nigdy nie był na pierwszym planie, więc nadszedł czas, by zwrócić na niego uwagę. Producent Taco Hemingwaya ma spore plany. I trochę nam o nich opowiedział.

Do Polski po raz pierwszy przyjechał na szkolną wymianę. Jakiś czas później zdecydował się na przeprowadzkę z Holandii. Boris Neijenhuis, znany jako Borucci, jest jednym z głównych producentów Taco Hemingwaya, oczywiście obok Rumaka. I nie ukrywa, że jest między nimi konkurencja…

Ale Rumak nigdy nie położył własnej zwrotki obok Taco, a Borucci owszem. W numerze Na paryskie getto pada deszcz z Europy nawija w połowie po polsku, a w połowie po holendersku. W sieci jest też dostępny kolejny kawałek, w którym usłyszymy rapującego Borisa – ULALA Żabsona.

Skąd Borucci wziął się w Polsce, jak poznał się z Taco i kiedy usłyszymy jego płytę producencką? Postanowiliśmy zapytać go o to (i kilka innych kwestii) osobiście.

Dotychczas nie dawałeś zbyt wielu wywiadów…

Chyba jesteście pierwsi.

Czyli w końcu poznamy Borucciego. Kiedy znalazłeś się w Polsce?

Mieliśmy wymianę z Maćkiem Koncą (Kotojeleń), z którym teraz jestem w Rapperoni – naszym składzie DJ-skim. Jak mieliśmy 16 lat, on był u mnie na wsi, a ja byłem u niego w Płońsku i szczerze zakochałem się w Polsce. To było 13 lat temu. Nie wiem czemu, ale w porównaniu do Holandii wydawała mi się wówczas dzikim krajem. Teraz czuję się tutaj jak w domu. Bardziej niż w Holandii.

Dlaczego?

Wszystko jest tam za bardzo poukładane, a ja nie do końca do czegoś takiego pasuję.

Gdybyś urodził się w Polsce, to twoja muzyka brzmiałaby inaczej?

Jak zacząłem tutaj mieszkać, to nie słuchałem raczej muzyki z Holandii, ale może rzeczywiście jest tak, że tam słucha się innych rzeczy; jest kultura surinamska, trance’owa i hardstyle’owa… One są mocne, ale nie jarałem się nimi, kiedy byłem młodszy. Nie powiedziałbym, że mam bardziej otwartą głowę niż inni producenci. Chociażby mój ziomek Zeppy Zep z Krakowa, on bardziej zna się na muzyce trance czy hardstyle.

Cieszę się, że zacząłem karierę właśnie w Polsce. Chociaż ostatnio byłem w Amsterdamie, i jak patrzę na to, jak teraz wygląda scena muzyczna w Holandii, to myślę, że prezentuje wysoki poziom i chciałbym tam spróbować.

Uderzałbyś tylko w Holandię, czy również w rynek międzynarodowy?

Międzynarodowy, ale w Holandii może byłoby mi łatwiej, skoro jestem Holendrem. Kontakty są ważne.

Jak zaczęła się twoja przygoda z tworzeniem?

Jak miałem 18 czy 19 lat, ziomek pokazał mi jakiś program, chyba Reason. Pamiętam, że trzeba było podłączyć wszystkie kable, żeby mieć realistyczny, studyjny dźwięk. To było zbyt skomplikowane. Później zmieniłem go na Ableton. A poza tym pracowałem w korpo i nie byłem całkowicie skupiony na muzyce.

A pamiętasz moment, w którym to się zmieniło?

Tak, to było trzy lata temu, kiedy straciłem pracę w korporacji. Musiałem znaleźć nową i wiedziałem, że już nie chcę tego robić. Miałem depresję i czułem, że muszę coś zmienić. Dlatego skupiłem się na muzyce. I to wtedy z Filipem i Rumakiem tworzyliśmy Café Belga. To był pierwszy projekt, w który byłem zaangażowany od początku do końca.

Bo wcześniej współpracowałeś z Taco. Zrobiłeś bit do +4822 na Umowie o Dzieło.

Tak, to był pierwszy bit.

Jak to się zaczęło? Jak poznałeś Taco?

Tego nie pamiętam. Ktoś mówił mi ostatnio, gdzie to było, ale nie pamiętam. Pewnie jakiś melanż. Znał go mój przyjaciel i wysłał Taco mój bit, tylko że był inaczej zaaranżowany. Filip chyba nie odpisał. Dlatego później zmieniłem perkusję na bardziej trapową, wysłałem ten bit jeszcze raz i wtedy na nim zarapował. Tak zaczęła się nasza współpraca.

Przekonał się do ciebie dopiero przed Cafe Belga?

Nie, to było wcześniej, przy Umowie o Dzieło. Później współpracowaliśmy na Wosku i Szprycerze – prawie na każdym projekcie oprócz Marmuru. Zacząłem się bardziej skupiać na brzmieniu i dopiero wtedy poczułem się poważnym producentem.

Miałeś jakiegoś mentora, nauczyciela – kogoś, kto wpłynął na twoją muzykę bezpośrednio?

Myślę, że Zeppy. W pewnym momencie chciałem się poddać, bo nie potrafiłem nauczyć się miksu i pracy nad brzmieniem. Wtedy on mi w skrócie podpowiedział, jak to robić i że nie powinienem się za bardzo przejmować. Na początku inspirowałem się bardziej undergroundowymi rzeczami. Na przykład labelem Fade To Mind, gdzie nagrywa Kelela. Oni robią muzykę futurystyczną, deconstructed club music, a ja na początku chciałem robić właśnie muzykę klubową.

A kto inspiruje cię teraz?

Kanye West.

Ten aktualny Kanye, czy raczej Kanye z epoki Yeezusa?

Każdy Kanye, ten aktualny też. On zawsze tworzy coś nowego i mimo wieku cały czas zmienia grę. Inspirują mnie też Timbaland, The Neptunes.

Na liście współpracowników masz też Żabsona…

Zacząłem współpracować z Żabsonem dzięki Sarze, mojej byłej dziewczynie. Poznasz kogoś i od razu łatwiej się pracuje. Nie jestem producentem, który robi paczki i klepie bity cały czas. Wolę tworzyć coś na zamówienie – jak ktoś ma jakieś brzmienie w głowie, to ja próbuje coś z tego zrobić. Często też siedzę sam i coś tworzę. Jak mam coś dobrego, to zazwyczaj wysyłam to na początku do Taco. Przy POL Smoke powiedział, że potrzebuje coś drillowego.

To był twój pierwszy drillowy bit, jaki zrobiłeś?

Nie, wcześniej zrobiłem drill na moje hot16.

Ten nurt przyjmie się w Polsce?

Zazwyczaj wszystko, co robisz, już istnieje. W Polsce jest z tym trochę łatwiej. Patrzysz na to, co robi Drake za granicą, potem robisz to w Polsce i zazwyczaj działa. Jak Drake wydał Controllę, to ja zrobiłem Wiatr. To były te same akordy – zmieniłem tylko kolejność i tak powstał mój pierwszy mini-hit z Filipem. Nie ukrywam tego. W Polsce bywa łatwiej, ponieważ brzmienia niekoniecznie muszą być świeże i oryginalne. Nie znam żadnego nowego gatunku, który tu powstał. Aha – macie oczywiście disco polo.

Ale chyba nie będziesz robił disco polo?

Czemu nie? Jestem otwarty na wszystko, ale zawsze z jakimś twistem, żeby nie było sztampowo.

Obok Rumaka jesteś najczęstszym producentem Taco Hemingwaya. Czy jest między wami jakaś konkurencja?

Z mojej strony tak, ale nie tylko z Rumakiem. Zawsze chcę być najlepszy. Może jestem zbyt leniwy, żeby faktycznie być, ale lubię konkurencję – nie tylko w muzyce.

To co, na ten moment jesteś najlepszym producentem w Polsce?

Jeszcze nie. Myślę, że Lanek jest lepszy, ale może za rok? Już obmyślam plan, żeby zakończyć jego hegemonię!

Na Europie w utworze Na paryskie getto pada deszcz zdecydowałeś się na położenie własnej zwrotki. Czy to twój pierwszy raz, kiedy nagrałeś zwrotkę, oczywiście nie licząc #hot16challenge?

Dawno temu mieliśmy angielskojęzyczny projekt z Filipem, ale nigdy nie został wydany. Tam mieliśmy kawałki, na których wspólnie rapowaliśmy. Robiłem też rzeczy dla siebie czy dla mojej dziewczyny. Często w głowie pojawiają mi się melodie wokalne i nagrywam je bez słów. Przy Na paryskie getto pada deszcz było tak, że miałem już nagrany kawałek z Żabą. Filip to usłyszał i chciał, żebym nagrał zwrotkę po holendersku, ale ja chciałem po polsku, więc wyszło pół na pół.

Czyli to nie koniec rapującego Borucciego?

Pewnie tak, chociaż wolę produkować. Rapowanie też jest spoko. Nie mam ciśnienia, ale kiedy wjadą pomysły na flow, to zawsze nagrywam. Po polsku jest ciężko, do tej pory Filip mi trochę pomagał, chociaż większość była gramatycznie poprawna. Hot16 też chciałem robić po polsku i szło bardzo ciężko.

W numerze na Europie nawijasz dość gorzką i smutną zwrotkę, nawet pada tam stwierdzenie, że chciałeś się zabić. Czy to konwencja numeru, czy właśnie taki będzie rap Borucciego – smutny, szczery, dobitny?

Nie wiem, mam różne strony. Teraz nie jestem tak smutny, ale przeżyłem wiele rzeczy. To zależy – najważniejsze, że jest to szczere. Ta część holenderska w Paryskim gettcie nie jest smutna, ale taka była konwencja. Z Żabą nagraliśmy za to klubowy traczek, więc jest bardziej zabawny.

Łatwo ci przyszło nagranie takich wyznań w pierwszym numerze?

To nie był problem. Ja zawsze mówiłem o tym otwarcie. Może nie wtedy, kiedy miałem problemy, ale kiedy czułem się lepiej, to rozmawiałem o tym ze znajomymi. To nasze zdrowie psychiczne i myślę, że dużo osób ma z nim problem. Depresja to wciąż tabu u mężczyzn.

Oprócz produkcji i nawijania jesteś też DJ-em. Przed wywiadem rozmawiałem z jednym z twoich kumpli i zdradził mi, że twój stosunek do DJ-ingu trochę się zmienił w ostatnim czasie.

Cały czas lubię być DJ-em, ale dziś to nie jest to samo. Chociaż ostatnio grałem we Wrocławiu i było spoko. Nie chodzi o to, że się znudziłem, ale chciałbym być bardziej headlinerem. Bo jednak ludzie mają inne spojrzenie, jak jesteś dużymi literami na plakacie i grasz, co chcesz. Gram różne rzeczy, a nie tylko trap. Na trapowych melanżach trzeba grać tylko trap. Ja chciałbym mieć melanż z Boruccim, gdzie Borucci gra co chce, a ludzie albo mają się bawić, albo wyp***alać, haha. Dlatego skupiam się teraz na swoich rzeczach.

Masz aspirację, żeby zrobić płytę producencką?

Tak. Chcę robić płytę z raperami, ale za produkcję bitów byłbym odpowiedzialny tylko ja. Co do koncepcji – powiedzmy, że to retro-futurystyka. Mój ulubiony film to Terminator 2, mocno się nim inspiruję. Do tego Blade Runner i inne 80’sowe rzeczy pomieszane z trapem.

Jeśli chodzi o płytę producencką, to coś posuwa się do przodu? Jesteś w trakcie tworzenia czegoś, czy to na razie tylko pomysł?

Robie beaty. Jeszcze nic nikomu nie pokazałem. Najpierw chcę zrobić tę płytę od początku do końca, później dograją się raperzy, a ja doszlifuję utwory. Teraz to robię – ostatnio próbowałem się zamykać w chacie i robić muzykę. Teraz trochę wychodziłem, ale zaraz i tak będzie lockdown.

Myślisz, że lockdown może dobrze wpłynąć na twoją twórczość? Czy jednak potrzebujesz kontaktu z ludźmi?

Nie, ja bardzo lubię być sam. Potrzebuję oczywiście kontaktu, ale nie muszę się spotykać z ludźmi na żywo, żeby czuć, że tam są. Instagram i Messenger pomagają, ale dobrze żyję sam z kotami.

Zamierzasz poszerzać wachlarz raperów, z którymi współpracujesz? Czy ktoś już się do ciebie zgłosił?

Tak, ale nigdy nie mam paczek z bitami, więc kiedy proszą mnie o nie i wysyłam jakieś resztki, to czuje się trochę głupio.

Kiedy możemy się spodziewać nowej muzyki?

Zwrotka u Żaby pojawi się niedługo. Klip jest już gotowy. Oprócz tego bit u Żabsona z tego samego projektu. Jeszcze dodatkowo płyta producencka, którą chcę wydać, zanim skończę 30 lat. Muszę się spieszyć, bo zostało mi 10 miesięcy! Dlatego spodziewajcie się jej w przyszłe wakacje.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Za radiowym mikrofonem w zasadzie od początku istnienia stacji, później był też członkiem redakcji netu. Z muzyką wszelaką za pan brat od dzieciaka.