Szwecja jest zakochana w Alexandrze Isaku, Europa i Gary Lineker też. Chłopak z plakatu, słychać w Sztokholmie. Już teraz wygrywa ankiety popularności, nie zapomina o korzeniach i czuje oddech klubów z topu. Polacy w środę będą mieli dwa problemy: twarda jak granit obrona Szwedów i 21-latek z Solnej, który na boisku myśli szybciej niż inni.
O takich jak on mówi się, że przedryblowaliby rywala nawet stojąc w budce telefonicznej. Isak biega tak delikatnie, jakby w ogóle nie ważył. Za parę lat z dumą powiemy: pamiętam jak zaczynał! Przypomnimy Hiszpanię i Słowację na Euro, może też Polskę, choć lepiej nie. Szwedzi nie potrzebują Zlatana, żeby straszyć. Właśnie prezentują światu piłkarskiego jednorożca – zawodnika z siłą, szybkością i głową na odpowiednim miejscu. Takich rynek poszukuje i za takich sypie złotem.
Statystycy mówią, że na tym Euro nikt nie miał w jednym meczu aż sześciu dryblingów. Nikt w Skandynawii nie kręcił obrońcami tak często od czasów Tomasa Brolina w meczu z Danią w 1992 roku. Jonas Giæver, popularny dziennikarz w Norwegii mówi, że wszyscy wiemy, iż na północy potencjał nr 1 to Erling Haaland, ale tuż za nim stoi Isak. Marco van Basten nazwał go w holenderskiej telewizji "graczem z ulicy". Ola Toivonen krzyknął: "Boże, co to jest za piłkarz!”. Podobnie Gary Lineker - ten aż zatweetował z wrażenia.
Isak w ramach podziękowania wypalił, iż nawet nie wie, kto to jest. „To jakiś stary piłkarz?” – spytał dziennikarza. Gary zaniemówił. Skomentował to emotikonem gościa z siwymi włosami.
– To jest rocznik 1999, a Lineker strzelał na mundialu ponad dekadę wcześniej. W Szwecji odebrano to jako anegdotę. Isak ostatnio wygrywa wszystkie ankiety na najpopularniejszego piłkarza w kraju, jest lubiany przez zwykłych ludzi – opowiada newonce.sport Noa Bachner, dziennikarz „Expressen”. Rozmawiamy o Isaku, bo w przeszłości kilka razy pisał artykuły na jego temat. O trenerze indywidualnym w liceum albo o zakusach Ralfa Rangnicka w Lipsku jeszcze w czasach, gdy Szwecja dopiero uczyła się życiorysu chłopaka z Bagartorp.
– Pięć lat temu miałem zabawną sytuację podczas wywiadu z Emilem Forsbergiem w Lipsku – przyznaje Bachner. – Był tam Rangnick i spytał mnie o Sztokholm. Zamieniliśmy kilka słów, więc spytałem: „Kiedy ostatni raz tam byłeś?”. „Wczoraj” – odpowiedział z uśmiechem. Do dziś pamiętam zmianę jego wyrazu twarzy, gdy rzuciłem nazwisko „Alexander Isak”. Rangnick był speszony, zadzwonił po rzecznika, prosił mnie, żeby absolutnie nikomu o tym nie mówić. Bardzo długo przekonywał jego rodzinę na Lipsk. Już wtedy węszył wokół niego też Real Madryt. Wszystko było dogadane, łącznie z testami medycznymi. To pokazuje, że mówimy o piłkarzu unikalnym. Największe kluby rozpracowały Isaka już lata temu – dodaje dziennikarz „Expressen”.
ROZMÓWKI POLSKO-SZWEDZKIE
Henok Goitom, piłkarz AIK Solna, wiedział pierwszy. Ma nawet na to dowody. Półtora roku przed wycieczką Rangnicka do Sztokholmu napisał tweeta, że w drużynie seniorów pojawił się niespełna 16-latek i że wygląda jak dotknięty palcem przez Boga. To tutaj, w Solnej, kilometr od przeklętego stadionu Rasunda, na drugim końcu niebieskiej linii metra szybko zaczęła krążyć legenda o nowym Zlatanie Ibrahimoviciu.
Bachner zwraca uwagę, żeby nie łączyć tych dwóch historii. Po pierwsze – nie da się porównać getta Rosengardu w Malmoe do północnych przedmieść Sztokholmu. Po drugie, ich osobowości są różne. Zlatan to samiec alfa, wiecznie pompujący ego, Isak na razie nie wyszedł poza schemat grzecznego chłopca, który w wieku 12 lat na turniej piłkarski w Krakowie spakował słownika języka polskiego.
– On taki jest, chce być we wszystkim lepszy. Jeśli jedzie do nowego kraju, to musi się czuć pewniej, znając kilka zwrotów. Pamiętam tę sytuację z Polski, bo poza turniejem zwiedzaliśmy też obóz Auschwitz. Jako jedyny wziął ze sobą słownik. Inni w tym czasie czytali Kaczora Donalda – śmieje się Tobias Ackerman, były trener młodzieżowy AIK Solna. Za chwilę dodaje, że niewielu jest w Szwecji piłkarzy, którzy pierwszy wywiad dla „Expressen” zaczęli od słów: „Musimy się spieszyć, bo zaraz zaczynam szkołę”. Na to też zwrócili uwagę skauci Borussii Dortmund: na oceny, dbanie o naukę i na to, że jeszcze przed osiemnastką umiał mówić po angielsku i hiszpańsku.
– Jego nauczycielka opowiedziała mi historię jak kiedyś polecieli klasą do Barcelony – opowiada Noa Bachner. – Chcieli obejrzeć Sagradę Familię, ale ta do 2026 roku jest w przebudowie. Ktoś wtedy zażartował: „Wrócimy tu, kiedy któryś z nas będzie bogaty i postawi całej klasie”. Nauczycielka zażartowała, że w 2026 roku to będzie już na wózku inwalidzkim. Wtedy odezwał się Alexander i powiedział, że to nie szkodzi, bo on weźmie ten wózek i osobiście dopilnuje, żeby nauczycielka też z nimi była. Gdy trafił po latach do Sociedad, zadzwonił do niej w urodziny i podziękował za naukę hiszpańskiego. Była poruszona. Myślę, że to dużo mówi o tym jaką jest osobą – dodaje Bachner.
LOT DO LONDYNU
Bagartorp pęka dziś z dumy. Zaraz za torami kolejowymi, kilometr od stadionu AIK rozciąga się osiedle z pięcioma wieżowcami, na którym nie liczy się Forsberg, Granqvist albo Lindelof. Żółta koszulka to zawsze jest Isak, chłopak stąd, z Bagartorpsskolan, szkoły z czerwonej cegły, gdzie notorycznie wygrywał turnieje w ping-ponga i skakał wzwyż 1.75 m, choć nigdy nie uprawiał lekkoatletyki. Dawni nauczyciele mówią, że gdyby wrzucić go wtedy na mistrzostwa Szwecji, to zająłby z tym wynikiem brązowy medal.
Zawsze był dwa kroki przed resztą. Kwiecień 2016: gol w debiucie w AIK i tytuł najmłodszego strzelca w historii ligi. Wrzesień 2016: dwie bramki w derbach z Djurgardens, równo w dniu 17. urodzin. Styczeń 2017: gol w dorosłej reprezentacji i transfer do BVB. Niemcy zapłacili wtedy 8.6 mln euro, czyli prawie 100 mln koron. Żaden piłkarz w historii Allsvenskan nie kosztował więcej.
Borussia płaciła za potencjał, choć nie do końca potrafiła z niego skorzystać. Signal Iduna Park oklaskiwała Jadona Sancho, kiedy Isak na wypożyczeniu ogrywał się w Willem II w Holandii. Nie traktował tego jako porażki. Sezon 18/19 zakończył z 13 golami i 7 asystami, choć przyszedł dopiero w styczniu. To był sygnał dla rynku: bierzmy go z Dortmundu i budujmy gwiazdę. Trafiło na Real Sociedad. W pierwszym sezonie badał grunt, ale w drugim odpalił na dobre.
To jest przede wszystkim triumf psychiki. Chłopak ma 21 lat, był już w Niemczech, Holandii, teraz gra w Hiszpanii i ciągle nie zwariował, choć od pięciu lat czuje gigantyczną presję oczekiwań. Już w wieku 16 lat związał się z Adidasem i latał do Londynu kręcić reklamówki. Był czas, że AIK musiał publicznie o tym informować, bo ludzie na lotnisku w Sztokholmie robili mu zdjęcia, pisząc, że leci do Premier League. To był gorący czas: dla klubu i dla piłkarza.
Tobias Ackerman z AIK był z nim tego dnia. - To wszystko było szalone - opowiada. - W siedem miesięcy z nastolatka, który zarabiał 500 koron i nie pojechał na obóz do Dubaju, ponieważ był za młody stał się supertalentem, chłopakiem z okładek słyszącym o sobie, że jest drugim Zlatanem.
Z Ibrahimoviciem łączy go to, że też jest synem emigrantów. Teame Isak miał 37 lat, gdy w kwietniu 1988 roku uciekł z dwoma synami z Erytrei do Szwecji. Matka Saaba przyleciała rok później. Oboje poznali się dopiero w Sztokholmie, oboje zarejestrowani jako obywatele Etiopii, ponieważ będąca w trakcie wojny Erytrea dopiero w 1993 roku uzyskała niepodległość. Isak dorastał w rodzinie, która od początku wspierała jego rozwój. Byli trenerzy zwracają uwagę, że ojciec całkowicie poświęcił się rozwojowi syna. Zawsze obecny na meczach i wywiadówkach, poza tym jako nauczyciel w szkole od początku zwracał uwagę na siłę edukacji. Jego uczniem był m.in. wspomniany już Goitom, też syn Erytrejczyków, który dla młodego Isaka był piłkarskim wzorem. Jako dzieciak nie chciał nosić innej koszulki niż tej z numerem 36 należącym do piłkarza Solnej.
DEAL Z BORUSSIĄ
Erytrea do dziś jest dla Isaka ważna. Gdy był piłkarzem Willem II, pierwszy raz zwrócił się do ojca, że chce poznać swoje korzenie. Razem z rodziną spędził tydzień w Asmarze. Byli w publicznej ERI-TV, spotkali się z ministrem sportu, wreszcie obejrzeli mecz, co wywołało ogromną ekscytację lokalnej społeczności. Erytrea jest dziś piątym najbiedniejszym krajem świata. To miejsce na rogu Afryki i życia. Nie ma tu wielkich bohaterów, dlatego każdy sukces Isaka jest też sukcesem kraju. Dzień niepodległości 24 maja ma wbity do głowy na amen. Co roku wysyła filmik z pozdrowieniami. Po jednym z meczów Willem II owinął się flagą, eksponując przed kamerami, że sztokholmskie przedmieście to tylko część jego historii.
W Sociedad cały czas trzyma kontakt z kumplami z Solnej. Kiedyś wygrywali razem trofea, dzisiaj grają w Fornite’a i Call of Duty. Nebiyo Perry, który też wychował się w Bagartorp i też próbował sił w Bundeslidze, często odwiedza go w Hiszpanii i jest zaskoczony, jak dobrze Alexander się tam zaaklimatyzował. Nie było od 2009 roku i czasów Sergio Aguero gracza poniżej 21. roku życia, który strzeliłby w La Liga 17 goli. Szwedzi już teraz śmieją się, że przebił w Hiszpanii dorobek Zlatana. Trudno nie zestawiać tych dwóch postaci, kiedy jedna zbliża się do końca kariery i właśnie jest kontuzjowana, a druga dopiero rozkwita. Euro to jego czas. A zaraz potem zaczną się podchody wielkich klubów.
Borussia Dortmund ma dziś klauzulę wykupu ustawioną na 30 mln euro, chociaż dziennik "Diario Vasco" informuje, iż niedawno została anulowana. Jeśli to prawda, to Sociedad za moment zaproponuje Isakowi przedłużenie umowy do 2028 roku. – Nie ma szans, że wróci do Niemiec – mówi Bachner. W tej chwili mocno zabiega o niego Arsenal, a zaraz też pewnie dołączy Chelsea. To będzie gorące lato wokół napastnika reprezentacji Szwecji.
Polacy naprawdę mają się kogo obawiać. Szwedzi są tak pewni siebie, że przed Euro aż czternastu piłkarzy tej kadry w ankiecie „Aftonbladet” powiedziało, że jadą po złoto. Jednym z nich był Isak. Chłopak z plakatu ciagle czeka na pierwszego gola w turnieju. Nie chce być zapamiętany tylko jako ten, który nie znał Linekera.