Brejdaki w Kryzysie Wieku Wczesnego. Droga na szczyt braci Kacperczyk (ROZMOWA)

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
F64A1700.jpg

Styczeń ’98, na początku byłem tylko jeden. Mamie chyba było przykro, więc jej szybko urósł brzuch. Przyszła jesień ’99 i w pokoju było dwóch już nas. Ciężko określić, co to przyszło na ten świat – było zmarszczone jak kaffir, a mówili, że to brat mój. Muzyka była obecna w życiu braci Kacperczyk właściwie od zawsze. Zaczynając od koncertów dla rodziców, zupełnie nieoczekiwanie trafili na open’erową scenę i podpisali kontrakt z SBM. Do przełomowych momentów w ich karierze doszło niedawno kolejne wydarzenie – druga płyta, która dla nich jest oficjalnym debiutem. Ale po kolei.

Braterska siła to część sekretnej formuły, która napędza Kacperczyków. O więzach krwi i wspólnym dorastaniu rozmawiają co dwa tygodnie na antenie newonce radio w audycji Brejdaki, w której obok Maćka i Pawła pojawiają się znane rodzeństwa. Mogliśmy już posłuchać wspomnień Julii i Natalii Pośnik. Nowe odcinki ukazują się co dwa tygodnie. Dzisiaj, 19 kwietnia o 21:30, w najnwoszej odsłonie pojawią się bracia Holak, Mateusz i Kuba, oraz ich ojciec Stanisław. Z tej okazji przypominamy nasz wywiad z braćmi Kacperczyk z końcówki zeszłego roku.

Archiwalne nagrania z rodzinnych kaset, których fragmenty trafiły do teledysku do Brejdaków to potwierdzenie tego, że muzyczne początki duetu sięgają lat dziecięcych. Jeszcze uczyli się mówić, a już sięgali po mikrofony i instrumenty. Wówczas tworzyli i występowali w rodzinnym mieszkaniu w Lublinie przed małym, ale oddanym gronem fanów – ich rodzicami. Te utwory nie miały za dużo sensu, ale bardziej chodziło nam o to, że koniecznie chcieliśmy to robić – nieważne czy potrafimy, czy nie. Paweł na pewno dużo nad tym pracował i jest dobrym perkusistą, ale wydaje mi się, że najważniejsze to przekazywać emocje i być autentycznym – przyznaje Maciek. Po tych początkach, przyszła pora na lekcje muzyki, choć nie do końca wynikało to z potrzeby pracy nad techniką. Tak naprawdę poszedłem na lekcje perkusji do szkoły muzycznej, żeby mieć gdzie ćwiczyć, bo mieszkaliśmy w bloku. Nauczyłem się tam trochę podstaw i raczej mi to pomogło – mówi wyraźnie nieprzekonany Paweł. Przed rozpoczęciem profesjonalnych warsztatów perkusyjnych warunki lubelskiego blokowiska zmuszały do ćwiczenia gry na perkusji na balkonie.

Kiedy Paweł uprzykrzał życie sąsiadom i rozwijał pasję do piłki nożnej, grając w Motorze Lublin, Maciek zakładał kolejne grupy muzyczne. W moim pierwszym zespole – Blue Vision – był perkusista, który miałem wrażenie, że nie do końca chciał to robić. Trochę przymuszałem go, żeby przychodził na próby, więc pewnego razu napisałem mu SMS-a: „Możesz już nie przychodzić”. Wtedy zaprosiłem na próbę Pawła, a on siadł drugi raz w życiu przy zestawie perkusyjnym i okazało się, że już na samym początku jest zajebistym perkusistą. Przez jakiś czas grali wraz z Gverillą, ale kiedy chwilowo pokłócili się z Mateuszem – wybranym na wokalistę zespołu – doszło do kolejnego rozłamu, a po mikrofon w końcu sięgnął Maciek. Oprócz niego na mikrofonie i gitarze oraz Pawła na perkusji, w kolejnym już zespole grało jeszcze dwóch ich kolegów – na basie i gitarze akustycznej. Ta grupa też szybko zakończyła działalność. Młodzi ludzie tak mają, że po prostu zakładają coś i od razu to niszczą – tłumaczą tak, jakbym nie była ich rówieśniczką.

W końcu przyszła pora na pierwszy poważny zespół – Suumoo, tworzony przez braci Kacperczyk i Borysa Kunkiewicza – i pierwsze sukcesy. Nieznana gitarowa grupa została zauważona przez Bartka Czarkowskiego, który nie tylko załatwił im pierwszy kontrakt, ale też koncert… na Open’erze. To była fajna historia, bo wtedy w ogóle się nie znaliśmy i Bartek napisał do mnie SMS-a – nawet bez zapytania tylko: „Gracie na Open’erze”. Na początku myślałem, że to prank, ale potem wydzwaniali do nas członkowie rodziny i mówili, że znaleźliśmy się w line-upie – wspomina Maciek. Tym sposobem słabo rozpoznawalny zespół, tworzony przez trzech chłopaków z Lublina, zagrał koncert na największym polskim festiwalu. Gdyby tego było mało, grupa Suumoo trafiła na większą scenę niż trzy lata później duet Kacperczyk. Można ich nazwać szczęściarzami? Sami raczej unikają tego określenia. My całe życie walczyliśmy, więcej było porażek niż szczęścia. Ono zaczyna się teraz i choć pojawia się raz na jakiś czas, to są rzeczywiście mocne rzeczy w naszym życiu: Open’er w momencie, w którym mamy wydany jeden numer, największa niezależna wytwórnia w Polsce, kiedy nie mamy jeszcze płyty. Cały czas w tym wszystkim mamy swoją drogę. Może jesteśmy po prostu dobrzy? – dodaje Paweł.

Choć zespół Suumoo zaliczył świetny start został rozwiązany. W końcu z tria zostaje braterski duet, a Maciek i Paweł wyprowadzają się z Lublina i trafiają do Warszawy. Pomimo tego, że bardzo dobrze wspominamy te czasy, to jednak najlepiej nam się pracuje we dwóch i zawsze do tego dążyliśmy. Nawet jak w tych zespołach było więcej osób, to i tak tworzyliśmy we dwóch. W końcu dojrzeliśmy do tego, że fajnie byłoby zrobić ten projekt tak, żeby to było totalnie nasze. Trudno się tej decyzji dziwić, widząc niezwykłą synergię pomiędzy Pawłem a Maćkiem, zauważalną już od pierwszych minut naszego spotkania.

Będąc jeszcze w Suumoo, nagrywaliśmy płytę. Wysłaliśmy ją Bartkowi, on pokazał ją Jankowi-Rapowanie, Janek Solarowi i tak się dostaliśmy do SBM. Przyznają, że nie zastanawiali się długo nad wyborem wytwórni. Wcześniej nawet za bardzo nie wiedzieliśmy, co to jest SBM. Kiedy dostaliśmy SMS-a od Bartka, że jest opcja wydawania w tym labelu, odpisaliśmy, że chyba on do nas nie pasuje. Żartują, że ten przełomowy moment w ich karierze sprawił, że już nie mogą rozwiązać tego zespołu, bo mają podpisany kontrakt. Tak, jak śpiewamy w piosence „Brejdaki”: wydamy jeszcze cztery płyty, zrobimy pożegnalną trasę i się rozdzielimy. Pewnie zrobimy sobie przerwę, nagramy wtedy solowe albumy i wrócimy na starość. Pojedziemy w trasę jak dobijemy do czterdziestki – snują plany na przyszłość.

F64A1901.jpg

Zanim to jednak nastąpi, promują swoją drugą płytę i studiują. Obaj określają okres nauki istną walką, ale chcą skończyć wybrane kierunki, żeby odwdzięczyć się rodzicom.

Widzą sporą różnicę pomiędzy Sztukami Pięknymi a Kryzysem Wieku Wczesnego. Dopiero ten drugi album traktują jak debiutancki projekt. Ta pierwsza była jakimś takim projektem, a druga zamyka okres od dzieciństwa do teraz. To płyta o tym, o czym powinna być pierwsza płyta – nosi tytuł „Kryzys Wieku Wczesnego”, bo rzeczywiście przeżywaliśmy kryzys – szczególnie podczas pandemii ja miałem bardzo trudny moment – wspomina Maciek.

Pierwszy album wydali w połowie lutego 2020 roku. Krótko po tym w Polsce wybuchła pandemia, która znacznie wpłynęła na brzmienie ich najnowszego wydawnictwa. Ludzie mówili, że to super czas dla artystów, bo mogą się zamknąć i tworzyć, a my siedzieliśmy i nie zrobiliśmy nic. Cały czas próbowaliśmy, ale to były same porażki. Dopiero kiedy zaczęła się wiosna, byliśmy w stanie spisywać te trudne momenty. W końcu odnaleźliśmy jakiś spokój i szczęście. Przyznają, że Kryzys Wieku Wczesnego to płyta, z której w końcu są dumni. Nie chciałbym przestać wierzyć w to, że ta płyta jest dobra. Myślę, że nawet jak mi się znudzi i nie będę mógł jej słuchać, to też będę do niej wracał z poczuciem, że to dobry album, który pozwala cofnąć się w czasie i przypomnieć sobie ten okres w życiu, w którym teraz jesteśmy – podsumowuje Maciek.

To także pierwsze wydawnictwo tworzone w całości wspólnymi siłami. Maciek brał gitarę i zaczynał tworzyć piosenkę, a później ja to obudowywałem. Dużo też pomagałem mu w tekstach. Nadal trochę trzymaliśmy się tego podziału, że ja bardziej produkowałem, a Maciek zajmował się tekstami, tylko po prostu się w tym wspieraliśmy – dodaje Paweł.

Wydana pod koniec listopada 2021 r. płyta została doceniona nie tylko przez słuchaczy, ale także krytyków i może być kolejnym przełomem w karierze braci Kacperczyk. Czujemy, że nie jesteśmy już obojętni ludziom i stajemy się w miarę rozpoznawalni. Ostatecznej weryfikacji upatrywali w trasie koncertowej, która wystartowała w marcu tego roku. Nagrywają też materiał na kolejny longplay. A w międzyczasie zamierzają pojawiać się na TikToku. To jest miejsce, które nie do końca rozumiemy, ale w końcu mamy jakieś pomysły – na razie głównie w celu promocji płyty, a potem pewnie będziemy się bawić w jakieś śmieszne rzeczy.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Reprezentantka generacji Z, w newonce.media od 2019 roku. Prowadząca autorską audycję muzyczną KARI ON, współprowadząca pasmo BOLESNE PORANKI, ownerka TikToka, social media managerka albo najgólniej: twórczyni contentu.
Komentarze 0