Kończy się w Phoenix era Roberta Sarvera, czyli jednego z najgorszych właścicieli w NBA. Teraz jego miejsce zajmie 42-letni Mat Ishbia. Razem z bratem Justinem przejmie 60 procent udziałów Sarvera za 2.4 miliarda dolarów, ustalając tym samym wycenę
całego klubu na rekordowym poziomie czterech miliardów. Kim jest więc nowy najważniejszy człowiek w Suns i nowy najmłodszy właściciel w NBA?
Idzie nowe w Phoenix. We wrześniu dotychczasowy właściciel Robert Sarver ogłosił, że sprzedaje swoje większościowe udziały w klubie (razem z Phoenix Mercury z WNBA). Fani się ucieszyli, bo Sarver od lat był w czołówce rankingów najgorszych właścicieli w lidze. Chodziło przede wszystkim o jego skąpstwo. Od 2004 roku, a więc od kiedy kupił Suns za rekordowe wtedy 401 miliony dolarów, drużyna była i na dnie, i blisko szczytu. Po trzech finałach konferencji w latach 2005-2010 potem aż przez dziesięć kolejnych sezonów Słońca nie grały nawet w fazie play-off.
Wszystko zmieniło się w bańce w Orlando w 2020 roku, gdzie Suns zyskali nową tożsamość. Wraz z transferem Chrisa Paula w listopadzie 2020 roku udało im się wrócić do ligowej czołówki. Już w pierwszym sezonie z CP3 zagrali w wielkim finale, ulegając jednak w sześciu meczach Milwaukee Bucks. Dziś wciąż są jedną z czołowych drużyn ligi i jednym z kandydatów do tytułu, choć od miesięcy zawodnicy nie do końca mogli skupić się tylko na koszykówce. Wszystko za sprawą śledztwa najpierw portalu ESPN, a potem już także NBA w sprawie niewłaściwych zachowań Sarvera.
Nierówne traktowanie
Już w listopadzie ubiegłego roku ESPN po rozmowach z 70 obecnymi lub byłymi pracownikami klubu ujawniło bowiem, że Sarver oraz inni członkowie zarządu oskarżani są o zachowania rasistowskie i mizoginistyczne. Sarver oraz klub wszystkiemu zaprzeczyli i zaprosili ligę do współpracy, by wszystko wyjaśnić. Efektem tego było kilkumiesięczne dochodzenie, po którym Sarver we wrześniu tego roku został przez NBA ukarany maksymalną grzywną w wysokości 10 milionów dolarów oraz zawieszony na rok w prawach właściciela klubu.
Śledztwo wykazało m.in. „nierówne traktowanie zatrudnionych kobiet”, „zachowania i komentarze o charakterze seksualnym” czy „zachowania o znamionach znęcania się”. Sęk w tym, że Sarver oberwał jako jedyny, choć tajemnicą poliszynela jest, że w stworzonej przez niego kulturze pracy świetnie odnajdować mieli się także inni wysoko postawieni pracownicy. To jeden z problemów, jakie rozwiązać będzie musiał nowy właściciel, czyli Mat Ishbia. On kilka dni temu porozumiał się z Sarverem w sprawie kupna jego udziałów za 2.4 miliarda dolarów.
Nikt nie lubi kredytów hipotetycznych
Ishbie motywacji nie zabraknie, bo to nie tylko miliarder, ale też wielki miłośnik koszykówki. Liga musi jeszcze zatwierdzić propozycję zakupu oraz zrobić tzw. background check, ale wydaje się, że to tylko formalność. Ishbia jest już dobrze znany w ligowym środowisku, także wśród najważniejszych oficjeli NBA w biurze komisarza. Od dłuższego czasu starał się zresztą kupić klub sportowy. Ostatecznie nie przeszkodził mu fakt, że jego majątek szacowany przez Forbesa pomniejszył się w ciągu ostatniego roku… niemal o połowę (z 9.7 na 4.9 miliarda).
Ishbia to CEO i prezes firmy United Wholesale Mortgage, która udziela kredytów hipotecznych. Założył ją jego ojciec Jeff w 1986 roku. Tata był prawnikiem, ale też zaciętym przedsiębiorcą, który próbował sił w różnych branżach. Ostatecznie zdecydował się na kredyty hipoteczne. Mat rolę CEO przejął w 2013 roku, choć pracę w firmie – niechętnie – rozpoczął dekadę wcześniej.
Nikt nie lubi kredytów hipotecznych. Sam wciąż ich nie lubię – stwierdził w wywiadzie dla Forbesa. Przyznał też wtedy zresztą, że początkowo miał pracować dla ojca maksimum przez rok.
Mistrz NCAA
Mat w młodości dużo bardziej pasjonował się bowiem koszykówką. W latach 1999-2002 wystąpił w 48 spotkaniach przez łącznie 115 minut dla uczelni Michigan State jako zawodnik bez stypendium sportowego. Co więcej, w 2000 roku miał nawet malutki udział w zdobyciu mistrzostwa NCAA przez MSU. Jego kolegami z tamtych drużyn byli znani później z gry w NBA m.in. Jason Richardson czy Zach Randolph. On jednak był tylko głębokim rezerwowym, dlatego nie łudził się, że zrobi karierę jako koszykarz.
Ostatecznie po ukończeniu studiów biznesowych w 2003 roku zdecydował się spróbować sił w przedsiębiorstwie ojca. To, co miało być tylko krótkim epizodem, okazało się sposobem na miliardy dolarów. Firma z roku na rok się rozwijała, aż stała się jedną z największych tego typu w Stanach Zjednoczonych, znacznie wzbogacając się podczas kryzysu finansowego w 2007 i 2008 roku. Dość powiedzieć, że na przełomie wieków w przedsiębiorstwie pracowało ledwie kilkanaście osób. Dziś firma liczy sobie około siedmiu tysięcy pracowników.
Wojenka z właścicielem Cavs
Przez cały ten czas Ishbia pozostał jednak fanem koszykówki. Pomimo faktu, że był tylko rezerwowym w drużynie Spartans, to i tak zdołał wypracować sobie bliskie relacje z legendarnym trenerem Tomem Izzo. Na początku 2021 roku zdecydował się zresztą przekazać jednorazowo aż 32 milionów dolarów w ramach dotacji dla swojej alma mater. Szybko okazało się jednak, że to tylko częściowo miłość do uczelni, a po części… element rywalizacji z innym absolwentem uniwerku, a mianowicie z Danem Gilbertem.
Gilbert to nazwisko kibicom NBA dobrze znane, gdyż od marca 2005 roku jest on właścicielem Cleveland Cavaliers. I on też swojej ogromnej fortuny (według Forbesa to ponad 17 miliardów dolarów) dorobił się na kredytach hipotecznych jako współzałożyciel i prezes firmy Rocket Mortgage. Ledwie kilka tygodni po dotacji nowego właściciela Suns to właśnie przedsiębiorstwo Gilberta – który w przeszłości też przekazywał zresztą pokaźne dotacje dla MSU – dogadało się więc z uniwerkiem w sprawie sponsoringu drużyny koszykarskiej.
Sprzeciw tylko symboliczny
Była to odpowiedź Gilberta nie tylko na dotację, ale też na fakt, że w marcu 2021 roku Ishbia rozpoczął tak naprawdę otwartą wojnę z przedsiębiorstwem Gilberta, stwierdzając że jego firma nie będzie dalej współpracowała z brokerami, którzy świadczą usługi także ich największym rywalom. W tym roku natomiast Ishbia publicznie skrytykował Gilberta i jego przedsiębiorstwo za zwolnienie około 2000 pracowników. W poście na LinkedIn napisał, że jego firma jest jak rodzina. I że nie zwolniła ani jednej osoby od ponad 35 lat.
Teraz młodszy niemal o dwie dekady od Gilberta nowy właściciel Suns spróbuje napsuć mu trochę krwi w NBA, a pojedynki między drużynami z Phoenix i Cleveland nabiorą dodatkowego smaczku. Na razie to jednak Gilbert jako właściciel Cavs może wyrazić swój sprzeciw dla kupna Suns przez Ishbię, choć taki głos może być tylko symboliczny. Ishbia potrzebuje bowiem 3/4 głosów „na tak” od pozostałych 29 właścicieli, aby przejąć udziały Sarvera, a według dziennikarzy samo głosowanie już w tej chwili wydaje się tylko formalnością.
Z optymizmem w przyszłość
Wreszcie odetchnąć będą mogli też nieco w Phoenix, bo ostatnie miesiące dla finalistów ligi z 2021 roku były dość burzliwe. Atmosfera w zespole cały czas jest zresztą napięta, o czym świadczą niedawne kłótnie środkowego DeAndre Aytona z trenerem Montym Williamsem. Słońca mimo wszystko kręcą się w trwających rozgrywkach obok pierwszego miejsca w konferencji zachodniej. Nie da się jednak ukryć, że w Arizonie przydałoby się trochę więcej spokoju, a zmiana właściciela może okazać się remedium na wszystkie bolączki.
Może też być tak, że Ishbia jako człowiek, który koszykówki kiedyś liznął, będzie chciał mieć sporo do powiedzenia w kwestiach koszykarskich, dlatego na baczności musi mieć się przede wszystkim James Jones, a więc generalny menedżer drużyny. Kto wie, czy nowy właściciel od razu nie będzie chciał zaznaczyć swojej obecności w NBA jakimś głośnym transferem. Na razie fani Suns raczej z optymizmem mogą patrzeć jednak w przyszłość. Tym bardziej że tak naprawdę samo rychłe odejście Sarvera jest już dla nich bardzo dobrą wiadomością.