Paris Saint-Germain w ostatnich dniach traci podwójnie. Oglądamy już nie tylko krach sportowy, ale też ogromną rysę na wizerunku. Piłkarze Mauricio Pochettino nie potrafią godnie przegrywać. To cały czas są przegrzane styki i już jedenaście czerwonych kartek w trakcie całego sezonu. Sypie się marketingowa fasada, za nią już tylko brud i banda rozhisteryzowanych gwiazdorków.
Jeszcze tego sezonu nie przegrali, zgoda, ale po niedzielnym remisie z Rennes mają trzy punkty straty do Lille. Nie zanosi się na to, by w ostatnich dwóch kolejkach liderowi znacząco potknęła się noga. Lille wzbudza sympatię kibiców, bo jest ekipą zwartą i solidarną. Ma genialnego Buraka Yilmaza, gole z 30 metrów, a w Paryżu w tym czasie zadyma. Presnel Kimpembe w meczu z Rennes władował się w nogi Jeremy’ego Doku, a zaraz po czerwonej kartce robił sceny w tunelu. Nie jest to nic nowego, bo już w meczu z Manchesterem City powinien wylecieć z boiska. PSG nigdy nie będzie wielkim zespołem, jeśli nie nauczy się przegrywać.
Francuzi mówią, że Paryż pachnie dziś dzielnicami Panama City. W przeszłości nawet Kylian Mbappe, gość z uśmiechem wielkim jak piłka, potrafił powiedzieć do Jordiego Alby: „Gdyby to była ulica, już byś nie żył”. Dzisiaj niewiele osób pamięta, ale przecież ten sezon PSG zaczynał od trzech czerwonych kartek w meczu z Marsylią. Skończyło się porażką, a na koniec okazało się, że kamery wychwyciły, jak Angel Di Maria pluje na Alvaro Gonzaleza. Ten sam Di Maria kilka dni temu przespacerował się po stopie Fernandinho. PSG z jednej strony chce kreować idoli młodzieży, a z drugiej co jakiś czas wysyła w świat bandyckie sygnały. Nie jest to sport, który każdy z nas chce oglądać, sięgając po pilot.
Dobrym przykładem jest też Neymar. W tym sezonie ma pięć żółtych kartek i dwa wyrzucenia z boiska. W trakcie pobytu w PSG dostał cztery czerwone kartki i zawsze działo się to w pięciu ostatnich minutach meczu, gdy sytuacja na boisku zaczynała się wymykać spod kontroli. Niedzielny mecz z Rennes udało mu się psychicznie udźwignąć. Francuski Canal+ zrobił nawet materiał, w którym kamera nie odstępowała go na krok. Widać było, że Neymar jest wyjątkowo spokojny, ale niestety sportowo znowu pokazał niewiele. Był dzień po przedłużeniu kontraktu, koniecznie chciał wiele akcji rozgrywać sam. PSG w środę ma półfinał Pucharu Francji z Montpellier. Jeśli dalej będzie wyglądało to tak samo, to pierwszy raz w erze Katarczyków drużyna skończy sezon z niczym.
Oczywiście w tym meczu nie zagrają Ander Herrera i Marco Verratti. Powodem nadmiar kartek, co w PSG nikogo już nie dziwi. Mistrz Francji jest czwartym najbrutalniejszym pod tym względem zespołem w Ligue 1 i pierwszym w Lidze Mistrzów, jeśli weźmiemy pod uwagę cztery czerwone kartki. Wśród arbitrów najwyższego szczebla od dawna panuje opinia, że gwiazdorkom PSG sędziuje się najgorzej. To ma też potem odzwierciedlenie w wynikach.
Zwracał na to uwagę już kiedyś Antero Henrique, były dyrektor sportowy PSG. Mówił, że trzeba brać przykład z Realu Madryt, który potrafi wzbudzać życzliwość i przychylność sędziów. Paryż tego nie potrafi, a gdy nadchodzi kluczowy moment, zaczyna budować otoczkę jakby cały świat grał przeciwko niemu.
Tydzień temu dyrektor Leonardo znowu zaatakował sędziego Jérôme’a Brisarda. Tematem był brak ochrony dla gwiazd, co jest refrenem każdego sezonu. Szef sędziów Pascal Garibian przestał już odpisywać na skargi PSG, bo to się robi nudne. Piłkarze Pochettino chcieliby zmieniać wszystkich, ale najpierw powinni zmienić siebie. Riyad Mahrez mówił ostatnio: „Kiedy przegrywają, zaczynają wszystkich kopać”.
To ciągle jest zagadka: jak piłkarze z taką jakością i takim doświadczeniem mogą tak łatwo tracić głowę? Pochettino w trakcie kariery sam święty nie był, ale rozwiązanie tego problemu to w tej chwili kwestia nr 1. „Le Parisien” pisał ostatnio, że Argentyńczyk myśli nawet o specjalnych sesjach, by wbić do głów graczy lepsze kontrolowanie emocji.