CZWARTY SEKTOR: Sergio Perez superstar! Budżetowa burza nad Formułą 1

Zobacz również:CZWARTY SEKTOR: Hamilton po raz setny, kosztowny błąd Lando. Rosja była szalona!
Sergio Perez
Fot. Mario Renzi/Formula 1 via Getty Images

Weekend był owocny w nowe wydarzenia na gruncie limitów budżetowych, które stoją przed wielkim testem. Na torze działo się też sporo, bo ludzie do tej pory bezbłędni jechali najgorzej w sezonie.

Singapur został zalany plotkami i deszczem. Niewzruszony pozostał tylko Sergio Perez, który na kolejnym ulicznym obiekcie pojechał znowu jak z nut. A co jeszcze wiemy po Grand Prix Singapuru?

*****

1
Meksykański pat
Sergio Perez i Max Verstappen
Fot. Mark Thompson/Getty Images

To wcale nie nawiązanie do Checo wygrywającego w Singapurze. Zanim na torze pojawili się kierowcy, rozpoczęła się batalia, która może namieszać w przyszłości F1. Limity budżetowe krążyły wokół sportu od wielu lat. Kiedy w końcu się dogadano i wyglądało na to, że wszystko idzie w dobrym kierunku… zaraz mogą przestać mieć jakiekolwiek znaczenie. 2021 to pierwszy sezon, w którym obowiązywały.

Teraz Auto Motor und Sport podaje, że dwa zespoły, Red Bull oraz Aston Martin, miały je przekroczyć. Drugi nieznacznie, ale pierwszy z nich miał zrobić to o ponad pięć procent. To jest liczba klucz, bo to właśnie powyżej tego progu wykroczenie uznawane jest jako duże. Jako, że zeszłoroczny limit oscylował w granicach 147 milionów dolarów, to mówimy tu o kwocie ponad siedmiu milionów dolarów.

Jeżeli doniesienia Niemców się potwierdzą, to FIA będzie miała twardy orzech do zgryzienia. Problem rozpoczyna się w tym, że oświadczenia złożone w marcu nie są rozliczone do dzisiaj. Brak wyraźnej i mocnej reakcji na tak duże przewinienie będzie oznaczał słabość. Tylko problem pojawia się w dalszej części. Mówimy o sezonie 2021 i Red Bullu. Jeżeli faktycznie budżet został przez nich przekroczony, to w teorii rzutuje to na tamten rok i dwa kolejne. Dodatkowo Max Verstappen wyrwał sobie mistrzostwo w ostatnim wyścigu w Abu Zabi.

Gdzie jest limit dotkliwości kary? Skoro dotyczyć ona może jedynie 2021 roku lub przyszłego sezonu. Zabranie tytułu Holendrowi byłoby potężną, obosieczną bronią. Z jednej strony nikt nie odważyłby się przekroczyć limitu, ale skandal byłby ogromny. Jednak reakcja musi być stanowcza. Jeżeli tego zabraknie – równie dobrze możemy wyrzucić regulamin finansowy do śmieci. Nie zazdroszczę FIA sytuacji w której się znaleźli. Tutaj nie ma dobrej decyzji.

2
Tor kierowców i znów on
Sergio Perez
Fot. Pascal Le Segretain/WireImage via Getty Images

Sergio Perez w tym sezonie zdawał się osiadać na laurach. Wygrana w Monako, a potem powolny rozjazd z Maxem Verstappenem. Dodatkowo dochodziły różnice w podłogach aut, gdzie Meksykanin miał na tym sporo tracić. Jednak na ulicach Singapuru, w sercu Checo znowu odezwał się lew. Najpierw drugi w kwalifikacjach, a potem mistrzowska jazda przez cały wyścig. Nie miał sobie równych w niedziele i Leclerc zagrażał mu w wyścigu jedynie teoretycznie. Kiedy jedna czwarta stawki odpadała z wyścigu, mistrzowie świata popełniali kuriozalne błędy – on niewzruszony jechał po wygraną.

W Red Bullu mają powody do radości, bo w gorszy weekend Verstappena Perez nie pozwolił Leclercowi zgarnąć pełnej puli. Do pełni szczęścia zabrakło mu tylko najszybszego okrążenia. Wielkie brawa dla Sergio za czwartą wygraną w karierze. Wydaje się, że to był jego największy popis do tej pory. Tak też twierdził chociażby Christian Horner. Jedno jest pewne. Jechał bezapelacyjnie najlepszym samochodem, a do tego robił z niego świetny użytek.

To samo próbował robić Verstappen, ale jego zadanie było maksymalnie utrudnione po kwalifikacjach. Red Bull popełnił błąd i nalał mu zbyt mało paliwa, przez co nie ukończył on swojej ostatniej pomiarowej próby. Holender był wściekły i trudno mu się dziwić. W trudnych warunkach pogodowych start z ósmej pozycji to wielkie ryzyko. Na koniec dnia przyjechał on siódmy, co powinien przyjąć z pocałowaniem ręki. W walce z Lando Norrisem dwukrotnie był o włos od przedwczesnego zakończenia wyścigu. Ze świętowaniem musi poczekać. Przynajmniej do Japonii.

3
Piruety, dzwony i wybuchające silniki
Lewis Hamilton
Fot. Dan Istitene/Formula 1 via Getty Images

Pod jednym względem ten wyścig zaskoczył mocniej niż można się było tego spodziewać. Liczba błędów kierowców z czołówki była dosłownie porażająca. Max Verstappen próbujący walczyć z Lando Norrisem zostawił na singapurskim asfalcie ślady hamowania na jakieś 50 metrów. Lewis Hamilton dosłownie wbił się w bandę próbując wyprzedzić Carlosa Sainza. Jego kolega z zespołu, George Russell, ma weekend do zapomnienia. Fatalne kwalifikacje, podobnie w wyścigu. Podjęte ryzyko zjazdu po slicki odbiło mu się czkawką. Jedynym pocieszeniem na dalszą część sezonu może być zyskany silnik do puli, po niedzielnej wymianie.

Jednak w dwóch zespołach było jeszcze gorzej. Williams zakończył swój wyścig przedwcześnie po błędach swoich kierowców. Nicholas Latifi przy okazji zabrał ze sobą Zhou Guanyu wciskając go w bandę. Później Alex Albon przyładował w bandę i Williams mógł zacząć pakowanie do Japonii.

Alpine ma większy problem. Niedawno brali kary za nowe jednostki napędowe, tymczasem oba auta się zepsuły. Nie ma wątpliwości, że w obu wypadkach dokładnie ta część auta zawiodła. Szkoda, bo Francuzi mogli tutaj liczyć na zdecydowanie lepszy wynik, a Fernando Alonso mógłby nawet kręcić się w okolicach podium.

4
Czekając na Japonię...
Max Verstappen i Christian Horner
Fot. Mark Thompson/Getty Images

W tym tygodniu mogą wyjaśnić nam się dwie zagadki. Pierwsza to oczywiście tytuł Verstappena. Holender na Suzuce po prostu musi wygrać i zdobyć najszybsze okrążenie, aby nie martwić się już zupełnie niczym. W teorii, ma los we własnych rękach.

To oczywiście najlepsze rozwiązanie dla Red Bulla, jak i Hondy. Japończycy w teorii wyszli z F1, ale wszyscy doskonale znamy prawdę. Piękna symbolika może być w tym wydarzeniu. Wzajemne zaufanie obu brandów przekształca się w dominację, a świętowanie drugiego tytułu Maxa w Kraju Kwitnącej Wiśni będzie idealnym zwieńczeniem tej sytuacji.

Druga, to oczywiście budżetowy słoń w pokoju. Tutaj wydarzyć może się wszystko. Od dosłownego piekła, jeżeli okażę się, że Red Bull „przeskoczył skocznie”, bo mżawkę z ogromnej chmury. Horner utrzymuje, że tutaj nie ma sensacji, a oni są pewni swego. Dodatkowo wychodzi mocno ofensywnie, atakując inne zespoły. Oczywiście mając racje, bo skąd mają one wiedzieć, co jest w TAJNYCH dokumentach przekazanych FIA?

Środa ma być dniem granicznym. Wtedy ma zostać przyznana certyfikacja. Pozostaje mieć nadzieję, że ciało nadzorcze będzie w tej sytuacji transparentne, bo sytuacja zaczęła tego wymagać.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Fanatyk Formuły 1, ale praktycznie obok żadnego sportu nie przechodzę obojętnie. Współtwórca największego podcastu o królowej sportów motorowych w Polsce - Budnik i Pokrzywiński o F1. W newonce.radio współprowadził PIT STOP.
Komentarze 0